HistoriaPolski_1505_4.pdf

(233 KB) Pobierz
48025275 UNPDF
IV. WCZESNY FEUDALIZM POLSKI (OD POŁOWY X DO KOŃCA XII
W.)
1. Poglądy historiografii na genezę państwa polskiego
W źródłach pisanych państwo polskie pojawiło się nagle i to od razu jako twór politycznie
dojrzały, jako partner i sprzymierzeniec największej potęgi świata chrześcijańskiego, odnowionego
przez królów niemieckich z dynastii saskiej cesarstwa rzymskiego. Badaczom przeszłości
wydawało się to dziwne, jak długo pod łopatą archeologa nie przemówiła ziemia i dopóki nie
poddano wnikliwej analizie na płaszczyźnie porównawczej rozproszonych okruchów czy
wzmianek historycznych. Szukano długo takiej teorii, która by wyjaśniała zarazem i narodziny
państwa, i genezę rysującego się wyraźnie już u jego początków rozwarstwienia społeczeństwa.
Wraz z odejściem od skonstruowanych przez Kadłubka bajecznych pradziejów Polski powstały w
XVIII w. teorie, według których państwo polskie było efektem najazdu zewnętrznego, co w
najczęstszym ujęciu przedstawiało się w ten sposób, że Słowianie podbili miejscową ludność
sarmacką, tworząc warstwę panującą i aparat państwowy (A. Naruszewicz i inni). W następnym
stuleciu najeźdźców-Lechitów szukano w Dacji (W. A. Maciejowski), w Ilirii (A. Bielowski), a
wreszcie w Skandynawii. Ta ostatnia próba wyjaśnienia początków państwa polskiego, mająca za
przesłanki m. in. domniemane normańskie imię Mieszka I – Dago (z aktu Dagome iudex ) oraz
rzekome znaki runiczne (inskrypcyjne pismo skandynawskie w herbach szlachty polskiej), odegrała
dużą rolę w antypolskiej propagandzie dawnej nauki niemieckiej. Twórcą teorii najazdu
normańskiego był K. Szajnccha (1857). W jego ujęciu podbój naszych ziem przez skandynawskich
Lachów ( lag, lah = towarzysz) został dokonany jeszcze w VI w. Nowy, złagodzony wariant tej
teorii wyszedł spod pióra F. Piekosińskiego (1881). Według tego uczonego podboju
nadwiślańskich Lechitów (VII lub VIII w.) dokonali nie wprost skandynawscy Normanowie, ale
nadłabscy Lechici, którzy wcześniej ulegli wpływom normańskim. Wreszcie spóźnionym echem
teorii najazdu normańskiego był pomysł K. Krotoskiego, że Normanowie przybyli na ziemie
polskie przez Ruś (1925).
Z teoriami podboju zewnętrznego współistniały próby wyjaśnienia początków państwa
polskiego w wyniku długiej wewnętrznej ewolucji. Pierwszą taką oryginalnie pomyślaną naukową
konstrukcję dał J. Lelewel (1846). Punkt ciężkości spoczywał w niej na ewolucji społeczeństwa. W
długim procesie dziejowym autor widział ustawiczne ścieranie się dwu warstw: artystokratycznych
lechitów oraz wieśniaczego gminowładztwa. Efektem tego ścierania się był postępujący wzrost
znaczenia lechitów („z lechów lechcice”, czyli „zlechcice”, to szlachta, szlachcice), przejawiający
się w utrwalaniu rządów autokratycznych (jedynowładczych) kosztem gminowładztwa, którego
wyrazem były wiece. Na gruncie krytyki teorii najazdu K. Szajnochy i F. Piekosińskiego
wykrystalizowała się tzw. polska teoria rodowa (K. Potkański, O. Balzer, Z. Wojciechowski).
Przyjmowała ona, że organizacja państwowa była wynikiem ewolucji ustroju rodowego, dynastia
miała rodową budowę, a monarcha to nikt inny, jak tylko starosta panującego rodu. W drodze
podboju wewnętrznego ród ten miał podporządkować sobie inne rody, z częścią z nich wchodząc w
przymierze i uznając ich lepsze prawa, część zaś obracając w poddanych. Teoria ta okazała się
błędna, gdy dowiedziono, że państwo powstało na gruncie pełnego rozkładu społecznego ustroju
rodowego, co więcej – na gruncie rozkładu również wspólnot terytorialnych.
Nie da się inaczej wyjaśnić genezy naszej państwowości, jak tylko w drodze powolnego
narastania elementów feudalizmu w łonie wspólnoty pierwotnej, aż do ich przejścia w nową
społeczno-ustrojową i gospodarczą jakość, która bez aparatu państwowego obejść się nie mogła.
2. Przełomowe momenty w budowie państwa wczesnofeudalnego w Polsce
Słusznie w historiografii naszej nazwano Mieszka I budowniczym państwa polskiego. Wiele
48025275.002.png
bowiem wskazuje na to, że dopiero jego geniusz zespolił te elementy, które w budowie trwałego
organizmu politycznego były niezbędne. Badania archeologiczne wykazały, że wielkie grody
państwa Polan, jak zwłaszcza Gniezno i Poznań, wybudowane zostały w połowie X w. Należałoby
więc je łączyć już z państwem Mieszka I. Jaka była ich funkcja? – Nie były to już grody plemienne,
czy tzw. czoła opolne, służące niegdyś bezpieczeństwu najbliższej okolicy, ale siedziby księcia
oraz załóg i funkcjonariuszy książęcych, a zatem podstawa władzy terytorialnej państwa. Tradycja
przechowała długo taką rolę tych i innych grodów, bo jeszcze kronika Galia przekazuje nam
informacje, że za Bolesława Chrobrego Poznań miał 1300 pancernych i 4000 tarczowników (lekka
jazda), Gniezno – 1500 pancernych i 5000 tarczowników, dla Włocławka odnośne liczby wynosiły
800 i 2000, a dla Giecza – 300 i 2000. Należy sobie wyobrażać, że wraz z powiększaniem się
terytorium państwowego grodów tego typu przybywało, a choć ich załogi w stosunku do
pojedynczego grodu były z czasem coraz mniej liczne i coraz bardziej rozproszone, to jednak w
sumie stanowić musiały znaczną siłę. Miały one pierwotnie charakter drużyn monarszych, z
czasem zaś przekształcały się w rycerstwo osiadłe, związane z ziemią i żyjące z renty feudalnej. Za
Mieszka I instytucja drużyny była jeszcze w pełni rozwoju. Informuje o niej Ibrahim ibn Jakub,
pisząc, że Mieszko miał 3000 pancernych o dużych walorach bojowych, których zaopatrywał w
odzież, broń, konie i żywność i którym regularnie wypłacał żołd, a nawet wyposażał ich dzieci.
Liczby podane przez Ibrahima ibn Jakuba oraz Galla wydają się wysoce prawdopodobne, bo jeżeli
Mieszko miał ich 3000, to za Bolesława Chrobrego nie dziwi liczba 3900 (bez tarczowników, o
których podróżnik arabski nie informował). Musiał bowiem Chrobry mieć owego zbrojnego wojska
dużą liczbę, skoro – jak relacjonuje Thietmar – 300 pancernych powierzył cesarzowi Ottonowi III
przy okazji zjazdu gnieźnieńskiego w 1000 r.
Utrzymanie przez władcę własnym kosztem kilku- czy kilkunastotysięcznej drużyny wymagało
bardzo wysokich dochodów, których nie mogły pokryć łupy wojenne ani pierwotne, dorywcze
świadczenia ludności. Należało stworzyć system skarbowy, który by zabezpieczył funkcjonowanie
rozbudowującego się aparatu państwowego, a także interesy materialne formującej się elity władzy.
Zmian o znaczeniu przełomowym dokonał zapewne w tej dziedzinie Mieszko I. Polegały one na
obciążeniu całej ludności – z wyjątkiem wojów i możnych, którzy bezpośrednio z władcą
współdziałali – stałą rentą gruntową o charakterze publicznym. Należy przypuszczać, że już bardzo
wcześnie możni zdołali związać ze sobą zarówno część wolnych, jak zwłaszcza niewolnych
osadników, i że na własny użytek budowali – na znacznie mniejszą skalę – podobny do monar-
szego system skarbowy. Ale nawet ich ludzie, w szczególności wywodzący się spośród wolnych,
pociągani byli do niektórych przynajmniej świadczeń publicznych. Rentę, aby odpowiadała
potrzebom państwa, należało odpowiednio zróżnicować i ująć w pewne ramy organizacyjne. Ramy
takie mamy poświadczone przez Galia dla czasów Bolesława Chrobrego. Wprawdzie niejeden ich
element przeniósł Gali wstecz ze stosunków sobie współczesnych, to jednak sam system nie był za
jego czasów tworem nowym. Jeżeli tradycja wiązała go z epoką Chrobrego, nie przypisując temu
władcy bynajmniej jego utworzenia, to widocznie wprowadzony został przez Mieszka. I lub może
nawet przez jego poprzedników. W obrębie większych zespołów osadniczych tworzono pewien
system gospodarki zamkniętej, w którym świadczenia ludności były pomyślane tak, aby w sumie
mogły zaspokoić potrzeby podróżującego po kraju monarchy, będących w jego otoczeniu
urzędników i dworzan, a także załóg grodowych. Zapasy przeznaczano z pewnością na
okoliczności szczególne, a zwłaszcza na zaopatrzenie wojska w razie wyprawy wojennej. Jest w
naszej nauce kwestią sporną, czy tak pojęta organizacja gospodarcza stanowiła „system dworski”
czy też „system grodowy”, inaczej mówiąc, czy przedstawione wyżej kompleksy osadnicze
stanowiły rodzaj włości z rezydencją monarszą czyli dworem i osobną administracją gospodarczą,
czy też podlegały grodom i zwierzchniej władzy kasztelanów, w rękach których znajdowały się
agendy policyjno-sądowe i wojskowe, a więc środki pozwalające stosować przymus, niezbędny w
egzekwowaniu świadczeń. Dziś coraz więcej zwolenników zyskuje sobie ta druga wykładnia (A.
Gieysztor, K. Modzelewski), jakkolwiek źródła nasze nie poświadczają gospodarczych funkcji
48025275.003.png
Wielkie grody epoki wczesnego feudalizmu – w znaczniejszym stopniu niż dawne plemienne –
zaczęły przyciągać osadników stałych. Osiadali oni w ich pobliżu, tworząc charakterystyczne dla
tej epoki podgrodzia. Wpływało na ten proces zarówno poczucie bezpieczeństwa u boku dobrze
obwarowanych i obsadzonych załogami wojskowymi grodów, jak też zapotrzebowanie tych
grodów na różne artykuły rolniczo-hodowlane i rzemieślnicze, nie dające się w pełni pokrywać ze
świadczeń ludności służebnej. Zarówno przez budowę grodów o nowych funkcjach
administracyjno-wojskowych, jak i przez nowy system świadczeń, państwo wczesnofeudalne
przyśpieszyło rozwój społecznego podziału pracy i stworzyło potrzebę stosowania pieniądza, której
już nie mogły sprostać monety obce. Należało więc wprowadzić pieniądz własny. Jeszcze za
Mieszka I moneta wybijana w niewielkiej ilości w Polsce miała znaczenie raczej symboliczne niż
ekonomiczne, ale już za Bolesława Chrobrego emisje stały się liczniejsze, a odpowiadały zapewne
rodzącym się potrzebom państwa i społeczeństwa.
Bardzo istotnym i przełomowym elementem tworzącego się państwa wczesnofeudalnego w
Polsce była również nowa nadbudowa ideologiczna w postaci religii chrześcijańskiej, która ponad
kultami i świadomością plemienną tworzyła świadomość nową, integrującą państwo w duchu
chrześcijańskiego uniwersalizmu, wierności władcy i pokory.
3. Walka o nowy kształt terytorialny państwa
Całe niemal panowanie Mieszka I (ok. połowy X w. – 992 r.) wypełnia walka o rozszerzenie
podstaw terytorialnych państwa. Walka ta miała bardzo doniosłe znaczenie, bo w jej wyniku
zostały zespolone plemiona o bardzo bliskich sobie cechach kulturalno-językowych, osiadłe na
zwartym pod względem geograficznym obszarze. Panowanie Mieszka I jest więc jednym z
najważniejszych w naszych dziejach etapów tworzenia się polskiej wspólnoty polityczno-
kulturalnej.
Jeżeli kolebką państwa Polan była Wielkopolska, lub może tylko jej część z ośrodkiem w
Gnieźnie, to do najwcześniejszych zdobyczy tego państwa musiały należeć pozostałe obszary
Wielkopolski oraz Kujawy. Bawiący w 965/966 r. na dworze praskim Bolesława I Ibrahim ibn
Jakub, o Polsce prawdopodobnie nieźle poinformowany ze względu na żywe wówczas kontakty
Polski z dworem czeskim, napisał o państwie Mieszka I, że jest ono najrozleglejsze z krajów
słowiańskich i graniczy od północy z Prusami, a od wschodu z Rusią. W granicach tego państwa
znajdowało się zatem wówczas Mazowsze. Autor nazwał Mieszka „królem północy” i wspomniał o
jego sąsiedztwie z Wieletami (może przez Lubusz). Podbój Pomorza Zachodniego został przez
Mieszka dokonany w latach 967-972; Pomorze Gdańskie spośród nadmorskich obszarów w
pierwszej kolejności musiało zostać włączone do Polski. Kraków, który był wówczas ważnym
punktem etapowym na drodze handlowej z Rusi Kijowskiej do Pragi, został przez Ibrahima
zaliczony do władztwa księcia Czech Bolesława. Odosobniony pozostał pogląd (J. Dąbrowski), że
Kraków, a także Śląsk, w X w. w skład państwa czeskiego nie wchodziły. W tradycji czeskiej,
utrwalonej w dokumencie biskupstwa praskiego z 1088 r., zwierzchność Kościoła czeskiego
rozciągała się niegdyś na Śląsk i na Małopolskę. Czas tej zwierzchności łączyć należy
najprawdopodobniej z ostatnią ćwiercią X w., bowiem biskupstwa w Pradze i Ołomuńcu zostały
kreowane około 973 r. Próba jej odnoszenia do okresu państwa wielkomorawskiego, które upadło
około 906 r., nie znalazła uznania. W każdym razie biskupstwo praskie pretendowało do
odnowienia tej zwierzchności jeszcze pod koniec XI w. Mamy wreszcie wyraźne wskazówki
źródłowe, że dopiero Mieszko I, i to w schyłkowym okresie swego panowania, zajął na rzecz
Polski obie wspomniane dzielnice. Do Śląska najprawdopodobniej odnosi się wzmianka kroniki
Thietmara pod 990 r. o „królestwie” zabranym przez Mieszka I Czechom, oraz współczesna jej
wiadomość tzw. Mnicha sazawskiego o utracie Niemczy przez Czechy. Nie można zresztą
wykluczyć poglądu, że Małopolska weszła w trwały związek z Polską dopiero pod panowaniem
Bolesława Chrobrego. Kosmas pisze wprawdzie, że zajął ją Mieszko I, ale jako datę tego faktu
48025275.004.png
podaje rok 999, który odpowiada już Bolesławowi Chrobremu.
Według świadectwa najstarszego ruskiego latopisu, w 981 r. Włodzimierz Wielki zabrał
„Lachom” grody Przemyśl i Czerwień, stanowiące pogranicze między Rusią a Małopolską, o
niejasnej przed tą datą przynależności politycznej.
Pod koniec panowania Mieszka I granice jego „gnieźnieńskiego” państwa zostały opisane w
tzw. akcie Dagome iudex (990-992), który znamy niestety tylko z mocno skażonego streszczenia.
Państwo to opierało się prawdopodobnie od strony północnej o morze, od strony wschodniej
graniczyło z Prusami i Rusią; stąd granica szła do Krakowa, przy czym niektórzy badacze
przyjmują, że jeszcze Krakowa nie obejmowała; dalej biegła ku rzece Odrze i trudnej do
zidentyfikowania miejscowości Alemure (może Ołomuniec), z kolei ku siedzibom Milczan, ale ich
nie obejmowała, i wreszcie – z biegiem Odry, zapewne aż ku morzu.
Jeżeli tak zarysowane terytorium państwowe zostało zespolone pod jedną władzą świadomie i
celowo, to świadczy to o mądrości twórców państwa polskiego i zrozumieniu jego
najżywotniejszych interesów. Jeżeli zaś było efektem zbiegu okoliczności, był to zbieg nadzwyczaj
szczęśliwy. Tworzyły to terytorium w sposób niemal idealny dorzecza Wisły i Odry, wzajemnie na
siebie zachodzące i nie wykazujące nawet w niektórych miejscach wyraźnego działu wodnego.
Obie rzeki wraz z ich dopływami, a także pas jezior na naszej części Niżu Środkowoeuropejskiego,
stanowiły główne szlaki ruchu osadniczego, a nierzadko także ważne arterie komunikacyjne. Sieć
hydrograficzna była tu więc istotnym czynnikiem integrującym te grupy etniczne, które znalazły się
w granicach tworzonego w drugiej połowie X w. organizmu państwowego Polski. Tylko podmokłe
obszary nadnoteckie, osłonięte po obu stronach szerokimi pasami puszczy, w sposób naturalny
separowały Pomorze i utrudniały jego zrośnięcie się z resztą ziem polskich.
To zwarte pod względem geograficznym, etnicznym i osadniczym terytorium Polski ze schyłku
X w. opierało się od południa o naturalną granicę górską Karpat i Sudetów; od zachodu było
osłonięte pasem puszcz, zalegających międzyrzecze Bobru i Nysy (Łużyckiej). Począwszy od
ujścia tej ostatniej rzeki, Odra – pozbawiona dopływów lewobrzeżnych, a mająca całe swoje
zlewisko po stronie wschodniej – stanowiła wyraźną i trudno dostępną bagnistą zaporę od zachodu.
W dwu miejscach jednak idące od strony wschodniej fale osadnicze przekroczyły tę rzekę,
obejmując obydwa jej brzegi: raz w rejonie ujścia Warty, gdzie Odra wygina się ku wschodowi,
teren jest suchszy, a na jej zachodnim przedpolu stanął gród Lubusz, i drugi raz w rejonie
Szczecina, gdzie z kolei brzeg zachodni suchszy jest od wschodniego. Dalej od ujścia Odry i wyspy
Wolin, związanej pod względem osadniczym z pomorską grupą Słowian, granica biegła morzem do
ujścia Wisły. O dolny, podmokły od wschodu bieg tej rzeki oparła się granica między osadnictwem
słowiańskich Pomorzan i litwo-bałtyjskich Prusów. Tylko tutaj, mniej więcej od ujścia Osy, rzeka
ta dzieliła ludzi i kultury, a dalej w górę już tylko łączyła mieszkańców obu jej brzegów. Od ziemi
chełmińskiej ku wschodowi granica między Prusami a kujawsko-mazowieckimi Słowianami była
dość płynna. Stanowił ją pas mokradeł, jezior i puszcz; tu była możliwość wzajemnego przenikania
się obu grup etnicznych, ale w X w. musiały one być jeszcze od siebie odległe. Płynna była na całej
swojej długości granica wschodnia. Dorzecze Wisły splatało się tu niemal z dorzeczami Niemna,
Prypeci i Dniestru. Granicę w pewnym sensie naturalną mógł tu stanowić w swoim środkowym
biegu Bug, ale od strony zachodniej osadnictwo zatrzymywało się na strefie lasów i mokradeł
ciągnących się na wschód ku górnej Prypeci. Dopiero na południe od tej strefy bagnisto-leśnej
znajdowały się tereny zasiedlone z kilkoma znacznymi grodami, o przejściowym polsko-ruskim
etnicznym i kulturalnym charakterze. Od zarania naszej państwowości te tzw. grody czerwieńskie,
wraz z noszącym podobne przejściowe cechy dorzeczem Sanu, były przedmiotem sporów między
Polską a Rusią.
Terytorium państwowe Polski z końca X w. liczyło nie więcej niż 250 tyś. km 2 . Stan jego
zaludnienia szacuje się na około l min mieszkańców. Było więc ono zasiedlone rzadko (około 4
mieszkańców na l km 2 , w sposób bardzo nierównomierny, a krajobraz puszczański dominował jesz-
cze na rozległych obszarach. Natomiast większe skupiska osadnicze musiały się znajdować, idąc od
48025275.005.png
północy, w rejonie Wolina, Pyrzyc, Kołobrzegu, Sławna, Słupska, Gdańska, Tczewa i Chełmna.
Pas intensywnie zasiedlony ciągnął się od Poznania i Giecza, przez Gniezno, Kruszwicę, Płock
gdzieś po Wyszogród. Bardziej na południe stwierdzić można kilka ośrodków o większym
potencjale demograficznym, jak zwłaszcza w rejonie Kalisza, Łęczycy, Sieradza. Potem znowu
mamy pas gęściej zasiedlony gdzieś od Wolborza po Radom. Na Śląsku jako oś osadnictwa rysuje
się wyraźnie Odra, na co wskazują dobrze udokumentowane terytoria plemienne Dziadoszan,
Ślężan, Opolan i Golęźyców. Już w owych zamierzchłych czasach licznych osadników przyciągały
również dopływy tej rzeki, a zwłaszcza Kaczawa, Bystrzyca, Ślęża, Oława, Nysa Kłodzka i Olza.
Dużym potencjałem ludnościowym odznaczała się również Małopolska, szczególnie lewy brzeg
Wisły na zwartym obszarze od Krakowa po dolinę Nidy, czy jeszcze na wschód od tej rzeki w
rejonie Sandomierza i Zawichostu po Wyżynę Lubelską. Wreszcie znaczna wyspa osadnicza
znajdować się musiała w dolinie Sanu, gdzie na czoło wysunął się gród Przemyśl.
4. Chrzest Polski
Jednym z najdonioślejszych aktów politycznych państwa Mieszka I było przyjęcie
chrześcijaństwa. Sposób, w jaki tego aktu dokonano, dowodzi ogromnej zręczności i przezorności
Mieszka. Właśnie na dworze Ottona I przez wiele lat dojrzewała myśl założenia arcybiskupstwa w
Magdeburgu, które w sferze kościelnej realizowałoby program ekspansji wschodniej cesarstwa.
Arcybiskupstwo to istotnie zostało powołane do życia w 968 r.; miało wytyczone granice od strony
zachodniej, a otwarte było ku wschodowi. Mieszko jednak był szybszy. Pojął w 965 r. za żonę
Dobrawę córkę księcia czeskiego Bolesława I, a w następnym roku przyjął wraz ze swoim dworem
chrzest; z kolei nastąpiła chrystianizacja kraju. Czechy nie miały jeszcze wówczas własnego
biskupstwa, lecz należały do bawarskiej diecezji w Ratyzbonie. Ta zaś wchodziła w skład
kierowanej z odległej Nadrenii archidiecezji mogunckiej, której konkurentem na wschodzie miał
się stać Magdeburg. Wygrał tu więc Mieszko konflikt kościoła niemieckiego i w ten sposób
zapewnił chrystianizowanej Polsce status misyjnego terytorium, podległego bezpośrednio
Rzymowi. Pierwszym biskupem misyjnym Polski był Jordan, który pochodził zapewne z kręgu
kultury romańskiej, może z Włoch, a może z Lotaryngii. Jego następcą był Niemiec Unger.
Biskupstwo misyjne miało charakter przejściowy i musiało z czasem przybrać diecezjalną formę
organizacyjną. Mieszko pokonał z pewnością rozliczne trudności, aby nie dopuścić do
podporządkowania Polski pod względem kościelnym archidiecezji magdeburskiej, nie cofającej się
nawet przed stwarzaniem fałszywych podstaw prawnych (czego dowiodła zresztą nauka
niemiecka). Właśnie cytowany już akt Dagome iudex, w którym Mieszko poddał swoje państwo
pod protekcję Stolicy Apostolskiej, miał na celu w pierwszym rzędzie wyjednanie dla Polski
statusu odrębnej prowincji kościelnej. Udało się dopiąć tego celu dopiero Bolesławowi Chrobremu,
ale był to i tak sukces olbrzymi, skoro wcześniej schrystianizowane Czechy uzyskały własne
arcybiskupstwo dopiero około połowy XIV w.
5. Stosunek Mieszka I do cesarstwa
Król niemiecki z dynastii saskiej Otto I odnowił w 962 r. godność cesarza rzymskiego i związał
ją trwale z królestwem niemieckim. Zatem królowie niemieccy zyskali nie tylko najwybitniejszą
pozycję wśród władców zachodniej i środkowej Europy, ale podjęli plan rozciągnięcia swojej
zwierzchności, w zakresie władzy świeckiej, nad całym światem zachodniochrześcijańskim.
Mieszko wcześnie zrozumiał tę ideę, bo już wkrótce po koronacji cesarskiej Ottona I nazwany
zostaje przez kronikarza niemieckiego Widukinda „przyjacielem cesarza”, co potwierdza nadto
Thietmar, nazywając go pod 972 r. „wiernym cesarzowi”. Owa przyjaźń i wierność okupywana
była przez Mieszka trybutem z terytorium „aż do rzeki Warty”, a więc terytorialnego nabytku
Polski na południe od rzeki Warty. Traktował Mieszko tę przyjaźń jako zło konieczne, mające go
48025275.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin