Dziennik - Jan Lechoń.txt

(1074 KB) Pobierz
Jan Lecho�
Dziennik
TOm 2
1 stycznia 1951 -31 grudnia 1952
l stycznia
1. Napisa�em trzy zwrotki wiersza, o kt�rym to tylko mog� powiedzie� - �e chcia�em go koniecznie napisa�, aby ten pierwszy dzie� roku nie zosta� bez �ladu. I s� trzy zwrotki. Nie jest to moja zwyk�a strofa, raczej puszkinowska, tod kt�rej nieraz przysz�o mi si� op�dza�. Czy to b�dzie co� po sko�czeniu, czy te� tylko dokument mego skruszonego sumienia - nie wiem. Nie mog� go sko�czy�, bo musz� i�� odwiedzi� chorego Henryka Rajchmana, kt�ry got�w by pomy�le�, �e go zapomnia�em w tym dniu, bardzo uznawanym przez niego jak wszystkie inne tradycje.
2. Gertrud� Robinson-Smith, u kt�rej sp�dzi�em sylwestra, obserwuje zwyczaj swej rodziny otwierania o p�nocy okna, aby wypu�ci� albo raczej wyrzuci� Rok Stary. Bardzo mi si� to wydaje poetyczne. Poza tym - wiecz�r by� bardzo �wietny, pe�en dobrej Ameryki i Europy, wszystko ludzie mi obcy - ale tak bardzo by�em sk�opotany tymi ostatnimi czasy - �e mi raczej dobrze zrobi� ten przeb�ysk dawnych czas�w, i bardzo by�em wdzi�czny poczciwej Gertrudzie, �e pomy�la�a tego dnia o dalekim znajomym.
3. Zacz��em stanowczp ten Nowy Rok od dobrego uczynku. Kiedy siedzia�em w pierwszym od korytarza pokoju z Kochni-
Stycze� 1951
tzkim, wszed� tam starszy pan z bardzo rozbawion� i uprzejm� min�, kt�remu spod smokinga wygl�da�y opuszczone szelki. Kochnitzky waha� si�, czy go poinformowa� o tym przypadku, ale poradzi�em, aby postawi� si� sam w sytuacji tego jegomo�cia. Zgodnie z mymi przewidywaniami, ten pan sam p�niej rozpowiada� o tym, co mu si� przydarzy�o, albo raczej, czego unikn��. Ale w jego opowiadaniu - on m�g� by� g�r�, by�a to zabawa, a nie kompromitacja. Gdybym by� harcerzem - mia�bym dzi� dobry punkt.
2 stycznia
1. Nie wiadomo dlaczego, zdawa�o mi si� w nocy i rano, �e ju� nie trzeba ko�czy� tego wiersza, �e w�a�nie pointa jest w trzeciej strofie. Zacz�� mi ju� nawet chodzi� po g�owie wiersz inny, Do Madonny Nowojorskiej, to znaczy si�, �e poczu�em si� w jego rytmie, kt�ry zacz�� powo�ywa� jakie� obrazy. Poniewa� wieczorem mia�em odes�a� korekt� Grydzewskiemu, wi�c pos�a�em mu te trzy strofy, ale przepisane wyda�y mi si� wierszem zupe�nie nie sko�czonym, wymagaj�cym dalszych zwrotek. Nie wiem, jak to wyt�umaczy�, ale po prostu wynik�o to jakby z samego uk�adu tego tekstu na papierze. P�niej pr�bowa�em zacz�� �w wiersz Do Madonny, ale zl�k�em si� tej samej pomy�ki, co z t� Harf� w nocy. Chcia�em powr�ci� do Skargi - ale powstrzymywa�a mnie niezdecydowana sprawa - czy nie wykroi� z tego, com dot�d napisa� (mej powie�ci), jakiego� tomu. P�niej stuka�em pi�rem w papier - aby opisa�, co od dawna zamierza�em, moj� przygod� z m�odym �o�nierzem i z "p�aszczykiem podbitym futrem". Nic z tego wszystkiego nie wysz�o. Jestem zm�czony, rozklejony, nie my�l�, �eby pusty - ale trzeba wszystkie si�y zebra�, aby powr�ci� naprawd� do pracy.
2. Balzak przez pot�g� swej wizji psychologicznej, przez pasj�, kt�ra nadawa�a wszystkim zdarzeniom jakie� symboliczne kszta�ty, kt�ra "szekspiryzowa�a", je�li tak mo�na powiedzie�, wszystkich jego bohater�w - pisa� niejako "na wyrost". To
Stycze� 1951
znaczy, �e mimo przepa�ci, jaka dzieli�a Pary� jego czas�w od ogromu dzisiejszego Nowego Jorku - jego "znakomity Gaudis-sart" zdaje si� by� postaci� zupe�nie wsp�czesn�, a to, co Balzak m�wi o zawodzie komiwoja�era - jego wielka aria o pot�dze reklamy - nie jest wcale poni�ej demonizmu, gigan-tyczno�ci tego fachu w dzisiejszej Ameryce. Wielki, genialny, jasnowidz�cy pisarz.
3. Waha�em si� dzisiaj, czy wzi�� za telefon, z kt�rego mog�o wynikn�� pewne spotkanie. Skoro z drugiej strony okaza�y si� jakie� trudno�ci, zaraz, mechanizmem tak dobrze znanym, poczu�em niezwyk�� wa�no�� tego spotkania, jego nieudanie si� wyda�o mi si� wielkim zmartwieniem. Szcz�ciem to uczucie trwa�o nied�ugo. Gdybym by� m�odszy, by�bym dzi� nieszcz�liwy.
4. Zdanie ze Znakomitego Gaudissarta: "Wszyscy prawdziwi wielcy ludzie lubi� da� si� tyranizowa� s�abej istocie." Wielka prawda, Pi�sudski pozwala� Wandzie i Jagodzie robi� ze sob�, co chcia�y. My�la�em o tym od dawna, a mo�e ju� te� gdzie� o tym pisa�em, �e wy�ywa� w tym swoj� potrzeb� uni�enia si�, kt�re naprawd� poni�y�oby go, gdyby nie chodzi�o o dzieci - a o jak�� g�upi� g�.
3 stycznia
1. Naprawd� nie mog�em nic napisa�. Po po�udniu da�yby si� jakie� dwie godzinki wykroi� - ale wtedy w�a�nie przysz�y korekty z "Wiadomo�ci", kt�re trzeba by�o zaraz zrobi� i jecha� na g��wn� poczt�, aby zd��y� z ich wys�aniem.
2. Wystawa Czeliszczewa - nie wiadomo, co z tym zrobi�. Kilkadziesi�t obraz�w przedstawiaj�cych g�ow� ludzk� w r�nych stadiach toczenia jej przez Boga czy natur�. Robi to wra�enie jakich� niezwykle precyzyjnych i nawet pi�knych rysunk�w technicznych, rozumiem, o co tu chodzi - tylko nie czuj�, �eby to by�o malarstwem - i nie wiem, jak prawdziwy artysta m�g� tyle tych kr�c�cych si� drut�w, niewiele r�ni�cych
8
Stycze� 1951
si� jeden od drugiego - namalowa�. I co najgorsze - ten Pawlik to prawdziwy artysta i jeden z najbardziej czaruj�cych �udzi. Powiedzia�em mu, �e rozumiem, �e przedstawi� on stworzenie cz�owieka, po czym sk�ama�em mu par� komplement�w z najzimniejsz� krwi� - tak bardzo go lubi�.
3. Na tych samych schodach, co Czeliszczew, w innej galerii wystawiona jest os�awiona Madonna Dali. I zn�w nie wiadomo, co z tym zrobi�. W �adnym jeszcze jego obrazie nie by�o tyle malarskiego mistrzostwa, Dzieci�tko Jezus jest pe�ne czu�ej poezji, symbolika jakich� ryb, muszel, przedmiot�w zawieszonych w eterze - wydaje mi si� bardzo na miejscu w tym mistycznym obrazie. Ale Madonna b�d�ca do okrucie�stwa wiernym portretem Gali, �ony Salwadora, kt�r� widzieli�my niedawno na innym jego obrazie - przepraszam - ale po prostu z go�ym ty�kiem, kt�ra za� tutaj pokazuje ohydn� naturalistycz-n� nog�, domagaj�c� si� szybkiej pomocy pedikiurzysty - ca�a ta awantura, b�d�ca rewelacj� jakiego� sadystycznego wp�ywu tej kobiety na m�a - ma co� z blu�nierstwa. Pawlik Czeliszczew z dziecinn� rado�ci� i rzekom� zgroz� wo�a� do mnie: "Ty uwidisz - czto tiepier nastupi�o czto-to strasznoje." �e niby Pan B�g co� zrobi, aby zaprotestowa� przeciw temu �wi�tokradztwu.
4 stycznia
1. Kiedy mia�em si� zabiera� do pisania po po�udniu - wynik�a naraz w mej imaginacji jaka� sprawa, jaki� dramat niemal, kt�ry sprawi�, �e lata�em przez par� godzin - aby wreszcie przekona� si�, �e wszystko to by�o moje przywidzenie. Ale wynik�o ono ze smutnych do�wiadcze� ostatnich miesi�cy, jest ono skutkiem mechanizmu powsta�ego w mych odczuciach przez smutne do�wiadczenie. Od paru dni czu�em si�, jak ju� bardzo dawno nie by�em - mocny psychicznie. Okazuje si�, �e t� si�� byle g�upstwo mo�e zachwia�.
2. Opowiadanie Tadeusza Nowakowskiego w "Wiadomo�ciach" pt. Przybysz z dalekiego Kaukazu - najwy�sza rasa, je�li
Stycze� 1951
nie najwy�sza klasa prozy. Co za bajeczny zmys� obserwowania, co za j�zyk cudowny - dosadny, kolorowy, a nie ordynarny. Co za r�wnowaga humoru i nie na pokaz powagi. Rewelacje jego o r�nych pod�o�ciach ludzkich nie oburzaj�, nie gorsz� - bo czu� jest pod ka�dym jego rasowym s�owem, �e to jest, �e to by�a prawda. W samym talencie jest wszystko, na co daremnie si�� si� ludzie bez talentu. Nawet - moralno��.
3. Zahorska ("Pandora") pisz�c o Picassie zapuszcza si� w rozwa�anie na temat nowej poezji. Wydaje jej si� - �e przewr�t jest w niej jeszcze bardziej radykalny ni� w plastyce. My�l�, �e jest odwrotnie, i �e poza takimi nowatorami, jak S�owacki, Mici�ski, Zygmunt Karski (nie por�wnywuj� ich
- tylko stwierdzam pewn� wsp�lno�� poetyckiej materii), nic nie zostanie z owych pryncypialnych odnowicieli metafory, jak nic te� nie zosta�o w teatrze Witkiewicza, kt�ry mozoli� si� nad tym, co S�owacki osi�gn�� przez samo natchnienie. Strofy Przy�uskiego i Su�kowskiego, kt�re Zahorska cytuje, wcale nie budz� asocjacji - tylko s� mozoleniem si� na asocjacje, kt�re czytelnik dopiero rozumie poprzez b�l g�owy. Mo�e istnie� czysty dese� w malarstwie, nie mo�e go by� w poezji - bo jak powiedzia� Poe - poezja - to muzyka + sens. Ci Przy�uscy i Su�kowscy nie s� przy tym wariatami
- gdyby nimi byli, pisaliby znacznie wi�cej. Ale oni mozol� si� i poc�, aby "struga� wariat�w" z siebie i z nas. C�, kiedy to si� nie uda - nie uda na przysz�o��, cho�by sto Zahorskich przysz�o im w sukurs. Zahorska m�wi, �e powodem przewrot�w w sztuce jest te� nuda. Uwa�am, �e to kryterium, kryterium nerw�w, musi by� raz na zawsze wyeliminowane z krytyki i estetyki. Tintoretto i Leonardo (gdyby jego obrazy naprawd� zachowa�y si�) nie s� wcale nudniejsi ni� 3/4 abs-trakcjonist�w. A Yermeer z Delft jest na pewno jednym z najpot�niejszych dreszcz�w tajemnicy, jakich zazna� mo�e wsp�czesny widz malarstwa. To, co Su�kowski pozwala sobie pisa� i co nie wiadomo dlaczego Grydzewski drukuje mu
10
Stycze� 1951
- na temat grupy Skamandra - demaskuje go jako rozjadowio-nego prostaka. Bo przecie� je�eli czyja metafora zostanie - to Tuwima. Czy naprawd� ja i Wierzy�ski byli�my poezj� mieszcza�stwa. A c� to zn�w za chamstwo. Po nienawi�ci do naszej, dzi� jak�e tragicznie rozbitej grupy mo�na zawsze pozna� zawiedzionych w swych pretensjach grafoman�w.
4. Wielka czu�o�� dla "najdro�szej osoby". By� z ni� jak najszybciej, okazywa� wdzi�czno�� za jej tak pi�knie zdobyt� delikatno��, wiedzie� o jej k�opotach, z kt�rymi przed nikim nie mo�e ona si� zwierzy� - bo poza mn� naprawd� nie ma nikogo.
5 stycznia
1. Nie by�o czasu na pisanie - ale to znaczy, �e by� czas na inne rzec/y mniej wa�ne i nie wszystkie - niezb�dne.
2. By�em na publicznej pr�bie sztuki Garcii Lorki The House of Bernarda Alba (nie wiem, jak to nazywa si� w oryginale). Na pewno przek�ad zabra� po�ow� pi�kna tym s�owom, wi�kszo�� aktorek - to typowe Amerykanki, kt�re nie maj� w sobie ani jednego z niepraktycznych uczu� poruszaj�cych t� sztuk�, stwarzaj�cych jej tragizm. Alfonso de Sairouz, bardzo inteligentny Argenty�czyk, z�yma� si� na "kalifornijsk�" dekoracj�, na rol� Prudencji, kt�ra w ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin