Piotr.Pytlakowski-Wyszków.Siedzi.UoM.doc

(121 KB) Pobierz
Wyszków siedzi

Wyszków siedzi

 

Jak hartowała się mafia

Wyszków to jedno z tych miasteczek, które na wiele lat dostały się we władanie lokalnej mafii. Teraz, kiedy pierwsza bitwa z gangsterami jest wygrana, widać jak rak terroru, korupcji, strachu przenikał kolejno struktury, niszczył cały społeczny organizm.

 

PIOTR PYTLAKOWSKI

 

Ojcem chrzestnym był w Wyszkowie Uchal, czyli Sławomir O., lat 44 – ksywka od dużych odstających uszu. Potężne chłopisko, mięśnie mozolnie wyrzeźbione na siłowni. Do Wyszkowa przeprowadził się ze wsi, wraz z rodzicami, przed laty. Matka dostała tu pracę. Ojciec chorował, prawie nie wychodził z domu. Ponoć do końca życia nie mógł się pogodzić z faktem, że Polska Ludowa odebrała jego rodzinie poważny majątek – kamienice w Łomży. Uchal w przypływie nostalgii opowiadał czasem kolegom o tych kamienicach. Nie wiedział, że z tego powodu kumple nazywali go między sobą Żydkiem.

Uchala bano się jak ognia. Miał potężne pięści i nimi właśnie zdobył wśród rówieśników autorytet. Nikt nigdy nie podważał jego przywództwa, polecenia wodza traktowano jak rozkazy, od których nie ma odwołania. Już na przełomie lat 70. i 80. stał się w Wyszkowie znaną postacią. Trochę złodziej, trochę bandzior, prowadził barwne jak na tamte czasy życie. Alkoholowe imprezy, panienki i bójki z kolesiami – tak zaczynał król wyszkowskiego półświatka.

Na dobrą sprawę nikt nie wie, jak to się stało, że Uchalowi pozwolono aż tak się wybić. Z drobnego rzezimieszka nagle przeistoczył się w bossa potężnego, liczącego ponad stu żołnierzy gangu. Podporządkował sobie bandy z całego północnego Mazowsza, z Kurpiowszczyzny, jego wpływy sięgały aż do Suwałk. Współpracował na równych prawach z mafią wołomińską, świadczył usługi grupie pruszkowskiej. Uchal to był ktoś.

 

Rezydencja Uchala w Rybienku. Dom sąsiaduje z rezydencjami miejscowej elity.

 

 

 

Prokurator Robert Strzemiński, szef Prokuratury Rejonowej w Wyszkowie: – Trochę ich zlekceważono.

Nadkomisarz Andrzej Szkopek, komendant powiatowy policji: – Drobni złodzieje, którzy wyrośli ponad miarę i stworzyli strukturę przestępczą.

 

Rak atakuje przerzutami

Nikt nie potrafi sprecyzować, jaka jest miara, ponad którą nie wolno wyrosnąć drobnym złodziejom. Nie wiadomo też, przynajmniej oficjalnie, dlaczego Uchala i jego ludzi zlekceważono. A może diagnoza powinna brzmieć inaczej – to nie lekceważenie, ale zblatowanie umożliwiło rozwój choroby? Banda wczepiła się w miasto niczym rak, który atakuje przerzutami, niszczy zdrowe tkanki i powoli zabija.

Pierwszy przerzut – prokuratorski. Od lat adwokatem Uchala jest Andrzej Puławski, kiedyś prokurator z Wyszkowa. Gdy oskarżyciel przemienił się w obrońcę, Uchal zyskał cennego sojusznika z odpowiednimi znajomościami i wpływami w środowisku prawniczym. Teraz adwokat Uchala, już jako Andrzej P., sam odpowiada przed sądem pod zarzutem przedstawienia zaświadczenia lekarskiego potwierdzającego nieprawdę. Wystawił je na prośbę mecenasa pewien znany ginekolog z Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie, wcześniej zatrudniony w ZOZ w Wyszkowie (mec. P. był tam radcą prawnym). Pismo potwierdzało, że na oddział szpitalny została przyjęta Marzena O., druga żona Uchala. To wystarczyło, aby sąd zwolnił go w 1997 r. z aresztu za kaucją zaledwie 5 tys. zł. Tymczasem kobieta Uchala wcale nie leżała wtedy w klinice, wszystko było blefem, dzięki któremu bandyta wyszedł zza krat i zniknął. Listem gończym poszukiwano go aż do lutego 2001 r.

 

Wojciech Chodkowski, przedsiębiorca, przewodniczący rady miejskiej. Nie dał się zastraszyć mimo podpaleń bomb, zorganizował ruch oporu przeciw bandziorom.

 

Drugi przerzut raka – policyjny. Na początku lat 90. oficer policji z wojewódzkiej wówczas Ostrołęki podczas pobytu służbowego w komendzie wyszkowskiej ze zdziwieniem zauważył (i odnotował w raporcie), że miejscowi policjanci są z Uchalem po imieniu, mówią do niego Sławeczku. W mieście obserwowano radiowozy grzecznie odjeżdżające, kiedy tylko pojawiały się auta bandytów. Podczas nagrania telewizyjnego programu „Pod napięciem” (TVN) z jednej strony stali policjanci, z drugiej bandyci. Niejaki Cipa przed kamerą chełpił się, że ma w policji wtyki, płaci im za informacje.

 

Trzeci przerzut – sądowy: niespotykana łagodność, z jaką wyszkowskie i warszawskie sądy traktowały wyczyny Uchala i jego ludzi. Wspomniane wyjście za drobną kaucją, list żelazny wystawiony pod koniec lat 90. przez warszawski Sąd Okręgowy, gwarantujący Uchalowi, że nie zostanie aresztowany (sąd uwierzył, że poszukiwany listem gończym przebywał wtedy za granicą, tymczasem była to nieprawda). W sprawie o brutalny gwałt dokonany przez Uchala i jego trzech kompanów Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił oskarżonych i dopiero po wyroku Sądu Apelacyjnego (w którego uzasadnieniu znalazły się bardzo krytyczne oceny werdyktu pierwszej instancji) uznał ich za winnych i skazał na więzienie. Wyroki jednak okazały się wyjątkowo łaskawe (po 2,5 roku pozbawienia wolności), gdyż sąd uznał, że chociaż gwałcili we czterech, to do pomieszczenia, w którym przetrzymywali ofiarę, wchodzili pojedynczo, więc nie doszło do gwałtu zbiorowego. Prokuratura ponownie odwołała się od kuriozalnego wyroku.

Czwarty przerzut – skarbowy. Członkowie bandy nie kryli swego bogactwa. Jeździli drogimi wozami, budowali wystawne domy. Osiadali głównie w podwyszkowskim Rybienku, gdzie z ich willami sąsiadowały posesje miejscowych notabli. Szczególnie upodobali sobie część Rybienka zwaną Latoszkiem. Uchal zbudował nawet dwie siedziby, jedną zarejestrował na matkę, drugą na siostrę. Założył też stadninę koni wierzchowych. Urząd skarbowy nigdy nie zainteresował się, skąd pochodzą pieniądze na te inwestycje. Prokuratorowi, który zwrócił się z prośbą o finansowe sprawdzenie Uchala i jego gangsterów, odpowiedziano, że to niemożliwe, bo ci osobnicy nie składają pitów. W prywatnej rozmowie jeden z szefów skarbówki wyjawił prokuratorowi, że jego podwładni najzwyczajniej w świecie boją się kontrolować bandytów.

Piąty przerzut – lekarski. Dwa lata temu prasa donosiła o epidemii, jaka wybuchła w Wyszkowie. Gangsterzy unikali aresztowań, przedstawiając zaświadczenia o chorobach psychicznych. Chorował słynny Buhaj, o żółte papiery starał się Uchal. W 2001 r. aresztowano go w anińskim szpitalu kardiologicznym, gdzie szukał azylu pozorując chorobę serca.

W roli psa przewodnika

Być może najgroźniejszy jest szósty przerzut gangsterskiego raka – porażenie strachem wyszkowskiej społeczności. Uczciwi mieszkańcy miasta zostali przez bandytów obłożeni szczególnymi podatkami. Wystarczyło przejść po tutejszych knajpkach, lodziarniach, piekarniach, drobnych firmach usługowych, małych hurtowniach, i powołując się na Uchala zażądać comiesięcznej daniny za tzw. bezpieczeństwo. Ludzie płacili bez szemrania. Nawet niebudzący grozy, zniszczony alkoholem złodziejaszek z czasów PRL o ksywce Kolczyk potrafił wymusić kasę. Mówił, że przybywa w imieniu Uchala i wszystkim trzęsły się łydki. Potem zaczęły się masowe kradzieże samochodów i propozycje ich zwrotu w zamian za okup. Zdarzały się miesiące, kiedy w 27-tysięcznym Wyszkowie ginęło po 20 aut.

 

Strach obywateli Wyszkowa pogłębiała wiedza. Wiedzieli, że w porwanie 17-letniego Kamila (syna miejscowego biznesmena) zamieszani byli dwaj policjanci z lokalnej komendy. Porwania dokonała słynna banda Mutantów (potem napadli w Nadarzynie na policjantów i zdetonowali w Magdalence bombę powodując śmierć dwóch funkcjonariuszy). Mutanci współpracowali z bandytami od Uchala i korzystali z informacji wynoszonych z komendy przez sprzedajnych gliniarzy.

Po Wyszkowie krążyła też opowieść o wyprawie pod koniec lat 90. tutejszych bandziorów do Suwałk. Leżał tam w szpitalu ranny w czasie zamachu bombowego przywódca suwalskiego gangu, niejaki Anucha. Wyszków pojechał, aby okazać mu solidarność. Przez Suwałki wolniutko, jak na defiladzie, przemieściło się kilkadziesiąt gangsterskich limuzyn. Wozy zatrzymały się przed szpitalem, mafiosi wyszli i wznieśli okrzyk: „Anucha, jesteśmy z tobą!”. Miejscową policję w tym czasie gdzieś wywiało.

Mimo ogólnego zastraszenia to od tej strony, społecznej, Wyszków wydał bandytom wojnę. Wojciech Chodkowski, restaurator i właściciel hurtowni drobiu, dzisiaj przewodniczący rady miejskiej, postanowił namówić lokalnych biznesmenów do przeciwstawienia się bandziorom. – Kiedy każdy broni się osobno, musi znaleźć się jakiś pies przewodnik – opowiada. – Ja spełniłem tę rolę.

Chodkowski, któremu podpalono hurtownię i wybijano szyby w domu, tłumaczył przedsiębiorcom, że tylko działając wspólnie mogą dać uchalowcom radę. W 2000 r. ruch oporu biznesmenów stanął do walki. Przed domem Chodkowskiego wybuchła bomba, ale to go nie przestraszyło. Stanął na czele Zrzeszenia Kupców, które z organizacji środowiskowej zmieniło się w bastion samoobrony społecznej. Przy pomocy lokalnych gazet wyszkowscy kupcy nagłośnili swoje problemy. To spowodowało, że ożywiła się policja i prokuratura.

Miasto nabrało odwagi

Szefem Prokuratury Rejonowej był wtedy Waldemar Osowiecki, wcześniej prokurator rozpracowujący przestępczość zorganizowaną w prokuraturze warszawskiej. W Wyszkowie zastąpił Zbigniewa Siejbika, którego w 1998 r. napadnięto i pobito kijami bejsbolowymi. Siejbik trafił do szpitala, jego oprawców schwytano, ale nigdy nie ujawnili, kto zlecił im napad. Podejrzewano o to samego Uchala. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał ich na wyroki po 3 lata więzienia. Siejbik po półrocznej rekonwalescencji już do Wyszkowa nie wrócił. Osowiecki, mieszkaniec Pułtuska, dostał przydział do Wyszkowa, aby zaprowadzić tu porządek.

– Kiedy codziennie rano wyruszałem z Pułtuska – opowiada – prześladowała mnie myśl, że ruszam na małą wojenkę.

Ze zdziwieniem spostrzegł, że Uchal był w Wyszkowie traktowany jak wzór do naśladowania. Prosty chłopak, z zawodu ślusarz, a proszę, do czego doszedł: dwa domy, kilka samochodów, duże pieniądze. Osowiecki szybko zrozumiał, że to z Uchalem i jego fałszywą legendą toczy swoją wojnę.

 

W 2001 r. prokurator poczuł smak sukcesu, dopadł Uchala i ulokował go w areszcie. W sprawie bossa wyszkowskiego gangu zapadło już kilka wyroków. Dostał 2,5 roku za wspomniany gwałt, tyle samo za żądanie haraczu za zwrot ukradzionej ciężarówki,

2 lata za paserstwo i kolejne 2 lata za sfałszowanie dowodu osobistego. Problem polega na tym, że te wyroki wcale się nie sumują. Wyszków obawia się, że Uchal niebawem powróci. Prok. Osowiecki wierzy jednak, że to nie nastąpi tak szybko, bo gangstera czeka jeszcze główny proces – o zorganizowanie i kierowanie zbrojną grupą przestępczą.

W maju 2002 r. nowym szefem prokuratury wyszkowskiej mianowano Roberta Strzemińskiego. To za jego kadencji nastąpiło ostateczne uderzenie w gang. Ale planowanie akcji i jej wykonanie odbyło się trochę poza plecami miejscowych prokuratorów. Nie wtajemniczono też policjantów z tutejszej komendy. Wszystkim zajęli się funkcjonariusze warszawskiego oddziału CBŚ współpracujący z Prokuraturą Okręgową w Ostrołęce.

CBŚ wzięło się za rozpracowanie mafii wyszkowskiej w lipcu 2002 r. Doszło wtedy do strzelaniny na plaży nad Bugiem. Na oczach setek świadków zastrzelono dwóch mężczyzn siedzących w luksusowym BMW, dwóch innych odniosło poważne rany. Jednym z rannych był szef konkurencyjnej dla Uchala grupy Buhaja (wcześniej działali razem). W śledztwie przyjęto wersję, że doszło do wojny gangów. Zabójców, dwóch ludzi Uchala, policja dopadła dopiero w październiku, ukrywali się w domu swojego bossa, czasowo zajmowanym przez jego byłą żonę. Obu aresztowano, a kobiecie postawiono zarzut utrudniania śledztwa.

Przez cały 2003 r. funkcjonariusze CBŚ zatrzymywali kolejnych członków gangu. Największa akcja odbyła się jesienią.

200 antyterrorystów uderzyło jednocześnie na mieszkania kilkudziesięciu bandytów, aresztowano 24. W grudniu w ręce policji wpadło kolejnych pięciu żołnierzy Uchala. W sumie do aresztów trafiło już ok. 40 bandytów z Wyszkowa i okolic.

Zostać świadkiem

Jacek G., były biznesmen, ukrywa się pod inicjałem, bo wciąż nie dowierza, że gangsterów już unieszkodliwiono. Zajmował się handlem, ale biznes diabli wzięli. – Nie dało się ciągnąć, padłem pod haraczem – wyjawia. Inkasenci byli pazerni i bezczelni. Twierdzili, że to spłata długu. Nigdy od nich nie pożyczył ani złotówki, ale skoro zapłacił ten pierwszy raz, to jakby podpisał zgodę na kolejne raty. – Kiedy już wyssali ze mnie wszystko co do grosza, firma padła, ludzie poszli na bruk, a ja wysłałem żonę do opieki społecznej po zasiłek, zapanowała cisza. Byłem bezpieczny, chociaż goły.

 

Inny mieszkaniec Wyszkowa Tadeusz B. zastraszony przez jednego z bandytów zlikwidował swój punkt handlowy i na kilka lat wyniósł się z miasta. Kiedy powrócił, prześladowca ponownie go odnalazł i domagał się spłaty fikcyjnego długu. Groził jego żonie i dzieciom. – Ten człowiek na wszelki wypadek wziął rozwód z żoną, a sam ukrył się w mieszkaniu swoich rodziców i przez kilka lat nie wychodził stamtąd – opowiada oficer CBŚ. Tadeusz B. nie chce rozmawiać z dziennikarzem. Wyjaśnia, że wciąż nie ma pewności, czy jego oprawca nie znajdzie się niebawem na wolności.

– Już są efekty działań CBŚ, wzrosło poczucie bezpieczeństwa – informuje prok. Strzemiński. Trwa przełamywanie strachu osób, których zeznania mogą przyczynić się do ujawnienia wszystkich przestępstw dokonanych przez bandytów. Policja i prokuratura namawia potencjalnych świadków do obciążania gangsterów. Na procesy czeka już cała śmietanka tutejszych mafiosów: Uchal, Wacek, Leon, Koczis, Baca, Kulas, Rudy, Buhaj, Chałapa.

Dowód z żony

Była żona Sławomira O., Marzenna, mogłaby być dla prokuratorów wyjątkowo cennym świadkiem. Według naszych rozmówców los, jaki zgotował jej małżonek, był nie do pozazdroszczenia. Bita i maltretowana psychicznie, upokarzana przy ludziach, wytrzymała u boku Sławka, jak go nazywa, do 1993 r. Kiedy Uchal trafił na krótko do więzienia, wystąpiła o rozwód. Niedawno wydała za własne pieniądze tomik wierszy pt. „Na scenie życia”, co wywołało w Wyszkowie prawdziwą sensację. Jeden z utworów zatytułowany „Życie to teatr” stanowi rozliczenie ze Sławkiem: „Jesteś tragedią mojego życia, moim oprawcą i esesmanem,/miałeś być tym, który da mi szczęście,/podłym zaś stałeś się tyranem./Jesteś tragedią mojego życia, moim lekarstwem jest zaś i wiarą,/że po to cierpię przez wszystkie akty,/żebyś w ostatnim ty padł ofiarą”.

Marzenna Ostaszewska przyszłego męża poznała w 1982 r. w Tworkach. Miała wtedy 16 lat, odwiedzała mamę leczącą się w szpitalu dla psychicznie chorych. W tym samym szpitalu leżał też Uchal, potrzebował zaświadczenia zapewniającego bezkarność w sprawie, jaka toczyła się wtedy przeciwko niemu. – Najpierw wcale mi się nie podobał – wyznaje pani Marzenna. – Wydawał mi się obleśny. Wpadła mu jednak w oko, a Uchal znany był z tego, że nie odpuszczał dziewczynom, które mu się podobały. – Potrafił uwodzić, być takim czarusiem – wspomina. – Dałam się na to złapać.

Kilka lat po rozwodzie Sławek zatelefonował do niej i oświadczył, że są walentynki i ma dla niej prezent. Tym prezentem był dom w Rybienku. Pomyślała, że może były mąż nagle się zmienił, postanowił odkupić stare winy. Zamieszkała wraz z córką w tym domu. Dopiero potem zrozumiała, że Sławek specjalnie tak to zorganizował, aby mieć ją stale na widoku; sam z drugą żoną mieszkał w pobliżu.

Po strzelaninie na wyszkowskiej plaży do drzwi byłej żony zastukało dwóch kolegów byłego męża. Domyślała się, że pewnie mają jakiś związek z podwójnym morderstwem, ale bała się zaprotestować, kiedy oświadczyli, że zostaną tu przez jakiś czas. Odetchnęła, kiedy do willi wpadła policja. Zaraz potem Uchal – siedzący już w więzieniu – wydał dyspozycję, aby wraz z córką opuściła dom. Okazało się, że prezent był umowny, hipoteka opiewała bowiem na siostrę Sławka, o Marzennie O. w papierach własnościowych nie było mowy.

– To dziwny człowiek – charakteryzuje byłego męża. – Dla ludzi okrutny, dla mnie jak kat, a potrafił użalić się na losem bezdomnego psa. Lubił zwierzęta, psy, konie. To chyba świadczy, że nie był taki całkiem zły?

Wojciech Chodkowski, który namówił wyszkowskich biznesmenów do stawienia czoła bandytom, pamięta legendę otaczającą Uchala. – Był przez wielu traktowany jak Janosik – wspomina. – Krążyły opowieści o jego dobrych uczynkach, temu pomógł w nieszczęściu, tamtemu dał pieniądze. Kiedyś zastanawiałem się, kim byłby ten Uchal, gdyby żył w czasie wojny. Może bohaterem?

Ale Uchal bohaterem nie został. Stworzył jeden z najgroźniejszych w Polsce gangów. Sterroryzował miasto. Kiedy trafił za kraty, Wyszków głęboko odetchnął.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin