W Lublinie.docx

(11 KB) Pobierz

W Lublinie


Nad Lublinem niebo było czyste, tylko na wschodzie kilka chmur pasło
się na tej łące błękitu jakiś nieznanych oczu. Kurz, włosy ziemi,
słodkie i gliniane uniosły się, gdy przyjechała furmanka, stary Dawid
spokojnie patrzył jak zmienia się układ domów, długa broda kołysała
się proporcem, myślał o końcu, coś się zaczynało, coś dochodziło do
kresu, wiedział, że stanie się to dzisiaj.
Anna Frycowa sprzedawała makowce, jakoś nikomu nie cchiało się
specjalnie jesć. Bogata mieszczanka, Węgierka, specerowała w otoczeniu
swej służącej, grubej Kaśki, która kupiła po pięć kawałków.
Kundzia Juchowa, brudna, włosy tłuste i krzywo obcięte, szła zbierać
pieniądze, musiała wyżywić tę dwunastkę dzieci.
Gdzieś jakby poza tym wszystkim, dyskutowano nie o pogodzie, to było
nieznane, niepewne, część protestowała.
Ostentacyjnie opuścili obrady i wyszli. Jednak nie dawano za wygraną,
Jan Chodkiewicz nie bardzo dał się przekonać, argumentującemu
Czarnokwskiemu, ten to mówił pięknie! Mikołaj Radziwiłł tylko
przysłuchiwał się rozmowie, Walenty Dębiński prawił o czymś z Janem
Kostką, a stanisław Myszkowski, Łukasz Górka i Andrzej Tęczyński
myśleli o przyszłości. Konstanty Bazyli Ostrogski i Roman Sanguszko
kłócili się o to, czy ma być unia czy nie.
Zapdala decyzja! Bęedziemy jednym krajem! Katolic poszli na mszę razem
z królem, innowiercy do zboru, a prawosławni odwiedzili cerkiew,
Kundzia dostała sporo grosza, panowie zatem spełnili też ludzki
obowiązek. Jan Firlej patrzył przed siebie, powoli opuszczał progi
zboru , słońce padło przed nim jak dywan. Od tej pory Lublin już
zawsze Ci opowie o jedności, a Ci, którzy się do tego przyczynili,
opowiedzą o tej swojej walce.


Pieśń Mikołajaj Firleja

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin