Pasyjne 2.docx

(20 KB) Pobierz

Jest takie powiedzenie: Nic tak nie boli, jak ból czyjejś zdrady. Słowa te zawierają w sobie dużo prawdy i zapewne trafnie oddają stan człowieka, który doświadczył sytuacji, kiedy został zdradzony. Jest to ból szczególny, bo zadany przez najbliższych, przez tych, którym ufaliśmy i którym wierzyliśmy

Z Ewangelii wiemy, że Jezus doznał głębokiego wzruszenia, kiedy wypowiadał słowa
o mającej nadejść zdradzie: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi (Mt 26, 21). Do Piotra zaś rzekł: jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się mnie wyprzesz (Mt 26, 34). Mówiąc o zdradzie Jezusa, często mamy na myśli tylko postać Judasza – jednak to za mało.  Ewangeliczne karty Wielkiego Postu, w związku ze zdradą Jezusa, wskazują nam też uciekających uczniów, zapierającego się Piotra. Oni wszyscy; apostołowie,  Piotr i Judasz zdradzili w tamtej chwili Pana. Przyjrzyjmy się więc tym, tak paradoksalnie podobnym historiom – historiom o podobnym początku, ale o całkowicie odmiennym zakończeniu.

Niewiele potrafimy powiedzieć o życiu Piotra i Judasza przed ich powołaniem. Piotr był rybakiem. Niejednokrotnie pewnie zasiadał nad błękitną taflą Jeziora Galilejskiego, by wziąć w swe dłonie sieci potrzebujące naprawy. Setki razy wypływał na jezioro i często wracał z pustymi rękoma. Pewnego razu na brzegu jeziora pojawił się Jezus…Jedno pójdź za Mną zmieniło całe życie przyszłego apostoła. Odmieniło jego sposób widzenia świata, Boga i ludzi. Judasz natomiast, przypuszczalnie pochodził z Judei. Zarządzał wspólnymi pieniędzmi w grupie Dwunastu i niestety, zdarzało mu się wykradać drobne datki.

W Ewangelii Mateuszowej czytamy: jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i rzekł: „Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam”. A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać (26, 14-16). Wiemy już, co działo się dalej. Judasz przychodzi do Ogrodu Oliwnego, a z nim wielka zgraja z mieczami i kijami (Mt 26, 47), żeby zaaresztować Jezusa i wydać Go w ręce najwyższych kapłanów. Jezus został związany i wtrącony do lochu, a w uszach Judasza wciąż brzmi ten dźwięk – dźwięk brzęczących srebrników.

A Piotr? Z nim przecież miało być inaczej. Sam z ogromnym przekonaniem zapewniał: choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię (…). Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie wyprę się Ciebie (Mt 26, 33-35). Jednak, kiedy siedział na dziedzińcu, trzykrotnie zarzekał się wobec wszystkich: „Nie wiem, co mówisz”, „Nie znam tego Człowieka”. Wtedy to, tak przeraźliwie, że aż żałośnie zapiał kogut. Wspomniał Piotr na słowa Jezusa, który mu powiedział: „Zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz” (por. Mt 26, 69-75). Dziś już dobrze wiemy – nie tylko Judasz, ale i Piotr zdradził Jezusa. Zdradził, a jednak to właśnie on został później pierwszym papieżem, a Kościół ogłosił go świętym. Każda zdrada jest złem. Jednak zasadnicza różnica między tymi dwoma uczniami nie leży w motywach   zdrady, ale w postawie wobec zła, którego dokonali. Piotr, w przeciwieństwie do Judasza, gorzko zapłakał i żałował tego, co zrobił. A co zrobił Judasz? Oddał arcykapłanom trzydzieści srebrników, wymierza sobie sprawiedliwość i karę za popełnione zło Zapomniał o przesłaniu i nauce Mistrza, że Bóg jest Miłością.

Siostro i Bracie

Bóg dał nam wolność, ale my niejednokrotnie źle z niej korzystamy i dopuszczamy się zdrady. Bo ileż to już razy klękaliśmy przy kratkach konfesjonału? Ileż razy mówiliśmy: żałuję, poprawę obiecuję! I czy rzeczywiście dotrzymaliśmy tych obietnic i tych żarliwych zapewnień? Znowu pojawiały się zdrady, odejścia, a Jezus milczał, szanując wolność człowieka.

W swoim życiu popełniamy różne błędy, grzeszymy, ulegając pokusie złego ducha. Szatan wykorzystuje słabość naszej natury i kusi nas na różne sposoby. Przed grzechem mami nas i nęci, ukazując korzyści z czynu, do którego nas namawia lub banalizując jego skutki, że właściwie nic takiego wielkiego się nie stanie. Jeśli uda mu się nakłonić nas do zła, wtedy jego pokusa przyjmuje inny charakter. Szatan wtedy straszy i próbuje wmówić nam, że nie ma dla nas ratunku. Szepcze nam do ucha: jesteś nic nie warty! Zło, które uczyniłeś jest nieodwracalne, nie ma dla ciebie powrotu do Boga! Szatan sieje rozpacz i niewiarę w Boże Miłosierdzie. Wmawia nam, że Bóg nie wybaczy nam takich przewinień. Tu pojawia się decydująca próba i wybór; komu zawierzymy? Czy uwierzymy szatanowi, tak jak Judasz, czy raczej z ufnością, już po raz kolejny, niczym syn marnotrawny, upadniemy na kolana przy kratkach konfesjonału i zawołamy: Ojcze, przebacz mi!

Kardynał Adam Kozłowiecki, świątobliwy kapłan, również doświadczył w swoim życiu słabości, która w jego oczach była zdradą Boga i siebie samego. W swoich zapiskach zanotował wydarzenie z 1940 roku. Przebywał wtedy w obozie w Oświęcimiu. Któregoś dnia zamalował sobie czerwoną farbą czarną kreskę na trójkącie wyszytym na jego ubraniu. Kreska ta była oznaką, że jest osobą duchowną, a na takich w obozie można było się wyżyć, jak pisze: bicie, poniewieranie, karanie za byle co lub bez powodu, było zjawiskiem codziennym. Ksiądz Kozłowiecki chciał tego uniknąć, chciał uciec, ustrzec się przed takim cierpieniem. Po latach, wracając do tego wydarzenia, pytał sam siebie: czy to nie była pycha? Nie chcę się tłumaczyć, choć wiem, że w obozie tyle nasłuchałem się brudnych rozmów, tyle plugawych dowcipów, że i wrażliwość moja była już nieco stępiona. Źle jednak postąpiłem, zachowałem się podle. Stchórzyłem i nie mogę sobie tego darować, tylko Bóg może to uczynić, On może wybaczyć. Kardynał Kozłowiecki, kiedy już przeżył czas obozowy, wracał do tych bolesnych chwil, do bolesnych zdrad swego życia i prosił Boga o wybaczenie.

Jezus naszej zdrady nie chce załatwić na zasadzie było – minęło. Kiedy Piotr zrozumiał, że źle zrobił, kiedy pojął, jak wielki błąd popełnił, wtedy gorzko zapłakał. Przed swoim wniebowstąpieniem, Jezus trzykrotnie stawia pytanie Piotrowi: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz mnie więcej aniżeli ci wszyscy? Nie wspomina nic o zdradzie, nie przypomina jej, ale zadaje jedno najważniejsze pytanie, pytanie o miłość. Przed takim pytaniem staje każdy z nas po doświadczeniu grzechu: Jakie masz serce, Piotrze, teraz, gdy upadłeś? Co powiesz o swoim sercu? Jakie jest twoje serce? - pyta Zbawiciel ciebie: Anno, Adrianie, Marysiu, Łukaszu, Patrycjo, Michale i każdego z tu obecnych. Pyta Ten, który widział twój grzech. Widział może grzech dzieciobójstwa, może zdradę małżeńską, kradzież, pijaństwo, stosowanie antykoncepcji, przemocy, złośliwości wobec najbliższych. Powiedz, jakie jest Twoje serce? I to jest moment najważniejszy: czy dostrzeżesz, że mimo wszystko twoje serce tam w głębi, w samym jego centrum jest dobre, bo Chrystus je odkupił, umierając na krzyżu? Czy uwierzysz w to mimo porażki, którą Bóg dopuścił, aby zdemaskować twoje udawanie, kłamstwo, twoją pychę? Piotr odpowiedział: Panie, Ty wiesz, że Cię kocham (J 21, 15). Tam na dnie, moje serce jest dobre. Ja dopiero teraz wiem, że tam, w głębi jestem dobrym człowiekiem. Bo Ty mnie odkupiłeś. Twoja miłość wyzwoliła mnie ze skrywanego przekonania, że jestem kimś wybrakowanym. Już nie muszę się tego bać Jestem wolny….

Wierzysz w to? Wierzysz, że w głębi swego serca jesteś dobrym człowiekiem? Jaki jesteś; dobry czy zły? Gdyby ci zabrać przyjaciół, którzy cię chwalą, gdyby opuściła cię twoja drobiazgowość i pracowitość, to kim okażesz się tam, na dnie swego serca? Wielu może odpowie: nikim. Po prostu nędzą. Bez dyplomów, pozycji zawodowej, znajomych, ….. jestem niczym…….. Taka odpowiedź byłaby dowodem na to, że wielu z nas nigdy nie uwierzyło w to, że Jezus zabrał nam serce z kamienia a dał nam serce nowe….

Pamiętacie, co powiedział ojciec do swojego starszego syna z przypowieści o marnotrawnym synu, gdy jego brat wrócił do domu? Trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły a znów ożył (Łk 15, 32). Gdy ów młodzieniec bawił się, hulał a potem jadał strąki ze świniami, nie wiedział nawet, że jest martwy Kiedy z koleżanką w pracy raczycie się różnymi plotkami, które napełniają was poczuciem wartości, że nie jesteście jak inni; kiedy czytasz kolorowe pisma, wierząc całkowicie w to, o czym w nich piszą i przyjmujesz wrogą postawę wobec prawdziwych wartości; kiedy ciągle kogoś krytykujesz, uważając, że tylko ty masz rację, to jesteś jak ten marnotrawny syn…. jesteś martwy. A jeśli czujesz i mówisz, że masz już tego wszystkiego dosyć, to dobrze, bo jest to moment twojego przebudzenia…. Pamiętaj o słowach tego zdegradowanego syna: Wstanę i wrócę do mego ojca.

Pamiętaj, że jest to najlepszy wybór, jakiego może dokonać człowiek na ziemi: Wstanę i wrócę do mego Ojca.”. Gdy to uczynisz, łzy szczęścia spłyną po twojej twarzy, a twoje serce znów ożyje. Niech do takiej decyzji i do takiego postępowania zachęca nas, wciąż na nowo, przykład życia świątobliwego ks. Adama, który pokazuje, że warto żyć w komunii z Bogiem, z drugim człowiekiem i z samym sobą...

 

 

 

9

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin