Antygona__Sofokles.pdf

(1663 KB) Pobierz
27391059 UNPDF
Sofokles
Antygona
OSOBY DRAMATU
1. ANTYGONA, córka Edypa
2. ISMENA, jej siostra
3. CHÓR TEBANSKICH STARCÓW
4. KREON, król Teb
5. STRANIK
6. HAJMON, syn Kreona
7. TYREZJASZ, wróbita
8. POSANIEC.
9. EURYDYKA, ona Kreona
10. POSANIEC drugi
Rzecz dzieje si przed dworcem królewskim w Tebach
ANTYGONA
O ukochana siostro ma, Ismeno,
Czy ty nie widzisz, e z klsk Edypowych
adnej za ycia los nam nie oszczdza?
Bo nie ma cierpie i nie ma ohydy,
Nie ma niesawy i haby, które by
Nas poród nieszcz pasma nie dotkny.
Có bo za rozkaz znów obwieci miastu
Ten, który teraz wadz w rku dziery?
Czy zasyszaa? Czy uszo twej wiedzy,
e znów wrogowie godz w naszych miych?
ISMENA
O Antygono, adna wie nie dosza
Do mnie, ni sodka, ni goryczy pena,
Od dnia, gdy braci straciymy obu,
W bratnim zabitych razem pojedynku.
 
Odkd tej nocy odeszy Argiwów
Hufce, niczego wicej nie zaznaam
Ni ku pociesze, ni ku wikszej trosce.
ANTYGONA
Lecz mnie wie dosza, i dlatego z domu
Ci wywoaam, by rzecz ci powierzy.
ISMENA
Có to? Ty jakie cikie waysz sowa.
ANTYGONA
O tak! Czy nie wiesz, e z polegych braci
Kreon jednemu wrcz odmówi grobu?
e Eteokla, jak czyni przystoi,
Pogrzeba w ziemi wród umarych rzeszy,
A za obwieci, aby Polinika
Nieszczsne zwoki bez czci pozostay,
By nikt ich paka, nikt grze si nie way;
Maj wiec lee bez ez i bez grobu,
Na pastw ptakom arocznym i straw.
Sycha, e Kreon czcigodny dla ciebie,
Co mówi, dla mnie te wyda ten ukaz
I e tu przyjdzie, by tym go ogosi,
Co go nie znaj, nie na wiatr zaiste
Rzecz t stanowic, lecz groc zarazem
Kamienowaniem ukazu przestpcom.
Tak si ma sprawa, teraz wraz ukaesz,
Czy godn rodu, czy wyrodn cór.
ISMENA
Gdy taka dola, to có, o nieszczsna,
Prujc czy snujc bym moga tu przyda?
ANTYGONA
Patrz, by wspomoga i popara siostr.
ISMENA
W jakime dziele? Dokd myl twa mierzy?
ANTYGONA
Ze mn masz zwoki opatrzy braterskie.
ISMENA
 
Wic ty zamierzasz grzeba wbrew ukazom?
ANTYGONA
Tak! brata mego, a dodam… i twego;
Bo wiaroomstwem nie myl si kala.
ISMENA
Niczym dla ciebie wic zakaz Kreona?
ANTYGONA
Niczym, on nie ma nad moimi prawa.
ISMENA
Biada! o rozwa, siostro, jak nam ojciec
Zgin wród sromu i poród niesawy,
Kiedy si jemu bdy ujawniy,
A on si targn na wasne swe oczy;
ona i matka — dwuznaczne to miano —
Splecionym wzem swe ycie ukróca;
Wreszcie i bracia przy jednym dnia socu
Godz na siebie i mordercz rk
Jeden drugiemu mier srog zadaje.
Zwa wic, e teraz i my pozostae
Zginiemy marnie, jeeli wbrew prawu
Zamiemy wol i rozkaz tyrana.
Baczy to trzeba, e my przecie sabe,
Do walk z mczyzn niezdolne niewiasty;
e nam ulega silniejszym naley,
Tych sucha, nawet i sroszych rozkazów;
Ja wic, bagajc o wyrozumienie
Zmarych, e musz tak ulec przemocy,
Posuszna bd wadcom tego wiata,
Bo próny opór urga rozwadze.
ANTYGONA
Ja ci nie ka niczego, ni, choby
Pomóc mi chciaa, wdziczne by mi byo,
Lecz stój przy twojej myli, a ja tego
Pogrzebi sama, potem zgin z chlub.
Niechaj si zbratam z mym kochanym w mierci
Po witej zbrodni; a duej mi zmarym
 
Mi by trzeba, ni ziemi mieszkacom,
Bo tam zostan na wieki; tymczasem
Ty tu zniewaaj wite prawa bogów.
ISMENA
Ja nie zniewaam ich, nie bdc w mocy
Dziaa na przekór stanowieniom wadców.
ANTYGONA
Rób po twej myli; ja za wnet pod,
By kochanemu bratu grób usypa.
ISMENA
O ty nieszczsna! serce dry o ciebie.
ANTYGONA
Nie troszcz si o mnie; nad twoim rad losem.
ISMENA
Ale nie zdradzaj twej myli nikomu,
Kryj twe zamiary, ja te je zataj.
ANTYGONA
O nie! mów gono, bo cikie ty kanie
cign by moga milczeniem na siebie.
ISMENA
Z arów twej duszy mrone mieciesz sowa.
ANTYGONA
Lecz mia jestem tym, o których stoj.
ISMENA
Jeli podoasz w trudnych mar pocigu.
ANTYGONA
Jak nie podoam, to zaniecham dziea.
ISMENA
Nie trza si z góry porywa na mary.
ANTYGONA
Kiedy tak mówisz, wstrt budzisz w mym sercu
I susznie zmierzisz si take zmaremu;
Pozwól, bym ja wraz z moim zalepieniem
Spojrzaa w oczy grozie; bo ta groza
Chlubnej mi mierci przenigdy nie wydrze.
ISMENA
 
Jeli tak mniemasz, id, lecz wiedz zarazem,
e nierozwana, cho miym ty mia.
CHÓR
O soca grocie, co jasno znów Tebom
Bysn po trudach i znoju,
Zote dnia oko, przywiecasz ty niebom
I w Dirki nurzasz si zdroju.
Witaj! Ty sprawi, e wrogów mych krocie
W dzikim pierzchny odwrocie.
Bo Polinika gniewny spór
Krwawy zaeg w ziemi bój,
Z chrzstem zapad, z szumem piór
nienych orów lotny rój,
I zbroice liczne bysy,
I z szyszaków pióra trysy.
I wróg ju wiecem dzid gronych otoczy
Siedmiu bram miasta gardziele,
Lecz pierzch, nim w mojej krwi strugach si zbroczy,
Zanim Hefajstos ognisty w popiele
Pogry mury, bo z tyu nawaem
Run na smoka Ares z wojny szaem.
Bo Zeus nie cierpi dumnych gów,
A widzc ich wyniosy lot
I zota chrzst, i pych sów,
Wypuci swój piorunny grot
I w zwycistwa samym progu
Skarci but w dumnym wrogu.
A ugodzony wznak na ziemi runie
Ten, który w namitnym gniewie
Miasto pogrzeba chcia w ognia caunie
I jak wicher d w zarzewie.
Leg on od Zeusa gromu powalony,
Innym znów Ares inne znaczy zgony.
Bo siedmiu — siedmiu strzego wrót,
Na ma m wymierzy do,
Dzi w stosach lni za zwycistw trud
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin