Alfred Szklarski - Tomek Wśród Łowców Głów.pdf
(
1230 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Alfred Szklarski - Tomek wsrod lowcow glow
ALFRED SZKLARSKI
Tomek wśród łowców głów
Isla de la Mala Gente
1
Eleli Koghe samotnie szedł ścieżyną przez dżunglę porastającą górskie zbocza. Natężo-
nym wzrokiem uważnie rozglądał się po gąszczu tropikalnej zieleni. Jego wełnistowłosą głowę
zdobiły brązowo-zielono-czerwone pióra królewskiego rajskiego ptaka. Ujęte przepasaną wyso-
ko na czubie głowy plecionką z łyka, wyglądały jak szeroko rozłożony wachlarz, mieniący się
purpurą krwi. Według wierzeń niektórych papuaskich plemion, pióra tego wspaniałego ptaka
miały nie tylko chronić wojownika przed zranieniem w walce, lecz były również skutecznym
amuletem przeciwko puri-puri, czyli czarom, których obawiali się nawet najodważniejsi. Mężny
Eleli Koghe nigdy nie rozstawał się ze swoim cennym pióropuszem i dlatego właśnie obdarzono
go imieniem oznaczającym w miejscowym narzeczu - Czerwony Rajski Ptak.
Niemal od chłopięcych lat był wojownikiem i myśliwym, tak jak prawie wszyscy męż-
czyźni żyjący w głębi tej olbrzymiej, tajemniczej wyspy. Na prawym ramieniu niósł teraz wi-
dome tego oznaki: łuk z palmowego drzewa, długie strzały z zadziorami, dzidę i kamienny to-
pór, mocno przytwierdzony łykiem do styliska z gałęzi.
Krajowiec był nagi. Jedynie biodra osłaniała opaska z białej kory. Całe ciemnobrązowe,
błyszczące ciało pomalowane było w czarne i białe pasy. Lekko wydęte usta oraz przenikliwie
spoglądające, czarne jak węgiel oczy otaczały koła z jasnoczerwonego i żółtego barwnika. Wy-
suszone, nadpleśniałe świńskie ogonki, zwisające z przedziurawionych małżowin usznych i kość
kazuara
2
w chrząstce nosowej wskazywały, że Eleli Koghe jest osobistością wśród swoich. Na
szyi przecież nosił sznur upleciony z cienkich lian, na którym widniało zawiązanych osiem wę-
złów. Każdy z nich oznaczał własnoręcznie pokonanego wroga.
Eleli Koghe szedł ostrożnie, gotów do odparcia niespodziewanej napaści. Był przecież
cząstką dżungli, w której od wieków trwała, jak w całej przyrodzie, nieustanna walka. Atak,
obrona, triumf i śmierć szły tam z sobą w parze. Zwyciężał bardziej przedsiębiorczy, słabszy
musiał ginąć, aby silniejszy mógł dalej istnieć.
1
Wyspa Złych Ludzi - nazwa nadana Nowej Gwinei przez portugalskich i hiszpańskich żeglarzy, którzy w XVI w. odkryli tę wyspę. Nazwę
Nowa Gwinea nadał jej Hiszpan Ortiz de Retes w 1545 r., ponieważ tropikalne lasy i podobna do Murzynów ludność przypominały mu
zachodnioafrykańskie wybrzeże
2
Kazuar - duży ptak pokrewny strusiom, noc spędza w leśnej gęstwinie, a w dzień żeruje w wysokich trawach. Żywi się pokarmem
roślinnym, a także rybami, żabami i jaszczurkami. W ogrodach zoologicznych kazuary jedzą chleb, ziarno i pokrajane jabłka
.
Korony drzew pięły się w szaleńczym wyścigu ku niebu. W niezwykłej plątaninie trudno
nawet było odgadnąć, kto zwyciężył, a kto został zwyciężony. W dole, u stóp leśnych olbrzy-
mów, bujnie krzewił się drugi, jeszcze bardziej bezlitosny, niższy gąszcz paproci, kolczastych
palm, bambusów i różnych pnączy. Świat roślinny i zwierzęcy tworzył w dżungli nierozerwalną
całość w walce o zachowanie istniejącego stanu. Drzewa i liany dusiły się wzajemnie w uści-
skach, owady drążyły drzewa, ptaki pożerały owady, ludzie polowali na ptaki, a krokodyl, dra-
pieżnik nowogwinejskiej dżungli, czyhał na wszystkie żyjące istoty z człowiekiem włącznie.
Krajowcy zamieszkujący dżunglę również toczyli między sobą prawie nieustanne wojny i upra-
wiali kanibalizm.
Eleli Koghe samotnie podążał przez dżunglę do strumienia, niedawno, bowiem odkrył
miejsce, w którym łatwo można łowić ryby. Nikt z jego plemienia nie kwapił się z pomocą. Do
owego miejsca trzeba było iść przez okolicę, którą nawiedzały złe duchy. Eleli Koghe był od-
ważny, lecz mimo to niepokój jego potęgował się teraz z każdym krokiem. Już niedaleko, w zie-
lonej gęstwinie po prawej stronie ścieżyny, leżał olbrzymi, samotny głaz. Na jego płasko ścię-
tym szczycie, pokrytym grubą warstwą zielonożółtego mchu, rosła kępa sękatych drzew. Ich ko-
rzenie zwisały wokół jak żółte jadowite węże i częściowo osłaniały widoczną tuż przy ziemi
czarną szczelinę. Nikt nie potrafił wyjaśnić, w jaki sposób samotny blok skalny dostał się w głąb
dżungli, lecz z pokolenia na pokolenie wśród okolicznych mieszkańców przekazywano sobie le-
gendę, że w ciemnej grocie pod głazem mieszkają bardzo złe duchy. Miały posiadać ogniste
oczy, z których wyrastały żółte żądła.
W pobliżu gąszczu kryjącego samotną skałę Eleli Koghe przyspieszył kroku. Odwrócił
głowę, by przypadkiem nie napotkać zabijającego spojrzenia demona. Tędy nawet w dzień naj-
bezpieczniej było przechodzić w towarzystwie czarownika, znającego różne zaklęcia.
Tym razem również udało się Eleli Koghe przejść spokojnie obok siedliska duchów.
Westchnienie ulgi wyrwało się z jego piersi. Pobiegł w kierunku brzegu strumienia. Wkrótce
usłyszał szum wody przedzierającej się przez rzeczne progi.
Las rzednął... Eleli Koghe zwolnił kroku. Zaczął się uważnie rozglądać. Niebawem odna-
lazł miejsce, w którym poprzednim razem przygotował sprzęt rybacki. Ku swemu zadowoleniu
stwierdził, że owalna obręcz o średnicy ponad półtora metra jest już zasnuta siecią utkaną w du-
że oczka. Z wdzięcznością spojrzał na siedzącego w niej pająka wielkości laskowego orzecha, o
włochatych, ciemnobrązowych nogach. Pomysłowi mieszkańcy tej doliny nieraz wy-
korzystywali pracowitego pająka do robienia oryginalnych sieci na ryby. W tym celu wybierali
w lesie odpowiedni rozmiarami bambus, zginali go od wierzchołka w kabłąk, a reszty pracy do-
konywał za nich pająk, który znalazłszy obręcz, nadającą się do sporządzenia pułapki na owady,
zasnuwał ją elastyczną, dość mocną i trwałą siecią, odporną nawet na wodę.
Eleli Koghe dzidą ostrożnie przepłoszył pająka, po czym kamiennym toporkiem ściął
bambus. Teraz ruszył ku pobliskiemu brzegowi strumienia. Niebawem przystanął na dużym ka-
mieniu. W tym właśnie miejscu rumowisko skalne częściowo tarasowało nurt rzeki, powodując
prąd wsteczny i wirowanie wody. Eleli Koghe odłożył broń. Ujął w dłonie bambus i szerokim
ruchem zagarnął siecią wodę w toni. Po jakimś czasie złowił kilka niedużych ryb. Włożył je do
siatki uplecionej z lian, a następnie zarzucił ją na ramię; zabrał broń oraz sieć i ruszył w kierun-
ku grupy skał, gdzie zamierzał ukryć swój sprzęt rybacki.
Wkrótce znalazł odpowiednie miejsce. Teraz powracał do wioski wzdłuż łagodnego, bez-
drożnego zbocza górskiego. Naraz z platformy położonej na ostro ściętym szczycie rozbrzmiały
melancholijne okrzyki.
Eleli Koghe przystanął. Zaczął nasłuchiwać. Po chwili uśmiechnął się, to ptak golove
3
śpiewał swoją miłosną pieśń...
Eleli Koghe bez najmniejszego szmeru ostrożnie wspiął się na szczyt. Ukryty w gąszczu
przyglądał się uzdolnionemu ptakowi. Ptak ten, zwany przez nas ogrodnikiem, jest nadzwyczaj
pomysłowym budowniczym.
Na okres godów samiec golove przygotowuje w ciągu kilku miesięcy wspaniałą salę ba-
lową. Przede wszystkim wybiera odpowiednie miejsce, jak najbardziej równe i nie porośnięte
drzewami. Dziobem i pazurkami oczyszcza ziemię z trawy, niweluje ją; jeśli są tam jakieś krze-
wy, zrywa z nich liście oraz korę, aby zwiędły. Pozostawia tylko jeden krzak i naokoło niego
buduje ziemną platformę w kształcie koła o średnicy mniej więcej jednego metra. Następnie
przynosi szorstki mech i proste łodygi pewnego gatunku storczyka, który rośnie pękami na gałę-
ziach omszałych, wielkich drzew, by z nich zrobić okładzinę wzmacniającą krawędź platformy.
Potem zbiera w lesie gałązki i złote listki, jagody czerwone, białe i zielone, z których układa
różne wzory na swej sali godowej. Wśród ozdób nie brak również kolorowych kwiatów, owo-
ców, a nawet grzybków i pięknie ubarwionych owadów. Gdy ozdoby przez dłuższe leżenie tracą
świeżość, ptak je wyrzuca i zastępuje innymi.
Eleli Koghe w skupieniu przysłuchiwał się miłosnym trelom golove. Cieszył się razem z
ptasim zalotnikiem. Krajowcy doskonale znali zwyczaje golove i uważnie śledzili ich prace przy
budowie sal godowych. Poszczególne czynności ptaka-ogrodnika stanowiły dla nich naturalny
terminarz własnych zajęć gospodarskich. Gdy golove zaczynał drapać ziemię, kobiety wiedziały,
że czas już oczyszczać miejsce na poletko. Kiedy ptak przystępował do budowania platformy,
3
Ptak-ogrodnik
(Amblyornis inornatus)
spotykany w górach Arfak (półwysep Plasia Głowa - Yogelkopf), a w okoli-
cach gór Fuyughc zwany golove, jest spokrewniony z ptakami rajskimi. Z ptasich budowniczych osiągnął najwięk-
szą doskonałość w budowaniu oryginalnych altan godowych. Do lej odmiany rajskich ptaków należą również za-
mieszkujące znaczną część Australii i najlepiej poznane budniki, zwane także altannikami
(Ptiłonorhynchus viola-
ceus),
dochodzące do 28 cm długości.
kobiety kopały swą ziemię zaostrzonymi kijami, natomiast, gdy wzmacniał platformę okładziną
z mchu, one ogradzały poletka, by ochronić je przed dzikami. Przystrajanie platformy różnymi
ozdobami oznaczało czas sadzenia jarzyn, ukończenie zaś budowy i miłosny śpiew były zapo-
wiedzią, że warzywa dojrzewają na poletkach. Dlatego też radość owładnęła sercem Eleli
Koghe. Oto nadchodziła pora żniw, sytości, śpiewów i tańców. Eleli Koghe po cichu wycofał się
z kryjówki. Niebawem był na skraju dżungli.
Tropikalny żar słoneczny uciszył życie gąszczy leśnych. Eleli Koghe bez pośpiechu
wszedł do dżungli. Miał dość czasu, by powrócić do wioski, zanim kobiety zaczną przygotowy-
wać przed zmierzchem główny posiłek dnia. Wtem w ciszy leśnej, niemal jednocześnie, rozległ
się świst strzały i ostry krzyk śmiertelnie ugodzonego rajskiego ptaka. Eleli Koghe odruchowo
przykucnął za pniem drzewa. Łowił uchem trzepot skrzydeł, szelest gałęzi i głuchy odgłos pada-
jącego na ziemię ptaka. Kilka cichych skoków przybliżyło Eleli Koghe do miejsca nieoczekiwa-
nych łowów. Ostrożnie rozchylił pnącza.
Zaledwie o parę kroków od niego, u stóp drzewa, pochylał się nad swym łupem jakiś
mężczyzna z łukiem w dłoni. Ubrany był w szeroki czarny pas pleciony i przepaskę z kory. Nos,
przez którego chrząstkę przegrodową przesunięta była kość kazuara, pomalowany miał na żółto,
a na policzkach widniały symetryczne czerwone pasy. Z uszu zwisały mu wysuszone kolibry, na
szyi zaś sznury muszli i psich zębów. Obok niego, porzucone, leżały dzida i kamienny topór.
Przyklęknął nad jeszcze drgającym ptakiem.
Błysk gniewu zamigotał w oczach Eleli Koghe. Obcy myśliwy należał do plemienia Ma-
fulu, z którym plemię Tawade żyło na wojennej stopie. Pobliski strumień stanowił granicę po-
między terenami łowieckimi obydwóch plemion. Przekroczenie jej przez którąkolwiek stronę
zawsze powodowało krwawy odwet.
Eleli Koghe ostrożnie oparł dzidę o drzewo; topór i siatkę z rybami położył u jego stóp.
Ujął haczykowatą strzałę, po czym mocno napiął cięciwę łuku. Strzała ostro bzyknęła w powie-
trzu. Nieszczęsny Mafulu z szyją przebitą na wylot poderwał się z ziemi, lecz w tej chwili druga
strzała ugodziła go prosto w pierś. Wydawszy stłumiony okrzyk, ciężko osunął się na martwego
rajskiego ptaka.
Eleli Koghe podbiegł do pokonanego wroga. Wojny wśród krajowców przeważnie ogra-
niczały się do pojedynczych napadów z zasadzki. Ten, kto zabijał nieprzyjaciela nie narażając
siebie, zyskiwał sławę największego bohatera. Toteż Eleli Koghe z dumą zawiązał teraz dzie-
wiąty węzeł na swym złowieszczym naszyjniku z lian. Pospiesznie zabrał broń zabitego Mafulu
oraz martwego rajskiego ptaka i własną sieć z rybami, po czym pobiegł w kierunku wioski z ra-
dosną wieścią.
Plik z chomika:
TomekP-ce
Inne pliki z tego folderu:
03.Tomek wsród łowców głów.mp3
(10228 KB)
01.Tomek wsród łowców głów.mp3
(141 KB)
02.Tomek wsród łowców głów.mp3
(10081 KB)
04.Tomek wsród łowców głów.mp3
(10284 KB)
05.Tomek wsród łowców głów.mp3
(10466 KB)
Inne foldery tego chomika:
00. Alfred Szklarski - Tomek w Tarapatach [AudioBook PL]
01. Alfred Szklarski - Tomek w Krainie Kangurów [AudioBook PL]
02. Alfred Szklarski - Przygody Tomka na Czarnym Lądzie [AudioBook PL]
03. Alfred Szklarski - Tomek na Wojennej Ścieżce [AudioBook PL]
04. Alfred Szklarski - Tomek na Tropach Yeti [AudioBook PL]
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin