Palmer Diana - Bezdomna.pdf
(
1144 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - Palmer Diana - Bezdomna
DIANA PALMER
BEZDOMNA
PROLOG
Montana, wiosna 1891
Ciemne chmury kł
ħ
bi
Ģ
ce si
ħ
nad wzgórzami na horyzoncie rozdarła błyskawica,
wieszcz
Ģ
c nadej
Ļ
cie jednej z popularnych w tej okolicy wiosennych burz. Tess Meredith
uwielbiała obserwowa
ę
te gwałtowne ulewy - tym bardziej,
Ň
e teraz miała towarzysza
wypraw, który znał wiele interesuj
Ģ
cych legend i opowie
Ļ
ci na ka
Ň
d
Ģ
okoliczno
Ļę
.
Jeszcze bardziej, ni
Ň
przygl
Ģ
da
ę
si
ħ
burzom w towarzystwie swego nowego
przyjaciela, Tess lubiła je
Ņ
dzi
ę
galopem na oklep, łowi
ę
ryby w rzece, polowa
ę
i cieszy
ę
si
ħ
wolno
Ļ
ci
Ģ
... tym, co sama nazywała „przygod
Ģ
”. Jej ojciec cz
ħ
sto powtarzał, ze lak dzika
pannica nigdy nie znajdzie sobie m
ħŇ
a; bo kto niby chciałby mie
ę
za
Ň
on
ħ
kobiet
ħ
, której
umiej
ħ
tno
Ļ
ci nie miały nic wspólnego z domowymi robótkami przystoj
Ģ
cymi dobrze
urodzonej niewie
Ļ
cie?
Jednak tego dnia Tess była wyj
Ģ
tkowo powa
Ň
na i zdawała si
ħ
mie
ę
wi
ħ
cej ni
Ň
swoje
czterna
Ļ
cie lat. Długie blond włosy były uczesane w porz
Ģ
dny kok na czubku głowy, a nie,
jak zwykle, rozpuszczone na ramiona; ubrana była w dług
Ģ
bawełnian
Ģ
sukienk
ħ
o długich
r
ħ
kawach i wysokim kołnierzu, a na nogach miała eleganckie pantofelki, cho
ę
zazwyczaj
nosiła koszul
ħ
ojca, skórzane spodnie i wysokie buty. Co prawda ojciec nigdy nie ganił jej za
nieodpowiedni ubiór czy nieprzystojne zachowanie, ale tego ranka nie posiadał si
ħ
z
zachwytu, gdy zobaczył j
Ģ
tak od
Ļ
wi
ħ
tnie ubran
Ģ
. Pan Meredith był wyj
Ģ
tkowo łagodnym i
dobrym człowiekiem, a jego córka była
Ļ
wi
ħ
cie przekonana,
Ň
e wła
Ļ
nie dlatego jest tak
wspaniałym lekarzem. Wielu medyków posiadało fachowe umiej
ħ
tno
Ļ
ci, lecz niewielu
szczerze lubiło ludzi.
Tess westchn
ħ
ła i spojrzała na Ta
ı
cz
Ģ
cego Kruka siedz
Ģ
cego obok niej, jedynego
m
ħŇ
czyzn
ħ
, który traktował j
Ģ
jak równ
Ģ
sobie, a nie jak głupie dziecko... albo jeszcze gorzej
- jak głupi
Ģ
dziewczyn
ħ
. Kruk był Siuksem i do niedawna mieszkał w Pine Ridge. Miał
szerokie, wspaniale umi
ħĻ
nione ramiona, długie, g
ħ
ste włosy uczesane w jeden warkocz i
poci
Ģ
gł
Ģ
, br
Ģ
zow
Ģ
twarz, która rzadko kiedy wyra
Ň
ała emocje. Teraz siedział obok niej
wyprostowany i milcz
Ģ
cy, cho
ę
Tess wiedziała,
Ň
e co
Ļ
go gryzie.
Patrz
Ģ
c na niego czuła dziwn
Ģ
melancholi
ħ
... Czy widział co
Ļ
, czego ona nie
dostrzegała? Czasem trudno było jej uwierzy
ę
,
Ň
e jest od niej starszy zaledwie o sze
Ļę
, mo
Ň
e
siedem lat.
- Boisz si
ħ
? - zapytała nagle.
- Wojownik nigdy nie przyznaje si
ħ
do strachu. Tess u
Ļ
miechn
ħ
ła si
ħ
lekko.
- O, przepraszam bardzo. W takim razie, czy jeste
Ļ
zdenerwowany?
- Zaniepokojony. - W długich, szczupłych palcach obracał niedu
Ň
y kij, którym albo
wymachiwał, albo rysował dziwne symbole na piasku. - Chicago jest bardzo daleko st
Ģ
d... a ja
jeszcze nigdy w
Ň
yciu nie byłem w mie
Ļ
cie białego człowieka.
- Papa mówi,
Ň
e pójdziesz tam do szkoły, a potem znajdziesz sobie prac
ħ
. Powiedział,
Ň
e jaki
Ļ
jego znajomy obiecał si
ħ
tob
Ģ
zaopiekowa
ę
.
- Wiem.
Tess delikatnie dotkn
ħ
ła jego ramienia, cho
ę
wiedziała,
Ň
e od czasu masakry pod
Wounded Knee w Południowej Dakocie, w której został ranny, Kruk nie lubi, by kto
Ļ
go
dotykał. W tej bitwie zgin
ħ
ło ponad dwustu jego pobratymców, w tym tak
Ň
e jego matka i
dwie siostry, ale poniewa
Ň
Tess piel
ħ
gnowała go i dogl
Ģ
dała jego ran wraz z ojcem, Kruk
znosił jej dotyk i nigdy si
ħ
nie odsuwał.
- Wszystko b
ħ
dzie w porz
Ģ
dku - odezwała si
ħ
Tess łagodnie i z cał
Ģ
wiar
Ģ
na jak
Ģ
było
j
Ģ
sta
ę
. - Polubisz Chicago, zobaczysz.
- Taka jeste
Ļ
tego pewna? - W jego ciemnych oczach zabłysły iskierki rozbawienia.
- Oczywi
Ļ
cie! Po
Ļ
mierci mamy, kiedy papa powiedział,
Ň
e podj
Ģ
ł prac
ħ
w rezerwacie,
byłam
Ļ
miertelnie przera
Ň
ona... Nikogo tu nie znałam, musiałam opu
Ļ
ci
ę
wszystkich moich
przyjaciół i znajomych. Ale gdy tylko tu przyjechali
Ļ
my, przekonałam si
ħ
,
Ň
e wcale nie jest
tak
Ņ
le. - Nerwowo poprawiła sukienk
ħ
i dodała: - No, mo
Ň
e nie do ko
ı
ca... Bardzo nie
podobał mi si
ħ
sposób, w jaki
Ň
ołnierze traktuj
Ģ
twoich braci.
- Mnie te
Ň
- odparł sucho. Urwał i przez dług
Ģ
chwil
ħ
wpatrywał si
ħ
w jasnozielone
oczy dziewczynki. - Twój ojciec odetchnie z ulg
Ģ
gdy ju
Ň
odjad
ħ
. Pozwala, bym ci
ħ
uczył
ró
Ň
nych rzeczy, lecz gdy je robisz na jego oczach, marszczy brwi i nie odzywa si
ħ
do mnie
przez cały dzie
ı
.
- Bo jest staro
Ļ
wiecki. - Tess roze
Ļ
miała si
ħ
wesoło. Potem spojrzała na odległe
wzgórza i dodała nami
ħ
tnie: - Ten
Ļ
wiat trzeba zmieni
ę
! Chc
ħ
go zmienia
ę
! Chc
ħ
robi
ę
rzeczy, o których kobietom do tej pory nawet si
ħ
nie
Ļ
niło.
Ju
Ň
umiesz robi
ę
sporo rzeczy, o których wi
ħ
kszo
Ļę
białych kobiet nie ma poj
ħ
cia.
Potrafisz
Ļ
ci
Ģ
gn
Ģę
skór
ħ
z jelenia, wytropi
ę
łosia, je
Ņ
dzi
ę
konno bez siodła i strzela
ę
z łuku...
I nadawa
ę
znaki dymne... i mówi
ę
w j
ħ
zyku Siuksów, a wszystko dzi
ħ
ki tobie, Kruku.
Jeste
Ļ
moim najlepszym przyjacielem i wspaniałym nauczycielem. Jak
Ň
e bym chciała móc
pojecha
ę
z tob
Ģ
do Chicago. Ale
Ň
Ļ
wietnie by
Ļ
my si
ħ
bawili! Ta
ı
cz
Ģ
cy Kruk tylko wzruszył
ramionami i narysował kolejny symbol na piasku. Tess nie mogła wyj
Ļę
z podziwu, jakie ma
pi
ħ
kne r
ħ
ce - o długich, szczupłych palcach i silnych, cho
ę
delikatnych nadgarstkach. Kiedy
pochylił si
ħ
nieco, Tess spojrzała na jego plecy i mimowolnie si
ħ
skrzywiła Wiedziała,
Ň
e pod
mi
ħ
kk
Ģ
skór
Ģ
jego kurtki kryj
Ģ
si
ħ
koszmarne blizny po ranach odniesionych pod Wounded
Knee.
Harold, ojciec Tess, powiedział,
Ň
e to cud, i
Ň
Kruk prze
Ň
ył. Ponad pół tuzina kul
ugrz
ħ
zło w jego plecach, przy czym dwie przebiły lewe płuco, ale jeszcze nie to było
najgorsze. Harold Meredith musiał wykorzysta
ę
cał
Ģ
sw
Ģ
wiedz
ħ
medyczn
Ģ
, by pomóc
rannemu młodzie
ı
cowi, lecz i tego było za mało. Wtedy wreszcie zwrócił si
ħ
z pro
Ļ
b
Ģ
o
pomoc do lekarza wywodz
Ģ
cego si
ħ
z nieco innej tradycji: do pokoju, w którym le
Ň
ał ranny
Kruk, przeszmuglował z rezerwatu szamana Siuksów.
Nie wiadomo, czy to umiej
ħ
tno
Ļ
ci Harolda, czy szamana - a mo
Ň
e ich obu - zadziałały,
lecz wkrótce Wielki Duch si
ħ
u
Ļ
miechn
Ģ
ł i młodzieniec zacz
Ģ
ł powraca
ę
do zdrowia Była to
długa i bolesna rekonwalescencja, a Tess miała w niej swój czynny udział.
- B
ħ
dziesz za mn
Ģ
t
ħ
skni
ę
? - spytała teraz.
- Oczywi
Ļ
cie - odparł z u
Ļ
miechem. - W ko
ı
cu to ty uratowała
Ļ
mi
Ň
ycie.
- Nie... To mój ojciec i wasz szaman wspólnie dokonali cudu. Ta
ı
cz
Ģ
cy Kruk nie był
wylewnym m
ħŇ
czyzn
Ģ
, lecz w tej chwili uj
Ģ
ł biał
Ģ
r
Ģ
czk
ħ
Tess w swoje br
Ģ
zowe dłonie i
spojrzał jej gł
ħ
boko w oczy.
- To ty tego dokonała
Ļ
- powtórzył z uporem. - Ocaliła
Ļ
mi
Ň
ycie. Prze
Ň
yłem tylko
dlatego,
Ň
e siedz
Ģ
c przy moim łó
Ň
ku co dzie
ı
tak bardzo płakała
Ļ
. Było mi ciebie szkoda,
poza tym uwa
Ň
ałem,
Ň
e niegrzecznie b
ħ
dzie umrze
ę
, skoro ty si
ħ
tym a
Ň
tak przejmujesz.
Tess roze
Ļ
miała si
ħ
.
- To najdłu
Ň
sze zdanie, jakie kiedykolwiek przy mnie wypowiedziałe
Ļ
... i jedyne
kłamstwo. - W jej oczach igrały wesołe płomyki.
Kruk wstał, przeci
Ģ
gn
Ģ
ł si
ħ
leniwie, po czym pomógł jej wsta
ę
. Przyjrzał si
ħ
jej
zarumienionej twarzy. Była ju
Ň
nieomal kobiet
Ģ
... i dałby sobie głow
ħ
uci
Ģę
,
Ň
e pewnego dnia
wyro
Ļ
nie z niej prze
Ļ
liczna panna, kto wie, mo
Ň
e nawet prawdziwa pi
ħ
kno
Ļę
? Niepokoił si
ħ
o
ni
Ģ
wszystko prze
Ň
ywała tak mocno i gwałtownie...
- Dlaczego? - zapytała nagłe. - Dlaczego? Dlaczego?
Nie musiał pyta
ę
, o czym my
Ļ
li i o co pyta. Odpowiedział jej bez wahania:
- Z powodu tego, co ludzie Siuksów zrobili generałowi Custerowi... Przez wiele
miesi
ħ
cy zastanawiałem si
ħ
nad tym, co wydarzyło si
ħ
pod Wounded Knee. - Zesztywniał i
zapatrzył si
ħ
w dal. Potem kontynuował cicho i ochryple: - Niektórzy z
Ň
ołnierzy, którzy
otworzyli do nas ogie
ı
, ci, którzy strzelali do kobiet i dzieci... niektórzy z nich pochodzili z
niedobitków oddziałów Custera. Miałem sze
Ļę
lat, gdy moi bracia walczyli z Custerem i
pami
ħ
tam, jak wygl
Ģ
dała bitwa pod Greasy Grass... Wiele kobiet straciło m
ħŇ
owi synów... ja
straciłem ojca Potem kobiety wyładowały swój
Ň
al i gniew na ciałach poległych
Ň
ołnierzy...
To było złe.
- Rozumiem.
- Nie, nie rozumiesz... i całe szcz
ħĻ
cie - odparł z dziwnie zaci
ħ
t
Ģ
min
Ģ
-
Przekomarzałem si
ħ
z tob
Ģ
wcze
Ļ
niej, Tess, ale naprawd
ħ
nie prze
Ň
yłbym, gdyby
Ļ
cie ty i twój
ojciec nie działali tak szybko i tak odwa
Ň
nie.
- Wyruszyli
Ļ
my na pole bitwy, gdy tylko usłyszeli
Ļ
my, co si
ħ
dzieje...
Ň
e ludzie
umieraj
Ģ
na zamarzni
ħ
tej ziemi... - W jej zielonych oczach pojawiły si
ħ
łzy. - Och, Kruku...
było tak zimno, tak przera
Ņ
liwie zimno. Nigdy tego nie zapomn
ħ
. Co dzie
ı
dzi
ħ
kuj
ħ
Bogu,
Ň
e
Ļ
my ci
ħ
znale
Ņ
li.
- A ja dzi
ħ
kuj
ħ
Wielkiemu Duchowi,
Ň
e mnie wyratowali
Ļ
cie, zaj
ħ
li
Ļ
cie si
ħ
moimi
ranami i ukryli
Ļ
cie w wozie, dopóki nie wyjechali
Ļ
my z Dakoty.
- Całe szcz
ħĻ
cie,
Ň
e papa wła
Ļ
nie wtedy otrzymał przeniesienie do rezerwatu
Czejenów. Chyba wszyscy uwierzyli,
Ň
e znale
Ņ
li
Ļ
my ci
ħ
przy drodze nieopodal Lame Deer w
Montanie. W ka
Ň
dym razie nikt nam w oczy nie zarzucał kłamstwa.
- Nie powinienem był udawa
ę
si
ħ
w odwiedziny do kuzynów ze szczepu Wielkiej
Stopy, co? - spytał u
Ļ
miechaj
Ģ
c si
ħ
gorzko.
Tess potrz
Ģ
sn
ħ
ła głow
Ģ
.
- Powiniene
Ļ
był zosta
ę
w Pine Ridge... tam byłby
Ļ
bezpieczny...
- I matka... i siostry te
Ň
. - Nagie otrz
Ģ
sn
Ģ
ł si
ħ
, jak gdyby chciał strz
Ģ
sn
Ģę
z siebie
ogarniaj
Ģ
cy go smutek. - Chod
Ņ
, musimy ju
Ň
i
Ļę
. Twój ojciec b
ħ
dzie si
ħ
niepokoi
ę
,
Ň
e tak
długo nie wracasz.
Tess nie miała na to ochoty, lecz spojrzawszy na niego napotkała powa
Ň
ny, spokojny
wzrok i wiedziała,
Ň
e protesty na nic si
ħ
nie zdadz
Ģ
. Ust
Ģ
piła u
Ļ
miechaj
Ģ
c si
ħ
lekko.
- Czy po wyje
Ņ
dzie nie zapomnisz o nas?
- Oczywi
Ļ
cie,
Ň
e nie. Od czasu do czasu b
ħ
d
ħ
was odwiedza
ę
- obiecał widz
Ģ
c jej
zaniepokojon
Ģ
min
ħ
. - Tylko ty nie zapomnij tego wszystkiego, czego ci
ħ
nauczyłem.
- Nigdy - powiedziała patrz
Ģ
c mu w oczy. - Dlaczego wszystko musi si
ħ
zmieni
ę
?
- Bo tak ju
Ň
jest na tym
Ļ
wiecie. - Na horyzoncie wida
ę
było
Ļ
cian
ħ
deszczu. - Chod
Ņ
,
bo je
Ň
eli posiedzimy tu jeszcze troch
ħ
, na pewno zmokniemy.
- Jedn
Ģ
chwil
ħ
... Powiedz mi co
Ļ
...
- Co tylko zechcesz - zamruczał cicho.
Plik z chomika:
beatrycze99
Inne pliki z tego folderu:
Palmer Diana - Zdrajca.pdf
(1148 KB)
Palmer Diana - Nieujarzmiony.mobi
(301 KB)
Palmer Diana - Osaczony.mobi
(345 KB)
Palmer Diana - Potęga uczucia.mobi
(460 KB)
Palmer Diana - Powrót na ranczo.mobi
(289 KB)
Inne foldery tego chomika:
A
B
C
D
E
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin