Danuta Mostwin Tajemnica zwyci�onych Dla Stasia Od Autorki W pracy nad powie�ci� "Tajemnica zwyci�onych" opiera�am si� na faktach, relacjach naocznych �wiadk�w, pami�tnikach i listach. Sceny batalistyczne, opisy przej�cia granic, zapraw� i skok spadochronowy zawdzi�czam opowiadaniom mego M�a. Sceny ucieczki z wi�zienia, przygody cichociemnych oparte s� o relacj� "Kuli" (Jana Ciasia) i "Raba" (Aleksandra Ol�dzkiego). Tragiczne wydarzenia na Lubelszczy�nie, obraz likwidacji getta lubelskiego przekaza�a mi w swoich barwnych listach �wiadek tych wydarze�, ciotka moja Wac�awa Herceli�ska. W powie�ci tej, fikcji literackiej, wyst�puje wiele autentycznych os�b. Tych, kt�rzy polegli, zgin�li bez wie�ci lub odeszli, i tych, kt�rzy �yj�, prosz� o wyrozumia�o��. Prolog Z siln� nadchodz� muzyk� Z siln� nadchodz� muzyk�@ z pieniem tr�bek, z b�bn�w brawur�@ ale marsze moje nie zwyci�zcom,@ zwyci�onym �piewam moj� pie��.@ S�yszeli�cie, dzie� wygra� jest dobrze?@ A m�wi� wam dobrze jest tak�e utraci�.@ Bitwy przegrane ten sam znaczy duch@ kt�ry przenika zwyci�stwa.@ Poleg�ym w b�bny bij�,@ w piszcza�ki dm� ostro, rado�nie.@ Wiwat dla zwyci�onych!@ Dla zatopionych okr�t�w@ i dla poleg�ych na dnie.@ Dla genera��w str�conych@ i pokonanych rycerzy,@ dla bohater�w nieznanych@ r�wnych najwi�kszym, jakich zna �wiat.@ (Z Walta Whitmana, "Song of myself") Rozdzia� I Pie�� g�uszca Roku zbrojny - roku walki,@ nie dla ciebie wdzi�czne strofy,@ nie dla ciebie, o okrutny@ sielankowe canzony.@ Nie poet� jeste� bladym@ co nad biurkiem pochylony@ g�osem dr��cym pianissimo@ sk�ada rymy.@ Lecz jak silny m�� w drelichu@ z karabinem u ramienia.@ Twarde mi�nie twego cia�a@ twarz sch�ostana mocnym s�o�cem@ a u boku, a za pasem - n�.@ .............................. Ostro d�wi�czy g�os tw�j m�ski@ przez kontynent g�os tw�j niesie@ roku zbrojny, roku walki@ rozp�dzony, niszczycielski,@ smutny roku oszala�y.@ (Z Walta Whitmana, "Eighteen Sixty_one", 1865) 1 By� sierpie�. Gor�ce, wilgotne popo�udnie. Na poligonie w Biedrusku 7 pu�k Wielkopolskich Strzelc�w Konnych sta� gotowy do wymarszu. Z daleka, niewidoczna jeszcze, nadci�ga�a burza. Tylko g�uchy warkot grzmot�w, dudnienie ziemi i czasem w�yk szmaragdowej b�yskawicy. Konie dr�a�y sp�oszone. Udziela� si� im nastr�j u�an�w. S�uchali s��w pu�kownika. Pu�kownik Kr�licki konno, przy sztandarze, twarz w cieniu he�mu. Czasem nag�y poryw wiatru uderza� w sztandar i wtedy furkota�y jego z�ote fr�dzle i widzieli wyra�nie w czterech rogach, na bia�ych pasach, cztery w wie�cach si�demki. Po�rodku, otoczony wawrzynem, bia�y orze� w koronie. G�os pu�kownika inaczej brzmia�, ni� zwykle. D�wi�cza�o w nim "To" czego spodziewali si�, "To" co zbli�a�o si�, by�o ju� pomi�dzy nimi, by�o w dr�eniu koni i w unieruchamiaj�cej, �miertelnie ch�odnej grozie. "To" nale�a�o ju� do ich �ycia, wpisane zosta�o w ich przysz�o��. Szli mu na spotkanie. Wype�nia�o ich nieodwo�alne, ci�kie przeczucie walki. - �o�nierze! Wyruszamy na wyznaczone nam stanowiska. B�dziemy broni� ojczyzny przed wrog� napa�ci�. Sztandaru naszego, pod kt�rym b�dziemy walczyli nie zdobi� jeszcze �adne odznaczenia. Ch�opcy! Zdob�dziemy Virtuti Militari dla naszego sztandaru! Patrzy� na nich z ciep��, wszechogarniaj�c� trosk�. Pokolenie trzeciej dekady dwudziestego wieku: m�odzi m�czy�ni. Szeregowcy zr�wnani teraz z oficerami i podchor��ymi. Zamiast czapek z bia�ymi otokami niskie francuskie he�my. Zamiast wci�tych w pasie, przylegaj�cych jak sk�ra frenczy - polowe mundury. Karabin, szabla przy siodle, bagnet, �opatka. Przytroczone: maska gazowa, chlebak i manierka. Pierwsza tr�jka ka�dej sekcji z lancami, bez proporczyk�w. Tylko proporce szwadron�w zachowane. Przed nimi, na horyzoncie, czarne bry�owate chmury, jak ruiny powalonych fortec, nad kt�rymi dym k��biasty nie wygas�ych zgliszczy. Pu�kownik zasalutowa�. Przejecha� z pocztem sztandarowym do pierwszego szwadronu. Us�yszeli jego mocny teraz g�os, bez �ladu niedawnego wzruszenia. - Na moj� komend�, pu�k kierunek Murowana Go�lina za mn� ma_a_aarsz! W �lad za komend� pu�kownika rozkazy dow�dc�w szwadron�w: - Pierwszy szwadron, kierunek Murowana Go�lina, za mn� ma_a_arsz! - Drugi szwadron, kierunek Murowana Go�lina, za mn� ma_a_arsz! Ruszyli. Rozwin�li si� d�ugim, zielonawym w�em. Na zachodzie dalekie, sinoczarne rumowiska tocz�cej si� nawa�nicy, ale oni wje�d�ali w bram� t�czy. Ten �uk t�czy tak niespodziewany, tak dziwnie wydawa�oby si� proroczy wobec z�owrogiej wr�by chmur, �agodzi� groz�. Jechali zamy�leni. W ciszy tylko szcz�k lanc, szabel, k� taczanek. Po obu stronach drogi pola z�otej, ci�kiej pszenicy. Ludzie wychodzili z dom�w. Przystawali na skraju szosy, przys�aniali oczy d�oni�. Milczeli. M�czy�ni zdejmowali czapki. Kobiety �egna�y si� ukradkiem, przeciera�y oczy. We wzroku ludzi przera�enie. Nad wieczorem zajechali do miasteczka. Niewielkie, schludne, cichsze ni� zwykle. Mieszka�cy wybiegli na rynek. Podchodzili nie�mia�o, �ciskali r�ce u�an�w, pytali czy b�d� ich broni�. Po zakwaterowaniu si� pu�kownik wyda� rozkaz bojowy: pu�k Wielkopolskich Strzelc�w Konnych otrzyma� od genera�a Kutrzeby zadanie os�ony skrzyd�a 14 Dywizji Piechoty. Nale�a�o rozpozna� walk� si�y jednostek nieprzyjacielskich, kt�re przekrocz� granic�. Rozkazem bojowym na "czaty zwarte" pu�kownik Kr�licki wyznaczy� dwa szwadrony z ckm i dzia�kami przeciwpancernymi i dwa plutony kolarzy. Ka�dy pluton z jednym ckm. Na dow�dc� kolarzy w rejonie Studzie�ca wyznaczony zosta� podchor��y Stanis�aw Bask. Data rozkazu: 28 sierpnia 1939 roku. Podchor��y Bask mia� dwadzie�cia dwa lata, k�dzierzaw� ciemnoblond czupryn�, szeroko rozstawione szaroniebieskie oczy pod zro�ni�tymi nad nosem grubymi �ukami brwi i brawur� m�odo�ci, kt�ra nie wierzy w moc �mierci. Na wiosn� zda� trzeci egzamin prawniczy, przechodz�c na ostatni rok studi�w prawnych na Uniwersytecie Pozna�skim. Najm�odszy w rodzinie znanego i szanowanego w Poznaniu przemys�owca i dzia�acza spo�ecznego, Sta� jako dziecko by� delikatny, chorowity i dlatego pewnie bardziej rozpieszczony, bardziej otoczony trosk� rodzinn�, ni� starszy jego brat, Marek. Wezwanie mobilizacyjne, kt�re nadesz�o 24 sierpnia przyj�� pogodnie niemal weso�o, jak spraw� z dawna oczekiwan�, zapisan� mu w gwiazdach jako wielk� przygod�. Urodzony pod znakiem Marsa, by� porywczy, nie zna� uczucia strachu, wierzy�, �e wojna jest jego czasem, w kt�rym z ka�d� trudno�ci� potrafi si� upora�. Nastr�j niemal euforii, wiary w szybkie zwyci�stwo i powrotu w glorii wojennego m�stwa zak��ca�y wyl�k�e, nieruchome z przera�enia twarze rodzic�w. Dw�ch syn�w Marii i Ignacego Bask�w zabiera�a mobilizacja. Starszy, Marek, podporucznik i doktor weterynarii, zmobilizowany ju� by� na So�aczu pozna�skim w 7 Dywizjonie Artylerii Konnej. A teraz odchodzi� najm�odszy, wra�liwy, delikatny Sta�, kt�rego ledwo odratowali z dyfterytu. Ju� �egnali si� z nim wtedy przy dziecinnym ��eczku i gdyby nie wujek Zygmunt, jego odwa�na decyzja zastosowania potr�jnej dawki surowicy, Sta� odszed�by tak, jak troje wcze�niej utraconych dzieci Bask�w. Dr�eli o niego. Kiedy wyczerpany forsown� nauk� do trzeciego egzaminu prawniczego zmizernia� i odezwa�y si� dawne, podyfterytowe dolegliwo�ci serca, ojciec wysta� go do Krynicy na kuracj�. Sta� wr�ci� od�wie�ony, wypocz�ty i natychmiast mobilizacja. Matka patrzy�a na niego z trosk�. Wojenny entuzjazm syna nie przekonywa� jej. Ba�a si�. - Sta�ku - m�wi�a swoim niskim, lekko dr��cym g�osem - nie znacie Niemc�w. Kiedy�, kiedy wr�cisz, opowiem ci o naszej rodzinie, o twojej babce Teodozji, mojej matce. Wtedy zrozumiesz, dlaczego... Ale podchor��y Bask w mundurze, �ci�ni�ty w talii pasem, w wysokich, l�ni�cych butach z ostrogami �pieszy� si� na po�egnalne spotkanie w kawiarni z panienk�, kt�r� pozna� tej wiosny i niepok�j w g�osie matki wydawa� mu si� zwyk�� matczyn� tkliwo�ci�. A babka Teodozja? C� wsp�lnego z wojn� mog�a mie� ta ma�om�wna, sucha, nieprzyst�pna staruszka, kt�r� ju� rok temu odprowadzi�a rodzina na pozna�ski cmentarz? Dopiero po p� wieku, okr�nymi drogami poprzez ocean, pozna� histori� babki Teodozji i ca�� bogat� tradycj� rodziny, kt�ra wtedy, w chwili, gdy wyje�d�a� na poligon do Biedruska i gdy otrzymuj�c rozkaz wyruszenia w rejon Studzie�ca zasalutowa� wypr�ony "Tak jest, panie rotmistrzu!", sta�a za nim, stawa�a si� nim przekazuj�c i nakazuj�c, podczas gdy on, nie�wiadomy jej ci���cego nad nim dziedzictwa, przekonany o swojej od tradycji tej niezale�no�ci, odrywa� si� i wyrywa� do jego w�asnej, jedynej, przez nikogo jeszcze nie wytyczonej drogi. 2 Ongi� samotni, dwie kr���ce@ planety - dzi�, stopieni w gwiazd� podw�jn�@ jak s�o�ce, wida� nas razem z ziemi.@ Subtelna si�a nas unosi@ w kosmosu nowe sfery@ gdzie wok� wsp�lnej kr���c osi@ pie�ni� jeste�my przestrzeni@ (Wed�ug Henry Thoreau, "Love", 1862) Nale�y zacz�� od babki Teodozji. W historii narodu matki ust�puj� miejsca babkom, a wnukowie pami�taj� je bardziej jako przydro�ne �wi�tki wyciosane z nieczu�ego drewna, ni� jako kobiety, kt�re kiedy� p�on�y �arliwym rumie�cem pod spojrzeniem zalotnik�w, albo przed lustrem zaplata�y warkocze. Babk� Teodozj� Sta� pami�ta� jako wynio�le ch�odn� dam�, szczup��, ciemno ubran�. Kszta�t z we�ny i sztywnych koronek. Spogl�da�a poprzez niego, jego, wnuka swego, ledwo zauwa�aj�c. Wydawa�a si� �yciem zm�czona, coraz bardziej w siebie sam� si� wpatruj�ca, jakby tam, ...
brunotaube