J�zef Ignacy Kraszewski Bajbuza Czasy Zygmunta 3. Przeds�owie I oto lektura sko�czona. Co bardziej sentymentalni czytelnicy ocieraj� ukradkiem �z�. A� �al, �e to ju� koniec. Ale bardziej niechaj �a�uj� ci, kt�rzy powie�ci nie przeczytali w og�le. J. I. Kraszewski ma ustalon� pozycj� w�r�d czytelnik�w. Jest autorem znanym i lubianym, a przez to poszukiwanym w ksi�garniach. Nie ma biblioteczki domowej, w kt�rej nie sta�oby chocia� jedno z dzie� Kraszewskiego. "Bajbuza" to jednak nie "Stara Ba��", bowiem powie�� ta nie jest znana szerszemu og�owi i dlatego, podejrzewam, nawet kupiona, spe�nia� b�dzie jedynie funkcj� dekoracyjn� w wielu domach. A szkoda. Kraszewski to pisarz p�odny. Pracowity. O tym wiedz� wszyscy. Wielu jednak dodaje, a czyni� to na og� intelektuali�ci o wysublimowanym smaku estetycznym, �e nie jest on pisarzem wysokiego lotu. OPinia jak najbardziej fa�szywa i krzywdz�ca! A oto jej skr�towa geneza. Kraszewski ca�y sw�j ogromny talent wyeksploatowa� do ko�ca, nie ogl�daj�c si� na w�asny interes, s�aw�. Zamiast napisa� dwie, trzy powie�ci, jak przysta�o na genialnego tw�rc� - pozostawi� ich po sobie niezliczon� ilo��! I w ten spos�b zamiast geniuszem, sta� si� po prostu utrapieniem dla genialnych krytyk�w, kt�rzy najch�tniej wyrokuj� o autorach cieniutkich ksi��ek. Bo na czytanie grubych s� za leniwi. Na szcz�cie Kraszewskiego czytaj� ci, do kt�rych on swoje powie�ci adresowa�. I na tym polega jego nieprzemijaj�cy sukces. Autor "Starej ba�ni" wiedzia� dobrze o co walczy. Chcia�, aby historii uczono si� tak�e i z jego ksi��ek, bo ta forma podawania wiedzy jest bardziej przyst�pna. By� patriot�, wra�liwym na losy ojczyzny. Niepokoi� go i rani� jej stan �wczesny. Nie zapominajmy, �e pisa� powie�� w 1885 roku. Szuka� przyczyn upadku Rzeczypospolitej. Chcia�, jednym s�owem, przez histori� wychowywa�. Przypomina� minione dzieje i ostrzega�. Tytu�em ksi��ki jest po prostu nazwisko jej g��wnego bohatera - postaci dla wielu krytyk�w wymy�lonej, dla nas, czytelnik�w, jak najbardziej autentycznej. Zawsze, pami�tam, przera�a�y mnie pos�owia i r�nego rodzaju wst�py, w kt�rych udowadniano niezbicie i z ca�� naukow� powag�, �e dzieje bohater�w danej ksi��ki s� fikcj� literack�. Owi krytycy, na og� ci sami, kt�rzy odmawiali Kraszewskiemu talentu, znajdowali szczeg�lny rodzaj przyjemno�ci w dr�czeniu �atwowiernego czytelnika. Odebra� mu do ko�ca wszelkie z�udzenia. Zabiegi tego rodzaju stosowanno np. z powodzeniem w biblistyce, gdzie obwieszczano triumfalnie ca�emu �wiatu fikcyjno�� postaci Jezusa czy aposto��w. Bajbuza istnia� naprawd�. Bo nie sta� by�o ci�ko chorego autora na wymy�lanie jego przyg�d i perypetii w sytuacji, kiedy dysponowa� ogromnym materia�em pami�tnikarsko_kronikarskim. Umia� poza tym jak nikt inny szuka� i znajdowa� autentycznych ludzi, po kt�rych zosta�y mniej lub bardziej wyra�ne �lady w dokumentach rodowych czy archiwalnych. S�owo "Bajbuza", to jak wyja�nia Gloger - wyraz pochodzenia tureckiego z�o�ony z dwu cz�on�w: Baj - bogaty i buza - ciel�. Czyli t�umacz�c dos�ownie - bogate ciel�! Jak zobaczymy sami, dzia�anie bohatera nie mia�o nic wsp�lnego z takim okre�leniem. Gdyby wi�c by�a to posta� wymy�lona, dlaczego autor mia�by j� dodatkowo obra�a�? Jaki mia�by w tym cel? Nazwiska nikt sobie nie wybiera, podobnie jak i losu. I dlatego pozosta�o takie, jakie by�o. Gdyby na przyk�ad powie�� o Bajbuzie napisa� �eromski - by�by on pierwszym Judymem, kt�ry wyrzeka si� wszystkiego, co dla �miertelnika jest najwa�niejsze, a wi�c mi�o�ci i wyg�d domowych na rzecz ojczyzny i idei, kt�r� dla niego jest walka o sprawiedliwo�� i prawd�. Kraszewski nie jest taki patetyczny jak �eromski i dlatego o jego Bajbuzie nikt nie dyskutuje tak nami�tnie, jak o Judymie. Tamten wyzywa ca�y �wiat za pomoc� romantycznych gest�w, ten pow�ci�gliwie, z dystansem, jak na �o�nierza przysta�o. Akcja powie�ci obejmuje lata 1596_#1607. W trzech tomach pomie�ci� Kraszewski jedena�cie lat wewn�trznych niesnasek, podzia��w i dramat�w n�kaj�cych nasz kraj. Odrywaj�ce si� z wysokich szczyt�w drobne kamyki i fragmenty ska�, przerodzi�y si� nagle w ogromn� lawin� spadaj�c� na barki takich ludzi, jak Bajbuza i Szczypior. Takich ludzi jak my. Jeszcze wymachuj� szabelkami, jeszcze pokrzykuj�, id� na bratob�jcz� walk�, ale s� to dzia�ania pozorne. Nie mog�ce przynie�� po��danych efekt�w. Lawina r�szy�a. Czy to nie dziwne, �e przewertowawszy trzy tomy powie�ci ani razu nie trafili�my w niej na opis uczty? Je�li nawet jada si� tam i pije, to byle jak, bez staropolskiego ceremonia�u. Bo nasta� czas �a�oby. Toczy si� bitwy, walczy, ci�gle walczy, od czasu do czasu wygrywa jak�� potyczk�, ale nie ma rado�ci ze zwyci�stwa, nie ma zwyci�zc�w w sytuacji, gdy wszyscy s� pokonani. Jest kr�l - marionetkowy, kar�owaty, cichy i milcz�cy, pobo�ny - paktuj�cy dyskretnie z dworem rakuskim, �eni�cy si� po dwakro� z ksi�niczkami austriackimi, otaczaj�cy si� cudzoziemcami, wspomagany cudzoziemskim wojskiem. S� senatorowie, podtrzymuj�cy jego dobre samopoczucie, bo czerpi� z tego namacalne korzy�ci. Jest marsza�ek Myszkowski - rozmawiaj�cy jedynie po w�osku, a z drugiej strony Zamoyski odsuwany od �ask, bo my�li po swojemu i �mie poucza� kr�la, co ma czyni�. A potem jego duchowy nast�pca i wychowanek Zebrzydowski, skumany z Radziwi��em - podnosz�cy rokosz przeciwko kr�lowi! Najn�dzniejsze szlachetki o�mielaj� si� spisywa� dziesi�tki zastrze�e�, wniosk�w i postulat�w, zwanych grawaminami, pod adresem kr�la. Ca�y kraj wzi�� si� dzielnie do spisywania owych zarzut�w, licz�c na to, �e sprawiedliwy kr�l przeczyta je i rozstrzygnie po my�li og�u. Ale nic takiego nie nast�pi�o. A tymczasem mocny gmach Rzeczpospolitej zaczyna chwia� si� w posadach. Lawina ruszy�a. I nie b�dzie ju� ratunku. Ile potrzeba jeszcze lat, �eby doczeka� si� rozbior�w Polski, wieloletniej niewoli, jarzma, kt�re musia� d�wiga� tak�e i Kraszewski, przebywaj�c w czasie pisania "Bajbuzy" w twierdzy magdeburskiej. A mo�e w latach 1597_#1608 istnia�a ostatnia szansa uratowania kraju przed upadkiem? W�a�Nie w tym okresie? Tylko dlaczego jej nie wykorzystano? Tyle energii, tyle si� witalnych posz�o na marne. �ciera�y si� racje i pogl�dy. Taktyki i sposoby wzajemnego wyprowadzania si� w pole. A tymczasem gdzie� tam na uboczu pozosta�a ojczyzna, POlska, o kt�rej zapomniano. POlska, kt�rej nie rozumia� kr�l, Zygmunt III Waza, przybysz z dalekiej Szwecji. NIe mog�a nauczy� go mi�o�ci do tego kraju pierwsza �ona, Anna Austriaczka, ani jej siostra, obie nie znaj�ce j�zyka polskiego, daj�ce namacalny wyraz swojej nienawi�ci do wszystkiego, co polskie. Zygmunt by�by doskona�ym kr�lem w innym kraju i w innych czasach. W Polsce, gdzie po m�sku, na wz�r Chrobrego czy Jagie��y nale�a�o zasypia� z mieczem w d�oni, jego ma�e, delikatne r�ce, bardziej przywy�e do lutni i rob�t jubilerskich - nie mog�y ud�wign�� ci�aru kr�lewskiego ber�a. To wtedy zacz�� si� czas rozterek, rozdarcia i podzia�u, nawet w obr�bie jednej rodziny. Brat szed� przeciwko bratu. I obu wydawa�o si�, �e czyni� szlachetnie. Uczciwy Bajbuza, zakochany w swoim Nadstyrzu, nie ma czasu na upraw� roli, na uciechy domowe, na rozrywki. Poch�aniaj� go bez reszty i absorbuj� te do niczego w efekcie nie prowadz�ce rozgrywki i gierki polityczne. NIepokoi go i odbiera mu sen to wewn�trzne sk��cenie narodu, bardziej mo�e ni� najci�sza walka z nieprzyjacielem. Tam dzia�a pewnie, precyzyjnie i ochotnie. Tutaj nie jest przekonany do ko�ca. Czasy panowania Zygmutna III by�y czasami nie�atwych decyzji i wybor�w, zmusza�y do okre�Lenia si�, co dla wielu uczciwych ludzi by�o dramatem. Dla naszego Bajbuzy tak�e. Chocia� on jako humanista i erudyta potrafi� g��boko ukry� swoje rozterki i w�tpliwo�ci. Staje przy Zamoyskim, i waha si�. Wi��e si� z kr�lem, i te� nie jest do ko�ca przekonany o s�uszno�ci swoich racji. LOsy naszego bohatera s� skromne i zwyczajne. MIeszka na odludziu, w towarzystwie wiernego druha Szczypiora, starej s�u�ki, kt�r� kocha jak matk�, i kilku jeszcze innych przyjaci�. A obok, po s�siedzku, mieszka pi�kna wdowa, ksi�na Teresa, do kt�rej po cichu wzdycha i kt�ra darzy go wzajemn� sympati�. Jak bardzo chcemy, aby ci ju� niem�odzi, uczciwi ludzie pobrali si�. Ale niestety! Do owego ma��e�stwa nigdy nie dojdzie. Taki bogaty, przystojny, wykszta�cony m�czyzna do�yje swoich dni w samotno�Ci. Jego ca�e �ycie to gor�czkowe szukanie wyj�cia z labiryntu, w kt�rym znalaz�a si� POlska. Obawa, sta�y l�k, przed pope�nieniem omy�ki. Ka�da decyzja, kt�r� si� w�wczas podj�o, nie by�a �atwa. Kr�l czy rokoszanie? Kto ma racj�? Kraszewski bardzo dyskretnie ukazuje skutki istnienia kompleksu kr�la, w�a�Nie na przyk�adzie Bajbuzy. Powie on przecie�: "Mam�e ci si� t�umaczy�? Dop�ki to nieszcz�sne rokoszowanie trwa, musz� mu s�u�y�, bo mi go �al, a ju�ci kr�lem naszym jest..." NIe dlatego mu s�u�y, �e ma racj�, ale dlatego, �e jest kr�lem! Dzi� okazuje si�, �e w sporze, kt�ry zaistnia� i kt�ry sko�czy� si� braterskim przelewem krwi, najmniej racji mia� w�a�Nie Zygmunt. Te� jeden z bohater�w powie�ci. Widziany z daleka. Pokazany tajemniczo, dyskretnie. To w�a�Nie Zamoyski wprowadzi� go na tron, wygrywaj�c batali� z Maksymilianem. Ale kr�l odsun�� hetmana od �ask, bo tak mu podpowiedzieli doradcy. Epoka niefortunnych doradc�w zacz�a si� w tamtych latach i przetrwa�a w dobrym zdrowiu do naszych czas�w. Ten kr�l by� ca�y zamieniony w s�uch. POdobno nic nie m�wi�, a jedynie s�ucha�. Tego, co szeptali mu zausznicy, a nast�pnie kr�lowa i jej przyjaci�ka, wyra�aj�ce opinie, s�dy i �yczenia Rakuskiego dworu. Rokoszanie kontynuowali polityk� Zamoyskiego. Chcieli uczuli� kr�la na polsk� racj� stanu. A on jej nie uznawa�. Pertraktowa� dyplomatycznie ze szlacht�, �eby zdusi� w zarodku bunt, nic w zamian nie ofiarowuj�c. M�wi� po polsku, a my�la� po niemiecku. Na tyle by� Polakiem, na ile si� tej polsko�ci nauczy� z ksi��ek. Zamienia� wielkich wodz�w na ma�e p�otki, �eby tych pierw szych upokorzy�. NIe czyni� nic, aby doprowadzi� do faktycznego porozumienia ...
sindi211