Harry Snape - Zupełni Inny Tok Wydarzeń - całość.rtf

(4386 KB) Pobierz

Autor: Silver_Ślizgonka

 

Do oryginału: http://snape-harry.blog.onet.pl/EPILOG,2,ID406471546,DA2010-05-14,n

 

 

Bohaterowie:

 

HARRY SALAZAR SNAPE

 

 

Nazywany również synem Nocy.

Gdy miał 1 rok Voldemort zabił jego matkę Lily Evans i upadł od swojego zaklęcia zabijającego. Chłopca, który przeżył zabrał do swojego domu jego ojciec Severus Snape.

Od tego czasu chłopak dorastał w towarzystwie swojego największego przyjaciela Draco Malfoy'a i ojca. W wieku 6 lat dostał swoją różdżkę, Czarną Różdżkę, która dawniej służyła Salazarowi Slytherinowi.

To bardzo przystojny chłopak, mimo iż anorektyk, i ulubieniec panienek... Ale czy jakaś panienka poruszy jego twarde serce?

 

 

DRACO LUCJUSZ MALFOY

 

 

Inaczej nazywany Smokiem.

Syn Lucjusza Malfoy'a i największy przyjaciel Harry'ego. Bystry Ślizgon o wyjątkowo białej skórze i białych włosach. Wcześniej uważany za partnera Harry'ego, ale niesłusznie.

Bogaty chłopiec ze starego rodu i bardzo szanowanego. Spokrewniony z Harry'm, jego Strażnik.

 

 

SEVERUS DARIUS SNAPE

 

 

Ojciec Harry'ego, Śmierciożerca. Były partner Lily Evans. Uniknął śmierci przez zwykły przypadek. Nauczyciel Eliksirów i opiekun Slytherinu, jego dawnego domu. Bardzo stronniczy , ale też czuły i kochający ojciec. Naczelny Postrach Hogwartu.

 

 

SANDRA EVENLYN SILVER

 

 

Piękna dziewczyna, magiczka "wyższa".Urodzona w tym samym roku, co Harry Snape. Utalentowana wszechstronnie, zamiłowana w Mrocznych Sztukach. Jej ulubione kolory to ciemna purpura i srebro. Pochodząca z bogatej, liczącej się rodziny. Rywalka Harry'ego.

 

 

FRED I GEORGE WEASLEY

 

 

Ślizgoni. Przyjaciele Harry'ego. Wielcy dowcipnisie. Starsi od Harry'go o 2 lata. Czarne owce w rodzinie Weasley'ów. Mają wielkie plany na przyszłość... Ale czy je zrealizują? Silni magowie.

 

 

             

 

Harry Snape

Zupełni Inny Tok Wydarzeń

 

 

Rozdział 1 "Początek"

             

 

-Lily, on jest moim synem...- jęknął wysoki mężczyzna o dosyć długich, lekko przetłuszczonych czarnych włosach i czarnych oczach. Stał  naprzeciwko cudownej kobiety o kasztanowych włosach i oczach koloru żabiego.- Nie sprzedam go Czarnemu Panu! Kocham naszego syna! Wiesz o tym, Lily... Kocham cię, tylko ty się dla mnie liczysz.

- Severusie, jesteś Śmierciożercą... On ma tylko roczek... Nie chcę, aby wychowywał go sługa Voldemorta...- pokręciła głową kobieta o imieniu Lily. Promieniał od niej wielki smutek.

- Ale musi mieć ojca! Odejdę od Czarnego Pana, gdy tylko będę mógł.- obiecywał Severus- Zrobię wszystko, aby nasz syn wyrósł na wielkiego czarodzieja i pokonał Czarnego Pana. Czarny Pan zaraz tu będzie! Musimy uciekać, Lilu. Dla dobra naszego maleństwa...

- Nie, Severusie. Ty uciekniesz, a ja zginę, a Harry go pokona.- zaprzeczyła Lily trzymając jego twarz w swoich dłoniach- Na każdego przyjdzie czas. Zostaw Harry'ego w spokoju, lepiej będzie jeśli nie pozna tożsamości swojego ojca... Uciekaj!

- Niem Lily! Kocham cię!- krzyknął Severus- Będę tu cały czas przy was i was obronię!

- Nie... On jest już blisko...- szepnęła zapłakana kobieta trzymając na rękach dzidziusia o krótkich czarnych włosach i żabich oczach.- Też cię kocham, Severusie! Szkoda że nie było dane dalej nam żyć!

- Spotkamy się po drugiej stronie...- obiecał jej mężczyzna

   Powietrze przeszył huk i w drzwiach pokoju stanął wysoki mężczyzna w długiej, czarnej pelerynie i gładko ulizanych czarnych włosach.

- Severus Snape... Mój niewierny sługa... Zapłacisz mi za to!- nowo-przybyły facet zaśmiał się przerażająco do szpiku kości.- Ale najpierw popatrzysz na śmierć swojej ukochanej i syna! Drętwota!

  Severus poczuł, że ciało mu odmówiło posłuszeństwa i nie mógł się ruszyć. Chciał coś zrobić, ale mógł tylko patrzyć...

  Lily nerwowo położyła synka na łóżku, zasłaniając go swoim ciałem i gotowa do obrony.

- Szlamo, daruję ci życie, jak zejdziesz mi z drogi. Zabiję dzieciaka, a ty będziesz wolna.- rozkazał kusząco czarnoksiężnik wyciągając przed siebie różdżkę.

- Nigdy, Voldemort!- wrzasnęła Lily jeszcze bardziej zasłaniając  sobą dziecko.- On będzie tym, który położy kres twojemu istnieniu!

- Ha... Mylisz się! Avada Kevadra!- zielone światło z różdżki Voldemorta błysnęło i martwa kobieta upadła na podłogę. Następnie czarnoksiężnik skierował różdżkę w kierunku niemowlęcia.- Avada Kevadra!

  Błysnęło przeraźliwie zielone światło i popędziło w kierunku Harry'ego, który patrzył na to klaskając pulchnymi dłońmi, jakby to było przedstawienie, po którym mamusia wstanie i się ukłoni...

  W tej samej chwili zielony promień odbił się  od drobnego ciałka niemowlęcia i wcelował ze zdwojoną siłą w Voldemorta, który nie przewidywał tego, a jego ciało po zetknięciu ze śmiercionośną klątwą zwiotczało i zmieniło się w kupkę prochu.

  Minęła godzina, może dwie, a do pokoju w którym spał mały Harry i leżał nieruchomy Severus oraz martwa Lily wbiegło kilka przerażonych osób.

- Enervate!- krzyknął staruszek z długą siwą brodą. Był wysoki i szczupły. Po jego zaklęciu wstał na nogi jeszcze odrętwiały Snape.

  Staruszek podszedł do śpiącego niemowlaka, na którego czole pojawiła się blizna w kształcie błyskawicy. Aż ziało od niej czarną magią.

- Czy Voldemort już tu był?- spytał spokojnie starzec

- Tak... Lily... ona...- z oczu Severusa zaczęły lecieć łzy wielkości winogron- Zabił ją... Jego nie mógł... Zabił go rykoszet...

- Spokojnie Severusie.- uspokoił go mężczyzna o lekko kręconych czarnych włosach i ciepłych oczach.- Co się stanie z Harry'm? Niedługo każdy pozna jego imię, będzie sławny, jak nikt inny. Chłopiec, który przeżył... Będą o nim pisać wiersze i pieśni. W Hogwarcie każde dziecko będzie znało jego imię.

- Ja go wezmę! Pozwólcie mi go zabrać ze sobą.- jęknął zaledwie 17-letni Severus błagalnie patrząc na wszystkich zebranych.

- Albusie, to chyba nie jest zbyt dobry pomysł, aby Severus go wziął. Jestem jego ojcem  chrzestnym, wezmę go ze sobą, zaopiekuję się nim.- wyraził swoją opinię szatyn

- Syriuszu uważam że to jedyne wyjście.  Severus jest jego ojcem i prawnym opiekunem. On decyduje.- rzekł staruszek Dumbledore- Jeśli go zabierzesz, to wychowaj go najlepiej jak umiesz i bądź dla niego przykładnym ojcem. Żeby świat mówił o dobrym Harry'm Snape'ie, a nie o złym i chamskim z mugolskiej rodziny frajerze.

- Zrobię wszystko co w mojej mocy.- obiecał Severus z ręką na sercu, a potem przytulił dziecko do swojej piersi i we dwoje teleportowali się do dworu Snape Manor.

  Przed dworkiem był wielki ogród i kilkadziesiąt metrów dalej piaskowa plaża przy morzu. Wyglądało to przepięknie.

  Severus zaniósł swojego malutkiego synka na rękach do środka i razem usnęli na łóżku w jego sypialni.

   Mężczyzna bardzo przeżywał śmierć ukochanej, wiedząc że lepiej by było, gdyby to on zginął zamiast niej. Widział, że jest złym człowiekiem, zasługującym na karę śmierci, ale nie to było teraz ważne.

    Miał syna i to nim powinien się zająć. Nigdy by sobie nie darował, jakby coś mu się stało. Obiecał sobie, że będzie go bronił z całych sił i postara się nie wpaść w otchłań rozpaczy po stracie Lily.

 

 

Rozdział 2" Błogie dzieciństwo"

             

 

   Pierwszy dzień po przeprowadzce rocznego Harry'ego minął jemu i jego ojcu nadzwyczaj miło.

   Severus obudził się o 8 rano, ale nie wstawał, bo czuł leżące na sobie, obejmujące go chude ciałko jego synka. Jego małego synka. Nie chciał go obudzić.

   Uspokajało mężczyznę głębokie oddychanie chłopczyka. Głaskał malca po głowie. Teraz był to słodki ciężar. Koniec z życiem pełnym luzu.

   Severus niedawno skończył Hogwart i miał dopiero niecałe 18 lat, w zasadzie jeszcze 17. Wiedział jednak, że los jego synka leży w jego rękach. Ta odpowiedzialność stworzyła w nim ciepło i determinację. Kochał Harry'ego jak nikogo innego w swoim życiu.

     Maluch obudził się około godziny 10 rano i był w wyśmienitym humorze. Nawet nie robił wrażenia głodnego, ale Severus uparł się, że musi go podtuczyć, bo dzieciak wyglądał niczym anorektyk.

- Jeszcze jedna łyżeczka- ojciec włożył kolejną łyżkę owsianki do buzi chłopczyka.

- Nie...- próbował protestować Harry, ale bez większego skutku. Zjadł tyle, ile nastolatek chciał.

  Severus Snape był nastolatkiem wiekowo, ale duchowo prawdziwym mężczyzną. Okrutny los kazał mu dojrzeć wcześniej.

   Młody ojciec założył za uszy swoje dosyć długie, proste, czarne włosy. Był przystojny, a jego czarne, głębokie oczy przy synku robiły się tak ciepłe, miłe, a nie puste i srogie.

- Ta-ta- przesylabował Harry dotykając rączkami policzków ojca. Od razu było widać ich podobieństwo...

- Brawo- Severus wziął na ręce w nagrodę swojego maluszka i ubrał go w ciepłe ubrania, po czym wyszli do ogrodu.

   W nocy Harry "przykleił się" do ojca i nie chciał go puścić, więc ciągle spał na nim. Mimo to oboje czuli się szczęśliwie, jak nigdy dotąd.

                              ***

   Kilka miesięcy później Harry Snape obchodził swoje 2 urodziny. Powoli uczył się mówić, a wokół niego działy się różne, dziwne, wręcz magiczne zjawiska.

   Któregoś dnia na podwórku pojawiła się niewielka, szara żmija. Severus nie zauważył jej, tylko swojego syna idącego w tamtym kierunku.

" Kim jesteś?"- spytał węża Harry, patrząc prosto mu w żółte ślepia.

" Jesssstem Leya... Umiessssz z nami mówić, panie... Jak dawniej Ssssalazar..."- odpowiedziała żmija

" A ja jestem Harry Snape. Co cię tu sprowadza?"- zadał kolejne pytanie w języku węży malec.

" Tu ssssą sssmaczne mysssszy..."- wytłumaczyła wężyca- " To teraz nie będę ci przessszkadzać, panie Harry, idę na polowanie. Do zobaczenia."

" Cześć"- pożegnał się Harry trochę smutno.

   Severus blady ze strachu podbiegł do syna prędko i wziął go na ręce, wyraźnie zaniepokojony. W końcu nie co dzień ludzie rozmawiają ( syczą ) z wężami...

- Rozmawiałeś z wężem?- spytał ojciec pociechę robiąc poważny wyraz twarzy.

- Tak- pokiwał głową Harry.- Nie słyszałeś?

- Jesteś wężousty... To niezwykle rzadki dar. Nie każdy jest nim obdarowany... W zasadzie bardzo niewielu doświadczyło tego. To naprawdę wyjątkowa umiejętność- odpowiedział Severus.- Dziwne, że objawiła się akurat w tobie, synku. Ale teraz chodźmy, Harry, na obiad. Skrzaty już nas wołały.

- Yhym...- przytaknął wcale nie głodny chłopczyk. Ani trochę nie przytył od przyjazdu do Snape Manor. Za to urósł. Załamywał tym biednego ojca- nastolatka, który nie wiedział co ma o tym sądzić.

   Harry posłusznie zjadł trochę lekkostrawnego mięsa z ryżem i wypił pucharek soku dyniowego.

- Tata... Spać...- ziewnął synek i po chwili został wzięty na ręce przez Severusa i oboje położyli się na łóżku. Chłopiec przytulał ojca, który czule obejmował go swoimi długimi rękami.

 

 

Rozdział 3" Wizyta McGonagall"

             

 

    W wieku 3 lat Harry już dobrze umiał chodzić oraz składać sensowne zdania. Uczył się latać na swojej małej, dziecięcej miotełce. Na niej czuł się jak ryba w wodzie.

   Niestety Severus, teraz już 19-letni ciągle łamał sobie głowę nad nim. Chłopczyk był stanowczo za chudy jak na swój wiek i szybko rósł. Przecież jego ojciec karmił go sporo, nawet zaczął stosować eliksiry. To jednak nic nie dawało. Tak jakby chłopiec nie miał predyspozycji do przytycia.

- Chodź Harry na spacerek, synku- powiedział Severus wkładając na główkę malucha czapeczkę przeciwsłoneczną w kolorze zieleni( jak oczy malca) i srebra. W końcu był bardzo ciepły wrzesień.

- Tak!- krzyknął z radością Harry i po chwili oboje znaleźli się w wielkim ogrodzie przed swoją ogromną posiadłością nad morzem.

   Gdzieś zza płotu obserwował ich zabawy wysoki czarodziej o dość długich, falowanych brązowych włosach. Był to oczywiście 19- letni Syriusz Black, ojciec chrzestny Harry'ego, zazdrosny o to, że chrześniak mieszka z ojcem, a nie z nim.

   Po około pół godzinie Black teleportował się z tamtej okolicy, aby nie patrzyć na radość  ojca i syna. Chciałby  być tak blisko tego malca, jak Snape Senior.

- Harry, chodź tu- polecił dziecku Severus.- Trzeba wracać do domu na obiad. Niedługo przybędzie do mnie taka pani, z którą porozmawiam. Ty poczekasz przez ten czas... Dobrze?

- Tak- zgodził się Harry, a na jego twarzy pojawił się figlarny uśmiech. To zupełnie odebrało mowę jego ojcu, który jeszcze nie widział czegoś takiego w wykonaniu swojego maleństwa. TYLKO JEGO MALEŃSTWA.

- Ale będziesz grzeczny?- upewniał się Severus, choć wiedział że ten chłopczyk grzecznym nigdy nie będzie.

- Tak, tatusiu- obiecała chytrze latorośl i usiadła do długiego stołu koło ojca.

  Na obiad Skrzaty Domowe podały rosół  i delikatną rybę w sosie śmietanowym. Dania te przypadły chłopcu do gustu. Popił je sokiem dyniowym, a na deser zjadł muffinkę z czekoladą.

   Potem Harry odszedł do swojego pokoju zabaw, gdzie zaczął latać na swojej dziecinnej miotełce- najlepszym modelu wydanym dla dzieci.

   Tymczasem do jego ojca zaszła Minevra McGonagall, zastępczyni dyrektora w Hogwarcie. Nauczała tam transmutacji. Była zaufaną osobą dla młodego Mistrza Eliksirów.

- Witaj Severusie. To już prawie 2 lata cię nie widziałam. Tak się zmieniłeś... Wydoroślałeś, spoważniałeś... Nie jesteś w końcu już 17-latkiem.- uścisnęła mu dłoń czarownica o siwych włosach związanych w kok. Ubrała się w purpurową szatę.

- Też miło mi cię znów widzieć. Mówiłaś że jest sprawa, o której musimy porozmawiać...- przeszedł do sedna Severus

- Tak... Albus chciałby wiedzieć, jak sobie radzisz z Harrym.. Mam mu zdać relacje z tej wizyty- odparła Minevra.

- Dobrze... Tylko mam pewne pytanie, który dręczy mnie od pewnego czasu. Nie umiem sobie z tym poradzić. Harry jest przeraźliwie chudy jak na swój wiek. Ma z pewnością niedowagę i to sporą. A nie był wcześniakiem i nie ma żadnych chorób. Nie jest też niejadkiem...- wyznał zatroskany ojciec

- Hmmm... Z tego co zauważyłam, to rzeczywiście... Obawiam się, że on nigdy nie będzie zbyt gruby. Nawet jak będzie jadł ciągle. Jednak może przykryć to mięśniami. Trenuj z nim quidditcha i inne sporty. Jak będzie umięśniony, to nie będzie sprawiał wrażenia chucherka. W zasadzie ma idealną budowę szukającego. Lekki, wysoki, chudy... Wytrenuj go porządnie, a będzie świetny. To w końcu przepowiedziany nam zbawca... Jak tylko dorośnie. Jego los jest w twoich rękach, Severusie- wyraziła swoją opinię McGonagall.

- Minevro... Jest w nim więcej genów Slytherina niż przypuszczaliśmy. Merlina z resztą też. Jest wężousty. To o czymś świadczy- wyjawił cichym tonem Snape Senior

- Żartujesz...- przestraszyła się czarownica- Nawet nie wiesz, jaki to będzie dla ciebie obowiązek, aby go dobrze wychować. Najmniejszy błąd stanie się prawdziwą klęską. Jest w nim wiele genów zła... Ale wierzę w ciebie. Byłeś najzdolniejszym uczniem w historii Hogwartu. Tak jak Lily...

- Wiem. I zrobię wszystko, aby mój mały synek był świetnym czarodziejem- postanowił Severus.

   McGonagall obserwowała trochę Harry'ego, a potem zadowolona opuściła Snape Manor.

 

 

Rozdział 4 "Nowe, dobrze zapowiadające się znajomości"

             

 

   Nastała w tym roku sroga zima. Śnieg prószył za oknem i tworzył piękne, białe zaspy. Niebo ciągle było zaciągnięte burymi chmurami.

    3-letni Harry Snape ćwiczył od spotkania Severusa z Minevrą różne fizyczne rzeczy, jak latanie na miotle, czy... bitwa na poduszki.;) Ojciec solidnie dbał o jego sylwetkę. Wciskał w malca spore porcje pełnowartościowego jedzenia.

- Harry, synku... Usiądź chodź na chwilę spokojnie- poprosił syna starszy Snape i oboje zasiedli na kanapie w salonie. Była w kolorze czerni.

- Tak, tato...- uśmiechnął się przebiegle chłopiec zakładając jak ojciec nogę na nogę. To po raz kolejny doprowadziło Severusa do stanu lekkiej niemowy.

- Słuchaj... Dziś odwiedzą nas goście: Lucjusz Malfoy i jego syn Draco. Jest w twoim wieku...- zaczął Severus

- Pan Lucjusz czy Draco?- zażartował Harry i dostał żartobliwego kuksańca w bok od rodzica.

- Draco... Też ma 3 latka. A Lucjusz to mój przyjaciel. Sądzę, że zaprzyjaźnicie się z Draconem. Malfoy'owie to stary i bogaty ród, prawie jak nasz. Proszę, abyś się zachowywał w miarę przyzwoicie. Chyba nie chcesz, abym się za ciebie wstydził, synku?- oznajmił łagodnie ojciec przytulając do siebie malca, gdy ten kiwnął głową na zgodę.

- Tatusiu... A skąd ty znasz tego pana Malfoy'a?- zaciekawił się syn

- Hmm... Znamy się już kilkanaście dobrych lat. Lucjusz był prefektem naczelnym, Ślizgonem z 7 roku, podczas gdy ja trafiłem do 1 klasy w Slytherinie. Polubiliśmy się, potem zaprzyjaźniliśmy się. Nasze rodziny żyją ze sobą w przyjaźni od wielu wieków. Lucjusz pomagał mi w szkole często. Po skończeniu szkoły, kilka lat później, wyszedł za Narcyzę Malfoy z domu Black. Byłem druhem na ich ślubie. On miał 21 lat, a ja tylko 15- opowiadał Severus głaszcząc swoje dziecko po główce.- Narcyza jest w jego wieku. Potem ja byłem prefektem Slytherinu od 5 klasy, a w 7 mianowali mnie prefektem naczelnym. No i grałem w quidditcha na pozycji szukającego. Twoja matka była cudowną czarownicą, Krukonką, też prefektką.

- Super...- to wyraźnie podobało się Harry'emu.- A ja gdzie będę?

- Liczę, że nie w Huffelpuffie, ani nie w Gryffindorze. Huffelpuff jest dla sprawiedliwych, więc prawdopodobnie zginąłbyś przez swoją opinię, która by się komuś nie spodobało. Albo też zapracowałbyś się na śmierć... Gryffindor...phu... to wzór cnót. Odwagi w teorii, a brawury w praktyce. Zginąłbyś przez  poświęcenie, albo głupi i nieprzemyślany występek. Mógłbyś być w Ravenclavie, ponieważ nie brak ci bystrości i inteligencji. A Slytherin to mój dom. Masz krew założyciela w sobie i jego charakter. Ucieszę się jednak gdziekolwiek trafisz, ponieważ zawsze będziesz moim synkiem kochanym- oznajmił Severus.

- Super...- zachwycił się szczerze chłopczyk, bawiąc się włosami ojca. Podobały mu się, ponieważ były takie długie, czarne i delikatne. No nie aż tak długie. Jedynie sięgały za brodę.- Chciałbym być tak jak ty... prefektem i uczniem Slytherinu.

- Czuję, że zbyt często bierzesz mnie za wzór do naśladowania- uśmiechnął się mężczyzna.- A nie jestem ideałem.

- Dla mnie jesteś. I jesteś moim tatą- wyznał Harry tuląc się do ojca. Temu zrobiło się tak miło i ciepło w sercu. Czuł, że ten maluch jest dla niego wszystkim i bez niego jego życie nie miałoby najmniejszego sensu.- Dlatego tato tak bardzo cię kocham.

" Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy..." pomyślał Severus, który szalał z miłości do swojego dziecka.

   Po południu, około godziny 15 do Snape Manor zawitał Lucjusz Malfoy i jego 3-letni syn Dracon Malfoy.

   Ojciec był średniej wielkości mężczyzną o bardzo bladej cerze i długich do łopatek białych, prostych włosach. Szczękę miał lekko zarysowaną i dosyć wąskie usta. Nie sprawiał wrażenia miłego i kochającego, a lubiącego rządzić innymi.

   Jego syn był małym, pulchniutkim chłopczykiem. Miał krótkie białe, proste włoski i szaro-błękitne oczy. Był sporo mniejszy od Harry'ego i grubszy. Na jego twarzy malował się ponury wyraz, ale rozchmurzył się na widok rówieśnika.

- Witaj, Sev. Tyle lat cię nie widziałem. Zmężniałeś przyjacielu- Lucjusz uściskał wyższego od siebie Severusa.- Już nie jesteś tym młodzikiem sprzed kilku lat. No i urosłeś. Przewyższasz nawet mnie.

- A ty się prawie nie zmieniłeś, Lu. No... Trochę się zestarzałeś...- uśmiechnął się Snape senior.- Wchodźcie... Ale masz już dużego syna.

- Czekaj, Sev... Mówiłeś że twój syn jest w wieku Draco, ale przecież widzę że jest starszy- zdziwił się Malfoy senior

- Nie... Harry jest w wieku Dracona. Po prostu bardziej wyrósł- odparł Severus.- Chłopcy, idźcie się pobawić. My będziemy w salonie.

   Lucjusz i Severus udali się do salonu, zostawiając swoje pociechy w przedpokoju. Żaden z młodzików nie odważył się nic powiedzieć.

- Cześć- wyrwało się chłopcom naraz i oboje zachichotali, ściskając sobie dłonie.

- Harry- przedstawił się młody Snape.

- Draco- odparł z uśmiechem młody Malfoy.

  We dwoje udali się do bawialni bruneta. Znajdowała się ona na którymś z wyższych pięter dworku.

- Śpisz tu, Harry?

- Nie... Śpię z tatą- zaprzeczył Harry.- A ty?

- Moi rodzice spali ze mną bardzo dawno temu, jak byłem jeszcze mały. Teraz mam swój pokoik... Zazdroszczę ci...- westchnął blondyn.

- No... Z tatą się fajnie śpi- wyszczerzył się brunet.

- Też bym tak chciał. Jednak w naszej posiadłości, całkiem niedaleko stąd jest ustalona zasada, że tylko do 1 roku mogłem z nimi spać, potem mnie od siebie wygonili- oznajmił Draco.- Moja mama by mi pozwoliła, ale tata jest surowy pod tym względem.

- Mój tata też jest surowy, ale mnie kocha i jest taki miły...- rzekł Harry.- Nasi tatusiowie się znają i przyjaźnią. My też pewnie będziemy się częściej spotykać.

- To fajnie... Mi się nudzi samemu w domu. Jestem jak ty jedynakiem. Tata ciągle mnie upomina i na mnie krzyczy- wyjawił Malfoy.- Teraz może będę miał przyjaciela jak brata...

- Ja też- wyszczerzył się szczęśliwy Snape i zaczęli się bawić zabawkami magicznymi.

   Tymczasem Lucjusz i Severus we dwoje rozmawiali poważnie o ważnych tematach.

- Czemu nie odzywałeś się tak długo, Sever?- spytał Lucjusz, jakby z lekkim wyrzutem.- Odchodziliśmy od zmysłów, kiedy nie mogliśmy cię odnaleźć.

- Nie mogłem... Dla bezpieczeństwa mojego i Harry'ego- tłumaczył Severus.- Wiesz, jak było ciągle niebezpiecznie. Nadal jest... Ale jednak naszym synom dobrze zrobi swoje towarzystwo.

- Nie przejmuj się... Dasz sobie radę, wychowasz go w bezpieczeństwie... Jesteś silny i dobry... Potrafisz dać mu to, czego Draco ode mnie nigdy nie zaznał i nie zazna. Dajesz mu miłość, Severusie...- rzekł Malfoy spokojnie.

- O tak...- przyznał mu rację Snape i we dwoje udali się do bawialni, aby zobaczyć, jak radzą sobie ich pociechy w swoim towarzystwie.

   Mężczyźni naraz westchnęli ze wzruszenia, widząc grzecznie bawiące się dzieci. Cieszyli się niezmiernie, że się zaprzyjaźniły.

   Draco i Harry rozmawiali ze sobą i bawili się magicznymi klockami. Sprawiali wrażenie kochających się braci. A przecież znali się dopiero kilka godzin...

   Wieczorem Lucjusz i Dracon wrócili do siebie do Malfoy Manor, A Snape'owie zostali sami i kazali Skrzatom Domowym przyrządzić kolację dla 2 osób.

- Co sądzisz  synku o Draco?- spytał Severus patrząc na swoją pociechę.

- Jest bardzo fajny... A jego ojciec podobno go nie lubi- odparł Harry gryząc swojego tosta.

- Lucjusz go kocha... Ale nie umie tego okazać- poprawił go ojciec, pijąc właśnie gorącą kawę.- A szkoda, bo oboje na tym tracą.

- A ty mnie kochasz?- malec posępnie załkał, aż łzy pojawiły się w jego oczach.

- Harry? Oczywiście... Chyba nie masz co do tego żadnych wątpliwości?- Severus szybko wziął syna na ręce i przytulił do siebie, wycierając mu łzy.- Czemu myślisz, że jest inaczej?

- N-niewiem- zająkał się smutno chłopczyk, mocno obejmując chudymi rączkami ojca.- Mój tatuś...

- Już, spokojnie...- uspokajał go Mistrz Eliksirów.- Kocham cię najmocniej na świecie. Jesteś moim ukochanym synkiem. Już nie płacz... Wylewasz zbyt cenne łzy.

   Harry chcąc nie chcąc uśmiechnął się no rodzica.

- Nie zostawisz mnie nigdy?- upewniał się malec.

- Nigdy- obiecał mu Severus siadając z nim na krześle.- Umarłbym z rozpaczy za tobą... Tylko ty się dla mnie liczysz.

- Nie kłamiesz?- spytał Harry.- Nigdy przenigdy? Nawet jak ci się znudzę?

- Ty mi się nigdy nie znudzisz- przyrzekł dziecku poważnie ojciec, głaszcząc go po głowie.- Jesteś największym darem, jaki dostałem od losu.

- Serio?- uśmiechnęło się słodko maleństwo.

- Serio.- pokiwał głową Severus i oboje poszli spać. Malec nie został puszczony ani na chwilę przez młodego ojca (prócz mycia się i przebierania w piżamy).

 

 

Rozdział 5 "Choroba"

             

 

 

  31 lipca Harry Snape obchodził swoje 4 urodziny. Był słodkim maluszkiem z pozoru, ale czasem przyprawiał swojego 20-letniego ojca o zawał. Mężczyzna nie mógł zostawić dziecka samego ani na chwilę, w obawie że ten znów coś zmaluje...

 

    Któregoś sierpniowego, ciepłego dnia Harry obudził się koło, bo miał przerażający sen, że zielone światło, jak jego oczy, zabija jego matkę, a potem celuje w niego.

 

   Chłopczyk załkał cicho- całe ciało paliło go żywym ogniem, ale nie chciał dać tego po sobie poznać.

 

- Harry co jest?- zdenerwował się Severus, dotykając swoją dłonią czoła malca.- Masz temperaturę... Dużą temperaturę... Chyba wczoraj za długo pływaliśmy w morzu. Ale już cii... Nic się nie stało...

 

   Po czym Mistrz Eliksirów szczelnie otulił dziecko ciepłą kołdrą i napoił go lekiem przeciwko gorączce, przeciwbólowym i na przeziębienia.

 

- Postaraj się zasnąć... Ból zaraza minie- uspokajał syna Severus, głaszcząc go po głowie.

 

- Było tak dużo zielonego światła...- jeknął Harry i usnął po zażyciu Eliksiru Bezsennego Snu. Tymczasem ojciec zaczął się poważnie o niego martwić.

 

                               ***

 

   Następny dzień Harry spędził w łóżku, aby się wykurować. Gorączka lekko mu spadła, ale nadal była bardzo wysoka- 39*C. Severus robił mu lodowate okłady. Chłopiec był do połowy przytomny, lekko majaczył. Ciało paliło go niemiłosiernie, jakby ktoś przypalał go od środka. Nawet szmaty zmoczone zimną wodą nie przynosiły zbyt wielkiej ulgi.

 

   Do tego chłopiec zaczął przed oczyma widzieć ciągle mnóstwo zielonego światła. Ono tak go bolało i straszyło...

 

    Gorączka i majaczenie ustały dopiero kilka dni później, co pozwoliło Severusowi odetchnąć z ulgą. Jego małe dziecko  czuło się już znacznie lepiej.

 

- Jak się czujesz?- spytał troskliwie ojciec, siadając przy nim.

 

- Już naprawdę  dobrze, tatusiu- odparł Harry lekko się uśmiechając. Przytulił się do Severusa, który obejmował go swoim silnym ramieniem.- Już nic mnie nie boli.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin