Serczyk Władysław -- Katarzyna II.doc

(1558 KB) Pobierz

 

Władysław Andrzej SERCZYK

 

 

 

 

 

 

 

KATARZYNA II

 

 

Biblioteka Uniwersytecka

w Warszawie

 

 

 

 

PUBLICATIONS LTD

PRZEDMOWA

Karnawał roku 1778. W Petersburgu na balu, zmęczona tańcem carowa, otoczona wieńcem wielbicieli, pisała coś pospiesznie na skrawku papieru. Odważniejsi zaglądali przez ramię i czytali zdumieni:

Tu spoczywa Katarzyna II, urodzona w Szczecinie 21 kwiet­nia [2 maja] 1729 r. Przybyła do Rosji w roku 1744, aby poślubić Piotra III. W czternastym roku życia ważyła się zdobyć trojaką łaskę: męża, Elżbiety i narodu. W osiemna­stym roku życia z nudów oraz osamotnienia przeczytała wie­le książek. Objąwszy tron rosyjski dążyła wyłącznie do dob­rego, starając się zapewnić swym poddanym szczęście, wol­ność i majątek. Umiała łatwo przebaczać, nie nienawidziła nikogo. Pobłażliwa, łatwa w pożyciu, z natury wesoła, republikanka o dobrym sercu zyskała sobie wielu przyjaciół. Pracowała z przyjemnością, lubiła dobre towarzystwo i sztu­ki piękne.

Po trzech latach od owego karnawału i żartobliwego epitafium sporządziła bilans swego blisko dwudziestoletniego panowania, także nie traktując tej czynności zbyt poważnie. Pisała:

 

Gubernie nowo zorganizowane                                  29

Zbudowane miasta                                                  144

Zawarte konwencje i traktaty                                     30

Odniesione zwycięstwa                                              78

Dekrety i fundacje                                                    88

Dekrety wydane dla wspomożenia ludu                      123

Razem             492

 

Tyle sama Katarzyna. A jak było naprawdę? Wiele z nowych guberni ustanowiono na ziemiach cieszą­cych się dotąd sporą samodzielnością, wśród traktatów znajdzie­my także traktat rozbiorowy poważnie uszczuplający stan pols­kiego posiadania, wśród sukcesów wojennych - krwawą rozprawę z chłopskim powstaniem Pugaczowa, wreszcie wśród dekretów -ukazy o likwidacji autonomii Zaporoża i Kozaków dońskich, łych, które rzeczywiście „wspomagały" lud, można było szukać ze świe­cą. Trudno przecież za takie uznać zarządzenia zezwalające na zsyłanie bez sądu chłopów na katorgę.

Wystarczyło, by carowa zamknęła oczy, a już przedstawiciele tej samej nacji, z której wywodzili się Wolter, Diderot, d'AJembert nazywający ją opiekunką filozofowi Semiramidą Północy, połączy­li się w zgodny chór zestawiający inny bilans. Wyliczali, że na utrzymanie swych kochanków wydała 100 milionów rubli. Przypo­minali surowe represje, jakie dotknęły tych, którzy odważyli się myśleć inaczej niż ona. Podnoszono chorobliwą nienawiść do re­wolucji francuskiej, wykpiwano jej ciągoty literackie. Sława praw­dziwych i rzekomych wyczynów miłosnych przekształcała się w le­gendę budzącą grozę i wstręt.

Nie znalazł się nikt, kto stanąłby w jej obronie. Nawet syn, Paweł, nie dał się wyprzedzić innym w uwłaczaniu pamięci własnej matki. Faworyci odsunęli się od wszystkiego, co miało z nią związek, i woleli nie przypominać opinii publicznej komu oraz czemu zawdzięczali swoje wysokie stanowiska i po­zycję.

Sąsiedzi imperium Katarzyny także nie mieli powodu, by dob­rze ją wspominać. Dla nas, Polaków, była sprawczynią upadku państwowości, rozkazodawczynią przysyłanych do Warszawy am­basadorów, rządzących się tutaj na sposób namiestników podbi­tych prowincji. Turków zmusiła dwukrotnie do podpisania upo­karzających traktatów pokojowych. Czasy, w których Morze Czar­ne było tureckim morzem wewnętrznym, odeszły bezpowrotnie w przeszłość. Wzrost znaczenia i potęgi sąsiadki śledziły z niepo­kojem dwory wiedeński i sztokholmski. Szwedzi próbowali po­wstrzymać ją na drodze wojny. Bezskutecznie.

Kim była więc naprawdę urodzona w Szczecinie Zofia Anhalt-Zerbst, z woli losu Katarzyna II Aleksiejewna, imperatorowa Wszechrosji? Demonem zła, natchnieniem filozofów czy też władczynią, na którą czekała Rosja przez lat kilkadziesiąt?

Prace poświęcone carowej z trudem zmieściłyby się dzisiaj w jednej szafie bibliotecznej. O Katarzynie wspominają pamiętniki współczesnych i rozprawy historyków. Traktują o niej powieści i dramaty. Nakręcono filmy. Każdy z twórców prezentował od­mienny sposób widzenia świata, miał własną wizję prawdy. Niech-że wiec i autor tej książki ma do tego prawo... Miłośnicy opisu skandali dworskich, miłostek i frywolnych historyjek nie znajdą ich wiele na kartach książki, która spoczywa przed nimi. Nie stanowi­ły one wcale największej i najważniejszej cząstki życia Katarzyny. Nie sugerujemy teraz niczego. Zamierzamy przedstawić wy­darzenia tak, jak prawdopodobnie przebiegały w rzeczywistości. Nie chcemy iść w ślady pierwszych autorów opisów panowania Katarzyny II - Massona i Castery - od początku do niej uprze­dzonych. Przedstawimy materiał dowodowy, przeprowadzimy po­stępowanie wyjaśniające, wysłuchamy opinii stron i wezwanych biegłych...

 

 

 

Kraków, luty 1971 roku

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

 

KSIĘŻNICZKA

W drugie ćwierćwiecze XVIII stulecia Europa wkraczała skłócona, powiązana wciąż zmieniającymi się sojuszami, nie zaleczywszy ran zadanych przez wojny poprzednich dziesięcioleci. Miniony wiek siedemnasty zakończył się pokojowym akcentem -podpisaniem  traktatu karłowickiego. Wydawało się, że w ten sposób zamknięty został na dłuższy czas okres zmagań z imperium Półksiężyca, stale zagrażającym Europie ze wschodu. Wykorzystała to natychmiast Rosja. Piotr I uznał, że nie ma już większych powodów do obaw ze strony Turcji i rozpoczął wojnę przeciw Szwecji o uzyskanie dostępu do Bałtyku. Starcie to wypełniło   większość lat jego panowania. Wojna północna, bo tak ją nazwano,

była pierwszym nowym militarnym spektaklem rozpoczynającego się stulecia. Pierwszym, lecz nie ostatnim. Kryzys ogarnął stosunki francusko-brytyjskie, które niebawem przekształciły się w konflikt zbrojny. Walka toczyła się nie tylko na kontynencie europejskim, ale również w dalekich Indiach i Ameryce Pomocnej.

W 1700 r. zmarł król hiszpański Karol II. Na podstawie pozostawionego przez niego testamentu władza na Półwyspie Pirenejskim miała przejść z rąk Habsburgów w ręce Burbonów. Z decyzją tą nie pogodziły się ani Anglia, ani Holandia, ani też inne kraje europejskie zgodnie występując przeciw wzrastającej w siłę Francji. Rozpoczęła się nowa wojna europejska, tym razem o sukcesję hiszpańską, trwająca aż do 1713 r. Działania wojenne przerwano dopiero po śmierci innego władcy - Józefa I, cesarza Austrii. Brat

 

 

12

zmarłego, arcyksiążę Karol, habsburski pretendent do tronu hisz­pańskiego, zadowolił się koroną austriacką. Do korony tej zresztą, po pokoju w Utrechcie, kończącym wojnę sukcesyjną, dorzucono dalsze klejnoty: hiszpańskie posiadłości w Niderlandach i Wło­szech. Portugalia, która odzyskała niepodległość w 1640 r., już w 1703 r. popadła w całkowitą zależność ekonomiczną od Anglii. Do grona tradycyjnych potęg dyktujących swą wolę reszcie państw europejskich wtargnęły obecnie Prusy i Rosja. Zaintere­sowania polityków przesuwały się stopniowo na wschód. W roku, w którym zawarto pokój w Utrechcie, na tronie pruskim zasiadł Fryderyk Wilhelm I. W ciągu dwudziestu siedmiu lat panowania udało mu się doprowadzić do podwojenia armii. Pod względem liczby mieszkańców Prusy zajmowały trzynaste miejsce w Europie, ale ze względu na liczebność armii - czwarte. Wszystkie kółka maszyny państwowej obracały się na potrzeby wojska. Uczeni byli w niełasce, a o sędziwym Gotfrydzie Leibnizu, wybitnym filozofie i matematyku, założycielu Akademii Nauk w Berlinie, władca ra­czył powiedzieć pogardliwie:

- Leibniz? To człowiek bez wartości, niezdolny nawet stać na warcie!

Władca Rosji, Piotr I, europeizował swoje państwo używając drakońskich, wcale nie cywilizowanych metod. Reformy wewnęt­rzne, surowa rozprawa z opozycją, rozbudowa armii lądowej i flo­ty oraz odniesione przez niego istotne sukcesy w wojnie północ­nej spowodowały nie tylko wzrost roli i autorytetu imperium ro­syjskiego, lecz również miały poważny wpływ na zmianę kierunku jego polityki zagranicznej. Zainteresowania rosyjskie nie ograni­czały się już teraz do najbliższych sąsiadów; sięgały dalej, do prob­lemów środkowoeuropejskich.

Między tymi dwoma państwami, umiejętnie walczącymi o czo­łowe miejsce w Europie, znalazła się Rzeczpospolita. W przeci­wieństwie do sąsiadów była rozdarta wewnętrznie, rządzona przez pomazańców wprowadzanych na tron przy pomocy wojsk obcych. Z dawnej świetności pozostało jedynie rozległe terytorium, które­go kresy w nikłym stopniu związane były gospodarczymi więzami z resztą kraju.

Zapomniano niemal całkowicie, że niegdyś o terytorialnej potędze państwa polskiego decydowały ziemie Śląska i Pomorza, a nie ziemie litewskie i ukraińskie. W tym właśnie czasie, w 1720 r., zawarto układ szwedzko-pruski, w którego wyniku Szwecja rezyg-

 

 

13

nowała na rzecz Prus z południowej części Pomorza Zachodniego oraz z wysp Uznam i Wolin.

W Szczecinie osadzono garnizon pruski. W jego skład wchodził 8, pułk piechoty dowodzony przez urodzonego w 1690 r. księcia Chrystiana Augusta, pochodzącego z podupadłego rodu Anhalt- Zerbst. Ród ów nigdy zresztą nie odgrywał poważniejszej roli w dziejach Niemiec. Małżeństwo i przedziwny splot wypadków spowodowały, że niewiele znaczący pruski generał-major stał się ojcem późniejszej władczyni Rosji, ona zaś miała wywrzeć przemożny wpływ zarówno na dzieje rządzonego przez siebie kraju jak i poważnej części kontynentu europejskiego. Co prawda jego córka miała inny pogląd na tę sprawę i - odrzucając jakąkolwiek rolę przypadku - niedwuznacznie wskazywała na własne zalety. Pisała we wspomnieniach:

   Szczęście nie jest tak ślepe, jak je sobie wyobrażają. Jest ono często wynikiem zamierzeń sprawiedliwych i przemyśla­nych, niedostrzeżonych przez gmin, a poprzedzających wydarzenie. Częściej jeszcze jest ono wynikiem cech osobis­tych, charakteru i postępowania. By lepiej to uwidocznić zbuduję następujący sylogizm: ważniejsze są przymioty osobiste i charakter; mniej ważne - postępowanie; wniosek: szczęście lub nieszczęście. Dla przykładu dwa odmienne przypadki: Piotr III - Kata­rzyna II.1

Powróćmy jednak do Chrystiana Augusta. W 1727 r. w Brunszwiku wstąpił w związki małżeńskie. Jego wybranką była szesnastoletnia księżniczka Joanna Elżbieta z rodu Holstein-Gottorp. Jej starszy brat, Karol August, zmarł w tym samym roku, w którym Joanna brała ślub. Nie doczekał realizacji własnych planów oso­bistych - małżeństwa z córką Piotra I, Elżbietą. Z rodem Romanowów związać się miała dopiero w przyszłości córka jego siostry. W czasie brunszwickich uroczystości jeszcze o tym nie wiedziano. Wkrótce po ślubie młoda para przeniosła się do Szczecina i za­mieszkała w dzielnicy zwanej wtenczas Greifenhagen, w domu na­leżącym do prezydenta szczecińskiej izby handlowej von Aschers-lebena. Okazała kamienica znajdowała się w centralnej części

 

 

14

miasta, w pobliżu kościoła Mariackiego oraz świeżo odrestauro­wanych przez architekta Gilly'ego domków, zajmowanych przez profesorów szkoły kolegiackiej.

To właśnie tutaj, 21 kwietnia 1729 r., o wpół do trzeciej nad ranem urodziła się dziewczynka, której w dwa dni później na chrzcie nadano imiona: Zofia, Augusta, Fryderyka. W historii zapisać się miała natomiast jako Katarzyna II. Już wkrótce po jej urodzeniu zaczęły krążyć plotki powątpiewające w ojcostwo Chrystiana Augusta. Zwracano uwagę, że matka - mimo swego młodego wieku - znana była z pociągu do wystawnego, światowe­go życia. Przypominano, że w poprzednim roku, 1728 bawiła w Pa­ryżu, gdzie interesował się nią Iwan Becki, późniejszy wybitny działacz rosyjskiego Oświecenia. Mówiono nawet o uderzającym podobieństwie nowo narodzonej dziewczynki do rzekomego ojca. Dość wówczas powszechne rozluźnienie obyczajów powodowało, że tego typu podejrzanych historii rodzinnych notowano znaczną ilość. Trudno dziś powiedzieć, ile prawdy zawierały krążące plotki, które w następnych dziesięcioleciach przemieniły się w legendę przypisującą ojcostwo... Fryderykowi Wielkiemu (w chwili uro­dzenia Zofii miał zaledwie siedemnaście lat!).

Były one tak powszechne, że weszły do raportów dyploma­tycznych, a później literatury historycznej. Jak zwykle bywa jednak w takich przypadkach, prawowity ojciec nie wiedział o niczym (lub też nie chciał wiedzieć). Plotki nie przeszkodziły mu w zajęciu odpowiedzialnego stanowiska gubernatora miasta i komendanta twierdzy.

Teraz rodzina zamieszkała we wzniesionym przed kilkunastu laty pięknym pałacu „Pod Globusem", następnie w dawnym zamku piastowskim.

Początkowo wychowywaniem córki zajęła się sama matka. Z jednej strony pozwalała jej na przebywanie wśród dzieci, bez względu na to, czy pochodziły z rodzin mieszczańskich, czy też szlacheckich, z drugiej nie szczędziła surowych zaleceń, nakazu­jących bezwzględne posłuszeństwo wobec starszych. Mała Fieke lub Fiekchen, jak pieszczotliwie nazywano młodziutką księżniczkę, spędzała więc sporo czasu na zabawach z rówieśnicami z miesz­czańskich domów, ale jednocześnie kłaniała się nisko ich rodzicom, na życzenie matki z szacunkiem całując szaty zamożnych dam goszczących w pałacu.

 

 

15

Rychłe narodziny dalszych dzieci, z których większość okazała się słabego zdrowia, nie pozwoliły księżnie poświęcać córce zbyt wiele uwagi. Wychowaniem zajęli się wynajęci guwernerzy, wśród których czołową rolę odgrywali bardzo wówczas modni preceptorzy francuscy. Po latach Katarzyna z wdzięcznością wspominała pannę Cordel, która zaszczepiła uczennicy zamiłowanie do Raci­ne'a Corneille'a i Moliera. Mademoiselle należała do tego typu guwernantek, które nie mając fachowego przygotowania świetnie orientowały się w literaturze, swobodnie poruszając się wśród modnych prądów współczesnej epoki. Miała wrodzone zdolności pedagogiczne. Francuzami byli również: nauczyciel kaligrafii Laurent oraz religii Perard. W przeciwieństwie do błyskotliwej Car-del Laurent nie grzeszył bystrością. Swoje obowiązki wykonywał  jednak należycie, podobnie zresztą jak Niemiec Wagner, nauczyciel, niemieckiego  zanudzający księżniczkę nie kończącymi się,  nudnymi ćwiczeniami. Aż z Zerbst sprowadzono do Szczecina nauczyciela muzyki Roelliga, którego wysiłki, by nauczyć Zofię czegokolwiek, spełzły na niczym z prostej przyczyny - księżniczka była całkowicie pozbawiona słuchu.

Wychowawcy Zofii wcześnie zwrócili uwagę na niepokojącą skłonność dziewczynki do ukrywania swoich prawdziwych myśli i nastrojów. Dziecko szybko przyswajało sobie sposób postępo­wania otoczenia, dla którego jakże często uśmiech był tylko maską kryjącą nienawiść, Izy wcale nie musiały oznaczać smutku, a słowa same układały się w pięknie skonstruowane, lecz nic nieznaczące banalne zdania.

Podróże były ważnym urozmaiceniem uporządkowanego i dość monotonnego trybu życia. W czasie jednej z nich, w Eutin (księstwo holsztyńskie) księżniczka poznała swego przyszłego małżonka.

Miała dopiero dziesięć lat i nie wiedziała, co przyniesie jej najbliższa przyszłość.

Książę holsztyński Piotr Ulryk był niewiele od niej starszy, miał lat jedenaście. Urodził się w 1728 r. Chorowity, chudy i blady nie wzbudził entuzjazmu rówieśnicy. Trudno było dopatrzeć się w nim jakichkolwiek cech jego znakomitego dziadka Piotra Wielkiego. Rodzina nie kryła niepokoju z powodu skłonności dziecka do nadużywania alkoholu, krnąbrności i popędliwości.

Przygotowywano go do objęcia tronu szwedzkiego, ale ciotka Elżbieta po wstąpieniu na tron rosyjski w 1740 r. postanowiła sama pokierować losami chłopca i wyznaczyła go na swego następcę.

 

 

16

 

Piotr przybył więc do Rosji w 1742 r. Jego nowa edukacja rozpo­częła się od zmiany wyznania. Dotychczas wychowywany był wed­ług zasad luteranizmu, teraz usiłowano go przekonać do prawo­sławia. Ojciec Symeon, wyznaczony na duchowego opiekuna mło­dego księcia, miał ogromne kłopoty ze swą owieczką, nie tylko niechętną przyjęciu nowego obrządku, lecz również - wszelkiej nauce. Następca tronu do końca życia nie nauczył się przyzwoicie języka rosyjskiego, a przydani mu preceptorzy szybko rezygnowali z bezskutecznych wysiłków, przekształcając się we współkompanów licznych uczt i pijatyk. Jedyne sukcesy w edukacji księcia odniósł nauczyciel tańca Lande. Wprawdzie na koniec Piotr pod­dał się woli swej ciotki i przeszedł na prawosławie, później jednak nie raz demonstrował swą niechęć do duchownych „błahoczestywej" wiary.

Wieści o wstąpieniu Elżbiety na tron rosyjski pobudziły do działania ambitną matkę Zofii. Przypomniała sobie o więzach pokrewieństwa łączących ją z carową. Były one dość wątłe i aby je udowodnić trzeba się było cofnąć o co najmniej dwa pokolenia, lecz nikt nie kwestionował ich istnienia. Kuzyn Joanny, książę holsztyński Karol Fryderyk, był żonaty z Anną, siostrą Elżbiety. Jednym więc z pierwszych kroków księżnej było wysłanie do Peter­sburga listu z życzeniami dla władczyni. W 1742 r. nadeszła od­powiedź:

Jaśnie Oświecona Księżno, Droga i Miła Kuzynko! List Waszej Miłości z 27 grudnia minionego roku oraz zawar­te w nim życzenia zostały przeze mnie odebrane z przyjem­nością. Wiem, że Wasza Miłość posiada portret mej zmarłej w Panu siostry, księżny holsztyńskiej, namalowany przez byłego ministra pruskiego barona Mardefelda. Byłoby szcze­gólną uprzejmością, gdyby Wasza Miłość zechciała mi przy­słać ów portret, bowiem nie mam żadnego takiego dobrego. Za uprzejmość tę gotowa jestem wyświadczyć wzajemnie jakąkolwiek usługę.

Waszej Miłości zawsze rada Elżbieta 2 Księżna triumfowała. Cesarzowa nazywała ją kuzynką! Rzecz jasna, portret Anny przesłany został natychmiast do Pe­tersburga. Na rewanż nie trzeba było długo czekać. Już w lipcu 1742 r. mąż Joanny, książę Chrystian August, otrzymał od Fry-

 

17

 

deryka II nominację na feldmarszałka, a we wrześniu do zamku

w Zerbst przybył sekretarz poselstwa rosyjskiego w Berlinie, Schriver przekazując „drogiej kuzynce" wspaniały prezent od Elżbiety: portret cesarzowej w oprawie wysadzanej brylantami wartości 18 tys. rubli. Pod koniec roku Zofia wraz z matką wyje-chały do Berlina. Tutaj na życzenie carowej namalowano portret księżniczki, który znowu przesłano do Petersburga. Zofia ze zdziwieniem konstatowała, że staje się obiektem powszechnego za­interesowania. W rodzinnym gronie mówiono o nowych możliwościach podniesienia znaczenia i bogactwa rodu, niedwuznacznie wskazując na coraz jawniej okazywaną przez imperatorową sympatię.

Minął rok. 1 stycznia 1744 r. przed południem do zamku w Zerbst przybył kurier z Berlina, wiozący list od von Brummera, nadmarszałka dworu następcy tronu carów - Piotra, który prze­bywał już w Petersburgu. List adresowany był do księżnej. Brummer donosił w nim m.in.:

Na osobiste życzenie Jej Cesarskiej Mości jestem zobowiązany przekazać Pani, że Najwspanialsza Cesarzowa prag­nie, aby Jaśnie Oświecona Pani przybyła, jak tylko można najszybciej, wraz ze swą córką do Rosji, do tego miasta, gdzie znajdować się będzie dwór cesarski. Dostatecznie zdaje so­bie Pani sprawę z tego, jaki jest prawdziwy sens tej niecier­pliwości, z jaką Jej Cesarska Mość życzy sobie zobaczyć zarówno Panią, jak i księżniczkę, jej córkę, o której słysze­liśmy wiele najlepszych opinii. Zdarzają się wypadki, kiedy  głos ludu jest głosem Boga. Jednocześnie nasza niezrównana Monarchini kazała mi osobiście uprzedzić Jaśnie Oświeconą

     Panią, by książę małżonek nie przyjeżdżał z Nią razem. Jej Cesarska Mość ma wystarczające powody, aby sobie tego nie życzyć. Mam nadzieję, iż wystarczy słowo, by woli naszej Boskiej Panującej stało się zadość.

Dalej Brummer komunikował, że na koszty przejazdu wy­asygnowano 2 tys. rubli. Nie stanowiły one wprawdzie majątku, lecz powinny były wystarczyć na opędzenie najważniejszych potrzeb, tak aby panie zjawiły się na dworze rosyjskim wyekwipowane stosownie do swego stanu. Podróż miała się odbyć jak najszybciej. Dlatego też radził nie brać większej liczby służby, a ograniczyć się jedynie do damy do towarzystwa, dwóch pokojówek, kucharza -

 

 

18

koniecznego w tym kraju" - dodawał, mając widocznie na względzie jakieś własne smutne doświadczenia. Poza tym paniom miał towarzyszyć oficer dbający o szybką zmianę koni na stacjach pocztowych oraz trzech-czterech lokajów. Cała świta nie powinna więc była przekroczyć dziesięciu osób.

Brummer już z góry starał się o zaskarbienie sobie przychyl­ności zaproszonych. List był długi. Zawierał szczegółowy opis tra­sy i przewidywał nawet ewentualne zniecierpliwienie podróżni­czek przy przeciągającej się wyprawie. Carowa miała wkrótce wy­jechać z Petersburga do Moskwy, mimo to Brummer radził jechać przez Petersburg, a nie w kierunku na Psków, gdyż „drogi tam złe i mało stacji pocztowych". Obiecywał, że od Rygi karecie towa­rzyszyć będzie odpowiednia eskorta.

Nadmarszałek prosił jednocześnie o zachowanie całego przed­sięwzięcia w tajemnicy, radząc nawet podróżowanie pod przybra­nym nazwiskiem hrabiny Rheinbeck.

W kilka godzin później z Berlina przybył kolejny kurier przy­wożąc list od samego Fryderyka II. Z listu wynikało, że król nie tylko jest o wszystkim poinformowany, lecz nawet imprezę zor­ganizowano z jego wyraźnej inspiracji. Ujawniał cel przedsięw­zięcia, chociaż z góry można się było domyśleć, o co chodziło imperatorowej. Pisał więc, że:

Z racji szacunku, jaki żywię do Pani i księżniczki, Pani córki, zawsze chciałem uczynić ją nadzwyczaj szczęśliwą. Pomyślałem więc sobie, czy nie skojarzyć jej z kuzynem, wielkim księciem rosyjskim. Rozkazałem rozpocząć starania w największej tajemnicy z nadzieją, iż nie sprawi to Pani przykrości, a chociaż powstało nieco trudności, zwłaszcza ze względu na bliskie pokrewieństwo księżniczki z wielkim księciem, jednak znaleziono sposoby, aby je usunąć [...] Cel tej wyprawy wiadomy jest niewielu osobom i należy zacho­wać go w sekrecie. Przypuszczam w związku z tym, że Jej Cesarska Mość pragnie, byście dochowali tajemnicy na te­renie Niemiec, a nawet dołożyli szczególnych starań, aby jej nie przeniknął hrabia Czernyszew, minister cesarzowej w Berlinie.

Fryderyk komunikował ponadto, że uczestniczki wyprawy otrzymają od carowej (za pośrednictwem jakiejś firmy pruskiej w Petersburgu) 10 tys. rubli na koszty podróży, a po przybyciu do

 

 

19

grodu nad Newą dodatkowo tysiąc dukatów na ostatni etap wojażu wiodący do Moskwy.

Matka Zofii poczuła, że wreszcie stała się ważną personą, Zalecana tajemniczość dodawała powagi przedsięwzięciu. Nie przed wszystkimi mogła jednak ukryć cel przygotowywanej pospiesznie wyprawy. Musiał się o nim dowiedzieć książę małżonek, Jego skromność pozwalała wierzyć, że powierzony mu sekret nie zostanie naruszony.

Zachowanie tajemnicy nie było wcale zbędnym efektem teatralnym. Małżeństwo Piotra z księżniczką Anhalt-Zerbst dawało królowi pruskiemu możliwość zdobycia przemożnego wpływu na politykę rosyjską. Konkurentów miał wielu, zwłaszcza że na tronie imperium zasiadała niezamężna carowa, w odosobnieniu żył odsunięty od władzy kilkuletni Iwan, a Piotrowi próbowano swatać córkę króla polskiego Augusta III, księżniczkę saską Marię Annę. Niemal wszystkie dwory europejskie miały powody, by prze-szkodzić Fryderykowi w realizacji jego planów. Podobnie rzecz się miała z planami Elżbiety.

Sukces zależał od pośpiechu. Księżna była gotowa dochować tajemnicy, do końca. Nie wiedziała jednak, że na dworze rosyjskim wieści rozchodziły się szybciej niż gdziekolwiek indziej i zanim jeszcze otrzymała od Brummera znany nam list, trzy tygodnie wcześniej francuski dyplomata markiz de la Chetardie przekazał

z Petersburga do Paryża dokładną informację o zamierzonym małżeństwie następcy tronu.

Przygotowania do podróży nie zajęły wiele czasu. Z Berlina i Petersburga naglono: wyjeżdżać natychmiast! Księżna zawiadomiła Fryderyka, że zgodnie z jego życzeniem pojedzie przez Szczecin, z tym iż wcześniej złoży wizytę na królewskim dworze w Berlinie.

Wreszcie 10 stycznia 1744 r. Joanna, Zofia i Chrystian wyjechali z Zerbst. Prócz koniecznego bagażu, matka i córka wiozły sporządzone przez księcia-feldmarszałka „Pro memoria": napomnienia i wskazówki, jak winny postępować w przyszłości. Książę Chrystian zajął się przede wszystkim spodziewaną zmiana wyznania swej córki. Skoro konwersja nie ominęła Piotra holsztyńskiego i musiał przejść na prawosławie, to jego przyszłą małżonkę czekał zapewne taki sam los. Książę radził więc spró­bować, czy nie udałoby się wykorzystać precedensu, jaki wydarzył

20

się za panowania Piotra Wielkiego, kiedy księżniczce brunszwickiej Charlocie zezwolono na pozostanie przy luteranizmie po za­warciu...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin