PAMIĘTNIKI WAMPIRÓW HUNSTERS MOONSONG ROZDZIAŁ9.pdf
(
141 KB
)
Pobierz
ROZDZIAŁ 9
- Gdzie jesteś?- niecierpliwiła się Elena. Stefan miał przyjść po nią ponad dwadzieścia minut
temu. Czy na pewno jego ćwiczenia już się skończyły? Była głodna.
Chodziła po pokoju, od czasu do czasu zerkając na ciemne gałęzie drzew za oknem.
Wyglądało na to, że Stefan się spóźni. Sprawdziła swój telefon. Jest za wcześnie, żeby
próbować zadzwonić do niego ponownie.
Na zewnątrz coś ciemnego poruszyło się i Elena drgnęła. Potrząsnęła głową. To były tylko
gałęzie drzewa, poruszane wiatrem. Przysunęła się bliżej, starając się wypatrzyć coś w
refleksach za szybą. Ich pokój był na trzecim piętrze; nie mogło tam być nikogo siedzącego
tak wysoko. Przynajmniej nie człowiek. Elena zadrżała.
- Eleno- powiedział chłodny, jasny głos za zewnątrz. Elena pisnęła, jak przerażony królik ,
cofnęla się do tyłu, przyciskając jedną rękę do walącego serca. Po chwili podeszła do okna i
otworzyła je.
- Damon- powiedziała- Wystraszyłeś mnie na śmierć. Co Ty tam robisz?
Białe zęby błysnęły w ciemności. Szyderczy ton zabrzmiał w jego odpowiedzi.
- Czekam, aż zaprosisz mnie do swojego pokoju, oczywiście.
- Nie potrzebujesz zaproszenia- powiedziala Elena- Pomagałeś mi się tu przecież
wprowadzać.
- Wiem- powiedział Damon z uśmiechem- Chciałem być gentelmanem.
Elena zawahała się. Ufała Damonowi, oczywiście że tak, ale wydawało jej się to tak intymne.
Damon spowity w ciemność, Elena sama w sypialni, w pobliżu nie było jej współlokatorek,
ani jej ciotki Judith i Roberta na dole.
Zastanawiała się, czy Stefanowi by to przeszkadzało, że jest tu sama z Damonem, ale
odrzuciła tą myśl. Ufał Elenie i to tylko się liczyło.
- Eleno- głos Damona był miękki, ale natarczywy- Wpuść mnie zanim spadnę.
Przewracając oczami, powiedziała:
- Ty nigdy nie upadasz. A nawet jeśli, to i tak polecisz. W każdym razie możesz wejść.
Miękko, w mgnieniu oka, Damon nagle staną obok niej. Cofnęła się o krok. Czarne jak noc
oczy i włosy, blada skóra, idealne rysy. On zawsze przyjemnie pachniał. Jego usta wyglądały
tak miękko…
Elena złapała się na tym, że nachyla ku niemu swoje usta, odsunęła się.
- Przestań- powiedziała.
- Przecież ja nic nie robię- powiedział niewinnie Damon.
Kiedy Elena uniosła sceptycznie brwi, wzruszył ramionami i rzucił jej krótki, genialny
uśmiech.
„ To właśnie powód- pomyślała Elena- dla którego Stefan miałby coś przeciwko obecności
tutaj Damona”.
- Och, w porządku. Tylko się drażnię.
Rozejrzał się po pokoju i uniósł brew.
- Dlaczego Eleno.- powiedział- Jestem niemal rozczarowany. Ty i Twoje przyjaciółki
naprawdę napracowałyście się, żeby urządzić ten pokój po swojemu.
Elena śledziła jego oczy. W pokoju, po stronie Bonnie był bałagan- sterta wypchanych
zwierzątek, porozrzucane ubrania i rekwizyty Dalcrest. Natomiast po stronie Meredith było
schludnie, książki ułożone były alfabetycznie, jeden srebrny długopis leżał na biurku obok
smukłego, srebrnego laptopa, jej łóżko schludnie przykryte jedwabną kołdrą w subtelne szaro-
białe wzory. Jej komoda i szafa byłe zamknięte, ale Elena wiedział, że w środku ciuchy
Meredith ułożone były według rodzaju, koloru i pory roku.
Damon miał rację: po prostu patrząc na ich części pokoju, można by powiedzieć, że Meredith
jest racjonalna, wyrafinowana, powściągliwa i dyskretna, podczas gdy Bonnie była dziecinna,
kochająca zabawę i chaotyczna.
A co z rzeczami Eleny? Co o niej mówiły? Spojrzała na swoje rzeczy krytycznym okiem.
Oprawione odbitki artystyczne z jej ulubionych zbiorów, srebrna szczotka i grzebień w
rzędzie na komodzie, ciemnoniebieska pościel, która współgrała z jej oczami i włosami.
Czyżby była kimś, kto trzyma się tego co lubi i nie zmienia się zbyt łatwo?
Kimś, kto był bardzo świadomy tego, co posiada? Nie była tego pewna.
Damon uśmiechnął się do niej ponownie, bez szyderstwa tym razem.
- Nie myśl o tym, księżniczko- powiedział pieszczotliwie- Jesteś ponad to wszystko.
- Dzięki- powiedziała krótko Elena- Wszedłeś tu przez okno, żeby powiedzie mi cześć?
Wyciągnął rękę i schował zabłąkany kosmyk włosów za jej ucho. Stali bardzo blisko siebie i
Elena cofnęła się odrobinę.
- Myślałem, że może teraz, kiedy jesteś studentką, moglibyśmy wyjść gdzieś dziś wieczorem i
dobrze się zabawić.
- Zabawić?- spytała Elena, rozproszona przez jego usta- Jak to zabawić?
- Och, no wiesz- powiedział- Tylko jakaś kolacja, kilka drinków. Takie przyjacielskie rzeczy.
Nic więcej.
- Jasne- powiedziała stanowczo Elena- To brzmi miło. Ale dziś nie mogę. Idziemy ze
Stefanem na kolację.
- Oczywiście- powiedział. Ukłonił jej się mocno i oczywiście dołączył do ukłonu wspierający
uśmiech tak, ze musiała stłumić chichot. Wsparcie, przyjacielskość i skromność nie było
naturalnym wyrazem twarzy Damona.
Tak bardzo próbował być jej przyjacielem mimo, że wszyscy wiedzieli, że było między nimi
coś więcej.
Odkąd umarł i powrócił , próbował zmienić swoje relacje ze Stefanem i z Eleną, być z nimi w
inny sposób, niż dotąd. Niełatwo było być biednym Damonem, próbującym być dobrym. To
nie było w jego zwyczaju.
Telefon Eleny zadzwonił. Przeczytała wiadomość od Stefana:
„Przepraszam. Ćwiczenia skończą się później. Myślę, że to potrwa co najmniej godzinę.
Spotkamy się później?”
- Jakiś problem?- Damon patrzył na nią z niewinnym i przyjaznym uśmiechem na twarzy, a
uczucie do niego przepłynęło przez Elenę. Damon był jej przyjacielem. Dlaczego nie miałaby
z nim wyjść?
- Zmiana planów- powiedziała energicznie- Wyjdziemy, ale tylko na chwilę. Muszę tu
wrócić, żeby spotkać się ze Stefanem za godzinę.
Napisała szybko do Stefana, żeby wiedział, że wyszła coś zjeść i spojrzawszy w górę, ujrzała
triumfalny uśmiech na twarzy Damona, kiedy zamierzał wziąć ją za rękę.
Bonnie szła przez kampus, praktycznie podskakując w rytm melodii szczęścia brzmiącej w jej
głowie. Randka z Zandarem, la la la la la. Było tam też coś o czasie. Niecierpliwie czekała
cały tydzień, żeby znów zobaczyć się z Zandarem i chociaż rozmawiali przez telefon, to nie
spotkała go dotąd na terenie kampusu mimo, że go wypatrywała. W końcu miała się z nim
zobaczyć. La la la la la. Piękny, wspaniały Zandar.
Miała na sobie jeansy i srebrny, drapowany top. To jest dobry strój, pomyślała, odpowiedni
na takie wyjście, ale też trochę elegancki. Na wypadek, gdyby w ostatniej chwili zdecydowali
się pójść do jakiegoś klubu lub gdzieś indziej.
Zandar nie powiedział jej co planował, tylko poprosił, żeby spotkała się z nim koło uczelni.
La la la la la, zanuciła.
Bonnie zwolniła kroku i melodia w głowie zamarła, kiedy zobaczyła migoczące światła,
oświetlające grupę ludzi z przodu. Zebrali się na dziedzińcu przed jednym z akademików.
Zbliżając się, zdała sobie sprawę, że to grupa dziewcząt, trzymających świece.
Trzepoczące światło świec tworzyło cienie na ich poważnych twarzach. Były tam wsparte
o ścianę akademika trzy wygięte zdjęcia dwóch dziewczyn i jednego chłopaka. Wszędzie
przed nimi, na trawie porozrzucane były kwiaty, listy i pluszowe misie.
Wahając się czy przerwać milczenie, Bonnie dotknęła ramienia jednej z dziewczyn.
- Co się stało?- szepnęła.
- To jest czuwanie przy świecach w intencji zaginionych osób- odszepnęła dziewczyna.
Zaginionych osób? Bonnie przyglądała się twarzom na fotografiach. Byli to młodzi,
uśmiechnięci ludzie, w jej wieku.
- Czy oni wszyscy studiowali tutaj?- spytała przerażona- Co im się stało?
- Nikt tego nie wie.- powiedziała dziewczyna z poważnym wzrokiem- Po prostu zniknęli. Nie
słyszałaś o tym?
Żołądek Bonnie się skurczył. Wiedziała tylko, że dziewczyna została zaatakowana, czy coś,
na dziedzińcu pierwszej nocy, ale nie wiedziała o jakichkolwiek zaginięciach. Nic dziwnego,
że jej instynkt ostrzegał ją, żeby nie spacerowała po kampusie. Mogła być w
niebezpieczeństwie.
- Nie- powiedziała powoli- Nic nie słyszałam.
Przymknęła oczy, pochyliła głowę i w ciszy wyraziła gorącą nadzieję, że tych troje,
wyglądających na szczęśliwych, ludzi się odnajdzie.
W oddali zaczęła zawodzić syrena.
- Coś się stało.
- Myślisz, że ktoś został zaatakowany?
Bełkot przerażonych głosów wzrósł wraz ze zbliżaniem się dźwięku syreny. Dziewczyna
stojąca blisko Bonnie, zaczęła szlochać. Poczuła ból, usłyszała przerażający dźwięk.
- Dobra, co się tutaj dzieje?- powiedział nowy, autorytatywny głos i Bonnie spojrzawszy w
górę, zobaczyła dwóch funkcjonariuszy kampusowej policji, torujących sobie drogę przez
tłum.
- My… Hm…- dziewczyna, która rozmawiała z Bonnie, wskazała na zdjęcia i kwiaty pod
ścianą- Zorganizowaliśmy czuwanie. Dla zaginionych ludzi.
- Po co te syreny?- zapytała inna dziewczyna uniesionym głosem.
- Nie stało się nic, czym należałoby się martwić- odparł oficer, ale jego twarz złagodniała,
gdy spojrzał na zapłakaną dziewczynę. Bonnie uświadomiła sobie, że był niewiele starszy od
niej.
- Panienko?- zwrócił się do zapłakanej dziewczyny- Pomożemy Ci dotrzeć do domu.
Jego partner spojrzał na tłum.
- Już czas się rozejść.- powiedział surowo- Trzymajcie się razem i bądźcie ostrożni.
- Myślałam, że nie ma się czym martwić- powiedziała inna dziewczyna ze złością- Czy nie to
nam pan powiedział?
- Nie dzieje się nic, o czym byś już nie wiedziała- powiedział mężczyzna cierpliwie- Ludzie
znikają. Ostrożności nigdy za wiele.
Jeśli nie ma czym się martwić, dlaczego musimy być ostrożni? Zastanawiała się Bonnie, ale
okiełznała tę myśl i pospieszyła w dół drogi, w kierunku uczelni, gdzie była umówiona z
Zandarem.
W jej umyśle zakiełkował pomysł, żeby za pomocą swoich wizji spróbować dowiedzieć się
czegoś o zaginionych ludziach, ale odsunęła od siebie tę myśl. Nienawidziła tego.
Nienawidziła tej utraty kontroli, kiedy zagłębiała się w swoje wizje.
W każdym razie, było mało prawdopodobne, żeby to zadziałało. Jej wizje zawsze dotyczyły
ludzi, których znała i problemów z nimi związanych. Nie znała żadnej z zaginionych osób.
Przygryzła wargę i przyspieszyła kroku. Podniecenie związane z jej randką minęło i nie czuła
się teraz bezpiecznie. W każdym razie, kiedy dotrze do Zandara nie będzie sama.
Gdy dotarła do uczelni, Zandara tam nie było. Bonnie zawahała się i rozejrzała nerwowo. Ten
zakątek kampusu wydawał się być opuszczony.
Spróbowała otworzyć drzwi uczelni, ale były zamknięte. Cóż, przecież nie było o tej porze
zajęć. Bonnie szarpnęła drzwi sfrustrowana. Sięgnęła do torebki, a następnie jęknęła, kiedy
się zorientowała, że zostawiła telefon w pokoju.
Nagle poczuła się bardzo zagrożona. Policjanci mówili, żeby trzymać się razem, nie tułać się
samotnie nocą, a teraz ona jest tu zupełnie sama. Chłodny wietrzyk rozwiewał jej włosy i
zadrżała. Było strasznie ciemno.
- Bonnie, psst, Bonnie!
Głos Zandara. Ale gdzie on jest?
Bonnie widziała tylko ciemny dziedziniec, latarnie rzucające małe kręgi światła na ścieżki.
Nad nią liście szeleściły na wietrze.
- Bonnie! Tutaj.
Patrząc w górę, w końcu dostrzegła Zandara na dachu, spoglądającego w dół w jej stronę,
jego blond włosy niemal świeciły w świetle księżyca.
- Co Ty tam robisz?- spytała zdezorientowana.
- Chodź na górę- zaprosił, wskazując schody przeciwpożarowe z boku budynku. Zostały
opuszczone do zaledwie kilku stóp nad ziemią.
- Serio?- powiedziała z powątpiewaniem Bonnie.
Podeszła do schodów. Mogła wejść po schodach, była tego pewna, ale wyglądałaby
niezgrabnie i niezręcznie wdrapując się na nie. A co, jeśli zostanie złapana? Nie czytała
dokładnie regulaminu kampusu, ale czy wspinanie się po schodach przeciwpożarowych na
dach zamkniętego budynku, nie było łamaniem przepisów?
- Chodź, Bonnie- zawołał Zandar. Jego stopy wydawały głośny dźwięk ,kiedy schodził po
żelaznych stpniach, zbiegł w dół schodów przeciwpożarowych i skoczył na ziemię, lądując
jak kot na nogach obok niej. Klęknął na jednym kolanie i złożył ręce.
- Podsadzę Cię i dasz radę wejść na schody.
Bonnie przełknęła ślinę, a potem stanęła na rękach Zandara, żeby wdrapać się na schody.
Zamachnęła się nogą i udało jej się trafić nią na najniższy schodek- bułka z masłem- choć
lekko zardzewiały metal był zbyt szorstki dla jej dłoni. Podziękowała wszystkim siłom tego
wszechświat za to, ze zdecydowała się założyć jeansy zamiast spódnicy.
Zandar wspinał się za nią po schodach, aż w końcu dotarli na dach.
- Wolno nam tutaj być?- nerwowo spytała Bonnie.
- Cóż- powiedział powoli Zandar- prawdopodobnie nie. Ale przychodzę tu cały czas i jeszcze
nikt mi nie powiedział, że mi nie wolno- posłał jej wspaniały, ciepły uśmiech i dodał:
- To jest jedno z moich ulubionych miejsc.
Widok był stąd ładny, musiała przyznać. Pod nimi rozciągał się kampus, liściasty i zielony,
no i tajemniczy.
Wolałaby, żeby randka odbyła się gdzieś indziej, a nie na dachu, gdzie musiała się wspinać po
zardzewiałych schodach przeciwpożarowych. Bo to chyba była randka? Momentalnie zamarła
w panice, próbując sobie dokładnie przypomnieć, co Zandar powiedział, kiedy zaproponował
jej spotkanie tutaj. Nie pamiętała dokładnie słów, jakich użył, ale na pewno dał jej odczuć, że
to ma być randka: nie była dzieckiem, wiedziała takie rzeczy.
A Zandar był taki uroczy, że warto było podjąć ten wysiłek.
- Tu jest całkiem ładnie- powiedziała niezdarnie, a następnie rozglądając się dookoła po
płaskim brudnym betonie- To znaczy, jest tak wysoko.
-Jesteśmy bliżej gwiazd- powiedział Zandar i wziął ją za rękę- Chodź tutaj.
Jego ręka była ciepła i silna i Bonnie chwyciła ją mocno. Miał rację, gwiazdy były piękne.
Fajnie było móc je zobaczyć wyraźniej stąd, ponad drzewami.
Zaprowadził ją na róg dachu, gdzie był rozścielony nędzny, stary koc, a na nim leżało
pudełko z pizzą i puszki z piciem.
- Czym chata bogata- powiedział. Potem spokojnie dodał:
- Wiem, że to może niezbyt fajna randka, Bonnie, ale chciałem się z Tobą tym podzielić.
Pomyślałem, że potrafisz docenić to miejsce.
- Ależ oczywiście że doceniam- powiedziała skwapliwie. Jej wątpliwości zostały rozwiane.
Hurra! Zandar jednak zaprosił ją na rankę!
Wkrótce Bonnie znalazła się blisko Zandara, jej ramię było obok jego ramienia i jedli gorącą,
pyszną pizzę, patrząc na gwiazdy.
- Przychodzę tu często sam- powiedział Zandaar- Kiedyś, w zeszłym roku, po prostu tu
leżałem i oglądałem jak wielki, tłusty księżyc w pełni zasłaniany był przez cień Ziemi, aż do
całkowitego zaćmienia. Prawie nie było widać światła księżyca, ale mogłem jeszcze zobaczyć
na niebie jego ciemnoczerwony kształt.
Plik z chomika:
avrilka666
Inne pliki z tego folderu:
PAMIĘTNIKI WAMPIRÓW HUNSTERS MOONSONG ROZDZIAŁ42 i Epilog.pdf
(55 KB)
PAMIĘTNIKI WAMPIRÓW HUNSTERS MOONSONG ROZDZIAŁ41.pdf
(109 KB)
PAMIĘTNIKI WAMPIRÓW HUNSTERS MOONSONG ROZDZIAł40.pdf
(113 KB)
PAMIĘTNIKI WAMPIRÓW HUNSTERS MOONSONG ROZDZIAŁ39.pdf
(90 KB)
PAMIĘTNIKI WAMPIRÓW HUNSTERS MOONSONG ROZDZIAŁ38.pdf
(68 KB)
Inne foldery tego chomika:
Clare Cassandra
Pamiętniki wampirów
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin