Anderman tymczasem.txt

(46 KB) Pobierz
Janusz Anderman
Tymczasem.3
Tower Press 2000
Copyright by Tower Press,Gda�sk 2000

Masa upad�o�ciowa
To by�o wysypisko ksi��ek,zwiezionych tu,do papierni,ze zbankrutowanej hurtowni;
masa upad�o�ciowa,kolosalna jak wygas�y wulkan;u st�p zbocza pracowa� ta�moci�g,a
oczadzia�y z zimna robotnik k�u� wid�ami tomy i je�li nabi� kt�ry�,zgrabia�ymi palcami
zrywa� go ze szpikulca i ciska� na mlaskaj�c� ta�m�...
A dalej,w zacisznej niszy,wygrzebanej w zboczu literatury,kuli�o si� dw�ch stra�ni-
k�w przemys�owych,grzej�c plecy o mierzw� ksi��ek.
M�ody pociera� sczernia�y od mrozu nos i nie odmykaj�c oczu marzy� z nadziej�;co�
mnie nos sw�dzi,pa plutonowy,c� pi� chyba b�d�,czy jak,kurka fa...
-Nosa,kochany,nie oszukasz -powiedzia� plutonowy i rytualnie uni�s� klap� rapor-
t�wki,spod kt�rej zal�ni�a z�ota plomba kapsla,ale m�ody struchla� nagle i wyci�gn�� r�k�,
by powstrzyma� plutonowego i �apczywie s�ucha�,a potem wychyn�� z niszy i prze�o�y�
automat na pier�;kto� si� przedar� na teren,pa plutonowy...kurka fa...
Plutonowy wolno ur�s� z kucek i wysun�� ostro�nie g�ow� i zadar� j� wysoko,jakby
chcia� spojrze� w niebo,bo widok zas�ania� mu daszek czapki.
A u podn�a g�ry przycupn�a staruszka i wygl�da�a,jakby j� przygi�� do ziemi zi�b,
ale ona drobnymi ruchami wybiera�a ksi��ki i uk�ada�a je delikatnie w staromodnym w�z-
ku dziecinnym,wyrobionym z dykty na kszta�t tulipana.
-Robim wkrocz,pa plutonowy -szepn�� podniecony stra�nik.-Przestawi� maszyn�
na ogie� ci�g�y?-zapyta� jeszcze i �cisn�� kolb� automatu.-Kradnie,kurka fa,mienie...
-Czekaj,czekaj...-powiedzia� cicho plutonowy -czekaj...Ja to j� znam...Ona tu
mieszka niedaleko.Ona .nauczycielk� by�a kiedy�.I mnie te� uczy�a swego czasu...
-Ale mienie rozbiera,pa plutonowy...
-Czekaj...Ona nauczycielk� by�a,jeszcze od przedwojny...-powiedzia� plutonowy i
umilk�.A potem doda� od rzeczy:-Przed wojn� to by�a kolej...Poci�gi mo�na by�o regu-
lowa�...
-Ale,pa plutonowy...-dygota� z emocji m�ody stra�nik przemys�owy,bezwiednie po-
cieraj�c nos.
-Wisz co -odpowiedzia� plutonowy -wisz ty co,a niech se we�mie;nam nie ub�-
dzie...Ja to s�abo�� do niej mam...�e mnie wykierowa�a na ludzi...Chocia� ona taka zaw-
sze zamkni�ta sama w sobie by�a.I taka odpychaj�ca od samej siebie.Ale cz�owieka ze
mnie zrobi�a i cz�owiek nie idzie przez to �ycie na tak zwany przys�owiowy o�lep...I pod-
ni�s� klap� raport�wki,pod kt�r� �yska�o magiczne oczko kapsla;co b�dzie Polak Polako-
wi Niemcem...
A staruszka pcha�a teraz z mozo�em rozkolebany w�zek;jej kruche plecki obleka� br�-
zowy p�aszcz,obsypany gruze�kami i zgrubieniami,jakby by� skrojony z kosztownej cze-.5
suczy...a ona patrzy�a chciwie na barwne ok�adki i zatrzyma�a si� na chwil�,by z�owi�
oddech i jeszcze okry�a te ksi��ki strz�pem kocyka...
A gdy stra�nicy przemys�owi zdawali ju� bro� na wartowni,ona siedzia�a na taborecie,
oparta ramieniem o w�zek i si�ga�a po ksi��ki i g�adzi�a grzbiety,jakby chcia�a o�ywi�
zamierzch�e lata,a potem wsuwa�a te ksi��ki w czelu�� zakrzep�ego pieca i niecierpliwie
dotyka�a kafli,po kt�rych zn�w zaczyna�y si� osypywa� p�atki ciep�a....6
Przeja�nienie
I wtedy wir powietrza wessa� sute mg�y i wy�oni� si� pad�;bezkresne wyrobisko,wy-
rwa w ziemi a� po horyzont...Zdradliwe urwiska �wirowni,��obione przez cz�owieka,
przez deszcze,przez uporczywe wichry i kl�ski.
Skarpy i wydmy sun� mozolnie we wszystkie strony i zostawiaj� po sobie porzucone
niegdy� lub zapomniane przedmioty.W�r�d kamyk�w �y�nie czasem zawilg�y kie� ma-
muta,kamienny toporek,kula do �redniowiecznej katapulty,przestrzelony niemiecki he�m,
flaszka,cudem zachowany strz�p zetla�ego sztandaru z tropem z�otych liter:Powiatowy
Zarz�d Ligi Kobiet imieniem Janka Krasickiego...
I jeszcze poniechany spychacz,wch�aniany przez �ar�oczne �wiry i gar�� wyblak�ych
faktur i zdezelowane liczyd�a z dzia�u rachuby...piecz�� pod�u�na...
Tu istnia�a kiedy� fabryka dom�w;pierwsi przybysze najpierw dla siebie ulepili ze �wi-
ru i cementu w�t�e �ciany i stropy i ustawili blok i pospiesznie zasiedlili pomieszczenia,a
potem nie pozosta�o im ju� nic innego jak trwa�...
I ten blok te� si� teraz ukaza� na mgnienie,wymar�y,z czarnymi kwadratami po z�usz-
czonym styropianie,oddany na pastw� ch�od�w i wygl�da� tak,jakby ze� ludzie ju� ode-
szli,ale nie,bo na klepisku przed blokiem cedzi� drobne kroczki m�czyzna,dziwnie
przegi�ty do ty�u,jakby go swojego czasu przetr�ci�a pokrywa kot�a,a w bok �ga�a go ku-
�akiem �ona i pop�dza�a ze z�o�ci�;spaceruj,spaceruj...niech ca�y blok widzi,�e spaceru-
jesz...spaceruj...
-Yyyyyyyy� -odpowiedzia� z wysi�kiem m�czyzna;pe�nymi zdaniami m�w,tumanie
jaki�,�achn�a si� kobieta i rozkaszla�a si� dono�nie,jakby chcia�a odwr�ci� od siebie
uwag�.
Ale w oknach nie pojawi� si� nikt;tylko szyby igra�y barwami;pada�y na nie blaski
ekran�w.Bezrobotni z fabryki dom�w sycili si� w ciszy licznymi programami telewizji
kablowej.
I gdy m�czyzna z drug� grup� inwalidzk� otworzy� s�siadowi,kt�ry te� mia� drug�
grup� inwalidzk�,to us�ysza� od drzwi:dzi� moja kolej na przerzucanie,dej pylota;od
dawna ka�dego dnia prze��czali na przemian kana�y i wpatrywali si� w obrazki i nie w��-
czali g�osu,by nie rozprasza�y ich nieswojo brzmi�ce s�owa.
W izbie by� piec,metalowe ��ko,przysadzista szafka z wypalonym napisem Mlinchen
1919,emaliowany garnek i nocna lampka:�ar�wka wkr�cona w rozwart� paszcz� szczu-
paka i raz jeden z nich z drug� grup� inwalidzk� powiedzia�:Chrystus mnie si� ukaza�;to
ja na kolana i buch,modl� si�,nie?I co nagle widz�?�e ja si� modl� w r�nych obcych
j�zykach.A w og�le to one s� obce.
No nie znam ich.I od tej pory tak si� zawsze modl�.Tylko si� musz� cholernie napi��.
A potem to ju� samo leci....7
-Ja zaprzesta�em ucz�szcza� -odpowiedzia� drugi z drug� grup� inwalidzk�.-Jak
mnie Rumuny dwukrotnie pogryz�y...
-Jak Rumuny?
-No na mszy.Te ma�e Rumuny.Jak im nic nie da�,to po nogach k�saj�...Do krwi...
Zmuszony by�em zaprzesta�...Co to,ja nogi na loterii wygra�em?!Nogi ma si� jedne da-
ne!-rozw�cieczy� si� nagle,ale targn�� g�ow� i uspokoi� si� momentalnie.
Wi�c ogl�dali w ciszy i jeden z drug� grup� inwalidzk� trafi� kciukiem na jaki� polski
program;redaktor rozmawia� z nowojorskim policjantem i po ruchach warg mo�na by�o
odczyta� pytanie redaktora;czy pan si� wstydzi,�e pan jest Polakiem...i zaraz pojawi� si�
inny program,tancerki,baletnice,powiedzia� ten z drug� grup� inwalidzk�,ale �adnie...
-�adnie to jest w sklepie monopolowym -odpowiedzia� z rozpacz� drugi.-A jak ta z
kadr�w?-przypomnia� sobie i wskaza� brod� na �cian�.
Pierwszy z nich,z drug� grup� inwalidzk�,d�wign�� si� z ��ka,wzi�� emaliowany
garnek,przystawi� go dnem do �ciany i przycisn�� ucho do tego garnka i zrobi� to z tak�
si��,jakby chcia� wepchn�� g�ow� do �rodka;ona jemu m�wi,nas�uchiwa� i wwierca� g�o-
w� w garnek;jemu m�wi,�e on jest jej drugim ch�opem w �yciu...i �e jeszcze �aden ch�op
jej tak nie dogodzi�...i machn�� r�k� i odstawi� garnek,zniech�cony;rant garnka odcisn��
mu z boku g�owy r�owe k�ko,aureol� na bakier...
-Spaceruj,spaceruj!-pop�dza�a m�czyzn� �ona -niech ca�y blok widzi...
-Yyyyyyyy� -odpowiedzia� i �y�ki deszczu wi�y mu si� na skroniach,a z klatki scho-
dowej wyszed� inny m�czyzna;usta mia� jak piwonia i zatrzyma� si� i ze zdumieniem
ogl�da� na d�oni wybite z�by,a potem usi�owa� je na powr�t umie�ci� na swoim miejscu,
a� wreszcie zamachn�� si� tymi z�bami na kota,kt�ry wyczo�ga� si� cichcem spod nie-
czynnego samochodu syrena bosto i wtedy wypad� sk�d� niedu�y pies ze szczeci� zlepion�
na zapad�ych bokach i rzuci� si� na tego kota,kt�ry nawet si� nie broni� i tylko zawy� i
rozp�aszczy� si� w b�ocie,a pies kopulowa� zaciekle z psi� przebieg�o�ci� i ten m�czyzna
otworzy� pr�ne usta ze zdumienia,a gar�� z�b�w wsun�� bezwiednie do tylnej kieszeni
spodni;kot znowu zawy�,ale nie ucieka� i w oknach zacz�li pojawia� si� ludzie i gdy zro-
zumieli,co si� dzieje na dole,wraca�o w nich �ycie i wybuchali �miechem,a na ich twa-
rzach pojawia�a si� b�oga syto�� i w jednym z okien pokazali si� ci dwaj z drug� grup� in-
walidzk� i �miali si� bezg�o�nie za szyb� i tak trwali,odwr�ceni plecami do telewizji ka-
blowej,a na wargach p�ka�y im p�cherzyki piany...
A ta kobieta z m�em patrzy�a oniemia�a na psa sczepionego z kotem i nie mog�a wy-
doby� s�owa,wi�c tylko waln�a m�a w �ebra,a� zadudni�o,a on nagle odezwa� si� pe�-
nym zdaniem i z brwi skapn�a mu per�owa kropla deszczu;tak,tak...jak przyjdzie ochota,
to nawet mysz kota wy chrobota...i wtedy znad wyrobiska powr�ci�y mg�y i �wiat zn�w
sta� si� nierealny....8
T�oka
Powietrze a� spotnia�o;zawiesisty py� m�awki jest g�sty i zbit y w ko�tun i wik�aj� si�
we� s�owa pie�ni,snutej przez rozkoleban� orkiestr� uliczn� z podzwaniaj�c� band�olk�;
Jezu,ty mnie czujesz,ty mnie dobrze znasz,ty z rado�ci� patrzysz w mojej duszy twarz,
bo ty kochasz mnie nie raz;czad gorza�ki spowija g�owy muzyk�w jak ciasny turban.
Udr�czony cz�owiek ugina si� do okienka kiosku i przekrzywia g�ow� jak ostro�ny pta-
szek;jest ta parfuma?i z nadziej� przekrzywia g�ow� na odwr�t.
-Jaka parfuma?-ocyka si� kioskowy.
-No,ta...
Wabi sprzedawc� tak zach�caj�co,�e ten unosi si� z zydla i pochyla si� jak do lubie�-
nego poca�unku;tamten chucha do niego i w napi�ciu unosi brwi,a kioskowy opada na
swoje miejsce i przymyka oczy jak wyrafinowany kiper.
-Ta wysz�a parfuma.
-A jaka jest?Bo,o matko!
-Ta!-dopuszcza do siebie klienta i chucha w odpowiedzi ulotn� jak welon mgie�k�.
-Ta za droga...-m�wi bez wahania zrozpaczony m�czyzna i odwraca si� i przygi�ty
oddala si� wolno nie wiedzie� dok�d i okazuje si�,�e on si� nie sk�ania� przed kioskowym,
tylko ju� na zawsze zastyg� w tej pokornej pozie raba.
-Droga,droga!-zanosi si� oburzeniem kioskowy.-Co to za nar�d wredny jaki�!-i
a� dr�y z nag�ego napi�cia i gwa�townymi wymachami r�k wyr�wnuje stosy pstrych gazet
pornograficznych i opornie dochodzi do siebie.
-Droga...Ale jak w ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin