130[1]. Sanderson Gill - Nowe zycie.pdf

(515 KB) Pobierz
medd312b
Gill Sanderson
Nowe życie
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Dobra, Bessie, dobra. – Doktor Kim Hunter prze-
mawiała czule do swojego samochodu. – ´ wietnie si˛
sprawujesz, kochana. Pami˛taj, ˙e dbałam o ciebie jak
najlepiej, i jestem z ciebie dumna, ale teraz prosz˛,zr´b
ostatni wysiłek... To jeszcze tylko pi˛´ minut... No
prosz ˛ ...
Po chwili uznała, ˙e temperatura pod maska˛ na
pewno ju˙ troch˛ opadła, klepn˛ła czerwony bok auta
i stary gruchot lekko drgna˛ł. Z silnika wydobyły si˛ trzy
lub cztery złowieszcze charkoty, kt´ re ostatnio stawały
si˛ coraz cz˛stsze, lecz kiedy Kim z powrotem usiadła
za kierownica˛, poczciwa maszyna ruszyła bez opor´w.
Mo˙e trzeba zacza˛´ rozgla˛da´ si˛ za jakim´ no-
wym samochodem, pomy´lała. Teraz, po zmianie po-
sady, b ˛ d ˛ zarabia´ troch ˛ wi ˛ cej, mo˙e kupi ˛ co´
lepszego. Bessie słu˙yła wiernie przez pi˛´ lat, czas na
emerytur˛...
– Ju˙ niedługo oddam ci˛ Mickeyowi – odezwała
si˛ ponownie. – Znasz go, prawda? To sa˛siad rodzi-
c´w. B ˛ dzie ci ˛ kochał, otoczy czuła ˛ opieka ˛ ...
Czuła opieka.
Ha, ha! Kim gorzko si˛ w duchu roze´miała. Co za
wytarty frazes! Taki sam jak inne słowa: zaufanie,
wierno´´, lojalno´´, oddanie...
Nagle przypomniała sobie, ˙e w ramach autoterapii
4
NOWE ˙ YCIE
postanowiła traktowa´ zerwanie z Robinem Webbem
jak kiepski dowcip, zreszta˛ nie tylko zerwanie, lecz
cały zwia˛zek.
Jestem wolna! Wolna!
Istotnie, kiedy mina˛ł pierwszy szok, poczuła ulg˛.
– Nikogo nie kocham i nikt nie kooochaaa
mnieee...! – zacz˛ła wy´piewywa´ na całe gardło.
To nie do ko´ ca prawda. Kim kochała rodzic´ w,
rodzin˛, przyjaci´ł, kt´ rych zostawiła w Sheffield, ale
Robina zdecydowanie ju˙ nie. Miała nadziej˛,˙e
szybko zapomni i o nim, i o całej tej tragifarsie, jaka ˛
było zerwanie z kochankiem. Teraz zaczyna nowe
˙ycie. Samotne. Bez ˙adnego faceta. Sta˙ potrwa p´ł
roku i przez najbli˙sze miesia˛ce po´wi˛ci si˛ tylko
iwyła ˛ cznie pracy.
Bessie wspi ˛ ła si ˛ na wzg´ rze i Kim zjechałana
pobocze, by nasyci´ oczy wspaniałym widokiem. W do-
le rozpo´cierał si˛ typowo angielski krajobraz – małe
nadmorskie miasteczko, port, a w dali bł˛kitne, połys-
kuja ˛ ce w sło´ cu morze. Z jednej strony pla˙a, z drugiej
wysoki klif.
Najbli˙ej niej stał szpital, widziała trawniki i pawi-
lony ukryte w´r´ d drzew. Co za odmiana po wielko-
miejskim gmaszysku, w kt´ rym pracowała!
Był sierpie´ . Mina ˛ ł prawie rok od chwili, gdy Kim
uzyskała dyplom lekarza. W tym czasie odbyła dwa
p´łroczne sta˙e, jeden na internie, drugi na chirurgii.
Tutaj ma przez p´ł roku pracowa´ na oddziale dzieci˛-
cym, a potem ewentualnie wr´ ci do Sheffield i podej-
mie kolejny sta˙ na oddziale wypadkowym. Dopiero
potem rozpocznie specjalizacj˛. Ju˙ dawno postanowi-
ła, ˙e zostanie lekarzem rodzinnym.
NOWE ˙ YCIE
5
– No, Bessie, pora na nas – rzuciła i stary samoch´ d
powoli zacza˛ł zje˙d˙a´ wd´ł.
W szpitalu Kim nie musiała nikogo pyta´ o drog˛.
Kiedy przyjechała tu na rozmow˛ wst˛pna˛, została
oprowadzona po całym terenie. Teraz odebrała klucze
w portierni i udała si˛ prosto do hotelu dla personelu
lekarskiego, gdzie przydzielono jej male´ kie mieszka-
nie. Troch˛ czasu zabrało jej wnoszenie na g´ r˛ wali-
zek, toreb i kartonowych pudeł zcałym dobytkiem.
Mogła co prawda cz ˛ ´´ rzeczy zostawi´ w Sheffield,
lecz po zerwaniu z Robinem głupio by było prosi´ go
o ich przechowanie, mimo ˙ewyło˙yłapołow˛ wkładu
mieszkaniowego i do tej pory go nie odzyskała.
Nast ˛ pne dwie godziny po´wi ˛ ciła na rozpakowy-
wanie si ˛ i urza ˛ dzanie w nowym miejscu, a gdy
sko´ czyła, wzi˛ła prysznic, otworzyła szaf˛ i zacz˛ła
zastanawia´ si˛, co na siebie wło˙y´. Doskonale wie-
działa, ˙e pierwsze wra˙enie jest niezwykle wa˙ne.
Dlatego bardzo zale˙ało jej na tym, by wygla ˛ da´ jak
pani doktor, a nie jak studentka.
Kim była wysoka, miała ponad metr siedemdzie-
sia˛t wzrostu i była brunetka˛.Włosy zazwyczaj nosiła
rozpuszczone i tylko podczas dy˙ur´ w splatałaje
w warkocz.
Po namy´le wybrała jasnoniebieska˛ sukienk˛, roz-
sa˛dnej długo´ci, niezbyt wydekoltowana˛.Było za go-
ra˛co na po´ czochy, wi˛cwło˙yła sandałki na płaskim
obcasie. Lekko si˛ podmalowała, włosy podpi˛ła dwo-
ma grzebieniami i była gotowa.
Sta˙ oficjalnie zaczynała dopiero nazajutrz rano,
od szkolenia og´ lnego, przez kt´ re wszyscy musza˛
6
NOWE ˙ YCIE
przej´´, postanowiła jednak p´ j´´ ju˙ dzi´ na pediatri ˛ ,
przedstawi´ si˛ i troch˛ rozejrze´.
Pierwszy szok prze˙yła w recepcji. Okazało si˛,˙e
nikt nic o niej nie wie! Zdenerwowana sekretarka
zacz˛ła przegla˛da´ papiery na biurku, szuka´ w szuf-
ladach i teczkach, a˙ w ko´ cu z duma ˛ wycia ˛ gn ˛ ła
odpowiedni dokument.
– Zaszła zmiana – oznajmiła. – B˛dzie pani praco-
wa´ nie u nas, ale na oddziale wcze´niak´ w. – Kim
zrobiła zdziwiona˛ min˛. – Jutro podczas szkolenia
wszystko pani wytłumacza ˛ – cia ˛ gn ˛ ła kobieta. – Ale
mo˙e chciałaby pani porozmawia´ w tej sprawie
z kim´ z dyrekcji szpitala ju˙ teraz?
Oddział wcze´niak´ w? Noworodki, niemowl˛ta
z wadami genetycznymi i powa˙nymi schorzeniami?
Kim nigdy nie zetkn ˛ ła si ˛ z tego rodzaju problemami,
ale nie miała nic przeciwko temu, by zdoby´ i takie
do´wiadczenie. Była pewna, ˙e mn´ stwo si˛ nauczy.
– Nie, dzi˛kuj˛, nie ma takiej potrzeby. To moja
wina, ˙e przyjechałam dzie´ wcze´niej. Przejd ˛ si ˛ na
oddział i po prostu przedstawi˛ si˛.
Ida˛c korytarzem, nabraława˛tpliwo´ci, czy rzeczywi-
´cie wiedza zdobyta na takim oddziale przyda jej si˛
wprzyszłej praktyce lekarza rodzinnego. Lekarz rodzin-
ny ma do czynienia tylko z normalnymi porodami...
Ech, nie b˛d˛ si˛ martwi´ na zapas, postanowiła.
Zreszta˛, mo˙e to tylko na miesia˛c albo dwa...?
Na oddziale wcze´niak´ w dy˙urna recepcjonistka
poinformowałaja˛,˙e ma szcz˛´cie, bo ordynator, Chris
Fielding, jest wła´nie wolny i ch ˛ tnie z nia ˛ poroz-
mawia. Wezwana piel˛gniarka zaprowadziła Kim do
pokoju lekarskiego i przedstawiła szefowi.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin