Sergiusz Piasecki - Były poputczik Miłosz (1951).txt

(22 KB) Pobierz
By�y poputczik Mi�osz


By�y poputczik Mi�osz 

Przeczyta�em w "Kulturze" (nr 45/46) artyku� Juliusza Mieroszewskiego Sprawa Mi�osza. Autor twierdzi, �e Mi�osz nie jest nawet oportunist� i �e "tego rodzaju postawa [nieufno�� do "nawr�conego" Mi�osza] jest obelg� dla narodu polskiego". Je�li uwzgl�dnimy inne podobne g�osy, oka�e si�, �e posta� tego dyplomaty Bierutowego zaczyna si� powoli wywindowywa� na piedesta� bohatera narodowego.

Sprawa Mi�osza �wiadczy, �e wielu ludziom brak wyobra�ni w ocenianiu rzeczywisto�ci "na dystans", jak to cz�sto obserwujemy u ludzi Zachodu. B�d� czule reagowali na krzywd� psa lub kota w zasi�gu ich wzroku, lecz nie potrafi� wczu� si� w tragedi� Polaka-patrioty, od wielu lat pozbawionego ojczyzny. Mi�osz rozczula do �ez swym strasznym losem aktualnego "samob�jcy", kt�ry wybra� gorzki chleb emigracyjny, by tylko nie i�� na kompromis z swym sumieniem poety. I znik�a gdzie� w tumanie s��w i frazes�w istotna posta� poputczika, kt�ry przez wiele lat reprezentowa� za granic� narzucony Polsce rz�d bolszewicki jako prawowit� w�adz�, opart� na demokracji ludowej i prowadz�c� Polsk� w krain� socjalizmu. Je�li "nawr�cony" Mi�osz o�miela si� pisa� w czasopi�mie emigracyjnym (Nie w nr. 43 �Kultury� ): "...cieszy�em si�, i� p�feudalna struktura Polski zosta�a z�amana...", �atwo domy�li� si�, w jakim �wietle i w jakich barwach jako dyplomata Bieruta ukazywa� obcym swoj� ojczyzn�.

Warto na tym miejscu przytoczy� z ksi��ki znakomitego publicysty Stanis�awa Mackiewicza (Cata) Lata nadziei (Londyn [1946], str. 145) opini� jego o ca�ej grupie wile�skiej: i "...By�o mi smutno i wstyd, �e bolszewizm w Wilnie szerzy�a grupa utalentowanych m�odych ludzi najautentyczniej wile�skiego pochodzenia, kt�rych same nazwiska przypomina�y stronice Pana Tadeusza lub Pami�tniki kwestarza . Bujnicki nazywa� si� Nie�ciuszko Bujnicki i by� prawnukiem starego mi�ego grafomana, kt�ry tak rzewnie opisywa� p�nocn� Bia�oru� . Putrament... nazwisko to figuruje w sienkiewiczowskim Latarniku jako symbol starej, t�sknej litewsko�ci, �Putrament z Piktum�...� - czytamy w Panu Tadeuszu. Mi�osz... I oto ci ludzie, kt�rzy powinni byli najlepiej rozumie� mi�o�� kraju, pierwsi sprowadzali na niego infekcj� wroga, zdradzali go, sprzedawali, sprzedawali tak�e siebie, bez godno�ci, o ile� gorzej ni� zwyk�a kurwa.

 Jaka� silna jest ta infekcja i jak�e wielk� mieli�my racj�, gdy�my z ni� walczyli. Dzisiaj podobno niejeden z tych poet�w chadza w cylinderku, zajmuj�c dygnitarskie stanowisko, sprzedawszy kraj w�asny, sprzedaje pa�stwo ca�e. Mo�e kiedy� poczuje do samego siebie pogard�, gdy znajdzie si� po jakiej� czystce na Ko�ymie lub w republice Komi�.

Ale Mi�osz ani na Ko�ymie, ani w republice Komi si� nie znalaz�. Unikn�� losu wielu innych poputczik�w i setek tysi�cy uczciwych Polak�w. By� dostatecznie rozs�dny, by w por� zosta� na Zachodzie. Co wi�cej, znalaz�szy si� w�r�d nas, zachowa� si� bezczelnie, topi�c prawd� w powodzi k�amstw. Si�gn�� nawet po uznanie dla swoich zas�ug. Powinni�my wymierzy� mu je w pe�ni.


*** 


Gdy Mi�osz porzuci� stanowisko dyplomaty regime' owego, z miejsca rozp�ta� olbrzymi� reklam� (technika bolszewicka) doko�a swego wyczynu i swej wielko�ci jako poety. G�os Ameryki i "Kultura" wo�aj�, �e to wielki poeta, a sam Mi�osz nie szcz�dzi sobie pochwa� wszelkiego typu. Wyliczy�, kogo przek�ada�, lecz skromnie opu�ci� pozycje najciekawsze, np. Przek�ady z poezji Chin Ludowych ("Tw�rczo��" z wrze�nia 1950). Na str. 83 zbi�r tych ludowych pere�ek rozpoczyna wiersz Mao Tse-tunga �nieg. Imponuj�ce! Aleja nie mog� wpa�� w zachwyt, skoro jako poeta Mi�osz jest ju� star� koby��, bo �upi swe wiersze od dwudziestu lat, mo�liwo�ci rozwoju mia� rozleg�e, a nie napisa� jeszcze nic takiego, co by dor�wnywa�o np. wierszom �obodowskiego.

Gdyby Mi�osz po zerwaniu z regimem wypowiedzia� si� jasno, szczerze, skromnie, gdyby umia� splun�� na tamt� rzeczywisto�� tak jak inni, kt�rzy j� zg��bili, jak setki intelektualist�w r�nych narodowo�ci, kt�rzy poznali komunizm w praktyce, gdyby bez pozy i blagi po�wi�ci� sw�j talent, wiedz� oraz do�wiadczenie zwalczaniu z�a, kt�remu s�u�y� i kt�ry te� szerzy�, mogliby�my uzna�, �e trzeba milcze� i zapomnie� o jego przesz�o�ci.

Mi�osz istot� bolszewickiego "komunizmu" rozumia� i rozumie doskonale. Wida� to chocia�by z artyku�u Ketman w nr. 45/46 "Kultury". Mimo to Mi�osz napisa� swoje Nie, kt�re w�a�ciwie jest pochwa�� obecnej potwornej rzeczywisto�ci w Polsce. Mi�osz pochwala reform� roln� i uniwersytety zape�nione przez m�odzie� robotnicz�. A oto co pisze na ten sam temat w "Kulturze", nr 45/46, Roman Palester w artykule Konflikt Marsjasza:

"Jak�e cieszy� si� z wielkiej ilo�ci m�odzie�y ch�opskiej i robotniczej na uniwersytetach, je�li celem tych uniwersytet�w jest uformowanie umys��w ca�kowicie bezkrytycznych i pos�uguj�cych si� wy��cznie obiegowymi sloganami obowi�zuj�cej teorii? A wyra�anie rado�ci z przeprowadzenia reformy rolnej jest chyba niezdawaniem sobie sprawy z tragicznego losu, jaki ta �reforma� gotuje milionom ludzi.

Program jest maksymalny i niszczy zar�wno samego cz�owieka, jak i te wszystkie warto�ci, kt�re dotychczas nadawa�y �yciu ludzkiemu pewien obiektywny sens".

Mi�osz pisze: "Pisarze w krajach Zachodu nie mog� mie� poj�cia o opiece, jak� zapewniaj� ich kolegom pa�stwa rz�dzone wed�ug zasad leninizmu- stalinizmu". Twierdzi, �e zarobki ich w por�wnaniu z zarobkami robotnika czy urz�dnika s� "niebotyczne". Mi�osz ma racj�, tylko nie dodaje, kto i za jakie zas�ugi ma te "niebotyczne zarobki". Aby je mie�, trzeba wyrzec si� godno�ci cz�owieka i Polaka.

Mi�osz twierdzi: "Wielcy pisarze przesz�o�ci rzadko byli za ich �ycia honorowani. Zdychali z g�odu, wyganiano ich z republik, wy�miewano, uwa�ano za wariat�w i maniak�w". Mi�osz rzuci� to twierdzenie w�a�nie "propagandowo" - dla uzasadnienia dalszych wywod�w, dla efektu. Tak jakby pisa� ulotk� dla mieszka�c�w pa�stwa totalnego, nie troszcz�c si� o prawd� i przechodz�c do porz�dku nad faktami historycznymi. Nie ma tu miejsca na obszerniejsze rozwa�enie tej kwestii. Ale wystarczy, je�li podam tylko jeden przyk�ad na dow�d, jak twierdzenie Mi�osza jest fa�szywe. Gorki za caratu mia� w Rosji s�aw� i dobrobyt, mimo �e by� pisarzem dla ustroju wrogim i szkodliwym. A jak z punktu widzenia ustroju szkodliwym, mo�na zorientowa� si� z tego, �e potrafi� rozp�ta� za granic� (w Europie i Ameryce) akcj� przeciwko udzieleniu przez Francj� po�yczki Rosji, przekonuj�c wsz�dzie opini� publiczn�, �e te pieni�dze s� potrzebne re�imowi carskiemu do t�pienia ruch�w post�powych i umocnienia tyranii. Mimo to m�g� wr�ci� do Rosji i dalej tam �y� za tego� cara i dalej go zwalcza�. Dopiero Stalin si� z nim rozprawi�. W Rosji, od najdawniejszych czas�w, istnia�o wielu innych pisarzy krytycznych, post�powych albo wr�cz rewolucyjnych i nie spotka� ich tak potworny los, jak obecnie spotka�by ka�dego pisarza-opozycjonist�, gdyby si� pojawi�.

Interesuj�ce jest zdanie Mi�osza o Rosjanach: "Kontakt z obywatelami tego kraju jest trudny, wspomnienia, jakie zostawi�a armia wyzwalaj�ca, nadmiernie sk�onna do grabie�y, z�odziejstw i gwa�t�w - niemi�e". Tylko "niemi�e"?! ... A armia - naturalnie "wyzwalaj�ca". Grabie� za�, z�odziejstwa i gwa�ty (wyzwolicieli) tylko dlatego s� Mi�oszowi niemi�e, �e nadmierne. Co innego, je�liby robili to umiarkowanie, wed�ug planu leninowsko-stalinowskiego. Gdyby dzi�, na przyk�ad, zgwa�cili Putramenta , jutro J�drychowskiego, potem Broniewskiego, p�niej Ga�czynskiego, nast�pnie Mi�osza, mo�e by to nawet by�o mi�e... A je�li bolszewicki pu�k rabuje poci�g repatriant�w polskich, jad�cych na zach�d, to jest to nadmierne czy umiarkowane, czy normalne? Czy armi�, kt�ra dokonywa gwa�t�w i grabie�y, mo�na nazwa� "wyzwalaj�c�"?

Kto� m�g�by przypuszcza�, �e niekt�re wypowiedzi Mi�osza s� zwyk�ymi lapsusami, ale zdarzaj� si� mi�dzy nimi takie, kt�re rozwiewaj� wszystkie w�tpliwo�ci, ukazuj�c ca�� potworno�� psyche tego bierutowca. "Czy szcz�cie ludzi - pisze Mi�osz - kt�rych horyzont my�lowy jest ograniczony do kopania swoich ogr�dk�w, picia wina w kafejce i uprawiania hobbies, nie jest szcz�ciem idiot�w? Nie do takiego szcz�cia d��y ludzko�� poprzez �mier� i terror. Czy idiota b�dzie sadzi� r�e w swoim ogr�dku, czy r�ba� las w karnych brygadach, jest w�a�ciwie wszystko jedno".

Czy� nie jest to filozofia zimnych gad�w, takich jak Dzier�y�ski? Dla nich cichy k�t skromnego cz�owieka i jego spok�j s� nienawistne. Im jest w�a�ciwie "wszystko jedno", czy zwyk�y cz�owiek stworzy sobie cich� przysta� �yciow�, czy gnije w �agrze. Ale o swoj� osob� taki dialektyk jest bardzo troskliwy. Tak troskliwy, �e nawet swe wyl�dowanie w�r�d nas nazwa� "samob�jstwem".

Spostrzeg�em, �e urokowi tego "samob�jcy" uleg�o wielu ludzi, kt�rzy naiwnie wyt�umaczyli sobie jego zmian� frontu albo jako rezultat kryzysu w zapatrywaniach politycznych, albo jako bunt poety, kt�ry nie m�g� p�j�� na kompromis z sumieniem. Zygmunt Zaremba np. ironicznie nazywa ("Kultura", nr 45/46) krytykuj�cych Mi�osza "emigracyjnymi Katonami" o "z g�ry powzi�tej niech�ci, opartej na jedynej przes�ance, �e Mi�osz s�u�y� regime'owi warszawskiemu. To kryterium - pisze p. Zaremba - dla oceny ludzi z kraju w �adnym wypadku wystarczy� nie mo�e, wobec za� Mi�osza w szczeg�lno�ci si� nie nadaje".

Lecz Mi�osz nie jest cz�owiekiem "z kraju". Mi�osz jest cz�owiekiem, kt�ry ze swojej zagranicznej plac�wki narzucony Polsce regime przedstawia� jako prawowit� w�adz�. Pan Zaremba pisze o grupie podobnych Mi�oszowi typ�w: "Ludzie ci go prostu ba�amucili si� lewicowo, dziedzicz�c po �eromskim czy Strugu sympati� do �wiata pracy bez zadania sobie najmniejszego trudu zg��bienia jego �ycia i walk". Trzeba na to powiedzie�, �e w gruncie rzeczy ludzie ci tylko innych ba�amucili sw� lewicowo�ci�, sami �wiatem pracy pogardzali i przy najbli�szej sposobno�ci wzi�li czynny udzia� w zaprzedaniu tego �wiata pracy obcemu naje�d�cy.

W zwi�zku z tym opowie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin