Bajki6.txt

(8 KB) Pobierz
69






























            Dzie� S�du Ostatecznego 
        
            Naj�wi�tszym dniem ze wszystkich dni w �yciu jest dzie� naszej �mierci, jest 
            to dzie� s�dny, wielki dzie� przemiany. Czy my�la�e� ju� kiedy� powa�nie o 
            tej pot�nej, m�drej, ostatniej godzinie na ziemi? 
                By� sobie raz cz�owiek bardzo wierz�cy, jak m�wiono, bojownik o s�owo, 
            kt�re mu by�o prawem, gorliwy s�uga surowego Boga. Nad ��kiem jego sta�a 
            �mier� o surowym i nie bia�skim obliczu.
                � Nadesz�a godzina, musisz i�� ze mn�! � powiedzia�a �mier� i dotkn�a 
            lodowatymi palcami jego n�g, tak, �e zdr�twia�y. �mier� dotkn�a jego czo�a, 
            potem serca, kt�re p�k�o. I dusza posz�a za Anio�em �mierci.
                Ale w ci�gu tych niewielu sekund, kt�re min�y pomi�dzy dotkni�ciem jego 
            n�g, czo�a i serca, sp�yn�o na umieraj�cego, jak fala morza, wszystko to, 
            co mu �ycie przynios�o i co w nim wzbudzi�o. Jednym spojrzeniem ogarnia si� 
            w�wczas zawrotne g��bie, jedn� b�yskawic� my�li przebiega si� niezmierzon� 
            drog�. Jednym spojrzeniem zbiera si� sum� niezliczonych gwiazd na niebie, 
            poznaje si� kul� ziemsk� i planety w nieogarnionym wszech�wiecie.
                W takiej chwili dr�y l�kliwy grzesznik, nie ma podpory dla siebie i jest 
            mu tak, jakby zapada� si� w niesko�czon� pustk�. Pobo�ny wznosi sw� g�ow� ku 
            Bogu i oddaje mu si� jak dziecko w s�owach: �Niech si� dzieje wola Twoja!�
                Ale ten konaj�cy nie mia� nic z dziecka, czu�, �e jest m�czyzn�. Nie 
            dr�a� jak grzesznik, gdy� wiedzia�, �e by� na- prawd� wierz�cym. Trzyma� si� 
            z ca�� surowo�ci� przepis�w religii. Wiedzia�, �e miliony musz� kroczy� 
            szerok� drog� ku pot�pieniu. M�g�by niszczy� ich cia�a ogniem i mieczem, aby 
            by�y tak samo zniszczone jak ich dusze. Jego droga wiod�a teraz do nieba, 
            gdzie �aska otwiera�a mu furtk� � obiecana �aska.
                Dusza posz�a wi�c z anio�em �mierci, ale raz jeszcze spojrza�a na �o�e, 
            gdzie spowity w bia�e prze�cierad�o le�a� obraz z prochu, obce odbicie jego 
            Ja. A potem polecieli.
                Lecieli i szli. Znale�li si� jakby w olbrzymiej sali, a jednocze�nie 
            niby w lesie. Przyroda by�a ostrzy�ona, uporz�dkowana, powi�kszona i 
            uszeregowana w zaplanowany spos�b. Panowa�a tu sztuka jak w staro�wieckich 
            francuskich ogrodach � by�a to maskarada.
                � To jest �ycie ludzkie � powiedzia� Anio� �mierci.
                Wszystkie postacie by�y mniej lub wi�cej zamaskowane. Nie wszyscy 
            przybrani w aksamit i z�oto byli najpot�niejsi; nie wszyscy, kt�rzy nosili 
            szaty ub�stwa, byli najni�si i najmniej wa�ni. By�a to przedziwna maskarada, 
            a najdziwniejsze by�o, �e ka�dy ukrywa� co� w fa�dach sukni. Ale jeden 
            drugiemu zagl�da� w fa�dy i wtedy wida� by�o wy�aniaj�ce si� spomi�dzy nich 
            zwierz�ce �by.  Jeden mia� g�ow� wykrzywionej ma�py, inny obrzydliwego 
            koz�a, �liskiego w�a lub �ni�tej ryby.
                By�y to zwierz�ta, kt�re my wszyscy nosimy w sobie. Zwierz�ta zro�ni�te 
            z nami; skaka�y i chcia�y si� wydosta�. Ka�dy przytrzymywa� mocno zwierz� 
            pod ubraniem, ale byli tacy, co darli suknie na innych i krzyczeli:
                � Patrzcie, patrzcie, tak wygl�da on, tak wygl�da ona! � i jeden obna�a� 
            n�dz� drugiego.
                � A jakie zwierz� by�o we mnie? � spyta�a w�druj�ca dusza. Anio� �mierci 
            wskaza� mu dumn� posta�, kt�ra mia�a naoko�o g�owy r�nobarwn� aureol� 
            po�yskuj�c� jaskrawymi kolorami, ale w sercu tego cz�owieka ukryte by�y nogi 
            zwierz�cia, nogi ptaka. Aureola nad jego g�ow� by�a barwnym ogonem pawia.
                A kiedy pow�drowali dalej, wielkie ptaki krzycza�y szkaradnie z ga��zi 
            drzew, krzycza�y wyra�nymi ludzkimi g�osami:
                � Czy pami�tasz mnie, ty w�drowniku �mierci? � by�y to wszystkie z�e 
            my�li i po��dania jego �ycia, kt�re do niego wo�a�y: � Czy pami�tasz mnie?
                I przez chwil� dreszcz przenikn�� dusz�, bo dusza zna�a te g�osy i z�e 
            my�li i po��dania, kt�re wyst�pi�y teraz jako �wiadkowie.
                � W naszym ciele, w naszych z�ych sk�onno�ciach nie ma nic dobrego � 
            powiedzia� zmar�y � ale moje my�li nie prze- mieni�y si� w czyny, �wiat nie 
            ogl�da� z�ych plon�w � I po�pieszy� jeszcze szybciej, aby oddali� si� od 
            wstr�tnych okrzyk�w. Ale wielkie, czarne ptaki otoczy�y go i krzycza�y tak, 
            jak gdyby ca�y �wiat mia� si� o tym dowiedzie�. A on pobieg� jak �ania i 
            przy ka�dym kroku uderza� si� nog� o ostre kamienie, rani�y mu one stopy i 
            bola�o go to bardzo.
                � Sk�d si� wzi�y te ostre kamienie? Le�� tu jak zwi�d�e li�cie na ziemi!
                � To s� te wszystkie nierozwa�ne s�owa, kt�re rzuca�e� i kt�re rani�y 
            serca o wiele bardziej, ni� te kamienie rani� twoje nogi!
                � Nie my�la�am o tym � powiedzia�a dusza.
                � Nie s�d�cie, aby�cie nie byli s�dzeni � rozbrzmia�o w powietrzu.
                � Wszyscy�my grzeszyli � powiedzia�a dusza i podnios�a si� znowu.
                � Trzyma�am si� zasad Ewangelii i prawa, robi�am, co mog�am. Nie jestem 
            taka, jak inni!
                I oto stali przed bram� niebiesk� i Anio� Od�wierny zapyta�:
                � Kim jeste�? Powiedz mi, jakiej jeste� wiary i jakich do- kona�e� 
            czyn�w?
                � Wype�nia�am surowo wszystkie przykazania. By�am pokorna przed oczami 
            �wiata. Nienawidzi�am z�a i z�ych, prze�ladowa�am wszystkich, kt�rzy 
            kroczyli szerok� drog� ku wiecznemu pot�pieniu. I jeszcze teraz, je�eli 
            zasz�aby potrzeba, pragn� walczy� ogniem i mieczem!
                � Jeste� wi�c jednym z wyznawc�w Mahometa? � spyta� anio�.
                � Ja? Nie, nigdy!
                � �Kto wojuje mieczem, ten od miecza ginie�, powiedzia� Syn Bo�y. Nie 
            wyznajesz jego wiary. Mo�e jeste� synem Izraela, kt�ry m�wi za Moj�eszem:
            �Oka za oko, z�b za z�b�? Synem Izraela, kt�rego gro�ny B�g jest jedynym 
            Bogiem tego narodu.
                � Jestem chrze�cijaninem!
                � Nie poznaj� tego po twej wierze i po twoich czynach. Nauka Chrystusa 
            jest pojednaniem, mi�o�ci� i �ask�!
                � �ask�! � rozbrzmia�o po niesko�czenie wielkiej przestrzeni i otworzy�a 
            si� brama niebios, i dusza poszybowa�a ku szcz�liwo�ci. Ale �wiat�o, kt�re 
            promieniowa�o stamt�d, by�o tak o�lepiaj�ce i przenikliwe, �e dusza cofn�a 
            si�, jak przed wyci�gni�tym mieczem. Rozbrzmia�y tony tak �agodne, tak 
            chwytaj�ce za serce, �e �aden ziemski j�zyk nie mo�e tego wyrazi�. Dusza 
            zadr�a�a i pochyli�a si� nisko, coraz ni�ej, ale w�wczas niebia�ska jasno�� 
            wtargn�a w ni� i poczu�a to, czego nigdy przedtem nie czu�a � ci�ar swej 
            dumy, swej zatwardzia�o�ci i grzechu.
                � To, co robi�am dobrego w �yciu, robi�am dlatego, �e inaczej nie 
            mog�am, ale z�o by�o we mnie!
                Dusza czu�a si� o�lepiona czystym, niebia�skim �wiat�em. Upada�a 
            bezsilna. Wydawa�o jej si�, �e zwin�a si� w k��bek, niedojrza�a dla 
            niebieskich bogactw, nie �mia�a zwr�ci� swych my�li do sprawiedliwego Boga 
            j�kaj�c:
                � �aski!
               I oto zjawi�a si� �aska, nieoczekiwana �aska.
               B�g niebios by� w ca�ej niesko�czenie wielkiej przestrzeni, mi�o�� Boga 
            przenikn�a j� w niewyczerpanej pe�ni.
                � Duszo ludzka, b�d� �wi�ta, cudna, pe�na mi�o�ci i wieczna! � brzmia�y 
            i �piewa�y g�osy niewidzialne dooko�a.
                My wszyscy b�dziemy w ostatnim dniu naszego ziemskiego �ycia dr�eli tak, 
            jak ta dusza przed blaskiem i cudowno�ci� Nieba. B�dziemy g��boko 
            upokorzeni, pokornie zginali si� a mimo to b�dzie nas unosi�a jego mi�o��, 
            jego �aska b�dzie nas wyprostowywa�a. Wzniesieni na nowe tory, oczyszczeni, 
            szlachetniejsi, lepsi, b�dziemy si� zbli�ali coraz bardziej do cudowno�ci 
            �wiat�a i pokrzepieni przez nie, wzniesiemy si� do wiecznej jasno�ci.
 
                                       KONIEC ROZDZIA�U
Zgłoś jeśli naruszono regulamin