Agresja w szkole
Piękny, słoneczny dzien. Ziemie pokryły spadające z drzew kolorowe liście. Złota polska jesień. W jednej z wyszkowskich szkól głośny dzwonek obwieścił długa przerwę. Cześć uczniów idzie “zajarac”, gromadzą się za pobliskim budynkiem. - Dajcie ognia - prosi mały brunet. - A wiesz, ze od papierosów się nie rośnie? - Chodzę do I gimnazjum, a pale od III podstawówki. Brat wie, ale ma to w d... Moje płuca. Dzisiaj na angielskim tak babce dokur…, ze musiała iść do szpitala - na jego twarzy wyraźnie maluje się zadowolenie. Skąd w tym wątłym ciele tyle złości?
Wkraczamy w XXI wiek, nauka i technika wciąż oferują nam nowe możliwości, zaskakując stopniem rozwoju. Tymczasem okazuje się, ze podstawowe wartości utrąciły dotychczasowe, pozytywne, znaczenie. Przecież dorośli mieli zapewnić swym pociechom słodkie dzieciństwo. Czy przyjdzie im dziś do głowy, ze 13-letni Tomu zna przekleństwa, o których tata nawet nie słyszał, ze czapeczkę Adidasa kupił za pieniądze wymuszone od młodszych kolegów, ze boi się go polowa uczniów w szkole? Kierownik wyszkowskiej Poradni Psychologiczno- Pedagogicznej Teresa Trzaska przyznaje, ze źródłem większości agresywnych zachowań wśród dzieci i młodzieży jest rodzinny dom i cicha akceptacja społeczeństwa wobec przemocy.
W ilu domach przemoc i alkohol stały się już codziennością, nie wie nikt. Ludzie coraz rzadziej na to reagują. Sąsiedzi ukradkiem spojrzą na kobietę w ciemnych okularach, zasłaniających sińce pod oczami, po cichu plotkują …i na tym się kończy. Nikt nie przypuszcza, jak uważnymi obserwatorami są dzieci. Ojcu, przewracającemu do góry nogami cały dom, nie przyjdzie nawet do głowy, ze negatywnie wpływa na psychikę, a tym samym i na przyszłość własnego dziecka. W ten sposób najmłodsi uczą się obojętności. - Już od dawna młodzież rozwiązywała swoje konflikty za pomocą tzw. solówek. Kiedyś odbywały się one głównie poza szkoła - mówi pedagog Gimnazjum Nr 2 Grażyna Majewska. - W zeszłym roku takiej solówce przyglądało się kilkanaście osób z innych szkól, przechodzili dorośli, ale nikt nie zareagował.
Mamo, tato - tu jestem!
Agresja nie rodzi się tylko w rodzinach patologicznych. Czasami rodzice sprawiają pozory udanego i szczęśliwego małżeństwa, chociaż w rzeczywistości po prostu się im nie układa. Nie potrafią porozumieć się ze sobą, a także własnym dzieckiem. Popełniają mnóstwo błędów wychowawczych. - W USA podstawowym problem dzieci są rodzice, wiecznie goniący za kariera i pieniędzmi. U nas natomiast dzieci są niezauważane przez rodziców, którzy nie potrafią poradzić sobie z własnymi problemami, często pija. - zauważa Grażyna Majewska. Najmłodsi domownicy często nie maja warunków, żeby się uczyć. Ze strachu przed złymi ocenami przestają chodzić do szkoły. Bez sensu pałętają się po mieście, po parku. Nawiązanie nowych znajomości z tzw. trudna młodzieżą, to tylko kwestia czasu. Jeśli nikt im nie pomoże, dla nich jest to już właściwie koniec drogi. Agresja rodzi się właśnie z braku zainteresowania i pomocnej ręki, poczucia samotności. Dzieci często próbują w ten sposób zwrócić na siebie uwagę.
Mirek miął 6 lat, gdy mama przyprowadziła go do poradni. Nie pytała, jak mu pomóc, tylko gdzie oddać. Jego ojciec zmarł, gdy Mirek się jeszcze nie urodził. Kobieta musiała samotnie wychować czworo dzieci. Sytuacja ja przerastała. Od samego początku podświadomie odrzuciła Mirka. Chłopiec to czul i próbował zwrócić na siebie uwagę matki. Najpierw zrobił się niegrzeczny, potem agresywny. Kobieta postanowiła oddać go zakładu dla “złych dzieci”. Nie potrafiła zrozumieć, ze na zajęciach terapeutycznych, gdzie poświęca się mu uwagę, chłopiec zachowuje się zupełnie inaczej. Chciała, by ktoś za nią zajął się problemem wychowania niepokornego dziecka, a przecież tylko ona mogła go uratować. Mirek przestał przychodzić na zajęcia. Trafił do jednej z placówek resocjalizacyjnych…
Brak zainteresowania przejawia się również w tym, ze nie wiemy, co dzieci czytają i oglądają. Japońskie bajki, w których wyzywająco ubrane wróżki mordują swoich wrogów w obronie Dobra, kreskówki, w których kot zostaje przejechany przez ciężarówkę, ale po chwili wstaje i nic mu nie jest, sensacyjne filmy, w których strumieniami leje się krew, kolorowe pisma, lansujące model pięknej, zgrabnej, gotowej na wszystko dziewczyny. - Te filmy i pisma nie stanowią zagrożenia, gdy w domu panuje ciepła atmosfera, zaspokaja się dziecięca potrzebę miłości i bezpieczeństwa - zaznacza Teresa Trzaska. Zbyt często jednak dzisiejszy 13-latek to już maco, sadzi, ze każdy problem może rozwiązać używając siły, a jego rówieśnica, wyzywająco umalowana, nikomu nie pozwoli odebrać sobie chłopaka.
- Model agresywności zaczynają podchwytywać dziewczęta i swoje konflikty rozwiązują męskimi sposobami. Są grupy, które pozostają ze sobą w nieustannym konflikcie. W odpowiedzi napisałyśmy program “Szkoła wdzięku”. Zaczniemy go realizować, jak tylko zostanie zaakceptowany - zapowiada Grażyna Majewska.
Niektórzy pamiętają zapewne tragiczne wydarzenie sprzed kilku lat, o którym głośno było m.in. w telewizji. Nastolatek zabił swoja sąsiadkę, uderzając ja w tył głowy. - Nie rozumiem, czemu ona nie żyje. W telewizji zawsze tak uderzają, a ofiary i tak wstają - tłumaczył.
Duża szkoła - duży problem
Dla dzieci agresywnych, nie potrafiących poradzić sobie z własnymi emocjami, utworzono wiele grup terapeutycznych zarówno w szkołach, jak i poradni. Po wprowadzeniu reformy szkolnictwa nastąpił wyraźny podział na szkoły mniejsze i tzw. szkoly-molochy. Szczególnie dużo konfliktów pojawiło się w największych gimnazjach, gdzie zgromadzono kilkaset dzieci, w najtrudniejszym okresie rozwojowym, 13 - 14- latków, z różnych placówek. A im młodsi uczniowie i mniejsza szkoła - tym mniejsze problemy, co potwierdzają pedagodzy wyszkowskich szkól. W najbardziej korzystnej pod tym względem sytuacji znajdują się obecnie SP1 i SP2. Najstarsi uczniowie w tych szkołach maja po 12-13 lat. - Zdecydowanie ułatwia to dotarcie do każdego dziecka. Nie znaczy to, ze nie mamy do czynienia ze zjawiskiem agresji - mówi pedagog SP1Malgorzata Sarmacka . - Może nie przybiera ono drastycznych form, ale zagraża panującej w szkole atmosferze bezpieczeństwa. Nawet najmłodsze dzieci potrafią być okrutne, dokuczać, upokarzać się nawzajem. Dzieci obserwowane są już od klasy III. Zaczynają się wtedy kształtować i od początku należy pracować z nimi tak, by później nie było problemów. W tej chwili na szczęście kurator nie opiekuje się żadnym z naszych uczniów.
Naukę w Gimnazjum Nr 2 w ubiegłym roku rozpoczęli absolwenci VI klas trzech wyszkowskich szkól. Zaaklimatyzowanie się nie było proste. - Tak, problem agresji dal się nam we znaki szczególnie w ubiegłym roku - przyznaje Grażyna Majewska. - Przyszli uczniowie z kilku szkól, nie wiedzieli, czego się tu spodziewać. Na wstępie byli bardzo nieufni i próbowali zaznaczać swoja pozycje. Dotyczy to osób, które nie realizują się jako uczniowie. W tym roku jest o wiele spokojniej. Mięliśmy naprawdę jednostkowe przypadki agresji wśród uczniów. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, ze mamy spokój.
Młodzież bardzo się zmieniła - kontynuuje pedagog. - Np. solówki, jako stały element szkolnej rzeczywistości, zmieniły swój charakter. Dawniej konflikty za pomocą bicia się rozwiązywano gdzieś poza szkoła. Dziś młodzież jest tak naładowana emocjami, tak impulsywna, ze reaguje natychmiast. W takich przypadkach natychmiast możemy reagować również my.
Pedagogom i wychowawcom udało się w ubiegłym roku “okiełznać” najbardziej niepokornych. Są bardzo zadowoleni z wyników prowadzonych zajęć. - Do tej pory z tymi dziećmi pracowaliśmy indywidualnie, potem rozmawialiśmy z rodzicami - wyjaśnia Grażyna Majewska. - W zeszłym roku powstała grupa socjo-terapeutyczna dla chłopców agresywnych. Po pól roku pracy udało się wyeliminować np. bójki. Nadal sprawiają różne kłopoty, nie są ideałami. W tym roku utworzyliśmy tez cztery takie grupy. Pierwsza zasada takich zajęć jest zbudowanie atmosfery zaufania. Uczymy się przestrzegać norm i zasad. Okazuje się, ze dzieci ich nie znają. Wymuszenie pieniędzy jest po prostu pożyczka, nie utożsamiają tego z kradzieżą, alkoholem jest wódka, ale piwo już nie. Po drugie: badanie własnych emocji - czym są, jak wpływają na nasze zachowanie, jak odczuwamy je w sobie. A jeśli zdajemy sobie sprawę, co się z nami aktualnie dzieje, łatwiej jest nad nimi zapanować. Czasami pozytywnie wpływa sam fakt, ze tym odrzuconym uczniom ktoś pomaga, zaprasza na spokojna rozmowę, stara się zorganizować fajne zajęcia. Oczywiście nie w każdym przypadku osiągamy sukces. Są osoby, które w zetknięciu z pierwszymi problemami w szkole ustawiają się na “nie” w stosunku do szkoły i świata dorosłych. W takich przypadkach musimy prosić o pomoc sad i stosować metody oparte na nadzorze.
Jaka kara?
Czasami skuteczniejsza od rozmów byłaby z pewnością kara. Jednak szkoła nie ma możliwości bezpośredniego ukarania ucznia. Jedynie może obniżyć oceny ze sprawowania lub uniemożliwić wyjazd na wycieczkę. Obowiązujące w Polsce powszechne prawo o szkolnictwie podstawowym i gimnazjalnym uniemożliwia zawieszenia rozrabiaki w prawach ucznia. Zresztą, skoro i tak ciągle wagaruje, byłaby to dla niego nagroda. Obniżenie oceny ze sprawowania z pewnością nie robi na nim wrażenia.
Pomoc śluzy tez Poradnia Psychologiczno - Pedagogiczna. Pedagog ds. resocjalizacji wraz z psychologiem prowadza dwie grupy socjo-terapeutyczne dla najmłodszych, dla których szansa na pomyślne zakończenie terapii jest największa. Pracownicy poradni ściśle współpracują tez z rodzicami, którzy zawsze mogą zgłosić się na konsultacje, po poradę. Niebawem ruszy grupa dla młodzieży z problemami emocjonalnymi. Nastolatki musza po pierwsze dostrzec problem, a po drugie tak wyrażać swoje opinie, by nikogo nie urazić, a jednocześnie zachować swoje zdanie i osobowość. W ubiegłym roku prowadzono także warsztaty z rodzicami (w tym roku ruszają 23 października - red.).
Glos ofiary
Stworzono wiele programów terapeutycznych, dorośli są pełni energii do działania. Chcą pomagać. Tylko znowu zapomniano o bardzo ważnej sprawie. Tam gdzie jest agresja - są tez jej ofiary. - Pokrzywdzone dzieci zgłaszają się. Jeśli się boja, mamy sposoby, żeby im to umożliwić - wyjaśnia Grażyna Majewska. - Raz w semestrze przeprowadzamy wśród uczniów i rodziców anonimowe ankiety, są one źródłem wielu cennych informacji. Karteczkę można tez wrzucić do skrzynki pytań samorządu. Wprowadziliśmy telefon zaufania, ale mało kto z niego korzysta. Staramy się pracować takimi metodami, żeby ofiarom nie zaszkodzić.
A co na to uczniowie, którzy wola nie przynosić do szkoły pieniędzy, a na przerwach siedzieć cicho pod klasa, na korytarzach schodzić IM z drogi? IM - nastoletnim maco, których wszyscy znają, ale nikt nie wymienia ich imion.
Siedzimy w kręgu. Dzieciaki patrzą na siebie nieśmiało. - Agresja? Tak, wiemy, co to jest, ale nie ma na to rady. To najczęściej drugoroczni, najlepiej schodzić im z drogi i lepiej nie zwracać uwagi. Rodzice powinni się bardziej nimi interesować. Dorośli może mogliby im pomóc, cos zmienić, ale spokój będzie dopiero wtedy, jak odejdą ze szkoły.
I co z tego. Potem przyjdą następni i zacznie się od nowa: straszenie, bicie, przezywanie.
Pamiętam, kiedyś pobili się tacy jedni za szkoła. Przyjechała policja, straż miejska. Ale to się i tak nie skończy. Ciągle będą solówki i bijatyki.
My na to patrzymy i tego doświadczamy. Z tego wszystkiego i w nas rodzi się złość , agresja. Ale chowamy to w sobie. Nie chcemy być tacy jak oni. Nie chcemy być źli.
*
W pierwszym półroczu tego roku na terenie naszego powiatu 79 nieletnich złamało prawo aż 172 razy. Najczęściej popełniane przez nich przestępstwa to włamania, wymuszenia rozbójnicze i rozboje. Nieodłącznym ich elementem jest użycie siły.
Sylwia Bardyszewska
sborcuch