Ross W.E.D - Słońce Jamajki.pdf

(413 KB) Pobierz
132815545 UNPDF
W. E. D. Ross
Słońce Jamajki
Przełożyła Renata Kochan
1
Laura Frazer po raz pierwszy zobaczyła „Królową Oceanu” wysiadając z taksówki, którą
przyjechała do Doków Nr 5 przy Pięćdziesiątej Siódmej . Ulicy. Było styczniowe popołudnie
i biały statek pasażerski błyszczał w zachodzącym słońcu. Często czytała o odbywanych
przez niego rejsach w dziale podróży „New York Timesa” i oglądała publikowane przy takich
relacjach zdjęcia. A teraz widziała ten statek w porcie, nie dość tego, miała nim odbyć podróż
na Karaiby jako pielęgniarka pokładowa.
To wszystko przyszło tak nagle. Laura pracowała jako pielęgniarka prywatna w East Side
Hospital, a zlecenia otrzymywała od agencji, w której była zarejestrowana. I oto ta agencja
załatwiła jej pracę na pokładzie „Królowej Oceanu”.
Właściwie miała wziąć urlop na cały weekend, dlatego była w domu, kiedy w piątek rano
zadzwonił telefon. W słuchawce rozległ się podniecony głos znanej jej dobrze panny Brent z
agencji:
– Miss Frazer? Miałaby pani ochotę odbyć podróż na Karaiby, w dodatku za pełnym
wynagrodzeniem?
– To brzmi wspaniale – roześmiała się Laura. – Co mam zrobić? Wygrać quiz w telewizji
czy zebrać tysiąc etykietek jakiegoś produktu?
– Nic z tych rzeczy – zapewniła ją panna Brent. – „Królowa Oceanu”, ten luksusowy
liniowiec, potrzebuje pilnie pielęgniarki. Zatrudniona tam siostra uległa zeszłej nocy
wypadkowi i najbliższy miesiąc spędzi w szpitalu. Statek wypływa dziś po południu w
piętnastodniowy rejs na Karaiby, więc rozpaczliwie poszukują pielęgniarki. No jak, zgadza
się pani?
Oferta była dość zaskakująca i Laura gorączkowo zastanawiała się, co zrobić.
– Jeszcze nigdy nie pracowałam na statku – powiedziała.
– Ależ to żadna różnica – uspokoiła ją panna Brent. – Na pokładzie jest doświadczony
lekarz, a kilku stewardów ukończyło kursy pielęgniarstwa. Podczas takich rejsów rzadko
kiedy zdarzają się poważniejsze przypadki zachorowań, zresztą statek jest znakomicie
wyposażony we wszelkie możliwe urządzenia pozwalające udzielić pierwszej pomocy nawet
w nieprzewidzianych wypadkach. Jestem pewna, że się tam pani spodoba.
Mimo to Laura ciągle jeszcze się wahała.
– To oznaczałoby, że musiałabym na jakiś czas opuścić miasto, a już zdążyłam się
poumawiać na następny tydzień.
– I boi się pani, że ten młody mężczyzna weźmie pani za złe, gdy odwoła pani spotkanie?
– spytała sucho panna Brent w przypływie niezadowolenia.
– Ależ nie – zapewniła co prędzej. – To się da odwołać. Muszę załatwić całe mnóstwo
rzeczy, między innymi także zostawić zlecenie, aby pocztę dostarczono mi w późniejszym
terminie.
– „Królowa Oceanu” wychodzi w morze pół do szóstej wieczorem, a więc ma pani dość
czasu, aby uporać się ze wszystkim przed czwartą. Kapitan sobie życzy, aby każdy z
członków załogi był o czwartej na pokładzie.
__ To oczywiste – powiedziała Laura. – Jeśli dobrze zrozumiałam, mam objąć to miejsce
tylko na jeden rejs.
– Tak – odparła kierowniczka agencji. – Niewykluczone jednak, że będziemy panią prosić
o pozostanie tam, oczywiście jeśli będzie się pani podobała praca w tych warunkach. Sądzę,
że pielęgniarka, która uległa wypadkowi, nie będzie mogła pracować przez dłuższy czas. Jak
już wspomniałam, przynajmniej miesiąc spędzi w szpitalu.
– Zgadzam się – zdecydowała się Laura – ale tylko na ten jeden rejs. Mówiąc szczerze,
nie jestem pewna, czy chciałabym się na dłużej związać z „Królową Oceanu”. W każdym
razie będzie to z pewnością interesujące doświadczenie. Myślę, że powinnam poszukać
letnich rzeczy.
– Niech pani nie zapomni o sukience koktajlowej – radziła panna Brent. – Atrakcyjne
młode kobiety są z reguły rzadkością na pokładzie w czasie takich rejsów, może więc się
zdarzyć, że zostanie pani zaproszona na niejedną uroczystą kolację.
– Jak widzę, zapowiada się to wszystko bardzo ciekawie, ale muszę się jeszcze
zatroszczyć o strój służbowy.
– Wystarczą pani dwa albo trzy kitle. Na statku jest pralnia, nie ma się więc czym
martwić – rzekła panna Brent. – W takim razie dzwonię do Towarzystwa Żeglugowego i
powiadomię ich, że będzie pani na pokładzie o czwartej.
Potem podała jeszcze Laurze nazwisko kapitana i numer stanowiska przy nabrzeżu, przy
którym cumowała „Królowa Oceanu”.
Następne godziny oznaczały dla Laury gorączkowy pośpiech. Najpierw uzgodniła z
pocztą, że jej korespondencja zostanie zatrzymana w urzędzie i dostarczona w późniejszym
terminie, potem poszła do gospodarza domu, aby mu zgłosić, że wyjeżdża na parę tygodni.
Mając jego solenne zapewnienie, że od czasu do czasu sprawdzi, czy w jej mieszkaniu jest
wszystko w porządku, zadzwoniła jeszcze do swej przyjaciółki Maggie, która pracowała w
kancelarii adwokackiej, przepraszając, że nie będzie mogła przyjść w następnym tygodniu na
umówione spotkanie.
Maggie była naprawdę poruszona.
– To cudowna okazja – jęknęła z zachwytu. – Byłabyś głupia, gdybyś z niej nie
skorzystała. A nasze spotkanie spokojnie może poczekać.
– No, nie wiem – powiedziała Laura. – Na pokładzie będzie około ośmiuset pasażerów i
ponad trzystu członków załogi. To odpowiada liczbie ludności małego miasta i może się
zdarzyć, że pokładowy szpital będzie miał bardzo dużo pracy. Jestem przekonana, że to nie
będzie czysta przyjemność.
– Na pewno nie będziesz aż tak zajęta – rzekła z przekonaniem Maggie. – A kto wie, czy
nie poznasz bogatego, przystojnego mężczyzny i się z nim nie zaręczysz? Ty szczęściaro!
– Nie wybiegaj tak w przyszłość – roześmiała się Laura. – Wystarczy, że będę mogła
rozkoszować się pogodą i krajobrazem, i jeszcze w dodatku otrzymam wynagrodzenie. Mam
tylko nadzieję, że nie natkniemy się na sztorm. Nie za dobrze znoszę podróże morskie.
– Z pewnością będzie spokojnie – uspokajała ją Maggie. – Przecież popłyniecie na
południe. Nie zapomnij wziąć paru eleganckich sukienek.
– Jeszcze nie zdążyłam sobie nic wyszukać. Muszę się zaraz do tego zabrać.
– Zrób to, a mnie przyślij widokówkę z któregoś z tych ciepłych, romantycznych miejsc,
jakie będziesz zwiedzać.
– Nie martw się – zapewniła ją Laura. – Przyrzekam ci wysyłać kartki z każdej
miejscowości, gdzie się zatrzymamy, i gdy tylko wrócę, natychmiast zadzwonię.
Odłożywszy słuchawkę rzuciła się do szukania letnich rzeczy i pakowania walizki. Do tej
pory jedynie raz w życiu płynęła statkiem pasażerskim. Niedługo po przybyciu do Nowego
Jorku wybrała się z inną pielęgniarką w trzydniowy rejs wzdłuż wybrzeża. Statek, którym
wtedy płynęły, był raczej mały, a cała wyprawa nie przypominała prawdziwej podróży
morskiej. Laura przyrzekła sobie, że kiedyś wyruszy w długi rejs, lecz tak się złożyło, że
musiała przesunąć te plany na nieokreśloną przyszłość. A teraz miała okazję odbyć wspaniały
rejs na luksusowym statku, i to jeszcze otrzymując pieniądze!
Jej rodzinnym stanem było Ohio, gdzie mieszkała i gdzie zdobyła kwalifikacje
pielęgniarki. Potem przeniosła się do Nowego Jorku. Jej matka umarła, a ojciec ożenił się z
dużo młodszą od siebie kobietą, której było na rękę, że pasierbica przebywa z dala od domu.
Od kiedy Laura pracowała w Nowym Jorku, odwiedziła zaledwie raz Ohio. Stopniowo
pozyskała niewielki krąg przyjaciół i zbudowała sobie własne życie. Niestety było ono
samotne.
Straciła owo poczucie bezpieczeństwa, jakie daje dom rodzinny, lecz nie roztkliwiała się
nad sobą, gdyż w tym olbrzymim mieście było pełno dziewcząt takich jak ona. Ostatecznie
miała zawód, a przede wszystkim była młoda. Wiedziała, że jest co najmniej ładna, ze swymi
kasztanowatymi włosami, jasnymi zielonymi oczami, zuchwale zadartym noskiem i czujnym,
inteligentnym spojrzeniem.
Często umawiała się z młodymi mężczyznami. Był wśród nich nawet lekarz. Niestety
żaden z nich nie miał poważnych zamiarów. Tego lekarza to nawet bardzo lubiła, ale on miał
mało czasu, a jeszcze mniej pieniędzy, spotykali się więc bardzo rzadko i w końcu przestali
się widywać. Ona sama uważała, że po prostu nie spotkała jeszcze tego jedynego mężczyzny,
i zapytywała siebie niekiedy w duchu, czy go kiedykolwiek spotka.
2
O godzinie trzeciej Laura skończyła się pakować, zjadła obiad składający się z resztki
mleka z lodówki i paru krakersów z serem, szybko wzięła prysznic, po czym ubrała się i
pojechała taksówką do portu.
Agencja przyrzekła załatwić jej potrzebne dokumenty i dostarczyć bezpośrednio na
pokład. Przyjrzawszy się z zachwytem „Królowej Oceanu”, powiedziała taksówkarzowi,
dokąd ma się udać z bagażem, i zapłaciła mu. Mając ciągle wrażenie, że śni, wmieszała się w
tłum wchodzący po trapie. Jeszcze przed paroma godzinami cieszyła się na spokojny weekend
we własnym mieszkaniu, a teraz nieoczekiwanie wstępowała na pokład luksusowego
liniowca.
Powitał ją miły młody oficer.
– Tak, czekamy na panią, miss Frazer – powiedział. – Ja zajmę się bagażem, a Stubbs
wskaże pani drogę do kajuty. Stubbs jest jednym ze stewardów, którzy pomagają w szpitalu,
będzie więc pani w przyszłości z nim pracować.
Na dany przez oficera znak podszedł do nich niski, starszy już steward z pomarszczoną
małpią twarzą i pozdrowił z uśmiechem Laurę czekając na rozkazy.
– Stubbs, to siostra Frazer – rzekł oficer. – Zaprowadź ją do kas i pokaż szpital, a potem
idź z nią do kapitana, bo powiedział, że chce z nią rozmawiać.
Stubbs skłonił się z szacunkiem.
– Proszę za mną – rzekł uprzejmie.
Laura poszła za nim starając się ujść ściskowi panującemu na schodach. Pokład zdążył
już zapełnić się pasażerami, poza tym było całe mnóstwo ludzi odprowadzających, którzy
świętowali wyjście statku w morze. Wszędzie było tłoczno i hałaśliwie. Stubbs poprowadził
ją przez pokoje wypoczynkowe i inne obszerne pomieszczenia do windy, którą zjechali kilka
pokładów niżej, a potem wąskim korytarzem do kajuty, znajdującej się zaledwie parę kroków
od pokładowego szpitala.
Małpia twarz stewarda skrzywiła się w uśmiechu.
– To nie jest luksusowa kajuta, ale standardem odpowiada kabinom pierwszej klasy i jest
lepsza niż te, które dostały się większości członków załogi.
Laura zajrzała przez drzwi do skromnego wnętrza. Były tam dwie koje, jedna nad drugą,
małe biurko i komoda, a ściany pokrywała tapeta w przyjemnym zielonym odcieniu.
– Wygląda bardzo miło – rzekła.
Stubbs wszedł energicznie do kajuty i otwarł drzwi w głębi.
– To łazienka, panienko. Jest tu tylko prysznic, ale przynajmniej nie brakuje miejsca.
– Czy oprócz mnie będzie tu jeszcze ktoś mieszkał? – spytała.
Małpia twarz stewarda zdradzała rozbawienie.
– Nie, miss Frazer. Byłoby tak tylko wtedy, gdyby na pokładzie znajdowała się druga
siostra.
– Z pewnością będę się tu dobrze czuła – stwierdziła Laura, wspominając w duchu tamten
Zgłoś jeśli naruszono regulamin