Ludzie11.txt

(25 KB) Pobierz
186
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
        POCZCIWE PROWINCJONALNE IDEE
                    Doktor Judym niema�o mia� pracy w czasie sezonu. Zrywa� si� rano, 
        tym skwapliwiej, �e ju� przed godzin� sz�st� jego izdebka pod blaszanym dachem 
        dok�d w czerwcu ze wspania�ych salon�w wyniesiono jego �lary i piernaty�- wprost 
        tli�a si� od �aru. Notowa� na stacji meteorologicznej, zwiedza� izby, gdzie 
        k�pielowi stosowali �zabiegi� hydropatyczne, bada� porz�dek w �azienkach, u 
        �r�de�, a przed �sm� by� w swoim szpitalu.
                    O dziesi�tej siada� w gabinecie i przyjmowa� pewn� kategori� chorych 
        (przewa�nie m�odych zdechlak�w) a� do godziny pierwszej. Po obiedzie zajmowa� 
        si� bawieniem dam, uczestniczy� w organizowaniu teatr�w amatorskich, spacer�w, 
        przer�nych rekord�w, wy�cig�w pieszych itd. Zabawki tego rodzaju musia� 
        traktowa� jako prac� sw� obowi�zkow�, czy do nich mia� ch��, czy nie.
                    Poch�on�o go to jak nowy �ywio�.
                    Otacza�y go roje kobiet m�odych, zdenerwowanych, rozpr�niaczonych, 
        ��dnych tzw. wra�e�. Judym przedzierzgn�� si�, sam nie wiedzia� kiedy, w m�odego 
        franta, odzianego modnie i paplaj�cego weso�e komuna�y. To zabawne, ciekawe; 
        mi�e a deprawuj�ce �ycie ma�ej stacji klimatycznej, gdzie w ci�gu kilku miesi�cy 
        gromadzi si� i skupia w jedn� jakby famili� ze wszystkich ko�c�w kraju i ze 
        wszelkich sfer towarzyskich ludno�� chwilowa - oszo�omi�o go zupe�nie. Ni z 
        tego, ni z owego bawi� si� towarzysko z bogatymi damami i wchodzi�, nie do�� �e 
        jako �wiadek, ale jako arbiter w najsekretniejsze ich tajemnice. By� 
        poszukiwany, a nawet wzajem wydzierany sobie przez �koteri� - a nieraz ze 
        �miechem wewn�trznym decydowa� o czym�, co sam zwa� tonem i smakiem.
                    Czasami, gdy do siebie wraca� p�no w nocy z jakiej� pysznej 
        uciechy, zastanawia� si� nad pi�kno�ci� �ycia, nad tymi nowymi jego formami, 
        kt�re poznawa�. Zdawa�o mu si�, gdy o tym �wiecie cisowskim my�la�, �e czyta 
        romans z ko�ca zesz�ego wielu, pe�en somatyzmu, gdzie wida� �ycie godne 
        zniszczenia, kt�re wszak�e posiada jaki� taki urok... Si�a zmys��w, umy�lnie w 
        pi�kne formy skryta, staje si� czym� nie znanym dla ordynarnej, zwyczajnej 
        natury. By�y chwile, �e wprost zachwyca� si� wymow� dyskretnego milczenia, 
        symbolik� kwiat�w, barw, muzyki, s��w ci�gle boj�cych si� czego�...
                    Na balach i reunionach bywa� czasami i �pa�ac�. W�wczas ber�o 
        kr�lowej przechodzi�o do r�k panny Natalii. Gdy ukazywa�a si� w jasnej sukni, 
        by�a tak o�lepiaj�co pi�kna, �e wszystko, co �y�o, na �mier� si� w niej kocha�o. 
        Ona przeczuwa�a zapewne ten sza� masowy, kt�ry w�r�d m�czyzn szerzy�y jej 
        kr�lewskie oczy, ale nie raczy�a go widzie�. By�a zawsze zimna, oboj�tna, jakby 
        wyrwana z tego �ycia. Czasami bawi�a si� z wi�ksz� ochot�, u�miecha�a powabnie, 
        ale zaraz p�niej, gdy tylko dostrzeg�a, �e ten lub �w chce z chwilowego jej 
        usposobienia wyci�gn�� wniosek na swoj� korzy��, sprowadza�a go na pad� jednym 
        spojrzeniem i jednym u�miechem innego rodzaju.
                    By�o tak i z Judymem.
                    Rozzuchwalony powodzeniem u dam dr Tomasz zbli�a� si� �mia�o do 
        panny Natalii. W trakcie jednego z reunion�w wybra�a go kilkakrotnie, weso�o si� 
        z nim bawi�a, sama wspomnia�a o Pary�u i wycieczce wersalskiej. Judymowi 
        zakr�ci�o si� w g�owie. Wzburzony tym wszystkim, w jakim� ob��dzie �mia�o�ci 
        zdecydowa� si� wykona� istny zamach i w nast�pnym kontredansie pocz�� m�wi� o 
        Karbowskim, kt�rego od paru tygodni nie by�o w Cisach. Panna Orsze�ska zgadza�a 
        si�, gdy m�wi�, �e ten Karbowski nie wydaje mu si� by� cz�owiekiem sympatycznym, 
        wita�a jego s�owa za pomoc� kr�tkich skinie� g�ow� i dyskretnych okrzyk�w. Flirt 
        weso�y trwa� w dalszym ci�gu. Tylko gdy p�niej doktor zbli�y� si� jeszcze i, 
        zach�cony sukcesem, chcia� rzecz ci�gn�� dalej ju� nie o Karbowskim, lecz o 
        sobie, struchla� ujrzawszy w jej oczach taki blask ponurej dumy, jakiego jeszcze 
        nie widzia� w �yciu. Zdawa�o mu si�, �e ten wzrok hetma�ski, ubli�aj�cy mu bez 
        wzruszenia, z g��bi przymkni�tych powiek wbija si� w niego i szarpie na sztuki, 
        rozdziera na strz�py, podobnie jak pazury orlicy �wiertuj� �yw� zdobycz. S�owa, 
        kt�re chcia� powiedzie�, zwin�y si� i niby gar�� paku� utkwi�y w gardle.
                    Blady, ze �ci�ni�tymi z�bami, siedzia� jak przykuty na �a�cuchu, nie 
        b�d�c w stanie ani odej��, ani pozosta�.
                    Wszystkie te okoliczno�ci stawa�y doktorowi na przeszkodzie w 
        zaj�ciu si� sprawami szpitalnymi. By�y w nim tego lata jak gdyby dwa pr�dy 
        �cigaj�ce si� wzajem. Im bardziej jeden z nich pomyka� naprz�d i zabiega� drog�, 
        tym mocniej nat�a�y si� si�y drugiego. Doktor czu� w sobie ci�g�� przeszkod� w 
        staraniu oko�o chorych i zwalcza� j� za pomoc� silnej pracy, ale skoro tylko 
        zetkn�� si� ze �wiatem zabaw, ulega� mu z tym wi�ksz� bezw�adno�ci�, im 
        nami�tniej pracowa� w szpitalu. By�o mu wszak�e z tym wszystkim bardzo dobrze na 
        �wiecie. �y� bez przerwy i nie mia� wcale wyobra�enia, co to jest refleksja, 
        nuda, zniech�cenie.
                    Szpital powsta� w�a�ciwie dopiero przy nim. Budynek sta� od lat 
        kilku, d�wigni�ty przez �idealist� Niewadzkiego, ale po jego �mierci traktowany 
        by� rozmaicie. W razie potrzeby administrator maj�tku sk�ada� w salkach 
        szpitalnych buraki, rozsypane klepki kuf z gorzelni, zepsute cz�ci m�ocarni 
        itd. Kiedy indziej lokaje, rz�dca, ekonom, kasjer i inni funkcjonariusze 
        po�yczali dla swych go�ci ��ek, a naczynia i utensylia rozkradziono ze 
        s�owia�sk� staranno�ci�, Nieraz le�a�a tam jaka� bezdomna po�o�nica, nad kt�r� 
        kto� si� wzi�� i z1itowa� - jaki� parobek folwarczny chory na ko1ki albo jakie 
        dziecko z osp�...
                    Opiek� nad szpitalikiem sprawowa� dr W�glichowski K�ama�by, kto by 
        twierdzi�, �e dyrektor zgadza� si� na sk�adanie w szpitalu kup �elastwa, owszem, 
        wyzna� trzeba, �e czasami �mia� si� z tego do rozpuku, ale nie mo�na r�wnie� 
        utrzymywa�, �eby si� zajmowa� chorymi. Gdy kto� by� bardzo kiepski, a z�o�ono go 
        w szpitaliku dla �umiejscowienia zarazy�, dr W�glichowski czasem przyszed� i 
        skrobn�� recept�. Zwykle nawet pomaga�o jego lekarstwo.
                    Cz�stokro� wynajdywa� jakie� cherlactwo proboszcz, panny albo sama 
        babka dziedziczka. W�wczas pakowano takiego szcz�liwca do szpitala. Je�eli to 
        by� pupil ksi�dza, to z plebanii przynoszono mu talerz roso�u albo jak� nog� 
        kury gotowanej w potrawce. Je�eli protegowany mia� za opiekunki panny ze dworu - 
        zajada� najpyszniejsze och�apy z p�misk�w, cz�stokro� ze szkod� dla zdrowia.
                    W og�le ten domek szpitalny stoj�cy w odosobnieniu, a w�r�d budynk�w 
        folwarcznych, s�u��cych do wytwarzania zysku sposobami wiadomymi, reprezentowa� 
        na skromn� skal� los szlachetnej idei w�r�d �wiata materialnego. Sta� smutny, 
        opuszczony, bezradny, nie�mia�y, jakby z za�o�onymi r�kami. Dr Tomasz ulega� 
        g��bokiej, a nie daj�cej si� st�umi� pasji, ilekro� zbli�a� si� do tego 
        domostwa. Kiedy my�la� o cz�owieku, kt�ry je postawi� w pewnym celu, kt�ry 
        przemy�liwa� d�ugo, jak to nale�y zbudowa�, i gdy z tym wszystkim zestawia� 
        rezultat przedsi�wzi�cia, czu� tak� w�ciek�o��, jakby go tamten nieznany zmar�y 
        biczowa� s�owami pogardy. I nie tylko to jedno.
                    Skoro urz�dzi� sobie z pierwszej widnej salki gabinet przyj��, od 
        razu zwali�a mu si� na kark lawina �yd�w, dziad�w, obie�y�wiat�w, biedak�w, 
        suchotnik�w, rakowatych - wszystka, s�owem, p�acz�ca krwawymi �zami bieda 
        polskiego cuchn�cego miasteczka i nie inaczej cuchn�cych wiosek. Doktor 
        rozsegregowa� ten materia� i zabra� si� do niego. Jednych musia� przyj�� do 
        szpitala na czas pewien, trzeba wi�c by�o uporz�dkowa� sam szpital. Do tego 
        wzi�� si� par force.
                    Odszuka� przez p�atnych agent�w ka�de z wywleczonych ��ek i odebra� 
        je w spos�b najbardziej nieub�agany. Historia zdobywania nowych siennik�w, 
        ko�der, poduszek, prze�cierade� - mog�aby zaj�� tom in folio . Na kupno dwu 
        wanien i urz�dze� do ogrzewania wody gra�y teatr amatorski najpi�kniejsze i 
        najbardziej dystyngowane kuracjuszki. Ka�dy sprz�t do gabinetu, apteki, kuchni 
        itd. m�ody eskulap zdobywa� na ludziach. Tu wycygani� sze�� talerzy, tam 
        wyflirtowa� no�e, widelce, �y�ki; t� zmusi� do kupienia szklanek, z kim innym 
        wygra� zak�ad o sztuk� perkalu na bielizn� szpitaln�. Stara pani-dziedziczka 
        interesowa�a si� zabiegami m�odego doktora, nawet mia�a dla niego �zy w oczach i 
        podzi�kowania �w imieniu nieboszczyka�, ale sama by�a pod tak silnym wp�ywem 
        plenipotenta, kt�ry nie cierpia� tych fanaberii rozgrymaszaj�cych parobk�w, �e 
        od siebie nic wielkiego uczyni� nie mog�a.
                    B�d� co b�d� na jej zleceni� otoczono terytorium szpitalne nowym, 
        silnym parkanem i wydano rozkaz ogrodnikowi, a�eby starannie utrzymywa� sad 
        dooko�a budynku. To by�a pierwsza wa�na zdobycz, gdy� od tej chwili panem owego 
        templum okolanego parkanami sta� si� Judym. Nikt tam ju� ze s�u�by i rozmaitych 
        przychodni�w nie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin