Arthur Ch. Clarke Miasto i gwiazdy Prze�o�y�: JACEK MANICKI AMBER Tytu� orygina�u: THE CITY AND THE STARS Ilustracja na ok�adce: J. BURNS Opracowanie graficzne: Studio FOTOTYPE Redaktor techniczny: EL�BIETA STEFA�SKA Copyright � For the Polish edition Copyright � 1993 by Wydawnictwo Mizar Sp. z o.o. Pubtished in cooperation with Wydawnictwo Amber Sp. z o.o. ISBN 83-7082-165-0 Wydawnictwo Mizar Sp. z o.o. Warszawa 1993. Wydanie I Sk�ad: Zak�ad Fototype w Milan�wku Druk: Lubelskie Zak�ady Graficzne Miasto, niczym skrz�cy si� klejnot, spoczywa�o na �onie pustyni. Kiedy� zmienia�o si� i przekszta�ca�o, ale teraz Czas je omija�. Noc na przemian z dniem wstawa�y nad powierzchni� pustyni, ale na ulicach Diaspar trwa�o wieczne popo�udnie, a ciemno�ci nie zapada�y tu nigdy. D�ugie, zimowe noce pokrywa�y pustyni� szronem zamarzni�tych resztek wilgoci rozrzedzonej atmosfery Ziemi, ale miasto nie zna�o ani upa�u, ani ch�odu. Nie mia�o �adnego kontaktu ze �wiatem zewn�trznym; by�o wszech�wiatem samo w sobie. Ludzie budowali kiedy� miasta, nigdy jednak takich jak to. Jedne przetrwa�y wieki, inne tysi�clecia, zanim Czas zatar� nawet ich nazwy. Tylko Diaspar rzuci�o wyzwanie Wieczno�ci os�aniaj�c siebie i wszystko, czemu udzieli�o schronienia przed powolnym dzia�aniem wiek�w, przed spustoszeniem i rozk�adem, przed zniszczeniami, jakich dokonywa�a rdza. Od czas�w powstania miasta wysch�y oceany Ziemi i pustynia ogarn�a ca�y glob. Wiatry i deszcze star�y na py� ostatnie g�ry, a �wiat by� ju� zbyt znu�ony, aby wyda� z siebie nowe. Miasta to jednak nie wzrusza�o; mog�a rozsypa� si� w proch ca�a Ziemia, a Diaspar wci�� b�dzie chroni�o dzieci swych budowniczych, unosz�c je i ich skarby z pr�dem rzeki czasu. Ludzie du�o zapomnieli, chocia� nie zdawali sobie z tego sprawy. Byli tak idealnie przystosowani do swego �rodowis- ka, jak ono przystosowane by�o do nich � bo i oni, i ono stworzeni zostali dla siebie. Nie obchodzi�o ich, co znajduje si� poza murami miasta; by�o to co�, co wymazano z ich �wiadomo�ci. Diaspar by�o wszystkim, co dla nich istnia�o, wszystkim, czego potrzebowali, wszystkim, co mogli sobie wyobrazi�. Nic nie znaczy�o dla nich, �e Cz�owiek panowa� kiedy� nad gwiazdami. Czasami jednak od�ywa�y staro�ytne mity i wtedy, na wspomnienie legendy o Imperium, o czasach, kiedy Diaspar by�o m�ode i czerpa�o swe soki �ywotne z kontaktu z wieloma s�o�cami, ogarnia� ich niepok�j. Nie chcieli powrotu tamtych dni, bo zadowoleni byli ze swej wiecznej jesieni. Chwa�a Imperium nale�a�a do przesz�o�ci i tam powinna pozosta�, poniewa� pami�tali, jaki koniec je spotka�, i na sam� my�l o Naje�d�cach przenika� ich do g��bi dreszcz samego kosmosu. Wracali zatem do spokoju i ciep�a miasta, do d�ugiego z�otego wieku, kt�rego pocz�tki zagin�y gdzie� w pomroce dziej�w, a kt�rego koniec by� jeszcze odleglejszy. O takich czasach marzyli i inni ludzie, ale tylko im dane by�o ich do�y�. Mieszkali przecie� w tym samym mie�cie, przechadzali si� tymi samymi, cudownie niezmiennymi ulicami, podczas gdy w �wiecie zewn�trznym przemin�o ju� ponad tysi�c milion�w lat. Rozdzia� 1 Wydostanie si� z Pieczary Bia�ych Robak�w zaj�o im wiele godzin. Nawet teraz nie byli ca�kowicie pewni, czy nie �ciga ich jeden z tych bladych potwor�w � a energia ich broni znajdowa�a si� ju� niemal na wyczerpaniu. Unosz�ce si� przed nimi w powietrzu �wietlne strza�ki, b�d�ce ich tajemniczymi przewodniczkami przez labirynty Kryszta�owej G�ry, zach�ca�y wci�� do dalszej w�dr�wki. Nie mieli innego wyj�cia, ni� pod��a� ich �ladem, chocia�, jak ju� wiele razy przedtem, mog�y prowadzi� ich na spotkanie jeszcze gro�niejszego niebezpiecze�stwa. Alvin obejrza� si�, aby sprawdzi�, czy nikt si� nie zgubi�. Tu� za nim sz�a Alystra nios�c kul� zimnego, ale p�on�cego wiecznie �wiat�a, kt�re od samego pocz�tku ich przygody wy�uskiwa�o z mrok�w takie okropno�ci i takie pi�kno. Blade, bia�e promieniowanie zalewa�o w�ski korytarz i rozbryzgiwa�o si� na wszystkie strony padaj�c na po�yskliwe �ciany. Dop�ki nie wyczerpie si� jego energia, b�d� widzieli, dok�d id�, i zdo�aj� wykry� wszelkie widzialne niebezpiecze�stwa. Ale najwi�ksze zagro�enie w tych jaskiniach � Alvin wiedzia� o tym a� nazbyt dobrze � stanowi�y wcale nie te widzialne niebezpiecze�stwa. Za Alystra, uginaj�c si� pod ci�arem swych projektor�w, szli Narillian i Floranus. Dlaczego te projektory s� tak ci�kie, przemkn�o przez my�l Alvinowi, je�li tak �atwo mo�na by je wyposa�y� w neutralizatory grawitacji? Zawsze zastanawia�y go takie szczeg�y, nawet w ferworze najbar- dziej dramatycznych przyg�d. Gdy nawiedza�y go takie my�li, wydawa�o mu si�, �e przez mgnienie oka drga w posadach gmach rzeczywisto�ci i poza �wiatem zmys��w dostrzega wtedy inny, ca�kowicie odmienny wszech�wiat... Korytarz ko�czy� si� �lep� �cian�. Czy�by strza�ka znowu ich oszuka�a? Nie � na ich oczach ska�a zacz�a rozsypywa� si� w py�. Przewierca�a si� przez ni� wiruj�ca metalowa w��cznia powi�kszaj�c si� gwa�townie do rozmiar�w gigantycznego �widra. Alvin z przyjaci�mi cofn�li si� czekaj�c, a� maszyna przebije si� do pieczary. Z og�uszaj�cym metalicznym jazgotem � kt�ry z pewno�ci� musia� rozchodzi� si� echem po wszystkich zakamarkach g�ry, budz�c ze snu ca�e jej koszmarne plemi�! � machina przewierci�a �cian� i zatrzyma�a si� tu� przy nich. Otworzy�y si� masywne drzwi i pojawi� si� w nich Callistron ponaglaj�c ich krzykiem do po�piechu. (�Dlaczego Callistron?" � pomy�la� Al-vin. � �Co on tu robi?"). W* chwil� p�niej byli ju� bezpieczni, a maszyna ruszy�a zrywem naprz�d rozpoczynaj�c podr� w g��b Ziemi. Przygoda by�a sko�czona. Nied�ugo, tak jak zawsze, znajd� si� w domu i ca�a cudowno��, strach i podniecenie pozostan� poza nimi. Byli zm�czeni i zadowoleni. Z pochy�o�ci pod�ogi Alvin zorientowa� si�, �e podziemny pojazd kieruje si� w d�, do wn�trza ziemi. Callistron wiedzia� przypuszczalnie, co robi, i by�a to droga, kt�ra z pewno�ci� zaprowadzi ich do domu. Jednak to chyba szkoda... � Callistronie � odezwa� si� nagle Alvin � dlaczego nie posuwamy si� w g�r�? Nikt nie wie, jak naprawd� wygl�da Kryszta�owa G�ra. Mo�e by�my tak przebili si� na powierzchni� gdzie� na jej zboczu, �eby zobaczy� niebo i ca�� otaczaj�c� j� krain�. Ju� wystarczaj�co d�ugo przebywamy pod ziemi�. M�wi�c jeszcze te s�owa, zorientowa� si�, �e pope�ni� gaf�. Alystra wyda�a zduszony okrzyk, wn�trze podziemnej �odzi zafalowa�o, jak ogl�dany pod wod� obraz, i przez jej metalowe �ciany Alvin zobaczy� znowu na mgnienie oka inny �wiat. Te dwa �wiaty zdawa�y si� �ciera� ze sob�. 8 Najpierw g�r� bra� jeden, potem drugi. I nagle by�o po wszystkim. Nast�pi�o uczucie p�kania, rozdzierania... i sen si� sko�czy�. Alvin by� z powrotem w Diaspar, w swym w�asnym znajomym pokoju, i unosi� si� w powietrzu na stop� czy dwie nad pod�og�, chroniony przez pole grawitacyjne przed bolesnym kontaktem z tward� materi�. By� znowu sam. To by�a rzeczywisto�� i wiedzia� dok�adnie, co si� za chwil� wydarzy. Pierwsza pojawi�a si� Alystra. By�a bardziej zmartwiona ni� rozz�oszczona, gdy� bardzo kocha�a Alvina. � Och, Alvinie! � �ali�a si�, patrz�c na niego ze �ciany, na kt�rej si� zmaterializowa�a. � To by�a tak podniecaj�ca przygoda! Dlaczego musia�e� j� popsu�? � Przepraszam. Nie chcia�em... Wydawa�o mi si�, �e to dobry pomys�... Przerwa�o mu jednoczesne pojawienie si� Callistrona i Floranusa. � S�uchaj no, Alvin � zacz�� Callistron. � Ju� trzeci raz przerywasz Sag�. Wczoraj zburzy�e� sekwencj� chc�c wspi�� si� na g�r� w Dolinie T�czy, a przedwczoraj popsu�e� wszystko usi�uj�c cofn�� si� do Punktu Pocz�tkowego w strumieniu czasu, kt�ry badali�my. Je�li nie zaczniesz przestrzega� regu� gry, b�dziesz musia� chodzi� sam. Znik� rozw�cieczony poci�gaj�c za sob� Floranusa. Narillian wcale si� nie zjawi�; mia� prawdopodobnie powy�ej uszu ca�ej tej historii. Na �cianie pozosta� tylko obraz Alystry, spogl�daj�cej smutnie z g�ry na Alvina. Alvin przechyli� pole grawitacyjne, wsta� i podszed� do zmaterializowanego przez siebie sto�u. Na blacie pojawi�a si� misa pe�na egzotycznych owoc�w � nie by�o to po�ywienie, jakiego oczekiwa�, ale w ogarniaj�cym go zak�opotaniu nie potrafi� si� skupi�. Nie chc�c przyzna� si� do b��du, wzi�� najmniej niebezpiecznie wygl�daj�cy z owoc�w i zacz�� go ostro�nie ssa�. � No wi�c � odezwa�a si� w ko�cu Alystra � co teraz zamierzasz? � Nic na to nie mog� poradzi� � odpar� Alvin nieco nad�sany. � Uwa�am, �e regu�y s� g�upie. Poza tym, jak mam je pami�ta�, kiedy prze�ywam Sag�? Zachowuj� si� w spos�b, kt�ry wydaje mi si� naturalny. A ty nie chcia�a� zobaczy� g�ry? Oczy Alystry rozszerzy�y si� w przera�eniu. � To oznacza�oby wyj�cie na zewn�trz! � wykrztusi�a. Alvin wiedzia�, �e przeci�ganie tej rozmowy jest bezcelowe. To tu w�a�nie wznosi�a si� bariera, oddzielaj�ca go od wszystkich ludzi jego �wiata, co mog�o go skaza� na �ycie w ci�g�ej frustracji. Zawsze � zar�wno w rzeczywisto�ci, jak i w marzeniach � pragn�� wydosta� si� na zewn�trz. Jednak to �na zewn�trz" by�o dla wszystkich w Diaspar koszmarem, kt�remu nie byli w stanie stawi� czo�a. Je�li mo�na by�o tego unikn��, nie m�wili nawet o tym; by�o to w ich odczuciu co� nieczystego i diabelskiego. Nawet Jeserac, jego nauczyciel, nie potrafi� wyja�ni� mu dlaczego... Alystra wci�� patrzy�a na� zasmuconym, ale czu�ym wzrokiem. � Jeste� nieszcz�liwy, Alvinie � odezwa�a si� po pewnej chwili. � Nikt w Diaspar nie powinien by� nieszcz�liwy. Pozw�l mi przyj��. Porozmawiamy. Alvin pokr�ci� nieelegancko g�ow�. Wiedzia�, czym by si� to sko�czy�o, a teraz w�a�nie pragn�� by� sam. Alystra, podw�jnie rozczarowana, znik�a rozp�ywaj�c si� w powietrzu. W mie�cie, w kt�rym �y�o dziesi�� milion�w istot ludzkich, nie by�o nikogo, z kim m�g�by szczerze porozmawia�. Eriston i Etania lubili go nawet na sw�j spos�b, ale teraz, kiedy min�� ju� okres opieku�czy, byli chyba szcz�liwi opuszczaj�c go, aby sam kszta�towa� swoje rozrywki i �ycie. Przez ostatnie kilka lat, kiedy jego odchylenie od standa...
mieszko1szy