Maciuś i ptaki
Autor: Bożena Forma
Maciuś wyszedł przed dom.
- Tyle śniegu nasypało - dziwił się stojąc na chodniku. W tej samej chwili pojawił się pan dozorca. Specjalną łopatą zaczął odgarniać śnieg.
- Teraz będzie można bezpiecznie przejść chodnikiem - zwrócił się do chłopca odrzucając grube warstwy śniegu.
Maciek spojrzał w kierunku ogrodu. W głębi stał karmnik. Wielka śniegowa czapa zsuwała się z zielonego dachu. W środku było pusto. Podszedł do pana dozorcy.
- Mam na imię Maciek i mieszkam w tym domu. Mam prośbę, czy mógłby mi pan pożyczyć swojej łopaty?
- A cóż taki mały człowiek będzie robił taką ogromną łopatą? - zaśmiał się dozorca.
- Widzi pan ten karmnik? Muszę coś z nim zrobić. Śnieg wszystko zasypał, ptaki są głodne nie wiadomo gdzie pofrunęły. Należy im pomóc.
- Chodźmy razem - dozorca przerwał swoją pracę. - Zaraz odśnieżymy alejkę i wyczyścimy karmnik.
Maciek pobiegł do domu. Po chwili niósł całą torebkę ziarenek, a w pojemniczku wodę. Kiedy już wszystko było gotowe razem z panem dozorcą ukrył się za krzakami. Niebawem zobaczyli pierwszych gości. Przybyły wróble, gile, sikorki. Pojawił się nawet zielony dzięcioł w czerwonym berecie. Wszystko zostało zjedzone.
- Wspaniale - cieszył się Maciuś. - Jutro znowu coś przyniosę.
- A ja będę dbał, żeby karmnika nie zasypał śnieg.
Dotrzymali słowa. Ptaki przez całą zimę stołowały się w karmniku Maciusia i pana dozorcy.
mamawojtusia2