Wspomnienia z niepamięci - Gustaw Holubek.txt

(196 KB) Pobierz
Gustaw Holoubek
Wspomnienia z niepami�ci


Gustaw Holoubek. Aktor. Urodzony w Krakowie 21 kwietnia 1923 roku. Od uko�czenia studi�w w krakowskiej Pa�stwowej Szkole Dramatycznej w roku 1947 po dzie� dzisiejszy uczestniczy nieprzerwanie w �yciu artystycznym polskiego teatru. Ma za sob� ponad trzysta r�l teatralnych, filmowych, telewizyjnych i radiowych. Kultywuje sobie tylko w�a�ciwy styl gry aktorskiej, kt�ry zjedna� mu opini� artysty wybitnego. Sam o sobie zwyk� m�wi�, �e �yje w dw�ch odr�bnych �wiatach, �wiecie codzienno�ci i sztuki, �e wymy�lony, iluzoryczny �wiat teatru jest dla niego ucieczk� i schronieniem przed skazaniem na realizm �ycia.

sam swoi
Gustaw Holoubek
Wspomnienia z niepami�ci
ttusfracie Kazimierz Wi�niak
Warszawskie
Wydawnictwo
Literackie
MUZA SA
Warszawa 2000

Projekt ok�adki - Kazimierz Wi�niak Projekt graficzny serii - Maciej Sadowski Redakcja - Maja Lipowska Redakcja techniczna - Mariusz Ja�tak Korekta - Stanis�awa Staszkiel
(c) by Gustaw Holoubek
(c) for this edition by MUZA SA, Warszawa 1999, 2000

l
ISBN 83-7200-593-1
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA Warszawa 2000

Ojciec
Matka moja by�a ze wsi. Pochodzi�a gdzie� ze wschodniej Ma�opolski i nigdy nie dowiedzia�em si�, jakim cudem znalaz�a si� w Krakowie, aby wyj�� za m�� za magistrackiego urz�dnika. Zd��y�a z nim mie� trzech syn�w, kiedy ten cichy, ujmuj�cy cz�owiek zmar� na serce w wieku trzydziestu sze�ciu lat. Na fotografii mia� ogromne, ciemne oczy, drobn�, blad� twarz i czarne, podkr�cone do g�ry w�sy. Ojciec m�j mieszka� na tej samej ulicy - naprzeciwko. Mia� mo�e czterdzie�ci trzy albo czterdzie�ci cztery lata, kiedy umar�a jego czeska �ona, zostawiaj�c syna i c�rk�. Matka m�wi�a, �e by� pi�kny, kiedy w letni� s�oneczn� niedziel� stawa� na balkonie swojego mieszkania, w�r�d pelargonii i nasturcji, rozgl�daj�c si� pogodnie i bez powodu. Zw�aszcza jego koszula by�a ol�niewaj�ca, bia�a a� do niebiesko�ci, dopasowana �ci�le do cia�a.
Tak wi�c kiedy si� pobierali, mieli ju� pi�cioro dzieci. Matka lubi�a opowiada�, jak to kry�a si� ze mn� przez pierwsze par� miesi�cy, zanim objawi�a ojcu radosn� niespodziank�.




7
 
Nie bardzo mog� sobie wyobrazi�, jak to si� odby�o w naszym dwupokojowym mieszkaniu. Czy ojciec siedzia� zamkni�ty w kuchni z pi�ciorgiem dzieci, czy wys�ano je do s�siad�w, kiedy akuszerka wnios�a mnie na d�oni. Ojciec, w�ciek�y, zapyta�: "Ch�opiec czy dziewczynka?". "Dziecko" - odpowiedzia�a basem i zanurzy�a mnie w wanience.
Pami�tam zapach matki, gdy pochyla�a si� wieczorem nad moim ��eczkiem, ubrana do wyj�cia, wydekoltowana, ze sznurem pere� zwisaj�cym z szyi. K�ad�a je ci�ko na moich piersiach i ustami dziwnie ma�ymi i wilgotnymi dotyka�a mojej buzi. By� to zapach perfum, s�odkich, rozlewaj�cych si� perfum. Zapach, kt�ry utkwi� mi w pami�ci na zawsze, poniewa� nigdy ju� takiego nie spotka�em. ��eczko by�o �elazne, z siatk�, kt�ra zamyka�a si� z trzaskiem, odcinaj�c mnie od bezpiecznego �wiata, gdzie wszystko by�o dost�pne i pe�ne przestrzeni. Teraz trzeba by�o si� kuli�, wtula� w najdalszy k�t, przykrywa� szczelnie a� po czubek g�owy, by sta� si� niewidzialnym dla oczu wszystkich potwor�w i zm�r, kt�re przychodzi�y do mnie zaraz po zamkni�ciu oczu. Mia�y kszta�t przenikaj�cych si� nawzajem ramion i rozwartych ust - chcia�y mnie po�kn��, udusi�, wch�on��. Tylko raz jeszcze powr�ci�y do mnie te sny - p�niej, w okresie dojrzewania, inne, ale r�wnie uporczywe. Wtedy prze�ladowa�y mnie formy mniej konkretne, ob�e, cielesne, ale

8
bez twarzy, w ci�g�ym ruchu szukania najdogodniejszej pozycji do wzajemnego kontaktu, czu�e, tul�ce si� do siebie. Nie budzi�y grozy, ale m�czy�y ogromnie tym, �e ucieka�y przed dotkni�ciem mojej d�oni, �e nie dawa�y si� obj��. Od tego czasu opu�ci�y mnie sny albo straci�em umiej�tno�� ich zapami�tywania. Ale te pierwsze, pe�ne zm�r powodowa�y, �e za ka�dym razem by�em bliski umierania i gdyby nie m�j krzyk, wydarty ostatnim wysi�kiem woli i rozpaczy, pewnie dosz�oby do tego. P�aka�em potem cichutko, szcz�liwy z odzyskanej rzeczywisto�ci, czekaj�c na ojca sakramentalne: "Chod� ju�, chod�". Bieg�em w d�ugiej a� do ziemi r�owej koszulce, w�lizgiwa�em si� dok�adnie w tym miejscu, gdzie schodzi�y si� dwa ��ka, potem, zagarniany przez matk�, ze szcz�cia traci�em zmys�y, zapada�em w sen bez sn�w.
A ojciec by� rzeczywi�cie cudowny. Widz� go na ko�cu naszej ulicy, kiedy skr�caj�c z placu na Stawach, idzie prosto w kierunku domu, coraz bardziej wyrazisty, wsparty na lasce, kt�r� za ka�dym krokiem wyrzuca wysoko w g�r�, w kapeluszu na bakier, w szerokim rozpi�tym palcie, z pakunkiem zwisaj�cym na sznurku zaczepionym o �rodkowy guzik kamizelki. P�yn�� jak okr�t, ko�ysz�c si� lekko na boki, a mnie zamiera�o serce z l�ku i dzikiej ciekawo�ci - co za jego powrotem spadnie na mnie nowego, ol�niewaj�cego. P�dzi�em jak wariat na g�r�,

krzycz�c od progu: "Ojciec idzie!", i dom w jednej chwili zamienia� si� w ul rojny od czynienia porz�dk�w, ustawiania wszystkiego na swoim miejscu - jakby z�apany na gor�cym uczynku chcia� zd��y� jeszcze zatrze� �lady wyst�pku. Bo ojciec by� wojakiem z temperamentu i powo�ania. Oficer Drugiej Brygady Legion�w Polskich, uczestnik kampanii karpackiej, sw� niewielk� resztk� �ycia, t� w�a�nie, kt�r� wype�ni� moje dzieci�stwo, po�wi�ci� innym, poza w�asnym domem. Dzia�acz "Soko�a" krakowskiego, je�dzi� na zloty do miasteczek ma�opolskich, do Pragi czeskiej, przybrany w pi�kn� czamar� zwisaj�c� z jednego ramienia, w p�sowej koszuli, w butach z cholewami, w czapce z go��bim pi�rem piecz�towanym bia�o-czerwon� rozet�. Patronowa� klubom sportowym, uczy� gimnastyki. W zapami�taniu, bez chwili zm�czenia. Ucieka� z domu o �smej rano, by wraca� - niekoniecznie tego samego dnia - p�nym popo�udniem albo wieczorem. I te powroty w�a�nie by�y jak powr�t s�o�ca. Rozpromieniony, oszala�y z rado�ci, obdarowywa� nas jakimi� straszliwymi dziwad�ami. Za du�ymi albo za ma�ymi butami, nie na t� por� roku, albo kwiatami zakl�tymi w szklanych kulach, albo ciastkami w ilo�ci mog�cej po�ywi� kompani� wojska. Nie mia� gustu, a mo�e jeszcze bardziej wstydzi� si� kupowa�. Bra� wszystko, co mu podsuni�to albo co wydawa�o mu si� �adne, bez wybierania, w panicznym po�piechu. Biedna matka musia�a

10
u�ywa� podst�p�w, aby dowiedzie� si�, sk�d wytrzasn�� dla niej na przyk�ad niebieskie po�czochy. Bieg�a potem do sklepu z pretensjami, domagaj�c si� zamiany: "Ten pan - m�wi�a sprzedawczyni - ��da� tych z wystawy. T�umaczy�am mu, �e s� sp�owia�e od s�o�ca, ale on o�wiadczy�, �e nic mnie to nie obchodzi". "Na drugi raz niech pani nie s�ucha wariat�w" - o�wiadczy�a matka.
Czy pami�tam ojca? Wy�ania mi si� tylko z mg�y, z nierzeczywisto�ci, w kilku miejscach, na chwil�. W sali "Soko�a". W czasie popis�w gimnastycznych. W�r�d widz�w otaczaj�cych parkiet siedzi na wydzielonej �awce, po�rodku d�u�szego boku prostok�ta, w otoczeniu w�satych pan�w, z kt�rych ka�dy ma za�o�on� nog� na nog�, cwikiery na nosie i zwisaj�ce przy kamizelce dewizki od zegark�w. Ojciec ma przyklejony do twarzy napi�ty u�miech i od czasu do czasu, podczas oklask�w po udanym �wiczeniu, sprawdza, jakie wra�enie zrobi�o to na s�siadach. Albo w czasie �wi�t Bo�ego Narodzenia. Przed wojn� w dniach Wigilii i Bo�ego Narodzenia zawsze pada� �nieg. Zmierzch zapada� podobnie jak dzi� ko�o wp� do czwartej i wtedy w blasku gazowych latarni mo�na by�o zobaczy� tysi�ce ta�cz�cych p�atk�w, kt�re bardzo d�ugo utrzymywa�y si� w powietrzu, zanim z niech�ci� k�ad�y si� na chodniku lub jezdni. Patrz�c z okna ciep�ego domu przez wychucha-n� "dziurk�" w zamarzni�tej szybie, nie mo�na

11
by�o oderwa� oczu od tego bia�ego wirowania. Na ulicy robi�o si� coraz ciszej, tak �e krok�w biegn�cych przechodni�w nie by�o ju� s�ycha�. A spieszyli si� wszyscy. W dzie� wigilijny by�o nie do pomy�lenia, by po godzinie pi�tej pozostawa� poza domem. Kiedy prze�wit w szybie znowu wype�nia� si� szronem, wraca�em do pokoju. Pachnia� �wie�� past� do pod�ogi, czysto�ci� olbrzymiego sto�u nakrytego bia�ym obrusem i ledwie wyczuwalnym zapachem choinki. Nie by�o jej jeszcze. Sta�a, by�em tego prawie pewien, w s�siednim pokoju zamkni�tym na klucz, do kt�rego wst�p by� kategorycznie wzbroniony. Drzwi otwiera�y si� niesko�czenie p�niej, po wigilijnej wieczerzy, kiedy z olbrzymiej tuby gramofonu, z szumu i char-kotu postarza�ej p�yty wybucha�a kol�da.
Ale najpierw by� ranek tego cudownego dnia. A w�a�ciwie �wit. Zdumiewaj�cy jest �wiat widziany oczami nagle obudzonego dziecka. W ten niezupe�nie jeszcze jasny dzie�, roz�wietlony sztucznie przez pierwszy �nieg. Ci�ar snu opada tak nagle, jak gwa�townie zdarta zas�ona z czarodziejskiego lustra i widzi si� wszystko w ostro�ci jednoczesnej wszystkich plan�w. W�ochatego konia na biegunach, ciep�� puszys-to�� dywanu, przejrzysto�� firanek, �pi�ce jeszcze okna domu naprzeciwko, graficzn� sucho�� zmarzni�tych wok� niego drzew. Pora�aj�ca rado�� sprawia, �e chcia�oby si� posi��� to wszystko naraz, wtuli� w siebie, nikomu nigdy

12
nie odda�. Sk�d si� bierze to ol�nienie, to samolubne przyw�aszczanie �wiata, jakby dany by� tylko nam i nam jedynie objawiony? Mo�e z potwornie mocnego bicia serca, z krwi, kt�ra - s�yszysz to - p�ynie zasobnie przez wszystkie arterie, dociera w niezmierzonej obfito�ci do policzk�w, brzucha, czubk�w palc�w. Albo z wcze�niejszego wyroku, z kt�rego w�wczas, u zarania �wiadomo�ci, nie zdajemy sobie sprawy, kt�rego nie tylko nie przeczuwamy, ale o kt�rym w og�le nie wiemy, �e zapad�. �e oto w tym u�amku sekundy, w tej jednej chwili niezawinionego uniesienia powiek zostali�my skazani na wieczn� pami�� o pi�kno�ci �wiata. Cho� ca�e �ycie b�dzie temu przeczy�. Choroby, ciemnota naszego umys�u, brzydota i nikczem-no�� ludzi, rozpaczliwa odleg�o�� Boga i codzienna blisko�� z�a - na tym jednym �ladzie, na tym jednym pora�aj�cym skurczu pami�ci oprzemy ca�y sens istnienia, nieustaj�c� t�sknot� do mi�o�ci. Bo czym�e innym, je�li nie znakiem mi�o�ci jest owo pragnienie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin