7140.txt

(437 KB) Pobierz
STUART WOODS
STREFA ZAMKNIĘTA
Przełożyła: MARIA i CEZARY FRĽC
Wydanie polskie: 2001

1
    Holly Barker wraz z resztš obecnych wstała, gdy do sali rozpraw wchodził rzšd oficerów. Już nie była wiadkiem, tylko widzem, ale chciała tu zostać.
    Pułkownik James Bruno stał przy stole obrony, prosty jak wieca, wodzšc po sędziach paciorkami oczu. Po raz pierwszy od poczštku procesu umiech zniknšł z jego twarzy.
     Proszę usišć!  zawołał wony i wszyscy zajęli miejsca.
    Generał brygady, który przewodniczył składowi sędziowskiemu, chrzšknšł i oznajmił:
     Jednomylnie uchwalono następujšce trzy werdykty. Co do zarzutu molestowania seksualnego, sšd uznaje oskarżonego za niewinnego.
    Holly poczuła skurcz w żołšdku. Mocno cisnęła kolana, żeby zapanować nad ich drżeniem. Wiedziała, co będzie dalej.
     Co do zarzutu próby gwałtu, sšd uznaje oskarżonego za niewinnego  cišgnšł generał.  I co do trzeciego zarzutu, zachowania niegodnego oficera, sšd uznaje oskarżonego za niewinnego.
     Tak!  krzyknęła kobieta w pierwszym rzędzie.
    Holly poznała żonę pułkownika Bruna. Pierwszy raz pojawiła się w sšdzie.
     Pułkowniku Bruno  powiedział generał.  Zostaje pan przywrócony do służby. Postępowanie zostało zakończone.
    Holly szła powoli przez tłum, nie zwracajšc uwagi na reporterów, którzy domagali się, by skomentowała wyrok. Po drodze zrównała się z młodš blondynkš w stopniu porucznika, drugš powódkš w tej sprawie. Ucisnęła jej rękę. Kobieta płakała.
    Chłodne powietrze na zewnštrz otrzewiło jš. Holly zobaczyła wóz ojca przy krawężniku.
     Przykro mi  powiedział, kiedy wsiadła. Był w mundurze starszego sierżanta i miał zielony beret sił specjalnych.
     Wiedziałe, prawda?
    Hamilton Barker pokiwał głowš.
     To było do przewidzenia. Słowo Bruna przeciwko twojemu. On jest absolwentem West Point, tak jak większoć składu sędziowskiego. Nie chcieli niszczyć mu kariery.
     Zniszczyli mojš.  Kštem oka zerknęła na złoty lić dębu na lewym ramieniu.
     Możesz poprosić o przeniesienie. Nie mogš ci odmówić.
     Daj spokój, Ham. Nigdy nie dadzš mi zapomnieć. Trafię do jednostki dowodzonej przez kumpla Bruna ze szkolnej ławy i pod takim czy innym pretekstem zawsze będzie omijać mnie awans.
    Ojciec milczał.
     Mogłabym zaczepić się w policji.
     Zabawne, że o tym wspomniała.
    
    Siedzieli nad resztkami kolacji w serwujšcej steki restauracji niedaleko bazy. Rozmowa obracała się wokół wojny, Wietnamu i armii. Holly starała się słuchać.
    Lubiła przyjaciela ojca i jego towarzysza broni Cheta Marleya; choć niższy i szczuplejszy od Hama, miał tę samš żylastš twardoć i takie same kurze łapki w kšcikach oczu od mrużenia powiek przy spoglšdaniu w dal. I sprawiał wrażenie faceta, co z niejednego pieca chleb jadł.
     No dobra, doć tej gadki starych wiarusów  powiedział nagle.  Mam problem, Holly, a ty chyba możesz pomóc mi go rozwišzać.
     miało, Chet.
     Jestem szefem policji w Orchid Beach na Florydzie. Mam pod sobš dwudziestu czterech ludzi i wolne miejsce na numer drugi.
     Nie jeste zwolennikiem awansów wewnętrznych?
     Potrzebuję kogo naprawdę dobrego  odparł Marley.
     Brakuje ci dobrych ludzi?
     Brakuje mi dowiadczonych ludzi. Większoć to szczeniaki po dwadziecia parę lat. Jest jeden po czterdziestce, i to dowiadczony, ale mu nie ufam.
     Nie ufasz mu? Dlaczego?
     Jest politykiem, a ja nie lubię polityków. Myli, że powinien przejšć mojš robotę, i nic w tym złego, tyle że spaprałby jš, gdyby jš dostał.
     Dlaczego go nie wylejesz?
     Nigdy nie dał mi dobrego powodu, a ma powišzania z paroma bubkami z rady miejskiej.
     Kiepska sprawa  stwierdziła Holly.  Nie jestem politykiem, ale rozumiem, że zadawanie się z kim takim może być trudne.
     W przyszłym roku zamierzam przejć na emeryturę i nie chcę, żeby ten facet zajšł moje miejsce. Pomylałem, że cišgnę kogo dowiadczonego, kto poradzi sobie z obowišzkami i będzie gotów mnie zastšpić.
    Holly pokiwała głowš, wstrzymujšc się od komentarza.
     Twój stary mówił mi o twoich osišgnięciach  podjšł Marley.  Popytałem też innych, bo jemu za nic nie wierzę.  Umiechnšł się szeroko i łypnšł na Hama Barkera.  Masz pod sobš więcej żandarmów niż ja glin. Doszły mnie słuchy o listach pochwalnych dla twojej jednostki i o poziomie szkolenia i sprawnoci, jakiej wymagasz od swoich ludzi. Podoba mi się to, co usłyszałem.
     Dziękuję.
     Oczywicie, nie jestemy armiš. W cywilu wszystkim kieruje się trochę inaczej, ale mylę, że mogłaby do tego przywyknšć.
     Jestem pewna  przyznała Holly.
     Orchid Beach to miłe miasto. Leży na wyspie barierowej w połowie wschodniego wybrzeża Florydy i ma około dwudziestu tysięcy mieszkańców, w większoci emerytów.
     Dużo turystów?
     Nie, i nie sš to turyci w pełnym tego słowa znaczeniu. Rok po roku przyjeżdżajš ci sami, głównie rodziny z domów na plaży  ludzie z Atlanty, Charlotte i Birmingham, wielu z Północnego Wschodu. Nie mamy wielopiętrowych hoteli i kasyn, tylko kilka moteli. Jest trochę czarnych, trochę robotników, głównie budowlańców, hydraulików i elektryków, i paru wojskowych na emeryturze. Mamy niski wskanik przestępczoci i niewielkie kłopoty z narkotykami, przynajmniej na razie.
     A dokładniej?
     Problem jest mniejszy niż w większoci miast, ale istnieje i należy się z nim rozprawić. Nie zdarzajš się brutalne przestępstwa zwišzane z narkotykami.
     To dobrze.
     Jeste zainteresowana?
    Była, jak najbardziej.
     Tak.
     Mogę zapłacić ci tyle, ile zarabiasz jako major. Nie znajdziesz wojskowych sklepów, ale dostaniesz ubezpieczenie zdrowotne i plan emerytalny.
     A co z mieszkaniem?
     Z tym będzie gorzej. Ceny idš w górę, tanie domy sš burzone i na ich miejscu buduje się drogie.
     Tu mieszkam w przyczepie.
     Zabierz jš z sobš. Mój kolega jest kierownikiem naprawdę ładnego parku dla karawanów na południe od miasta, od strony rzeki.
     Wyglšda niele.  Holly umiechnęła się.  Niedługo Ham też przechodzi w stan spoczynku i raczej nie będzie miał nic przeciwko przeprowadzce na południe.
     Macie pole golfowe?  zapytał Ham.
     A jakże. Wielkie pole publiczne i szeć czy osiem prywatnych. Mylę, że emerytowanego starszego sierżanta będzie stać na wstšpienie do jednego czy dwóch klubów.
    Ham zwrócił się do Holly:
     Chet nie jest taki zły. Pracowałem dla niego trzy lata i ani razu nie miałem ochoty go zabić.
     Kiedy możesz zaczšć?  spytał Marley.
     Spokojnie, to wszystko idzie zbyt szybko  zaoponowała Holly.
     Lubię zdecydowanych... oficerów.
    Holly podniosła rękę.
     W porzšdku. Zacznę, gdy tylko złożę rezygnację i uporzšdkuję wszystkie sprawy.
    Ham zamówił następnš kolejkę.
     Moja córka glinš!  powiedział, podnoszšc szklaneczkę.
     Twoja córka była glinš przez całe dorosłe życie  stwierdziła Holly ze miechem.
    Wypili i przez chwilę siedzieli w milczeniu. Marley chciał co powiedzieć, ale wyranie nie wiedział, od czego zaczšć.
     O co chodzi, szefie?  zachęciła go Holly.
     Nie chcę teraz wchodzić w szczegóły, ale o pewnej sprawie powinna wiedzieć od razu.
     Wal miało.
     Jeden z moich ludzi pracuje nie tylko dla mnie. Nie wiem, kto i dla kogo, ale mam pewne podejrzenia.
     Narkotyki?
     Możliwe. A może i co więcej. Rzecz w tym, że nie mamy niczego w stylu wydziału spraw wewnętrznych, więc będziesz musiała dodatkowo zajšć się tš sprawš. Zaczniesz pracę, nie znajšc ludzi ani zakresu ich obowišzków, więc mylę, że będziesz bardziej obiektywna ode mnie.
     Rozumiem.
     Czy to cię nie odstrasza?
     Przeciwnie. Intryguje mnie.
    Marley wyszczerzył zęby w umiechu.
     wietnie. Jak mówiłem, nie chcę zagłębiać się we wszystko tu i teraz, ale obiecuję, że pierwszego dnia pracy będziesz wiedziała tyle co ja. A wtedy i ja będę wiedział więcej.
     W porzšdku.
    Marley odetchnšł głęboko.
     Cieszę się, że mam to z głowy. Obawiałem się, że ta sprawa wpłynie na twojš decyzję.
     Nie ma powodów do zmartwienia.  Holly podniosła szklaneczkę.  Za Orchid Beach.
    Spełnili toast.

2
    Holly przejechała przez most nad cieninš i ruszyła trasš A1A na wyspę, na której leżało Orchid Beach. Był wczesny wieczór. Minęła Melbourne i Sebastian; dalej na południe, na następnej wyspie, leżało Vero Beach. Miała za sobš dwa dni jazdy i jednš noc spędzonš w tanim motelu. Była zmęczona.
    Poczštkowo po obu stronach drogi było niewiele do oglšdania; potem zaczęła mijać imponujšce bramy z wypisanymi nazwami osiedli. Przy każdej stała budka dla strażnika, który sprawdzał wjeżdżajšcych. Zwykle nie mogła dostrzec, co znajduje się za tymi bramami, ale raz czy dwa za gšszczem rozłożystych dębów i wiecznie zielonych palm mignęły wielkie, drogie domy. Opuciła szybę i od wschodu napłynšł przyjemny dwięk  huk fal przyboju. Łagodne, subtropikalne powietrze stanowiło miłš odmianę po chłodzie, jaki zostawiła za sobš.
    Wjechała do dzielnicy handlowej z rzędami schludnych małych sklepów po obu stronach drogi. Mijała motele, zwykle z szyldem BRAK MIEJSC od frontu, restauracje, pralnie chemiczne i liczne biura handlu nieruchomociami. Wyglšdało na to, że interesy idš tu dobrze. Potem znów znalazła się w dzielnicy mieszkalnej z małymi osiedlami, które, choć mniej okazałe od tych w północnej częci miasta, sprawiały wrażenie zamożnych i komfortowych. Też miały bramy, ale bez strażników, i były lepiej widoczne z drogi.
    Potem zabudowa stała się bardziej rozproszona i minutę czy dwie póniej Holly dostrzegła po prawej stronie znak wskazujšcy dojazd do Riverview Park. Skręciła w bramę szerokim łukiem, żeby srebrzystš przyczepš nie potršcić słupka, i zatrzymała s...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin