Poznanie W Akademiku.doc

(68 KB) Pobierz

POZNANIE W AKADEMIKU
Roman 211




    Nareszcie dostałem ten cholerny list z uczelni. „Do Pana Marka N...” ...bla-bla-bla... „...został Panu przydzielony pokój w akademiku...”
    – Tak! Nareszcie! – wrzasnąłem, aż kot się przestraszył.
    W końcu! Dziewiętnaście lat i tylko parę razy byłem na dłużej poza domem, a teraz cały rok akademicki będę wolny od tej marnej mieściny i zostanę w Łodzi dłużej niż te pięć dni (w tym jeden w podróży).
    Wreszcie przyszedł ten długo wyczekiwany dzień. Spakowałem manatki i wsiadłem do porannego pociągu, prosto do miejsca przeznaczenia. Z dworca było blisko do uczelni i akademika, więc poszedłem na piechotę. W końcu studenckie życie to więcej niż imprezy i trochę nauki, to też oszczędzanie gotówki.
    Z zewnątrz akademik nie wyglądał źle. Dostałem klucze do pokoju, powiedziano mi, że będę go dzielił z innym pierwszoroczniakiem, Jarkiem... jakimśtam. Drzwi były uchylone, zapukałem.
    – Kto tam? – odezwał się całkiem ciepły, męski głos.
    – Współlokator – odpowiedziałem żartobliwym tonem.
    – O, fajnie, wbijaj się! – ten głos brzmiał optymistycznie, więc spokojnie sobie wszedłem.
    No tak... Pokoik trzy metry na cztery, plus łazienka, ale współlokator... całkiem, całkiem. Przyjrzałem mu się: chłopak pół głowy niższy ode mnie, ciemny blondyn, brązowe oczy, o delikatnych rysach twarzy, całkiem szczupły, innymi słowy takie ciacho, że tylko go schrupać...
    – Jestem Jarek... – powiedział, a ja powróciłem na ziemię.
    – Eee... Marek – podaliśmy sobie dłonie.
    – Wiem, nie za specjalnie się napracowali z tymi pokojami, ale podobno spełniają jakieś tam standardy. No nic, trzeba jakoś przeżyć.
    – Fakt... Który tapczan bierzesz? – spytałem, widząc dwa; jeden stał w lewym, drugi w prawym rogu pokoju, oba przy oknie.
    – Położyłem już swoje rzeczy na tym, ale jak chcesz mieć łóżko bliżej łazienki, to się mogę jeszcze zamienić.
    – Obojętne, jak już się tam rozłożyłeś, to se siedź.
    – Spoko – powiedział optymistycznym tonem.
    Przez najbliższe kilka dni poznawaliśmy się nawzajem i gadaliśmy o wszystkim, co nam do głowy wpadało. Okazało się, że Jarek mieszka w miasteczku parę kilometrów od mojego i że będziemy studiować na tym samym kierunku. Świetnie! Dobrze się rozumieliśmy. Lubiliśmy trochę inne gatunki muzyki, ale nie aż tak różne, żeby drugiemu któreś przeszkadzały.
    W tę sobotę miał być wieczorek zapoznawczy. Wyszedłem sobie z łazienki po prysznicu w samych bokserkach, a tu z Jarkiem rozmawia koleżanka, Ala. Nie słyszałem, kiedy przyszła.
    – O w mordę! Jaki z ciebie włochacz! – zawołała, patrząc na mnie.
    – No co? Trochę futerka na klacie każdy samiec powinien mieć – powiedziałem lekko chichocząc. Ale byłem trochę zmieszany.
    – Jak to się stało, że mieszkasz z nim cztery dni i nic o tym nie wiesz? – popatrzyła na Jarka z wesołą pretensją.
    – Razem się nie kąpiemy, to skąd miałem wiedzieć? – Jarek szeroko rozłożył ręce.
    – Gdybyś mi się spróbował pod prysznic pchać, to bym ci wszystkie włosy z jaj powyrywał – mruknąłem, i wszyscy  wpadliśmy prawie w histeryczny śmiech.
    – Oj, misiek... – powiedziała Ala piskliwie. – No! To mamy już dla ciebie ksywę! Misiek!
    – Misiek... ha-ha-ha! – Jarek prawie spadł z łóżka ze śmiechu.
    – Fajnie... – powiedziałem w tonie bez komentarza.
    Na wieczorku było trochę piw i jakichś kolorowych alkoholi (skąd oni to wzięli?), muzyki do wyboru, do koloru. Wszyscy się czymś zajęli, to gadaniem, to opowiadaniem dowcipów itd. Siedziałem z Alką, Jarkiem i jeszcze jakąś parką, której za dobrze nie znałem. Około trzeciej nad ranem ludzie zaczęli się rozchodzić. Nasza grupka była jedyną, która została na sali.
    – Chyyyba nie doooojdeeee... – powiedział Jarek, ziewając na całego.
    – To później się pomasturbujesz – powiedziałem, zanim on skończył zdanie.
    – Do pokoju! – dokończył Jarek przez śmiech i dał mi wesołego kuksańca.
    – Świiiiiniaaaaa! – jednocześnie zaśmiała się Alka.
    – A podobno niedźwiedź – powiedziałem, obejmując ją.
    Ludzie znów wpadli w śmiech.
    – On mnie zabije! – produkował się Jarek. – Jak dalej będę z nim mieszkał, to w końcu się na śmierć zaśmieję!
    – Eee tam... Rodzice nie padli, zwierzaki też, ani kot, ani siostra, to i ty wytrzymasz.
    – Dobra, wytrzymam. Ale już trzeba się zbierać – powiedział, podnosząc się i padając z powrotem w fotel. W tym momencie wpadł mi do głowy pomysł, jak go w niewinnie wyglądający sposób... dotknąć...
    – Pomogę ci – powiedziałem, wstając. Podszedłem do niego, podniosłem i przerzuciłem go sobie przez ramię tak, że jego tyłek był obok mojej twarzy.
    – O kurwa! – wrzasnął, podczas gdy inni znów wpadli w histeryczny śmiech.
    – Alka, daj mu klapsa za to słownictwo!
    – No tak, taki dorosły, a tak brzydko się wyraża! – rzekła i pac! go w zad.
    – O żesz ty! – zawył ze śmiechem Jarek. – Zapamiętam to sobie!
    – Nie marudź! Idziemy!
    –Tylko żebyś mnie nie puścił!
    – Nie bój się! Daleko nie polecisz.
    – Mój brat niedźwiedź niesie mnie do nory! – krzyknął.
    W tym momencie oparłem się o ścianę, żeby nie upaść.
    – Cicho bądź, bo cię naprawdę nie doniosę!
    – Hej, Misiek! Tylko tam go po drodze nie zgub gdzieś!
    – Jak kocha to wróci, jak szmata to rzuci!
    Odpowiedział mi tylko głośny śmiech.
    Wniosłem go do pokoju i położyłem na łóżku.
    – Dzięki.
    – Nie ma sprawy.
    – No tak. Silny jak niedźwiedź! – Jarek znów wpadł w śmiech.
    – Lepiej się już kładź – powiedziałem, i sam też rozebrałem się do bokserek i położyłem się pod kołdrą.
    – Kurna, nie dam rady się nawet rozebrać. Misiek, weź mi pomóż.
    – No nie przesadzaj. Rozleniwisz się przy mnie.
    – No, Misiuuuuuu...
    – Bo jeszcze sobie coś pomyślę... No dobra.
    Zdjąłem mu bluzę i koszulkę.
    – No jeszcze tylko portki. Ze skarpetami se już poradzę.
    – Dobra... – myślałem tylko o tym, żeby niechcący nie zdjąć mu więcej. Już czułem, że podnosi mi się pyta!
    – Dobra... – w tym momencie zsuwałem mu do końca spodnie. – Już. Zadowolony?
    – Dzięki, misiu.
    – Śpij już, bo mamroczesz bez sensu... – odpowiedziałem i sam ponownie się położyłem.
    Zasnąłem szybko, ale coś mnie obudziło. Czułem czyjś dotyk na ramieniu, plecach i... penisie. Ktoś całował mnie po barkach i w tym samym czasie masował mi przyrodzenie, aż mi stanął. Czy to Jarek? Nie, niemożliwe! Ale zamknąłem wcześniej drzwi na klucz, więc to musi być on...! Odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem jego przerażoną twarz. Zacząłem się podnosić, a on odskoczył, prawie dosłownie uciekł na swój tapczan i skulił się w rogu. Podszedłem do niego powoli. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie dał rady, w oczach miał łzy.
    – Prze... przepraszam...  – zaczął z trudem. – To... ja... nie! – prawie krzyknął, gdy byłem już przy nim. Usiadłem na jego łóżku.
    – Spokojnie – powiedziałem najdelikatniej, jak umiałem.
    – Proszę, nie mów nikomu. Możesz mi wpierdy spuścić, ale nie mów nikomu – powtarzał, a z jego oczu płynęły łzy.
    – Uspokój się – pocałowałem go w skroń, a on osłupiał. Przytuliłem go do siebie tak, że jego głowa była na mojej klacie.
    – Marek... – szepnął, przytulając się do mnie.
    Zacząłem masować go po plecach i głaskać po głowie, w końcu pocałowałem go w usta. Czułem, jakby to były najlepsze chwile mojego życia. Całowaliśmy się głęboko i długo. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy, patrzył mi w oczy, i tak jak ja, nie mógł uwierzyć, że to się stało.
    – Chcesz, żebym spał z tobą? – zapytałem go z sympatią.
    – Tak... – jeszcze raz się do mnie przytulił.
    – No to wskakujmy pod kołdrę.
    Leżeliśmy na boku, wtuleni w siebie, on z głową na mojej klacie. Zasnęliśmy...
    Rano otworzyłem oczy i poczułem, że on naprawdę jest przytulony do mnie. On też się obudził. Otworzył oczy i uśmiechnął się.
    – To nie był sen?
    – Nie... I bardzo się z tego cieszę – powiedziałem, całując go w czoło.
    Zaczął masować mnie po pośladkach... Znów mi stanął. Nagle ni stąd, ni zowąd Jaruś zdjął mi gacie i wziął mojego penisa w rękę i zaczął go pieścić. Robił to delikatnie, najpierw tylko ręką, a potem językiem. Poczułem nagle, że bierze go do ust i powoli zaczyna ssać. Robił mi to przez jakieś dziesięć minut, aż w końcu doszedłem i wystrzeliłem w jego usta. On wstał z łóżka i wypluł moją spermę do palmy stojącej na biurku.
    – Wybacz, ale jakoś nie potrafię tego tak po prostu łyknąć.
    – Nie ma sprawy.
    Wstałem i spuściłem mu gatki do kostek, a on z nich wyszedł. Przymierzyłem nasze sprzęty. Miał penisa może ze trzy centymetry dłuższego niż mój i takiego słodkiego. Uklęknąłem przed nim i wziąłem mu go do ust. Poczułem, jak zadrżał. Złapałem Jarka za pośladki i zacząłem po nich masować. O ludzie, jaki słodki ten jego sprzęcik i poręczny!... Po chwili usłyszałem:
    – Dochodzę – powiedział lekko dysząc.
    I doszedł. Poczułem w ustach jego śmietankę. Zrobiłem tak, jak on: wyplułem do palemki.
    – Ja też nie mam ochoty łykać – powiedziałem.
    Pocałowaliśmy się głęboko.
    – Jak długo mnie pragnąłeś? – zapytałem.
    – Chyba odkąd zobaczyłem cię po tym prysznicu. Gdyby nie Alka... A ty?
    – Odkąd cię zobaczyłem w akademiku – powiedziałem, znów go całując.
    – Muszę się odlać – powiedział.
    – Zróbmy to razem – nie wiem, skąd mi to do głowy przyszło.
    – Dobra.
    W łazience ja trzymałem jemu, a on mi. Umyliśmy ręce.
    – Wyjdź na chwilę, ale nie wychodź z pokoju, jakby co, to śpimy jeszcze – powiedział, a ja nie do końca wiedziałem, o co mu chodzi.
    – Dobra.
    Poczekałem chwilę. Usłyszałem dźwięk spuszczanej wody. Za chwilę Jaruś wyszedł z tubką jakiegoś żelu i położył się. Kolana miał na podłodze, a tułów na tapczanie.
    – Chodź – powiedział, kładąc żel obok swojej nogi.
    Podszedłem do niego, naśliniłem swój palec i delikatnie włożyłem mu go w pupę. On lekko zadrżał. Drugą rękę położyłem mu na pośladku. Kilkanaście sekund palcowałem jego śliczną dziurkę.
    – Zrób to. Proszę... Zrób to... – prawie jęczał.
    – Dobrze, ale nie tak... – przewróciłem go na plecy i oparłem jego nogi na swoich ramionach. Pocałowałem go w usta. Otworzyłem tubkę i nałożyłem trochę żelu na palec. Nasmarowałem mu dziurkę, palec wkładałem mu tak, żeby był nasmarowany też w środku. Nałożyłem nieco żelu na swojego sterczącego penisa.
    – Na pewno tego chcesz? – zapytałem cicho.
    – Tak.
    – Jak będzie za bardzo bolało, to przestanę. Powiedz tylko.
    – Dobrze.
    Powoli zacząłem naciskać członkiem na jego odbyt. Wszedłem, Jaruś zadrżał cały. Wkładałem powoli nieco dalej, aż wreszcie włożyłem całego. Nachyliłem się tak, żeby móc mu possać sutki i posuwałem go powoli, nie przestając go całować. Potem nieco szybciej, jednocześnie całując go po szyi .W końcu doszedłem w nim. Obaj leżeliśmy na łóżku, dysząc.
    – Kocham cię – powiedział.
    – Ja ciebie też.
    Weszliśmy z Jarusiem pod prysznic, byliśmy mocno spoceni po naszym pierwszym wspólnym razie.
    – Hej Misiek, umyjesz mi plecy? – zapytał słodkim głosem.
    – Nie... Umyję ci o wiele więcej... – przytuliłem go do siebie i pocałowałem głęboko, podczas gdy woda lała się na nas. Wyszorowałem mu plecy, potem delikatnie umyłem mu pośladki, głaszcząc go po rowku.
    – O, stary! Ja przez ciebie drgawek dostanę – powiedział, wtulając się we mnie lewym bokiem.
    – No, nie przesadzaj, przyzwyczaisz się do moich pieszczot – znów go pocałowałem, masując mu członka.
    – Ile ma? Czekaj! Niech zgadnę... dwadzieścia? – w tym momencie pieściłem mu jądra.
    – Skąd wiedziałeś? – on także zajął się moim przyrodzeniem.
    – Tak na oko jest ze trzy centymetry dłuższy od mojego, a mój ma siedemnaście.
    – Niezły jesteś – pocałował mnie w szyję i zaczął ustami schodzić w stronę sutków.
    – Spokojnie! Ty już do dwóch orgazmów dzisiaj mnie doprowadziłeś, a ja ciebie tylko do jednego... – zacząłem mu intensywniej pieścić członka.
    – Ja przy tobie seksualnie zdziczeję – powiedział z przyspieszonym oddechem.
    – Miałeś kiedyś ochotę zrobić to pod prysznicem?
    – W jaki sposób? – spytał z nutką ciekawości w głosie.
    Wyszeptałem mu do ucha:
    – Ja zaprę się o ścianę, a ty we mnie wejdziesz – teraz pieściłem wargami jego ucho.
    – Chcesz, żebym ja ciebie?! – słychać było, że zaskoczyłem go swoją propozycją.
    – No... Ja byłem w tobie, to może teraz ty we mnie...? – zmniejszyłem strumień wody i nasmarowałem mu penisa żelem pod prysznic, oparłem się rękami o ścianę i wypiąłem tyłek.
    – Nie boisz się? – zapytał niepewnie. – Ja jeszcze nigdy nikogo nie...
    – Ja też jeszcze nikogo nie... Dopiero ciebie. Ufam ci. A jeśli chodzi o twój sprzęt, to... użyj palców na początek i... wejdzie.
    – Dobra... Ale jak coś... to mów... ok?
 ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin