1. Choroba.doc

(56 KB) Pobierz

01 : "Choroba "

To będą najdłuższe dwie godziny mojego życia, a przynajmniej tak w tamtym momencie mi się
wydawało. Trzymając Edwarda za rękę zmierzałam do klasy biologi, starając się za wszelką cenę
ukryć targające mną dreszcze. No to się doprawiłam. Oczywiście doskonale wiedziałam , że
Edward wie o moich dolegliwościach, milczał jednak czekając pewnie aż sama coś powiem.
 " To sobie poczekasz"- pomyślałam. Nie miałam najmniejszego zamiaru okazywać mojego stanu
zwłaszcza, że mój ukochany na pewno zwaliłby całą winę na Jacoba. Z całą pewnością to ja
zawiniłam , chodząc po lasach otaczających La Push w cienkiej bluzie. W tamtym momencie jednak
od zimna chroniły mnie nieludzko ciepłe ramiona Jacoba, który uparł się że moje ubranie nie
jest odpowiednie na taką pogodę. No i miał chłopak racje. Zaczęłam się lekko niepokoić ,
zważywszy na mój " magnes" przyciągający niebezpieczeństwa, często byłam kontuzjowana, jednak
mieszkając w Phoenix nie tak łatwo było zachorować na zwykłe przeziębienie. Całoroczna wysoka
temperatura chroniła mnie przed wszelakimi objawami kaszlu, kataru czy drgawek, mieszkając w
Forks możliwość zarażenia drastycznie wzrosła. Gdybym była zwykłym człowiekiem to pewnie tak
jak pozostali musiałabym poleżeć w łóżku i się wygrzać, a ktoś życzliwy faszerowałby mnie
lekami. Ale że normalna nie byłam , co ustaliliśmy już wcześniej z Edwardem, swoje  rzadkie
przeziębienia przechodziłam niezwykle ciężko. Można by je porównać z zapaleniem płuc. Wysoka
gorączka sprawiała czasami ze miałam majaki.Moje niezbyt przyjemne wspomnienia przerwał nagły
atak kaszlu.
-Swan nic ci nie jest?- profesor Banner , zwrócił głowę w moją stronę, podobnie jak większość
klasy. Czyżby mój kaszel zabrzmiał jak początek gruźlicy? Tak z całą pewnością tak. Upewniła
mnie w tym mina Edwarda, z wierzchu widać było jak bardzo się o mnie martwi, jednak widziałam
w jego oczach narastający powoli gniew.
- Tak proszę pana wszystko w porządku, to tylko lekkie przeziębienie- wychrypiałam z trudem,
siarczysty ból przeszył moje płuca.Edward prychnął  :
- Mówiłem Ci żebyś nie jechała do La Push, ten kundel nie umie się tobą zająć-rzuciłam mu
spojrzenie spode łba , widząc to chłopak się uciszył ale nadal miał zaciętą minę. Wpatrywał
się tępo w tablicę. Patrząc na niego , po raz kolejny uświadomiłam sobie że nawet gdy jest zły
, jego uroda mnie poraża. Wyciągając rękę, pogłaskałam opuszkami palców  jego zaciśniętą w
pięść dłoń. Nie widząc reakcji ze strony chłopaka, powtórzyłam ten manewr przejeżdżając całą
dłonią po jego ręce kierując ją coraz wyżej. Przy okazji wjeżdżając pod rękaw swetra który
miał dzisiaj ubrany. Kątem oka widziałam jak stara się zachować powagę słuchając nauczyciela
tłumaczącego coś klasie. Byłam w pełni świadoma tego jak reaguje jego ciało na mój dotyk. Nie
przerywając tej czynności zwróciłam się w stronę nauczyciela , nadal jednak przesuwałam
palcami po przedramieniu Edwarda. Starałam się zwrócić uwagę na to co mówił nauczyciel jednak
zwiększająca się temperatura mojego ciała zaczynała mi dokuczać. Moje drgawki się powiększyły,
i teraz dreszcze rozniosły się na całe moje ciało. Dłoń Edwarda zacisnęła się na mojej,
zatrzymując ją . Po raz kolejny rozkaszlałam się. Płuca pulsowały nieznośnym
bólem,przenoszącym się do mojego wyschniętego gardła. Przed kolejnymi pytaniami nauczyciela
wybawił mnie dzwonek. Nawet nie zauważyłam jak szybko minęła ta lekcja. Chwiejnie wstałam,
puszczając rękę Edwarda aby móc się spakować. Jednak mój ukochany mnie wyręczył, gdy spojrzałam
na ławkę już była pusta.
- Zabieram cię do domu- powiedział cicho, przewieszając sobie moją i własną torbę na ramieniu.
Drugim objął mnie w tali.Dotyk Edwarda początkowo zwiększył moje drgawki , chłopak szybko
odsunął swoją rękę ,delikatnie chwytając moją dłoń. W tym momencie nie miałam nawet siły
oponować. Czując że coraz bardziej słabnę oparłam się całym ciałem o bok ukochanego. Chłopak
wziął mnie na ręce i zaczął szybko iść w stronę swojego volvo . Przypuszczałam że chce jak
najszybciej mnie puścić aby swoim dotykiem nie pogorszyć sprawy. Gdy staliśmy niemal przy
aucie, nagle  znikąd pojawiła się Alice. Uchyliła drzwiczki samochodu, po czym sama wsiadają
do niego ,ochoczo wyciągnęła po mnie ręce. Edward położył mnie na tylnym siedzeniu. Moja głowa
spoczęła na chłodnych kolanach Alice. Moje drgawki już mi nie przeszkadzały.Chłód jej skóry
przebijający przez materiał spodni przynosił mi ukojenie. Tak samo jak jej ręce które spoczęły
na moim spoconym czole. Zupełnie jakby przyłożyła mi kompres.
- Masz wysoką temperaturę, a twoje serce bije strasznie szybko, jak po maratonie- szepnęła.
Nie wiedzieć czemu w jej oczach zaczęłam dostrzegać zalążki czegoś co wydawało mi się paniką .
Pewnie coś mi się przewidziało. Moja choroba sprawiała że wzrok płatał mi figle .
- Gdy tylko przyjedziemy , to niech Charlie zadzwoni po lekarza- dodała równie cicho. Edward
nadal milczał. Z głębi mojego umysłu przywołałam wczorajszą rozmowę z ojcem.
- Nie ma go w domu, jest u Billy'ego , oglądają jakiś mecz , ma wrócić jutro wieczorem -
mówiłam bardzo cicho, bo moje obolałe gardło nie pozwalało na więcej.
- Cholera- wyrzucając z siebie pojedyncze słowo Edward zatrzymał samochód, domyśliłam się więc
że musimy znajdować  się pod moim domem . Nawet nie zdążyłam krzyknąć a już byliśmy w
przedsionku.
- Alice ja ją zaniosę do łóżka a ty zobacz czy są jakieś lekarstwa- wydając polecenia Edward w
wampirzym tempie zaniósł mnie do mojej sypialni. Niezwykle delikatnie ułożył mnie na łóżku
uprzednio ściągając mi kurtkę i buty. Szybko opatulił mnie kołdrą . Do sypialni wpadła Alice
trzymając w ręku jedno opakowanie.
- To wszystko? - tak teraz w oczach Edwarda zagościło przerażenie, szybko porwał od dziewczyny
opakowanie aspiryny, zerkając na ulotkę - Przeterminowane ! Bello możesz mi powiedzieć
dlaczego nie masz w domu żadnych lekarstw? A jak już to przeterminowane? No kochanie powiedz
gdzie trzymacie resztę- nerwowy głos chłopaka zmusił mnie do wysilenie mojego mózgu. Hymm ,
mamy kilka apteczek , pełno bandaży , które kupuje systematycznie zważając na moją
niezdarności, jakieś środki przeciwbólowe, i masę plastrów, ale jakoś nikt nie pomyślał o
lekarstwach na przeziębienie.Od kiedy przyjechałam do Forks , miałam masę kontuzji ale nie
zachorowałam. Nie wiadomo dlaczego wydało mi sie to śmieszne. Zaczęłam chichotać jak głupia.
Jednak przestałam szybko gdy siarczysty ból rozerwał moją klatkę piersiową .
- Mój Boże, Bello masz omamy? - Alice była równie zdenerwowana co swój brat. Nie rozumiem tego
ich przerażenia. Przecież od przeziębienia nie można umrzeć . To prawda może i ciężko je
przechodziłam ale na Boga chyba przesadzają.
- Nie nie mam Alice, i nie musicie tak szaleć , wystarczy że poleżę w łóżku i samo mi-
- Nie ma mowy ! Alice!- Edward zwrócił się do siostry, przerywając mój wywód - W tej chwili
jedziesz do apteki i kupujesz jakieś lekarstwa , zrozumiano?- dziewczyna posłała mu niechętne
spojrzenie, ale zaraz odwróciła się w stronę wyjścia, zanim wybiegła na korytarz zwróciła się
w moją stronę z uśmiechem wołając: Nie martw się Bello , Edward sie tobą zajmie ! Chwilę potem
usłyszałam odgłos zapalanego silnika. Zastygły na twarzy Edward ponownie zwrócił moją uwagę.
Domyślając sie o co chodzi szepnęłam : Alice miała wizję prawda? O co chodziło ?- Chłopak
westchnął przybliżając się do mnie
- Nie mam pojęcia , w myślach śpiewała sobie jakąś piosenkę więc nie wiem co widziała. Nie
może to być jednak jakaś zła wizja bo by sie nią ze mną podzieliła, tak więc jedynym moim
zmartwieniem jesteś teraz ty skarbie- szeptał czule. Położył się koło mnie jednak w takiej
odległości aby swoim zimnem mi nie przeszkadzać. Wyciągając rękę z " kokona" w który byłam
zawinięta , wzięłam jego dłoń i przyłożyłam do swojego rozpalonego czoła. Odetchnęłam z ulgą.
Dłoń Edwarda dawała mi dziwne ukojenie , lepsze nawet niż jakikolwiek kompres.Chłopak
przesunął swoją dłoń kładąc ją delikatnie na moim policzku.
- Przestraszyłaś mnie - szepnął tak cicho , że ledwo go usłyszałam
- Dlaczego?- swoja dłoń , tak samo jak on, ulokowałam na jego policzku. Przysunęłam się
nieznacznie.
- Musisz zrozumieć Bello , że nie często mamy do czynienia z chorymi, no może jedynie
Carlisle. Jak wiesz nasza rodzina nie może chorować dlatego nie wiem jak się zachować w takiej
sytuacji.- mruczał dalej przesuwając kciukiem po moich wargach. Zaśmiałam się cicho, mimo iż
żył tak długo to w pewnych sprawach nadal był niezdarny, musiało go to z pewnością krępować.
- Nie przejmuj się, naprawdę, po prostu zawsze przy przeziębieniu mam wysoką temperaturę, nie
musisz się martwić- moje słowa pociechy przerwał kolejny atak kaszlu. No pięknie na pewno tym
go przekonałam.Zmarszczone czoło i smutne oczy potwierdziły moje obawy. Dałam więc sobie
spokój z zapewnieniami o moim stanie zdrowia i powróciłam do mojej ulubionej czynności.
Rozgrzaną dłonią przejechałam po łuku brwiowym Edwarda kierując dłoń w stronę jego szczęki.
Nie odrywałam wzroku od swoich własnych ruchów, podążają za ścieżką wyznaczoną przez własną
dłoń. Przysuwałam sie o milimetry do chłopaka. Zupełnie tak jakby moje usta same ciągnęło do
jego warg. Edward z niechęcią uwolnił się od mojego dotyku , i jeszcze bardziej odsunął.
Nadąsana przewróciłam się na plecy krzyżując ręce na piersi.
- Zaraz spadniesz z łóżka- burknęłam , chłopak roześmiał się cicho ale nie zmienił pozycji.
Widziałam jak z zamaskowanym niepokojem obserwuje moja twarz. Byłam niemal stu procentowo pewna
że sonduje temperaturę mojego ciała i słucha bicia serca. Schowałam ręce pod ciepłą kołdrę i
zamknęłam oczy. Nie wiem dlaczego tak się nabzdyczyłam. Widziałam że chłopak robi to dla
mojego dobra ale druga cześć mojego umysłu - ta mniej rozważna- chciała aby Edward mnie
dotykał. Byłam chora, a życzenia chorego są świętością ( xDD sama to wykorzystywałam - dop.
autorki ) Pozwoliłam ten nierozważnej części mojego umysłu dojść do głosu. Dosłownie kilka
minut zajęło mi wymyślenie niezwykle głupiego planu. Z jednej strony byłam pewna że mi się
spodoba jednak z drugiej  zaczęłam wyobrażać sobie jak to będzie i moje policzki momentalnie
zapłonęły. I to nie tymi chorymi rumieńcami.
- Kochanie wszystko w porządku? - Oh nie idiotko nie mów tego ! Jedna część mnie krzyczała żebym
milczała a druga namawiała do powiedzenia tego. No cóż jestem tylko nastolatką więc
powiedziałam :
- Tak Edwardzie wszystko w porządku ale.... -
- Tak skarbie? - nie mogłam uwierzyć jak on mógł być tak łatwowierny
- Ja.. uh .. muszę się wykapać .. hym jestem cała.. mokra - powiedziałam to takim dziwnym
głosem ... zaraz czy ja próbuję brzmieć sexy? O żesz podziałało ! W oczach Edwarda zauważyłam
dziwny błysk.
- Hym to ja może.... - mówiąc to zaczęłam się podnosić jednak silne ramiona chłopaka
przytrzymały mnie w miejscu. Postać Edwarda mignęła mi tylko przed oczami , a chwilę potem
usłyszałam odgłos lecącej wody. On naprawdę ma zamiar to zrobić ! No teraz już nie mogłam się
wycofać. Postanowiłam jak najbardziej wykorzystać sytuacje. No w końcu był moim chłopakiem
nie? Raczej nie miałam dostać odpowiedzi na to pytanie , za to Edward pojawił się przy moim
łóżku z miską wody i małym ręczniczkiem.Jego niepewne spojrzenie napotkało moje oczy.
Uśmiechnęłam się do niego lekko i usiadłam. Nawiedził mnie kolejny atak kaszlu. Chłopak
przysunął się do mnie i lekko przytulił.
- Nie jest Ci zimno ?- zapytał zaniepokojony. Pokręciłam przecząco głową- to um pomóc ci? -
zapytał znowu a głos mu przy tym zadrżał. Uniosłam głowę z jego ramienia i spojrzałam w te
piękne topazowe oczy. Byłam pewna że gdyby mógł to byłby teraz czerwony jak burak. Grając moją
rolę niezwykle chorej i słabej Belli uniosłam z trudem ręce do góry. Z lekkim wahaniem
chłopak ściągnął mój sweter.
- Czekaj wezmę piżamę - podszedł powoli do mojej szafy i wyciągnął z niej bawełniane spodnie i
koszulkę która sięgała mi za kolana. O ile dobrze pamiętam to zakosiłam ją pewnego razu
Emmetowi. Uważał że niezwykle zabawnie wyglądam w jego rzeczach. Edward odłożył rzeczy na bok
i znowu przysunął się do mnie. Próbowałam uchwycić jego spojrzenie ale skutecznie je odwracał.
Już zaczynałam się niepokoić gdy powolnym ruchem zaczął odsuwać moją kołdrę. W tamtej chwili
zrozumiałam o co mu chodzi. Po prostu nigdy nie był w takiej sytuacji. Nie wiedział jak się
zachować i najprawdopodobniej się wstydził i może trochę bał. A sądziłam że nie ma rzeczy
której by nie potrafił. Aby go trochę ośmielić zaczęłam sama rozpinać swoje spodnie . Chwilę
później zostałam w samej koszulce i bieliźnie . Chłopak wziął i zamoczył ręcznik w wodzie.
Przysuwając się jeszcze bardziej delikatnie złapał moją stopę i przykrył ją mokrym ręcznikiem.
Powolnymi ruchami zaczął posuwać się ku górze.Był jak zahipnotyzowany nie odrywał wzroku od
moich nóg. Matko Boska pomyślałam. Nie dojechał nawet do połowy uda gdy przerzucił się na drugą
nogę. Uśmiechnęłam się myśląc że będę wspaniałomyślna i nie każę mu posuwać się dalej. Miałam
świadomość że cały czas czuje pragnienie. Lepiej nie wystawiać jego cierpliwości na próbę. A
może jednak?
- Wystarczy - szepnęłam zachrypniętym głosem, złapawszy jego rękę podciągnęłam go wyżej.
Przyłożyłam jego ręce do spodu mojej koszulki uprzednie wrzucając ręczniczek do miski. Chłopak
nadal nie patrząc mi w oczy powolnym ruchem- który nawiasem mówiąc doprowadzał mnie do szału-
ściągnął mi koszulkę. Moje policzki zapłonęły gorącym rumieńcem gdy uświadomiłam sobie że oto
siedzę przed swoim chłopakiem jedynie w koronkowej bieliźnie.Edward znienacka przycisnął mnie
do siebie. Chłodne ramiona objęły mnie mocno. Chwilę potem poczułam na plecach mokry ręcznik.
A więc o to chodziło. Najlepsze zostawił sobie na koniec? Och mój głupi mózg. Rozbestwił się
podczas tej choroby. Biedny Edward . Biedny Edward który rytmicznie przesuwał mokrym
materiałem po moich plecach i kierując się w stronę moich barków zaczął mnie od siebie
odsuwać.Gdy jego dłoń z ręcznikiem znalazła się na moim lewym barku udało mi się pochwycić
jego spojrzenie. To co zobaczyłam w jego oczach wyrwało ze mnie westchnienie. Jego tęczówki
były czarne, ale zauważyłam że przy tym i zamglone. To czego pragnął nie było krwią. Ponownie
sapnęłam . W chwili gdy jego ręka zaczęła przesuwać się coraz niżej i była tuż tuż ..... do
pokoju wpadła Alice.
- Oj przepraszam że przeszkadzam tu macie lekarstwa, ale widzę że Bella już czuje się lepiej
co? - wybiegła z pokoju zanim oberwała rzuconą przeze mnie poduszką.Przeniosłam wzrok na
chichoczącego Edwarda.
- Oj Bello , Bello co ja z tobą mam - nie mógł przestać się śmiać. A ja jak przystało na
ogromnie chora osobę odwróciłam się na brzuch i przykryłam kołdrą. Poczułam jeszcze tylko jak
Edward obejmuje mnie i zaczyna nucić moją kołysankę. Prychnęłam nieco sennie. No cóż chyba
miałam prawo zasnąć w końcu to było bardzo pracowite popołudnie.

KONIEC   

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin