Visspana.doc

(651 KB) Pobierz
A - SPIS TREŚCI

VISSPANA

Przedmowa     Wstęp. Buddyzm      Rozdział 1. Medytacja - dlaczego warto?      Rozdział 2. Czym medytacja nie jest      Rozdział 3. Czym jest medytacja      Rozdział 4. Postawa      Rozdział 5. Praktyka      Rozdział 6. Co robić z ciałem?       Rozdział 7. Co robić z umysłem?       Rozdział 8. Planowanie medytacji       Rozdział 9. Przygotowanie do medytacji      Rozdział 10. Jak radzić sobie z problemami?      Rozdział       11. Zmagania z brakiem koncentracji I        Rozdział 12. Zmagania z brakiem koncentracji II       Rozdział 13. Uważność (Sati)         Rozdział 14. Uważność a koncentracja          Rozdział 15. Medytacja w codziennym życiu      Rozdział 16. Co w tym jest dla ciebie

Przedmowa

Z własnego doświadczenia wiem, że najskuteczniejszym sposobem przekazania czegoś, tak, aby inni to zrozumieli, jest używanie prostego języka. Ucząc, nauczyłem się także, że im język bardziej formalny, tym mniej zrozumiały. Ludzie nie reagują otwarcie na sztywny i formalny język, zwłaszcza, kiedy próbujemy nauczyć ich czegoś, z czym nie stykają się na codzień. Wydaje im się, że medytowanie jest czymś, czego nie mogliby robić codziennie. Jako że coraz więcej ludzi zwraca się ku medytacji, potrzebują oni prostej instrukcji po to, by mogli medytować sami, kiedy nie mają nauczyciela. Książka ta powstała dzięki prośbom wielu medytujących, którym potrzebna była prosta książka napisana zrozumiałym, potocznym językiem

W przygotowaniu tej książki pomogło mi wielu przyjaciół. Jestem im wszystkim głęboko wdzięczny. Chciałbym zwłaszcza podziękować i wyrazić szczególną wdzięczność następującym osobom: John Patticord, Daniel J. Olmsted, Matthew Flickstein, Carol Flickstein, Patrick Hamilton, Genny Hamilton, Bill Mayne, Bhikkhu Dang Pham Jotika i Bhikkhu Sona, za ich nieocenione komentarze i uwagi krytyczne podczas pisania książki. Składam podziękowania również Czcigodnej Siostrze Sama i Chrisowi O'Keefe za ich wkład w wydanie niniejszej książki.

- WSTĘP Buddyzm

Tematem tej książki jest praktyka medytacji Vipassana. Podkreślam, praktyka. Jest to podręcznik medytacji zawierający praktyczne wskazówki, przewodnik dający wgląd w medytację krok po kroku. Ma być praktyczny. Przeznaczony jest do używania. Powstało już wiele książek szczegółowo omawiających buddyzm jako filozofię a także teoretyczne aspekty medytacji buddyjskiej. Zainteresowanym polecamy zapoznanie się z nimi. Wiele z nich jest bardzo dobrych. Niniejsza książka to podręcznik. Została napisana dla tych, którzy pragną medytować, a zwłaszcza dla tych, którzy chcą zacząć od razu. W USA jest bardzo niewielu wykwalifikowanych nauczycieli medytacji buddyjskiej. Naszym zamiarem jest przedstawienie podstawowych informacji koniecznych do tego by już sam początek był udany. Tylko ci, którzy postępować będą zgodnie z naszymi zaleceniami mogą ocenić czy nam się udało, czy nie. Tylko ci, którzy rzeczywiście medytują regularnie i pilnie, mogą osądzić nasz wysiłek. W żadnej książce nie można omówić każdego problemu, z jakim zetknąć się może medytujący. Wcześniej czy później konieczna będzie obecność kompetentnego nauczyciela. Jednakże, w międzyczasie poznać można podstawy; do pełnego zrozumienia treści tych stron prowadzi długa droga.

Jest wiele sposobów medytacji. Każda z głównych tradycji religijnych posiada jakiś rodzaj procedury, którą nazywa medytacją, a samo słowo często używane jest w szerokim znaczeniu. Podkreślamy, że książka ta mówi wyłącznie o medytacji Vipassana, takiej, jaka jest znana i praktykowana w buddyzmie w Azji południowej i południowo-wschodniej. Tłumaczy się to często jako "medytacja wglądu" (Insight meditation), jako że celem tego systemu jest uzyskanie przez medytującego wglądu w naturę rzeczywistości oraz dokładne zrozumienie jak wszystko działa.

Buddyzm jako całość różni się całkowicie od teologicznych religii dobrze znanych większości mieszkańców Zachodu. Jest bezpośrednią bramą do królestwa duchowego czy też boskiego, bez zwracania się do bóstw lub innych "pośredników". Ma odcień silnie beznamiętny, o wiele bliższy temu, co nazwalibyśmy psychologią niż temu, co zwyczajowo nazwalibyśmy religią. Jest to nigdy nie kończące się badanie rzeczywistości, mikroskopowe badanie procesu percepcji, którego celem jest zerwanie zasłon kłamstwa i ułudy, przez które zwykle postrzegamy świat, a tym samym odsłonięcie oblicza ostatecznej rzeczywistości. Medytacja Vipassana jest starożytną i elegancką techniką właśnie temu służącą.

Buddyzm Theravada oferuje nam skuteczny system służący badaniu głębszych warstw umysłu, aż do rdzenia samej świadomości. Oferuje również znaczący system oddawania czci i rytuałów, w których zawarte są te techniki. Ta piękna tradycja w naturalny sposób rozwijała się przez 2,5 tysiąca lat w obrębie bardzo tradycyjnych kultur południowej i południowo-wschodniej Azji.

Dołożymy wszelkich starań, aby w niniejszej książce oddzielić to, co ważne, od tego, co służy tylko do ozdoby, i aby przedstawić samą prawdę. Ci czytelnicy, którym zależy na rytuałach, mogą zapoznać się z praktyką Theravada w innych książkach i znajdą w nich bogactwo zwyczajów i ceremonii, bogatą tradycję, piękną i o głębokim znaczeniu. Ci, którym bliższe jest podejście bezosobowe mogą korzystać z samych technik, stosując je w takim kontekście filozoficznym i emocjonalnym, jaki im odpowiada. Chodzi o to, by praktykować. Rozróżnienie pomiędzy medytacją Vipassana i innymi stylami medytacji jest niezwykle istotne i należy je w pełni zrozumieć. Buddyzm odnosi się do dwóch podstawowych rodzajów medytacji. Są to dwie odrębne umiejętności mentalne, tryby funkcjonowania lub cechy świadomości. W Pali, oryginalnym języku literatury Theravada, nazywane są one ''Vipassana'' i ''Samatha''.

Słowo ''Vipassana'' można przetłumaczyć jako ''wgląd'', czystą świadomość tego, co dokładnie dzieje się w momencie, gdy to się dzieje. Słowo ''Samatha'' można przetłumaczyć jako ''koncentracja'' lub ''spokój''. To stan, w którym umysł uspokaja się, skupia na jednej tylko rzeczy i nie rozprasza się. Po osiągnięciu tego stanu, głęboki spokój ogarnia ciało i umysł, jest to stan spokoju, którego trzeba doświadczyć, aby go zrozumieć. Większość systemów medytacyjnych kładzie nacisk na element Samatha. Medytujący skupia swój umysł na wybranych elementach, takich jak modlitwa, śpiewanie pieśni religijnych, płomień świecy, wizerunek religijny lub cokolwiek innego, i wyłącza inne myśli i doznania ze swojej świadomości. Wynikiem jest stan uniesienia (ekstazy), który trwa tak długo jak sama medytacja. Jest to wspaniałe, zachwycające, pociągające i pełne znaczenia, lecz jedynie tymczasowe doznanie. Medytacja Vipassana odnosi się do drugiego elementu - wglądu.

W Vipassanie medytujący używa koncentracji jako narzędzia, dzięki któremu jego świadomość może przebić mur iluzji, który oddziela go od żywego światła rzeczywistości. Jest to stopniowy proces wiecznie ewoluującej świadomości, postęp w kierunku sedna rzeczywistości. Trwa to latami, lecz pewnego dnia medytujący burzy mur i zanurza się w świetle. Transformacja jest całkowita. Jest nazywana wyzwoleniem i jest trwała. Wyzwolenie jest celem wszystkich rodzajów praktyk buddyjskich, lecz drogi do osiągnięcia tego celu są różne.

W obrębie buddyzmu jest niezwykle wiele odmiennych odłamów (ścieżek), lecz dzielą się ona na dwa główne nurty - Mahayanę i Theravadę. Buddyzm Mahayana przeważa we wschodniej Azji, kształtując kulturę Chin, Korei, Japonii, Nepalu, Tybetu i Wietnamu. Najszerzej znanym z systemów Mahajany jest Zen, praktykowany głównie w Japonii, Korei, Wietnamie oraz USA. System Theravada przeważa w południowej i południowo-wschodniej Azji w krajach takich jak Sri Lanka, Tajlandia, Birma, Laos i Kambodża. Książka niniejsza poświęcona jest praktyce Theravada.

Tradycyjna literatura Theravada opisuje techniki zarówno Samatha (koncentracja i spokój umysłu) jak i Vipassana (wgląd lub czysta świadomość). W literaturze Pali opisano ponad czterdzieści różnych tematów medytacji. Poleca się je jako przedmioty koncentracji i jako przedmioty badania prowadzącego do wglądu. Lecz niniejszy podręcznik zawiera podstawowe informacje i ograniczymy się do omówienia najbardziej podstawowego z zalecanych tematów - oddychania. Książka ta stanowi wstęp do osiągnięcia uważności poprzez obserwację i zrozumienie całego procesu oddychania. Skupiając swoją uwagę na oddechu, medytujący czynnie obserwuje cały swój percepcyjny wszechświat. Uczy się obserwować zmiany zachodzące we wszystkich doznaniach fizycznych, uczuciach i percepcji. Uczy się badać czynności swojego umysłu i fluktuacje w charakterze samej świadomości. Wszystkie te zmiany zachodzą nieustannie i są obecne w każdym momencie naszego doświadczenia.

Medytacja to żywa czynność, eksperymentalna w swej naturze. Nie można jej nauczać jak przedmiotu wyłącznie szkolnego. Bijące serce tego procesu musi pochodzić z własnego osobistego doświadczenia nauczyciela. Na temat ten powstało dużo skodyfikowanego materiału napisanego przez najwybitniejsze umysły. Warto tej literaturze poświęcić uwagę. Większość z tez przedstawionych w książce zostało zaczerpniętych z Tipitaka, to jest trzyczęściowego zbioru dzieł, w których zachowały się oryginalne nauki Buddy. Tipitaka składa się z Vinaya - kodeksu dyscypliny dla mnichów, zakonnic, oraz ludzi świeckich; Suttas - dysput publicznych przypisywanych Buddzie; oraz z Abhidhamma - zbioru głębokich nauk psycho-filozoficznych.

W pierwszym wieku naszej ery wybitny buddyjski uczony Upatissa napisał dzieło zatytułowane Vimuttimagga (Ścieżka Wolności), w którym podsumował nauki Buddy na temat medytacji. W V wieku n.e., inny wielki buddyjski uczony, Buddhaghosa, pisał o tym samym w innym dziele scholastycznym - Visuddhimagga (Ścieżka Oczyszczenia), które po dziś dzień pozostaje podstawowym tekstem na temat medytacji. Współcześni nauczyciele medytacji opierają się na Tipitaka oraz na własnym osobistym doświadczeniu. Celem naszym jest przedstawienie wskazówek na temat medytacji Vipassana w sposób maksymalnie klarowny i zwięzły. Książka ta oferuje sposobność by, po raz pierwszy spróbować medytacji. Od Ciebie zależy, czy zrobisz pierwsze kroki na drodze do odkrycia, kim jesteś i jaki jest sens życia. Warto wyruszyć w tę podróż. Życzymy powodzenia.

Rozdział 01 - Medytacja - dlaczego warto?

Medytacja nie jest łatwa. Wymaga czasu i wysiłku, a także wytrwałości, zdecydowania i dyscypliny. Wymaga mnóstwa cech, które zwykle uważamy za nieprzyjemne i których wolelibyśmy uniknąć za wszelką cenę. Można to określić słowem "determinacja". Z pewnością o wiele łatwiej jest nie przejmować się i oglądać telewizję. Dlaczego więc warto? Dlaczego poświęcać na nią czas i energię, kiedy można się bawić? Dlaczego zawracać sobie głowę? To proste. Ponieważ jesteś człowiekiem. I właśnie z tego prostego powodu, że jesteś człowiekiem, twoim dziedzictwem jest wrodzone niezadowolenie z życia, którego nie można się pozbyć. Można je usunąć ze świadomości na jakiś czas. Można je ignorować przez dłuższy czas, lecz i tak zawsze powróci - zwykle, gdy się tego najmniej spodziewasz. Nagle, pozornie bez powodu, zatrzymujesz się, robisz podsumowanie, i zdajesz sobie sprawę z tego jak naprawdę wygląda twoje życie.

Zaczynasz nagle rozumieć, że życie przecieka ci między palcami. Robisz dobrą minę do złej gry. Jakoś wiążesz koniec z końcem i na pozór wszystko jest w porządku. Ale momenty rozpaczy, czas, kiedy czujesz, że wszystko ci się wali, tkwią w tobie, mimo że nie pokazujesz tego na zewnątrz. Czujesz się zagubiony i zdajesz sobie z tego sprawę. Lecz wspaniale to ukrywasz. Tymczasem w głębi duszy jesteś przekonany, że musi być jakiś inny sposób życia, lepszy sposób patrzenia na świat, sposób, aby żyć pełnią życia. Czasem, przez przypadek, udaje ci się do niego dotrzeć. Dostajesz dobrą pracę, zakochujesz się, wygrywasz. I przez chwilę wszystko jest inne. Życie staje się bogatsze i jaśniejsze, a dzięki temu złe czasy i szarzyzna odchodzą w niepamięć. Doświadczenia zmieniają się i mówisz sobie: "OK, udało mi się. Teraz już będę szczęśliwy". Lecz i to rozwiewa się jak dym na wietrze. Pozostają ci tylko wspomnienia. Wspomnienia i niewyraźne przeczucie, że coś jest nie tak.

Ale w życiu jest jeszcze głębszy poziom wrażliwości, tylko jakoś tego nie dostrzegasz. W końcu czujesz się odizolowany. Czujesz jakbyś tkwił w kokonie odgradzającym cię od wspaniałych doświadczeń. Prześlizgujesz się po powierzchni życia. Znowu nie dajesz sobie rady. A potem nawet to niewyraźne przeczucie znika, a ty ponownie znajdujesz się w tej samej, dawnej rzeczywistości. Świat znowu jest obrzydliwy lub w najlepszym przypadku nudny. To emocjonalna huśtawka, a ty często jesteś na dnie, marząc o tym, by być na szczycie.

Co więc z tobą jest nie tak? Jesteś dziwakiem? Nie. Jesteś po prostu człowiekiem. Cierpisz na tą samą chorobę, co każdy inny człowiek. W każdym z nas jest potwór, który ma wiele macek: chroniczne napięcie, brak szczerego współczucia dla innych, włączając w to najbliższych, zablokowane uczucia, emocjonalna martwota. Bardzo wiele macek. Nikt z nas nie jest całkowicie wolny od tego. Możemy temu zaprzeczać, możemy próbować to stłumić. Stworzyliśmy całą kulturę, by to ukryć, udając, że nie istnieje, i by odwrócić swoją uwagę od tego za pomocą celów, projektów, statusu. Ale ten potwór nie znika. Czai się w każdej myśli i każdym doznaniu - bezdźwięczny głos w twojej głowie, który powtarza: "Jeszcze nie jesteś wystarczająco dobry. Musisz mieć więcej. Musisz się bardziej postarać. Musisz być lepszy." To potwór, który przejawia się wszędzie w subtelnych formach.

Idź na przyjęcie. Przysłuchaj się śmiechom, opanowanym głosom, które żartują, lecz kryje się za nimi strach. Poczuj napięcie, poczuj presję. Nikt nie jest naprawdę rozluźniony, ludzie tylko udają. Idź na mecz. Przyjrzyj się fanom na trybunach. Przyjrzyj się irracjonalnym wybuchom gniewu. Przypatrz się niekontrolowanej frustracji ukrytej pod maską entuzjazmu i poczucia wspólnoty. Wycie, gwizdy, nieopanowany egotyzm w imię lojalności wobec klubu. Pijaństwo, bójki na trybunach. To ludzie, którzy desperacko próbują uwolnić się od wewnętrznego napięcia. Ci ludzie nie żyją w harmonii z samymi sobą. Obejrzyj wiadomości w TV. Przysłuchaj się słowom popularnych piosenek. Znajdziesz w nich ten sam temat, powtarzający się w różnych wariacjach. Zazdrość, cierpienie, niezadowolenie, napięcie.

Życie zdaje się być wielkim wysiłkiem i nieustanną beznadziejną walką z przeciwnościami losu. A jak radzimy sobie z tym brakiem zadowolenia? Dajemy złapać się w pułapkę "gdyby tylko". Gdybym tylko miał więcej pieniędzy, byłbym szczęśliwy. Gdybym tylko znalazł kogoś, kto naprawdę by mnie kochał, gdybym tylko schudł o 10 kilogramów, gdybym tylko miał kolorowy telewizor, jacuzzi, kręcone włosy itd., bez końca. Skąd się to bierze, a co ważniejsze, co można z tym zrobić? Bierze się z naszego umysłu. Jest to głęboki, niedostrzegalny, wszechobecny zestaw mentalnych nawyków - węzeł gordyjski, który zaplątaliśmy krok po kroku i możemy go rozplątać w ten sam sposób - stopniowo. Możemy dostroić naszą świadomość, poskładać rozsypane kawałki i oświetlić je. To, co nieświadome, stopniowo możemy uczynić świadomym.

Sednem naszego doświadczenia są nieustannie zachodzące zmiany. Życie upływa chwila za chwilą i nigdy nie jest takie samo. Bezustanna zmiana to istota wszechświata percepcyjnego. W twej głowie powstaje myśl, a pół sekundy później już jej nie ma. Powstaje następna i również znika. W twoich uszach rozbrzmiewa dźwięk, a potem cisza. Otwórz oczy, a świat zewsząd otacza cię. Zamknij je, a zniknie. Ludzie pojawiają się w twoim życiu i znikają. Przyjaciele odchodzą, krewni umierają. Raz jesteś na wozie, raz pod wozem. Czasem wygrywasz i równie często przegrywasz. Zmiany są nieuchronne. Nie ma dwóch jednakowych chwil.

Nie ma w tym nic złego. Taka jest natura wszechświata, lecz nasza kultura nauczyła nas reagować na ten nieustanny nurt w dziwny sposób. Dzielimy doświadczenia na kategorie. Próbujemy przyporządkować każde doznanie, każdą odmianę mentalną w tym nieustającym nurcie, do jednej z trzech szufladek w umyśle. Jest ono dobre, złe lub obojętne. Następnie, w zależności od tego, do której szufladki je włożyliśmy, reagujemy na nie zestawem utrwalonych nawyków mentalnych. Jeśli dane doświadczenie jest "dobre", to usiłujemy na nim zatrzymać czas. Trzymamy się go kurczowo, napawamy się nim, nie pozwalamy mu uciec. Gdy to nie działa, robimy wszystko co w naszej mocy, by doświadczenie powtórzyło się. Nazwijmy ten nawyk mentalny "chwytaniem" (grasping).

Po przeciwnej stronie umysłu znajduje się szufladka z napisem "złe". Kiedy postrzegamy coś jako "złe", próbujemy odsunąć to od siebie. Próbujemy zaprzeczyć temu, odrzucić to, pozbyć się tego w jakikolwiek sposób. Walczymy z własnymi doznaniami. Uciekamy od tego, co jest częścią nas samych. Nazwijmy ten nawyk mentalny "odrzuceniem" (rejecting). Pomiędzy tymi dwoma sposobami reakcji, znajduje się szufladka neutralna. Tutaj umieszczamy doświadczenia, które nie są ani dobre, ani złe. Są obojętne, nieciekawe i nudne. Pakujemy je do szufladki neutralnej, po to by je ignorować i kierujemy uwagę tam, gdzie coś się dzieje, tj. na błędne koło naszego pożądania i niechęci. Ta kategoria doświadczeń pozbawiona jest należnej jej części uwagi. Nazwijmy ten nawyk mentalny "ignorowaniem". Bezpośrednim wynikiem tego szaleństwa jest nieustanny bieg donikąd w codziennym kieracie, nieustanna pogoń za przyjemnością, nieustanna ucieczka od bólu, nieustanne ignorowanie 90 % naszego doświadczenia. A potem zastanawiamy się: "Dlaczego życie jest takie nudne?" W ostatecznym rozrachunku taki system nie działa.

Bez względu na to, jak bardzo gonisz za przyjemnością i sukcesem, są momenty, kiedy przegrywasz. Bez względu na to, jak szybko uciekasz, nadchodzą momenty, kiedy ból cię dogania. A miedzy tymi momentami życie jest tak nudne, że chce ci się wyć. Nasze umysły pełne są opinii i uwag krytycznych. Zbudowaliśmy wokół siebie mury i jesteśmy więźniami swoich własnych kłamstw i niechęci. Cierpimy. Cierpienie to ważne słowo w myśli buddyjskiej. To kluczowy termin i należy go dokładnie zrozumieć. W języku Pali określane jest jako 'dukkha' i oznacza ból nie tylko fizyczny. Oznacza głębokie, subtelne poczucie niezadowolenia, będące częścią każdego kieratu umysłowego. Budda głosił, że cierpienie jest sednem życia. Na pierwszy rzut oka jest to tak ponure i pesymistyczne, że aż wydaje się nieprawdziwe. Przecież, mimo wszystko, jest mnóstwo chwil, kiedy jesteśmy szczęśliwi, nieprawdaż? Nie, tylko nam się tak wydaje. Wybierz jakikolwiek moment, w którym czułeś się spełniony i przeanalizuj go dokładnie. Pod warstwą radości odnajdziesz ledwo dostrzegalne, wszechobecne napięcie; bez względu na to, jak wspaniały był to moment, zawsze w końcu przemija. Nieważne ile właśnie zdobyłeś i tak stracisz to częściowo albo poświęcisz resztę życia na pilnowanie, by ci nic nie ubyło oraz na plany jak zdobyć więcej. W końcu umrzesz. W końcu stracisz wszystko. Wszystko przemija.

Czyż nie brzmi to ponuro? Na szczęście wcale tak nie jest. Brzmi ponuro tylko wtedy, kiedy patrzymy na to ze zwykłego, mentalnego punktu widzenia, z tego poziomu, w którym jesteśmy w codziennym kieracie. Na głębszym poziomie punkt widzenia zmienia się, pojawia się nowy, zupełnie inny sposób patrzenia na wszechświat. To poziom istnienia, gdzie umysł nie próbuje zatrzymać czasu, gdzie nie trzymamy się kurczowo przemijających doświadczeń, gdzie nie usiłujemy ignorować ani blokować doznań. Istnieje jednak poziom doświadczenia, gdzie nie ma ani dobra, ani zła, ani przyjemności, ani bólu. To wspaniały sposób patrzenia na świat i można się go nauczyć. Niełatwo to zrobić, lecz jest to możliwe.

Szczęście i spokój umysłu. To są podstawowe kwestie w życiu człowieka. To jest to, czego wszyscy szukamy. Czasem trudno to dostrzec, ponieważ zakrywamy te najważniejsze cele warstwami powierzchownych celów. Chcemy jedzenia, pieniędzy, seksu, rzeczy materialnych i szacunku. Czasem nawet mówimy, że pojęcie "szczęścia" jest zbyt abstrakcyjne: "Słuchaj, ja jestem praktyczny. Po prostu daj mi pieniądze i kupię sobie wszystko, czego mi potrzeba do szczęścia". Niestety, to nie działa. Przyjrzyj się tym celom, a odkryjesz, że są powierzchowne. Chcesz jeść. Dlaczego? Bo jestem głodny. Jesteś głodny, no to co? Jak coś zjem przestanę być głodny i poczuję się dobrze. Aha! Dobrze się poczujesz! Właśnie o to chodzi. To, o co nam chodzi, to nie powierzchowne cele. Są one tylko celami pośrednimi. To, o co nam chodzi, to poczucie ulgi, które pojawia się, kiedy jakaś potrzeba zostaje zaspokojona. Ulga, rozluźnienie, koniec napięcia. Spokój, szczęście, koniec z poczuciem niezaspokojenia.

Czym więc jest szczęście? Dla większości z nas szczyt szczęścia oznacza, że mamy wszystko, czego pragniemy, wszystko kontrolujemy, udajemy władcę, chcemy, by cały świat tańczył jak mu zagramy. Raz jeszcze powtarzam, nie tędy droga. Przyjrzyjmy się historycznym postaciom, które rzeczywiście miały tę nieograniczoną władzę. Nie byli szczęśliwymi ludźmi. Z pewnością nie żyli w zgodzie z samymi sobą. Dlaczego? Bo pragnęli mieć całkowitą i absolutną kontrolę nad światem, a nie było to możliwe. Chcieli kontrolować wszystko, a zawsze jest ktoś, kto nie chce poddać się takiej kontroli. Nie mogli kontrolować gwiazd. Także chorowali i także musieli umrzeć.

Nie możesz mieć wszystkiego, co chcesz, to niemożliwe. Na szczęście jest inne wyjście. Możesz nauczyć się kontrolować swój umysł, wyrwać się z tego zamkniętego kręgu pożądania i nienawiści. Możesz nauczyć się nie pożądać, rozpoznawać swoje pragnienia, ale nie dać się im kontrolować. To nie znaczy, że kładziesz się na drodze i pozwalasz, żeby wszyscy po tobie deptali. To znaczy, że możesz dalej wieść normalne życie, ale przyjąć zupełnie inny punkt widzenia. Robisz to, co musisz, ale wolny jesteś od obsesyjnego, kompulsywnego pożądania. Pragniesz czegoś, ale nie musisz gonić za tym. Boisz się czegoś, ale nie musisz stać, trzęsąc się ze strachu. Wypracowanie takiej postawy jest bardzo trudne, zabiera lata. Skoro jednak nie można kontrolować wszystkiego, lepiej jest próbować robić to, co trudne niż to, co niemożliwe.

Zastanów się jednak przez chwilę. Spokój umysłu i szczęście! Czyż właśnie nie o to chodzi w cywilizacji? Budujemy drapacze chmur i autostrady. Mamy płatne urlopy i telewizję. Mamy bezpłatne leczenie i zwolnienia lekarskie, ubezpieczenia i zasiłki. Wszystko to ma na celu zapewnienie jakiegoś spokoju i bezpieczeństwa. Mimo to, odsetek chorych psychicznie stale wzrasta, a przestępczość rośnie jeszcze szybciej. Na ulicach roi się od przestępców i szaleńców. Wystaw rękę za próg swojego bezpiecznego domu, a ktoś zaraz ukradnie ci zegarek! Coś jest nie tak. Szczęśliwy człowiek nie czuje potrzeby zabijania. Lubimy myśleć, że nasze społeczeństwo wykorzystuje całą dostępną mu wiedzę, by osiągnąć spokój i szczęście. Zaczynamy pojmować, że materialna strona życia rozwinęła się nadmiernie kosztem głębszego, emocjonalnego aspektu, i płacimy za ten błąd. Jedna rzecz to mówić o degeneracji duchowego i moralnego życia współczesnej Ameryki, inna rzecz, to coś z tym zrobić. Trzeba zacząć od siebie. Spójrzmy uważnie w głąb siebie, szczerze i obiektywnie, a każdy z nas dostrzeże momenty, kiedy może o sobie powiedzieć: "Jestem do niczego" oraz "Zwariowałem". Nauczymy się dostrzegać te momenty jasno i wyraźnie, ale bez poczucia winy i będziemy się dalej rozwijać, wychodząc z tych stanów.

Nie możesz wprowadzić radykalnych zmian w sposobie życia, dopóki nie zobaczysz siebie dokładnie takim, jakim jesteś naprawdę. Gdy tylko to nastąpi, zmiany zaczną zachodzić w sposób naturalny. Nie musisz walczyć ze sobą lub innymi, czy też podporządkowywać się regułom narzuconym przez autorytety. Po prostu zmiany w tobie zachodzą automatycznie. Lecz uzyskanie tego wglądu jest trudnym zadaniem. Musisz zobaczyć, jaki jesteś i kim jesteś, bez złudzeń, osądu i oporu. Musisz przekonać się, jakie jest twoje miejsce w społeczeństwie i twoje zadanie jako istoty społecznej. Musisz przekonać się, jakie są twoje powinności i obowiązki wobec innych ludzi, lecz nade wszystko, jaka jest twoja odpowiedzialność wobec samego siebie jako jednostki żyjącej z innymi jednostkami. I musisz dostrzegać to wszystko wyraźnie jako jedność, jako sieć wzajemnie powiązanych elementów, które razem tworzą nową jakość. Wydaje się to być skomplikowane, lecz często następuje w jednej chwili. Jeśli chodzi o osiągnięcie tego rodzaju zrozumienia i pogodnego szczęścia, nic nie może być bardziej pomocne niż kultura duchowa, którą zawdzięczamy medytacji.

Dhammapada to starożytny tekst buddyjski, który wyprzedził Freuda o tysiące lat. Czytamy w nim: "To, kim jesteś obecnie wynika z tego, kim byłeś. To, kim będziesz jutro, wyniknie z tego, kim jesteś dziś. Skutki zła będą wlec się za tobą, tak jak wóz podąża za wołem, który go ciągnie. Skutki działań oczyszczonego umysłu pójdą za tobą jak cień. Nikt nie może zrobić dla ciebie więcej niż twój oczyszczony umysł - ani rodzice, ani krewni, ani przyjaciele, nikt. Zdyscyplinowany umysł przynosi szczęście."

Celem medytacji jest oczyszczenie umysłu. Oczyszcza ona proces myślowy z czegoś, co można by nazwać psychicznymi czynnikami drażniącymi (psychic irritants), tj. chciwości, nienawiści i zazdrości, z pęt, które trzymają nas w niewoli emocjonalnej. Wprowadza umysł w stan spokoju i świadomości, w stan koncentracji i wglądu (zrozumienia).

W naszym społeczeństwie wierzy się w wykształcenie. Uważamy, że dzięki wiedzy osoba oczytana jest cywilizowana. Jednak cywilizacja daje powierzchowną ogładę. Wystawmy naszego wyrafinowanego dżentelmena na stresy wojny lub krachu ekonomicznego i zobaczmy, co się stanie. Jedna rzecz to przestrzeganie prawa ze względu na karę i obawę przed konsekwencjami. Zupełnie inna rzecz to przestrzeganie prawa, dlatego że jesteśmy wolni od chciwości, która sprawia, że kradniemy, i od nienawiści, która sprawia, że zabijamy. Wrzuć kamień do strumienia. Jego nurt wygładzi jego powierzchnię, lecz w głębi nic się nie zmieni. Weź ten sam kamień i wrzuć go w ogień, kamień zmieni się zarówno wewnątrz jak i na zewnątrz. Stopi się. Cywilizacja zmienia człowieka na zewnątrz. Medytacja całkowicie łagodzi jego wnętrze.

Medytację nazywa się Wielkim Nauczycielem. To oczyszczająca próba ognia, która prowadzi powoli do zrozumienia. Im więcej rozumiesz, tym łatwiej ci się przystosować, tym bardziej jesteś tolerancyjny. Im więcej rozumiesz, tym więcej w tobie współczucia. Stajesz się jak doskonały rodzic lub idealny nauczyciel. Gotów jesteś wybaczyć i zapomnieć. Kochasz innych, ponieważ ich rozumiesz. A rozumiesz innych, ponieważ zrozumiałeś siebie. Zajrzałeś do swego wnętrza i ujrzałeś własne złudzenia i własne ludzkie słabości. Ujrzałeś własne człowieczeństwo i nauczyłeś się wybaczać i kochać. Jeśli nauczyłeś się współczucia wobec siebie, współczucie wobec innych przychodzi automatycznie. Doświadczony medytujący to osoba, która dogłębnie rozumie życie i wcześniej czy później zaczyna je kochać głęboko i bezwarunkowo.

Medytacja bardzo przypomina przygotowywanie ziemi pod uprawę. Aby zamienić las na ziemię uprawną, trzeba najpierw wyciąć drzewa i wykarczować ziemię. Następnie zaorać i użyźnić ja. Potem siejesz ziarno i zbierasz żniwo. Aby przygotować swój umysł, musisz najpierw pozbyć się tego, co przeszkadza i drażni, wyrwać to z korzeniami, aby nie odrosło. Potem użyźniasz. Nawozisz glebę umysłu energią i dyscyplina. Następnie siejesz ziarno i zbierasz żniwo wiary, moralności, uważności i mądrości.

Przy okazji, wiara i moralność, w tym kontekście mają szczególne znaczenie. Buddyzm nie popiera wiary w tym znaczeniu, że wierzymy w coś, bo tak jest napisane w książce, bo tak powiedział prorok lub tak naucza ktoś, kto cieszy się uznaniem. Tutaj chodzi raczej o pewność (confidence). Wiesz, że coś jest prawdziwe, bo sam się o tym przekonałeś, osobiście. Podobnie, moralność to nie sztywne przestrzeganie narzuconych odgórnie reguł zachowania. Celem medytacji jest osobista transformacja. Po doświadczeniach medytacyjnych nie jesteś ta samą osobą, którą byłeś wcześniej. Medytacja zmienia twój charakter, czyniąc cię wrażliwszym oraz głęboko świadomym swoich własnych myśli, słów i uczynków. Twoja arogancja znika, podobnie jak i antagonizmy. Umysł staje się spokojny i niezmącony. Życie zaczyna płynąć bez zakłóceń. Prawidłowa medytacja przygotowuje cię na porażki i sukcesy życiowe. Zmniejsza napięcie, lęki i obawy. Niepokój słabnie, a gwałtowne uczucia zostają poskromione. Rzeczy wracają na swoje miejsce i życie staje jest lotem a nie walką. A wszystko to dzieje się poprzez zrozumienie.

Medytacja wyostrza koncentrację i zdolność myślenia. Następnie, krok po kroku, twoje podświadome motywy i mechanizmy stają się dla ciebie zrozumiałe. Wyostrza ci się intuicja. Wzrasta precyzja myśli i stopniowo poznajesz rzeczy takimi, jakimi są naprawdę, bez uprzedzeń i złudzeń. Czy to wystarczające powody by zawracać sobie głowę? Niezupełnie. To tylko obietnice na papierze. Jest tylko jeden sposób, by się przekonać, czy medytacja warta jest wysiłku. Naucz się medytować prawidłowo i medytuj. Sam się przekonaj

Rozdział 02 - Czym medytacja nie jest

Medytacja to słowo. Słyszałeś je już wcześniej, inaczej bowiem nie sięgnąłbyś po tę książkę. Proces myślenia opiera się na skojarzeniach, a słowo 'medytacja' przywodzi na myśl wiele różnych skojarzeń. Niektóre są prawdopodobnie prawdziwe a inne to stek bzdur. Niektóre z nich odnoszą się do innych rodzajów medytacji i nie mają nic wspólnego z praktyką Vipassany. Zanim przejdziemy dalej powinniśmy oczyścić umysł ze śmieci, po to by zrobić miejsce na nowe informacje. Zacznijmy więc od tego, co najbardziej oczywiste.

Nie zamierzamy uczyć jak kontemplować własny pępek lub intonować tajemnicze sylaby. Nie chodzi o pokonywanie demonów ani o wykorzystywanie niewidzialnych energii. Nie dostaniesz kolorowego pasa za osiągnięte wyniki i nie musisz golić głowy ani nosić turbanu. Nie musisz nawet rozdać swojego dobytku i zamieszkać w klasztorze. W rzeczywistości możesz zacząć natychmiast i od razu zrobić postępy, chyba że prowadzisz niemoralne lub chaotyczne życie. To brzmi zachęcająco, czyż nie?

Jest bardzo wiele książek poświęconych medytacji. Większość z nich jest napisana wyłącznie z punktu widzenia określonej tradycji religijnej lub filozoficznej, a wielu autorów nie zadało sobie trudu, by o tym wspomnieć. Piszą o medytacji jakby podawali ogólne reguły, lecz w rzeczywistości są to wysoce specyficzne procedury charakterystyczne wyłącznie dla danego systemu. Wynikiem jest chaos. Lecz jeszcze gorsza jest różnorodność skomplikowanych teorii i interpretacji, które wzajemnie sobie przeczą. Skutkiem tego jest prawdziwy bałagan i gmatwanina sprzecznych opinii z towarzyszącym im natłokiem nieistotnych informacji. Niniejsza książka jest szczególna. Zajmujemy się wyłącznie medytacją Vipassana. Zamierzamy nauczyć cię jak spokojnie i obiektywnie obserwować funkcjonowanie własnego umysłu, po to byś mógł zrozumieć własne zachowanie. Celem jest świadomość, świadomość tak intensywna, skoncentrowana i zharmonizowana, że pozwoli ci wniknąć w naturę samej rzeczywistości.

Na temat medytacji istnieje szereg fałszywych poglądów. Słyszymy je wciąż z ust nowych uczniów, wciąż powtarzają się te same pytania. Najlepiej jest od razu je wyjaśnić, ponieważ przekonanie o ich słuszności może od samego początku zablokować postępy. Przyjrzymy się każdemu z osobna i rozprawimy się z nimi.

Fałszywy pogląd nr 1

Medytacja jest po prostu techniką relaksacyjną

Diabeł tkwi tutaj w słowie "po prostu". Relaksacja to kluczowy składnik medytacji, ale cel medytacji Vipassana jest znacznie wznioślejszy. Tak czy inaczej, stwierdzenie to jest generalnie prawdziwe w odniesieniu do wielu innych systemów medytacyjnych. Wszystkie praktyki medytacyjne kładą nacisk na koncentrację umysłu, na uspokojenie umysłu poprzez skoncentrowanie się na wybranym elemencie lub temacie. Jeśli się przyłożymy to osiągniemy stan głębokiego, błogiego relaksu nazywanego Jhana. Jest to stan najwyższego spokoju, graniczący z ekstazą. Jest to przyjemność, z którą żadne doświadczenie w normalnym stanie świadomości nie może się równać. Większość systemów zatrzymuje się na tym. To jest cel, a kiedy do niego docierasz, po prostu powtarzasz to doświadczenie przez resztę życia. Z medytacją Vipassana jest inaczej. Vipassana dąży do innego celu - świadomości. Uważa się, że aby go osiągnąć konieczne są koncentracja i rozluźnienie. Powinny one poprzedzać medytację, są przydatnymi narzędziami i korzystnymi efektami ubocznymi. Ale nie są celem samym w sobie. Celem jest wgląd. Medytacja Vipassana to głęboka praktyka religijna, która ma na celu ni mniej ni więcej tylko oczyszczenie i transformację codziennego życia. Różnice pomiędzy koncentracją a wglądem omówimy dokładniej w Rozdziale 14.

Fałszywy pogląd nr 2

Medytacja oznacza wejście w trans

Stwierdzenie to rzeczywiście można odnieść do niektórych typów medytacji, ale nie do Vipassany. Medytacja wglądu nie jest formą hipnozy. Nie chodzi o to, aby wyłączyć umysł i stracić świadomość. Nie chodzi o to byś zamienił się w warzywo, które niczego nie czuje. Wprost przeciwnie. Nauczysz się dostrajać do swoich zmian emocjonalnych. Nauczysz się poznawać siebie z coraz większą jasnością i dokładnością. W czasie nauki tej techniki mogą wystąpić pewne stany, które postronnemu obserwatorowi mogą przypominać trans. W rzeczywistości są one czymś dokładne przeciwnym. Osoba w transie hipnotycznym podatna jest na cudzą kontrolę, podczas gdy w stanie głębokiej medytacji medytujący kontroluje sam siebie. Podobieństwo jest jednie powierzchowne, a wywołanie tego typu zjawisk nie jest celem Vipassany. Jak już wspomnieliśmy, głęboka koncentracja w stanie Jhana jest narzędziem lub jedynie etapem w drodze do wyższej świadomości. Vipassana z definicji oznacza kultywowanie uważności i świadomości. Jeśli w trakcie medytacji tracisz świadomość, to znaczy, zgodnie z definicją tego słowa w systemie Vipassany, że nie medytujesz. To proste.

Fałszywy pogląd nr 3

Medytacja to tajemnicza niezrozumiała praktyka

Jest to prawda tylko po części. W medytacji mamy do czynienia z poziomami świadomości głębszymi niż symboliczne myśli. Wobec tego nie wszystko co dotyczy medytacji da się przekazać słowami. To nie oznacza jednak, że nie można jej zrozumieć. Są głębsze poziomy zrozumienia niż słowa. Rozumiesz jak chodzić. Prawdopodobnie nie umiesz opisać kolejności, w jakiej twoje nerwy i mięśnie kurczą się wówczas, ale umiesz chodzić. Medytację trzeba pojąć w ten sam sposób, praktykując ją. Nie można się jej nauczyć teoretycznie. Trzeba jej doświadczyć. Medytacja to nie jakaś bezmyślna formułka, dzięki której można automatycznie uzyskać przewidywalne wyniki. W rzeczywistości nigdy nie da się przewidzieć dokładnie, co wydarzy się podczas danej sesji medytacyjnej. Za każdym razem jest to odkrywanie, eksperyment i przygoda. Jest to do tego stopnia prawdziwe, że kiedy osiągniemy w medytacji pewien stopień przewidywalności i powtarzalności to już to, samo w sobie, jest znakiem. Oznacza to, że zboczyłeś z drogi i zmierzasz w kierunku stagnacji. W medytacji Vipassana najważniejsze jest, by nauczyć się podchodzić do każdej sekundy jakby była pierwszą i jedyną sekundą we wszechświecie.

Fałszywy pogląd nr 4

Celem medytacji jest zdobycie umiejętności parapsychicznych

Nie, celem medytacji jest rozwój świadomości. Nie chodzi tu o naukę jak czytać w cudzych myślach. Celem nie jest również umiejętność lewitacji. Celem jest wyzwolenie. Istnieje związek pomiędzy zjawiskami parapsychologicznymi a medytacją, ale związek ten jest dość skomplikowany. Na samym początku praktykowania medytacji takie zjawiska mogą, ale nie muszą, występować. Niektórzy mogą mieć intuicyjne przeczucia lub wspomnienia z wcześniejszych wcieleń, a inni niczego takiego nie doświadczą. Tak czy inaczej nie uważa się tego za dobrze rozwinięte i wiarygodne zdolności parapsychiczne. Nie należy przypisywać im nadmiernego znaczenia. W rzeczywistości takie zjawiska są dosyć niebezpieczne dla tych, którzy dopiero zaczęli medytować, z tego względu, że są zbyt kuszące. Mogą być pułapką dla ego i zwabić nas z dobrej drogi. Najlepiej jest nie zwracać na nie żadnej uwagi. Jeśli pojawią się, w porządku. Jeśli nie, to też dobrze. Prawdopodobnie się nie pojawią. Na pewnym etapie rozwoju medytujący może robić ćwiczenia po to, by rozwinąć zdolności parapsychiczne. Ale ma to miejsce znacznie później. Po osiągnięciu głębokiego stanu Jhany medytujący będzie wystarczająco zaawansowany, by pracować z takimi siłami bez niebezpieczeństwa, że wymkną się spod kontroli i zapanują nad jego życiem. Następnie rozwinie je po to, by służyć innym. Lecz do tego potrzebne są dziesiątki lat praktyki. Nie przejmuj się tym. Po prostu skoncentruj się na dalszym rozwijaniu świadomości. Jeśli będziesz słyszał głosy lub miał wizje, to odnotuj ten fakt, ale zignoruje je. Nie daj się wciągnąć.

Fałszywy pogląd nr 5

Medytacja jest niebezpieczna i rozsądne osoby powinny jej unikać

Wszystko jest niebezpieczne. Możesz wpaść pod autobus, kiedy przechodzisz przez ulicę. Możesz skręcić kark, kiedy bierzesz prysznic. Jeśli zaczniesz medytować, to prawdopodobnie różne niemiłe sprawy z przeszłości powrócą do ciebie. Wszystko, co stłumiłeś w sobie i dawno temu pogrzebałeś może być przerażające. Lecz jest to również korzystne. Nic nie jest całkowicie wolne od ryzyka, ale to nie znaczy, że powinniśmy się schronić w jakimś kokonie. To nie byłoby życie. To byłaby śmierć za życia. Sposób, aby poradzić sobie z niebezpieczeństwem, to wiedzieć, jakie dokładnie jest zagrożenie, skąd może nadejść, i co zrobić, kiedy nadejdzie. Temu służy niniejszy podręcznik. Vipassana to rozwój świadomości. Samo w sobie nie jest to niebezpieczne, wprost przeciwnie. Zwiększona świadomość to ochrona przed niebezpieczeństwem. Medytacja prawidłowo przeprowadzana jest delikatnym i stopniowym procesem. Nie spiesz się, a rozwój nastąpi naturalnie. Niczego nie można robić na siłę. Później, kiedy już będziesz pod opieką mądrego i kompetentnego nauczyciela, możesz zwiększyć tempo rozwoju poprzez okresy intensywnej medytacji. Na początku jednak nie spiesz się. Działaj delikatnie, a wszystko będzie w porządku.

Fałszywy pogląd nr 6

Medytacja jest tylko dla świętych a nie dla przeciętnych ludzi

Pogląd taki jest bardzo popularny w Azji, gdzie mnichów i świętych otacza się nabożną czcią. Jest to nieco podobne do sposobu, w jaki w Ameryce idealizuje się gwiazdy filmowe i zawodników grających w baseball. Osoby takie postrzega się według pewnego stereotypu, idealizuje i tworzy taki ich wizerunek, któremu mało kto byłby w stanie sprostać. Nawet na Zachodzie podejście do medytacji jest częściowo podobne. Oczekujemy, że medytujący będzie jakąś niezwykłą, pobożną osobą. Bezpośredni, choćby krótki, kontakt z takimi ludźmi szybko rozwiewa te iluzje. Zwykle są to ludzie bardzo energiczni i pełni zapału, ludzie, których życie jest bardzo aktywne. Oczywiście, to prawda, że większość świętych medytuje, ale nie medytują, dlatego, że są święci. Jest na odwrót. Są święci, ponieważ medytują. Osiągnęli to dzięki medytacji. A medytować zaczęli zanim stali się święci. To bardzo ważne. Wielu uczniów najwyraźniej uważa, że należy postępować moralnie zanim można zacząć medytować. To podejście, które nie ma szans powodzenia. Moralność wymaga częściowej kontroli umysłu. To warunek wstępny. Nie można przestrzegać jakichkolwiek zasad moralnych bez minimalnej choćby samokontroli, a jeśli myśli nieustannie kotłują się w umyśle, samokontrola jest mało prawdopodobna. Najpierw konieczna jest kultura mentalna.

Trzema integralnymi składnikami medytacji w buddyzmie są: moralność, koncentracja i mądrość. Te trzy składniki rozwijają się wspólnie w miarę pogłębiania się praktyki. Wpływają na siebie nawzajem i rozwijasz je wszystkie razem a nie każdą z osobna. Kiedy masz w sobie mądrość, która pozwala ci zrozumieć sytuację, współczucie wobec innych pojawia się automatycznie, a współczucie oznacza, że automatycznie powstrzymujesz się od myśli, słów i uczynków, które mogłyby zranić ciebie lub innych. W ten sposób twoje zachowanie staje się automatycznie moralne. Problemy pojawiają się tylko wtedy, kiedy nie ma zrozumienia. Jeśli nie dostrzegasz konsekwencji własnych czynów, będziesz popełniać błędy. Ktoś, kto chce zawsze postępować mo...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin