Babula Ściany malowane w obłoki.txt

(43 KB) Pobierz
Grzegorz Babula
A To Mistyka
�ciany malowane w ob�oki

I

Co� by�o nie w porz�dku.
Sprawa przedstawia�a si� do�� k�opotliwie i nie m�wiono o niej g�o�no. Z dawnych lat nie przechowa�y si� 
�adne przekazy pisemne, bo nikt ich po prostu
nie robi�. Jedynym pewnikiem jest to, �e rzecz nabra�a rozg�osu po pierwszej wyprawie Kolumba i sta�a si� 
publiczn� tajemnic�. M�wiono o niej p�g�bkiem,
ukradkiem rozgl�daj�c si� na boki, by przypadkiem nikt postronny nie zdo�a� pods�ucha�. Zbyteczna to by�a 
ostro�no��, niczemu nie s�u��ca, wszyscy bowiem
wiedzieli, o co chodzi. Jednak sytuacja by�a do tego stopnia idiotyczna, �e ludzie nie odwa�ali si� rozmawia� 
g�o�no w obawie przed o�mieszeniem. Ta powszechna
zmowa milczenia trwa�a oczywi�cie do czasu. Ka�da cierpliwo�� ma swoje granice, nawet tak obszerna, jak 
cierpliwo�� ca�ej ludzko�ci. Ale wr��my do pocz�tk�w,
do pierwszego powiewu niesamowitej, a bezsensownej tajemnicy.

T�umy �egna�y dzielnego �eglarza, gdy jego statki wyp�ywa�y w rejs. Male�ki port w Palos ledwo zdo�a� 
pomie�ci� ��dnych sensacji gapi�w. Prze�arte morsk�
sol� deski pomost�w trzeszcza�y ostrzegawczo, niebezpiecznie uginaj�c si� pod ci�arem ciekawych. Sporo 
os�b przyp�aci�o ow� ciekawo�� przymusow� k�piel�,
nie zwracano jednak na to uwagi. Chwila by�a przecie� historyczna i niepowtarzalna... Obecno�� tutaj przynosi�a 
ka�demu niew�tpliwy zaszczyt, nawet mimo
zamoczenia si� w cuchn�cych rybami i zje�cza�ym olejem wodach portu. B�dzie co opowiada� wnukom.
Oto sam wielki Krzysztof Kolumb wyruszy� na sw� najs�ynniejsz� wypraw�. Wersja oficjalna g�osi�a, �e jest to 
ekspedycja poszukuj�ca nowej drogi do Indii,
lecz wszyscy dok�adnie wiedzieli, o co chodzi i mrugali do siebie porozumiewawczo. Mrugali i �mieli si� 
rado�nie, cz�� bowiem przysz�ej s�awy Kolumba
mia�a sp�yn�� na nich - na nar�d hiszpa�ski, cho� w rzeczywisto�ci bohaterski �eglarz by� W�ochem. Nikt teraz 
o tym nie pami�ta� i kiedy Kolumb pojawi�
si� u szczytu uliczki, stromo zbiegaj�cej wprost na molo, rozentuzjazmowany t�um wprost oszala�. Owacjom nie 
by�o ko�ca. Czapki polecia�y w g�r�, a os�abione
emocj� damy wysokich rod�w - w d�. Nar�cza rzucanych zewsz�d kwiat�w us�a�y nadbrze�e, okrywaj�c 
barwnym ca�unem stosy jak�e niestosownych rybich odpadk�w.
�eglarz kroczy� twardym, prawdziwie m�skim krokiem, wzniesion� d�oni� niedbale pozdrawiaj�c �egnaj�cych 
go ludzi. Za nim pod��a�a delegacja kr�lewska i
przedstawiciele duchowie�stwa. Kiedy stan�� wreszcie na mostku "Sama Marii", euforia si�gn�a zenitu. Teraz 
mdla�y nawet zwyczajne mieszczki. Chcia� powiedzie�
par� s��w na odjezdnym, ale poj��, i� nie zdo�a przekrzycze� t�umu, wi�c zerwa� tylko z g�owy zdobny pi�rami 
kapelusz i pomacha� nim nad g�ow�. Arcybiskup,
niezdarnie ocieraj�c nap�ywaj�ce mu do oczu �zy szczerego wzruszenia, spryska� kropid�em burt� statku, 
zabrzmia�y pierwsze komendy i cumy zosta�y zwolnione.
Sprawnie wci�gni�te �agle wyd�y si� w podmuchu wiatru i okr�t pocz�� odp�ywa�. Pi�kna to by�a chwila. 
Nawet sam Wielki Inkwizytor, kt�ry te� przyby� na
uroczysto��, wydawa� si� poruszony. Podobno chlipa�, ukrywszy twarz w obszernym r�kawie. Tak twierdzili ci, 
co stali najbli�ej. Inni, zapewne przez z�o�liwo��,
m�wili, �e po prostu pod os�on� r�kawa notowa� nazwiska tych, kt�rzy nie wiwatowali b�d� wiwatowali z 
mniejszym zaanga�owaniem. Ci, co tak m�wili, znikli
zreszt� wkr�tce w tajemniczych okoliczno�ciach i s�uch o nich zagin��. Ale to s� nieistotne drobiazgi. Og�lnie 
rzecz bior�c wszyscy byli poruszeni wznios�o�ci�
wydarzenia. W tym bowiem momencie ludzko�� wkroczy�a w epok� wielkich odkry� geograficznych i 
intensywnej eksploracji nowych l�d�w.
Tak si� przynajmniej wydawa�o.

II

Kr�lowa by�a w z�ym humorze. Obudzi�a si� z b�lem g�owy, a i hemoroidy dawa�y si� jej we znaki. Gniewnymi 
pomrukami pogania�a garderobian�, kt�rej z
po�piechu pl�ta�y si� palce przy licznych zapi�ciach kr�lewskiego stroju.
- Szybciej, niedorajdo. Grzebiesz si� jak mucha w smole. Dzi� dzie� audiencyjny, od godziny powinnam by� w 
sali tronowej. - Tu�, momencik, Wasza Wysoko��.
Chmurny dzi� dzie� i s�abo wida� - usprawiedliwia�a si� garderobiana.
- Zostaw ju� to - kr�lowa Izabela odepchn�a d�onie uk�adaj�ce fa�dy przy r�kawach. - Na drugi raz postaraj si� 
o �wiece, je�eli ci za ciemno. A za opiesza�o��
i bezmy�lno�� potem si� z tob� policz�. - Ruszy�a do drzwi. Garderobiana rzuci�a si� za ni� i wyprzedzaj�c 
swoj� pani� otwar�a przed ni� podwoje, przysiadaj�c
w g��bokim dygu i opuszczaj�c nisko g�ow� na znak pokory. Kr�lowa zmierzy�a j� ostatnim wynios�ym 
spojrzeniem i wysz�a na korytarz. Z zalegaj�cego tam
p�mroku wyskoczy� jak diabe� z pude�ka jej osobisty sekretarz don Miguel Fernando Gomez del Giordani y 
Ortega, drobny, chuderlawy cz�owiek o wiecznie
rozbieganych oczkach. Podbieg� do kr�lowej i pochyli� si� w uk�onie. Otwiera� w�a�nie usta, zamierzaj�c co� 
powiedzie�, lecz kr�lowa uprzedzi�a jego s�owa.
- Daj spok�j powitaniom. M�w od razu, co tam mamy na dzisiaj - i nie czekaj�c na odpowied� pod��y�a 
korytarzem w kierunku sali tronowej. Sekretarz podrepta�
p� kroku za ni�, przerzucaj�c plik trzymanych w r�ku papier�w i przymilnym g�osem referowa� szybko:
- Sporo si� tego na dzi� nazbiera�o, Wasza Kr�lewska Mo��. B�dzie ambasador angielski w sprawie incydentu 
przy Gibraltarze, zatopili�my przez pomy�k�
ich statek handlowy, hi-hi - zachichota� niezr�cznie. - Kupiec z Grecji, oferuj�cy tanie dostawy halabard, ma list 
polecaj�cy od naszego przedstawiciela
na Cyprze, nowy pose� francuski pragnie z�o�y� listy uwierzytelniaj�ce.
Kr�lowa zdawa�a si� tego wszystkiego nie s�ucha�. By�a w�ciek�a. �le u�o�one zak�adki sukni wpija�y si� jej w 
plecy, a zbyt mocno wykrochmalona kryza
bole�nie obciera�a szyj�. Ciemne chmury zbiera�y si� nad g�ow� garderobianej.
Sekretarz przerwa� na moment, chrz�kn�� i ci�gn�� dalej nieszczerym tonem:
- Ach, by�bym zapomnia�, pragnie si� te� pok�oni� Waszej Wysoko�ci pewien szlachcic z Kordoby. Chcia� 
b�aga� o u�askawienie swego syna, skazanego na
�mier� przez trybuna� kr�lewski. To dzielny cz�owiek, prawdziwie oddany dworowi, jeden z najwierniejszych 
s�ug Waszej Wysoko�ci. Jego r�d od wiek�w sk�ada�
dowody najg��bszego patriotyzmu i wielce si� zas�u�y� w wielu wojnach.. Je�li za� chodzi o tego nieszcz�snego 
skaza�ca... - g�os sekretarza sta� si� jeszcze
bardziej przypochlebny. Sowita �ap�wka, obci��aj�c jego kieszenie, dodawa�a gi�tko�ci j�zykowi. Spodziewa� 
si� nastawi� przychylnie kr�low� i wieczorem
odebra� drug� cz�� obiecanego przez petenta wynagrodzenia.
- Ot� ten biedak po prostu popi� sobie zbyt du�o, c�, jest m�ody i nierozwa�ny, mo�e troch� zbyt impulsywny, 
ale to przecie� przywilej wieku, i zabi�
w jakiej� drobnej utarczce trzech szlachcic�w, przypadkowych zupe�nie szaraczk�w. Ca�e to wydarzenie mo�na 
by w�a�ciwie pu�ci� w niepami��...
- Bydl� - wycedzi�a kr�lowa przez zaci�ni�te usta, nie wiadomo pod czyim adresem. Sekretarz zmartwia�. Teraz 
dopiero zauwa�y� gniewny grymas na twarzy
w�adczyni. By�a w wyra�nie niedobrym usposobieniu. W podobnym stanie ducha zwyk�a ka�dego, kto jej si� 
narazi�, skazywa� na o�wiczenie, bez wzgl�du na
urodzenie i stanowisko.
Trudno - pomy�la� don Miguel - trzeba da� spok�j sprawie i zwr�ci� pieni��ki. Innym razem to sobie odbijemy...
Kr�lowa Izabela dosz�a do drzwi sali tronowej, zatrzyma�a si� na chwil�, poprawi�a kryz� i wysycza�a pod 
nosem d�ugie i skomplikowane przekle�stwo, za
kt�re �wi�ta Inkwizycja bez mrugni�cia skaza�aby j� na stos albo przynajmniej na �amanie ko�em. Stoj�cy przy 
drzwiach halabardnik, dos�yszawszy fragment
tej wypowiedzi, wytrzeszczy� ze zdumienia oczy, ale pomny swych obowi�zk�w nie uczyni� �adnego zb�dnego 
gestu, tylko chwyci� za klamk� i wej�cie przed
kr�low� stan�o otworem.
Sala by�a ju� pe�na. Jak zwykle w dniu audiencyjnym zebra� si� ca�y dw�r, ��cznie z zagranicznymi 
poselstwami. Wszyscy obecni pochylili si� w powitalnym
uk�onie i zastygli w bezruchu. W ciszy, kt�ra zapad�a, wyra�nie by�o s�ycha� szuranie obszernych kr�lewskich 
sukien, wlok�cych si� po pod�odze. Kr�lowa
zbli�y�a si� do tronu i zasiad�a na nim, nie zaszczyciwszy spojrzeniem siedz�cego obok kr�la. On te� jej si� 
narazi�. Dzi� w nocy. Stary fajt�apa.
Po zaj�ciu przez w�adczyni� miejsca zebrani wyprostowali si� i na sali podni�s� si� leciutki gwar. Stoj�cy obok 
tronowego podwy�szenia herold wysun��
si� nieco ku przodowi i w�a�nie otwiera� usta, zamierzaj�c zapowiedzie� pierwszego interesanta, gdy przerwa� 
mu ruch i zgie�k, jaki zapanowa� przy widniej�cym
w g��bi wej�ciu dla dworu. Cz�owiek, w kt�rym rozpoznano kr�lewskiego go�ca, przedar� si� przez t�um i 
przebieg�szy sal� pad� na kolana, u podn�a tronu.
Dysza� ci�ko.
- C� si� sta�o? - kr�lowa wychyli�a si� do przodu. - Co takiego zasz�o, �e o�mielasz si� zak��ca� przebieg 
audiencji? M�w, bo ka�� ci� o�wiczy�!
- Wasza Wysoko�� - wycharcza� goniec. - Cristobal Colon!!!
- Co, Colon...
- Ju� wr�ci�! - dramatycznie podni�s� g�os przyby�y.
- Jak to wr�ci�? - nie zrozumia�a kr�lowa. - Po dw�ch tygodniach? Przecie� dopiero co wyp�yn��?
- Mo�e zapomnia� nakarmi� kanarka? - wtr�ci� siedz�cy na pod�odze trefni�.
- Dwa tuziny bat�w! - krzykn�a kr�lowa. - I to ju�! Dwaj halabardnicy rzucili si� do b�azna i chwyciwszy go 
pod pachy wyprowadzili z sali. Nie opiera�
si� zbytnio, �eby przypadkiem nie zwi�kszy� kary. W�r�d zebranych podni�s� si� g�o�ny szmer rozm�w. 
Poruszenie by�o og�lne. Kolumb mia� powr�ci� dopiero
w lutym przysz�ego roku.
- Wi�c gdzie on jest? - nie�mia�o zapyta� kr�l. Ma��onka zmierzy�a go nienawistnym spojrzeniem i sykn�a ze 
z�o�ci�:
- Nie wtr�caj si�. To moja sprawa. Ja zorganizowa�am t� wypraw�. A ty nie pods�uchuj, tylko odpowiadaj! - 
zwr�ci�a si� do go�ca.
- Jest tu! W�a�nie idzie!
Wzrok zebranych pow�drowa� ku ty�owi sali. Stoj�cy najbli�ej wej�cia rozsun�li si� odruchowo na boki. Po 
kil...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin