Cartland Barbara - Princessa.pdf

(522 KB) Pobierz
Cartland Barbara - Princessa.rtf
BARBARA CARTLAND
PRINCESSA
ROZDZIAŁ 1
Rok 1869
Księżniczka Viktorina Jasmine Eugenija szła korytarzem, nucąc jakąś melodię.
Wybierała się właśnie na lekcję muzyki i jak nazywała to jej rodzina - marzyła na jawie. W
tej chwili galopowała przez bezkresny step na wspaniałym rumaku, uciekając przed księciem
cygańskim, który zamierzał ją uprowadzić w góry. Tego rodzaju historie Tora - bo tak ją
nazywano od czasu, gdy jako mała dziewczynka w ten sposób wymawiała swoje imię - lubiła
najbardziej i starała się je wyrazić w muzyce, którą komponowała kiedy była sama.
Przy saloniku, gdzie zazwyczaj odbywały się lekcje, podszedł do niej lokaj w liberii w
kolorach jej ojca, wielkiego księcia, i powiedział:
- Przepraszam najmocniej, ale Wasza Wysokość jest natychmiast proszona do Jego
Książęcej Mości.
Księżniczka, brutalnie wyrwana z marzeń, spojrzała na lokaja nieprzytomnymi oczami
i zapytała:
Powiedziałeś „natychmiast”, Jovanie?
- Tak, Wasza Wysokość.
Na twarzy Tory pojawił się grymas niezadowolenia. Nie mogła sobie wyobrazić, cóż
takiego może chcieć jej ojciec, co nie mogłoby poczekać do końca lekcji? Jedyną bowiem
rzeczą, która sprawiała jej najwięcej radości, były lekcje muzyki z profesorem Lazarem
Srejovicem, bez wątpienia najlepszym muzykiem w całym księstwie Radoslav. Profesor był
już człowiekiem starszym, ale w czasach swojej młodości święcił triumfy we wszystkich
stolicach europejskich, a także w księstwach i państewkach Półwyspu Bałkańskiego.
Księżniczka była bardzo muzykalna i dlatego lekcje z profesorem sprawiały jej
niezwykłą przyjemność. I chociaż w wieku osiemnastu lat zakończyła już edukację, a jej
nauczyciele zostali odprawieni, nie zamierzała pozwolić rodzicom na zwolnienie profesora
Srejovica.
Od rana oczekiwała z niecierpliwością na spotkanie z nim, aby porozmawiać o nowej
muzyce, która dotarła do pałacu a była grana w Paryżu przez Offenbacha. Musiała jednak być
posłuszna ojcu i dlatego wróciła do centralnej części pałacu, w której znajdowały się bardziej
reprezentacyjne pokoje i salony. Przypuszczała, że zastanie ojca w jego, jak to określał,
sanktuarium, czyli olbrzymim pokoju, o ścianach zbyt gęsto obwieszonych różnymi
obrazami, które, według Tory, należało usunąć już wiele lat temu. Cały pałac był dokładnie w
takim stanie, w jakim go książę odziedziczył po swoim ojcu i od tamtego czasu niewiele się tu
zmieniło.
- Powinniśmy iść z duchem czasu - powiedziała raz Tora matce.
Ale księżna odparła:
- Przecież wiesz, jak twój ojciec nie lubi zmian, więc nie ma nawet sensu mu tego
proponować, gdyż to go tylko zdenerwuje.
Była to prawda, ponieważ książę często wpadał w złość, jeśli miał zrobić coś, co nie
było po jego myśli, a na pewno dotyczyło to wszelkich zmian, których nie cierpiał. Był
przystojnym mężczyzną i w młodości wiele serc kobiecych biło mocniej na widok jego
czarującego uśmiechu. Teraz natomiast osiedlił się w norze, jak twierdziła Tora, i za żadne
skarby świata nie chciał słyszeć o jakichkolwiek innowacjach. Jedyną rzeczą, którą nadal
doceniał, były piękne kobiety. I kiedy teraz jego córka weszła do pokoju, z satysfakcją
pomyślał, że jest nie tylko niezwykle piękna, ale i pełna gracji, niczym baleriny, które znał w
przeszłości.
- Chciałeś mnie widzieć, papo? - spytała Tora melodyjnym głosem, zatrzymując się
przy fotelu ojca.
- Tak, Viktorino, chciałem z tobą pomówić - odpowiedział oficjalnie wielki książę.
Tora bardzo zdziwiła się, słysząc, jak ojciec zwraca się do niej po imieniu, którego
używał zazwyczaj podczas rządowych uroczystości lub w sprawach wielkiej wagi.
- Co się stało, papo? - dopytywała się - Bardzo spieszę się na lekcję muzyki.
- Twoja lekcja może zaczekać - odparł książę. - To, co ci teraz powiem dotyczy twojej
przyszłości.
Jego głos brzmiał bardzo poważnie i dlatego Tora znieruchomiała, patrząc na ojca
szeroko otwartymi oczami. Księstwo Radoslav leżało pomiędzy Serbią, Rumunią i Węgrami,
nikogo więc nie dziwiło, że kobiety pochodzące z tego małego państewka są niezwykle
piękne, gdyż przemieszanie różnych narodowości doprowadziło do powstania rasy całkiem
odrębnej i wyjątkowej w całej Europie. Wosy Tory miały rudawy odcień, co było
charakterystyczne dla Węgierek, jej oczy skrywały piękno i tajemniczość Rumunek, a
karnacja i wdzięk były typowe dla mieszkanek Serbii. Łączyła się z tym jeszcze wrażliwość i
pewien mistycyzm będący częścią niezwykłej osobowości Tory, która charakter
odziedziczyła w równej mierze po ojcu, człowieku stanowczym i trzeźwo patrzącym na świat,
jak i po matce pochodzącej z Bośni, ale mającej w sobie krew rosyjską.
Tora czekając na to, co powie ojciec, miała wrażenie, że stało się coś
niespodziewanego, co nie będzie jej się podobało. Zaczęła się bać, a strach ten zaczął się
pogłębiać, kiedy zauważyła, że ojciec podczas rozmowy nie patrzy jej w oczy.
- Właśnie rozmawiałem z naszym ministrem w Salonie - zaczął - i przekazał mi
wiadomości, które uważam za niezwykle pomyślne.
- Co to takiego, papo?
- Król Radul dał mu do zrozumienia, że chciałby się z tobą ożenić! odparł książę po
chwili przerwy.
- Król Radul? - powtórzyła szybko Tora. - Na pewno masz na myśli jego syna?
- Nic podobnego! - odparł ostro ojciec - Książę Vulkan jest nieudacznikiem i nie
utrzymuje kontaktów ze swym ojcem. Opuścił Salonę wiele lat temu i nigdy nie wrócił.
Zapadła cisza, którą przerwała Tora:
- Powiedziałeś, że… król chce się ze mną… ożenić.
- Jego Królewska Mość przedstawił taką propozycję, a to przecież byłoby bardzo
korzystne dla naszego kraju. Chyba nie muszę ci tłumaczyć że Salona jest dużo większa od
naszego państwa i mogłaby nam pomóc ekonomicznie a poza tym bez protekcji wielkiego
kraju moglibyśmy zostać wchłonięci przez Cesarstwo Austriackie.
Ponieważ Austria była tematem, na który książę mógł dyskutować bez końca, Tora
szybko odparła:
- Ciągle tego nie rozumiem, papo. Przecież król jest stary!
- Nonsens! - ostro sprzeciwił się książę. - Jest młodszy o kilka lat ode mnie, nie może
mieć więcej niż pięćdziesiąt pięć, no, może sześćdziesiąt lat.
- Ale… papo… ja mam tylko osiemnaście!
- To bez znaczenia. Dla króla najważniejsze jest to, aby miał syna, który byłby jego
następcą, gdyż Vulkan nie wchodzi w rachubę.
- Czy to znaczy, że go wydziedziczył?
- Z tego co powiedział mi mój minister wynika, że Vulkan sam się wydziedziczył. Jest
jeszcze jeden kandydat do tronu, ale to ciebie nie dotyczy.
- Ależ dotyczy! Chyba nie chcesz, abym wyszła za mąż za człowieka aż tyle starszego
ode mnie - mówiąc to usiadła, ponieważ poczuła, jak nogi się pod nią uginają.
- Moje drogie dziecko - odparł książę - nie muszę cię chyba przekonywać, że gdybyś
została królową Salony, miałoby to niebywałe znaczenie dla naszego państwa. Podniosłoby
rangę Radoslavu na innych dworach, które tak często dają nam do zrozumienia, że jesteśmy
nic nie znaczącym państewkiem. - Rosnący gniew księcia świadczył o tym, jak bardzo jest
rozdrażniony takim traktowaniem Radoslavu przez władców otaczających go państw.
Tora przypomniała sobie, jak niedawno ojciec poczuł się obrażony tym, że na
pogrzebie jednego z członków serbskiej rodziny królewskiej musiał kroczyć obok króla
Czarnogóry, którą uznawał za państwo niższego rzędu. Jednocześnie pozostawała w szoku i
zadawała sobie raz po raz pytanie, jak mogłaby wyjść za człowieka w wieku jej ojca. Mając
nadzieję, że to wszystko, co usłyszała, jest nieprawdą, zapytała naiwnie:
- Papo, nie mówisz chyba… że król Radul chce mnie pojąć za żonę?
- Chyba prościej nie mogę ci już tego wytłumaczyć! - odparł książę. - I kiedy
przyjedzie tu za dwa tygodnie, żeby poprosić oficjalnie o twoją rękę, przyjmiesz jego
oświadczyny. - Ponieważ córka nic nie odpowiadała, dodał: - Jest tylko kilku nieżonatych
monarchów i powinnaś być wdzięczna, że nie musisz zadowolić się jakimś miernym
księstewkiem, które nie pomogłoby Radoslavowi tak, jak pomoże mu Salona.
Tora już miała zaprotestować, ale powstrzymał ją ton głosu ojca. Wiedziała, że jeśli
podjął już decyzję, to nie ma sensu się z nim sprzeczać, gdyż wprawiłaby go tylko w złość i
skończyłoby się na wysłuchiwaniu jego krzyku.
- Oczywiście - ciągnął dalej książę - na razie nie rozmawiaj o tym z nikim, z
wyjątkiem matki i mnie. Zacznę czynić przygotowania do wizyty króla, co na pewno
zmobilizuje premiera do utrzymania lepszego porządku wśród ministrów!
Wielki książę mówił z irytacją a Tora wiedziała, że to z powodu ostatnich kłótni w
parlamencie, które wybuchały tylko dlatego, że jej ojciec nie zgadzał się na wprowadzenie
różnych innowacji, proponowanych przez młodych i bardziej ambitnych parlamentarzystów.
W rezultacie tego pogarszała się sytuacja ekonomiczna kraju, czemu można było zapobiec
przez wprowadzenie nowych rozwiązań, zaczerpniętych z innych państw europejskich.
Tora nadal nic nie mówiła i po chwili książę, jakby bojąc się jej reakcji, powiedział:
- Pomyślałem, że na tę specjalną okazję powinnaś zamówić sobie kilka nowych sukni,
w których wyglądałabyś jak najkorzystniej. - Potem jakby uspokajając sam siebie, że nie
będzie wydawał pieniędzy niepotrzebnie, dodał: - Mogą one być częścią twojej wyprawy,
gdyż, jak sądzę, Jego Królewska Mość nie będzie chciał aby okres narzeczeństwa trwał zbyt
długo.
Tora wstała. Była blada i przerażona. Podeszła do ojca, pocałowała go i zanim
dygnęła, powiedziała:
- Muszę iść, ojcze, bo spóźnię się na lekcję muzyki.
- Jak wyjdziesz za mąż, już ich nie będziesz potrzebować - odparł wielki książę - więc
wykorzystaj je jak najlepiej póki możesz.
Córka nie odpowiedziała. Podczas gdy ojciec ciągle jeszcze mówił, opuściła pokój,
bardzo cicho zamykając za sobą drzwi. A gdy tylko znalazła się na korytarzu zaczęła biec, jak
Zgłoś jeśli naruszono regulamin