Zofia Beszczy�ska J�zyk ptak�w *** dotkn��e� mnie j�zykiem by� to j�zyk ptak�w nagle powietrze stan�o przede mn� otworem *** ulecia� anio� po��dania zostali�my nadzy cia�o przy ciele *** rozbierasz mnie powoli ze wspomnie� porzuconych mieszka� m�czyzn kt�rzy kochali mnie przed tob� z w�dr�wki dusz i cienkiej warstewki potu na sk�rze z religii kosmosu i wieczno�ci rozbierasz mnie z cia�a rozbierasz mnie z muzyki cicho dotykaj�cej ka�dego pi�rka z pawich oczu i czu�ek z drzewa cykady i wody poruszaj�cej ksi�yc mojej p�ci rozbierasz mnie z j�zyka kt�ry nas dzieli� rozbierasz mnie z wiersza *** patrz� na twoje brwi �cie�ki kt�rymi biegn� do mnie wszystkie wiewi�rki i kosy z lasu Po Drugiej Stronie rozdziela nas strumie� ale i tak potrafi� dotkn�� palca ga��zi nad wod� twoje brwi k�adki nad przepa�ci� *** kto widzia� wydawa� tyle na zapach spowijaj�cy sk�r� niewidzialn� aur� z zieleni i snu? przyst�pn� i kolczast� i poci�gaj�c� jak ciemna woda w jeziorze? w niej uwi�zione odbicia inne cia�a wydobyte z przesz�o�ci twarze o zaklejonych oczach pokryte futrem maski zwierz�t lub d�onie: ma�e jak muszle i mi�kkie jak fale mchu zalewaj�ce nasze usta raz za razem *** pytasz mnie o wiersze kiedy ja widz� tylko ciebie twe cia�o rozdzielaj�ce powietrze wok� uk�adaj� si� fale o r�nych kolorach i smakach najbli�sza ma zapach twej sk�ry gdy idziesz przesuwaj� si� z tob� oplataj� si� wok� mych �ydek jak w�e m�wisz �eby nie u�ywa� s��w wi�c jak mam ci to powiedzie� czy wyj�� oczy z g�owy po�o�y� na d�oni �eby ka�dy opuszek palca sta� si� widz�cy uwalniam dotyk niech biegnie ku tobie niech robi z tob� czego mnie nie wolno *** czy kwiat jest �ywym stworzeniem? mo�na urwa� mu g�ow� po�ama� r�ce wyrosn� mu inne o nowym uk�adzie min i zmarszczek i ko�ci strzelistych jak pacierze w nocy wyci�gaj� ku mnie spiczaste palce zielone a� do oboj�tno�ci kim jeste�my wobec siebie? kamie� to rozumiem przegl�dam si� w nim jak w lustrze widz� z kamienia moj� twarz i w�osy a kwiat? ro�lina? gdy dotkn� odpowiada mi dotkni�ciem drgnieniem powieki przecinaj�cym granice *** twoje mi�kkie imi� wpe�za mi do ucha szuka ciep�ej niszy runo owiec nie jest tak delikatne rosa bardziej s�odka twoje imi� r�owa larwa zamieniaj�ca moje sny w motyle a� zn�w stoj� po kostki w trawie kamienie nie rani� mi paznokci czarne buty zbiegaj� po zboczu jak konie a kiedy pada deszcz ka�da kropla prze�lizguje si� pomi�dzy nie moczy w�os�w *** ksi�yc obejmuje wargami moje usta rozpo�ciera wewn�trz pustyni� jasnego nieba lodu trzech si�str milcz�cych w jaskini: czemu nie potrafi� spojrze� prawdzie w oczy? ksi�yc zatrzaskuje przede mn� drzwi egzaminuje surowo: czy nie dotkn�am jego skarb�w kamieni pere� wody tajemnych znak�w na rewersie li�cia odwracam si� plecami: to tylko sen i stoj� sama z pust� walizk� po�rodku drogi *** zosta�e� mi zes�any mo�e jako dar ksi�yca? chwili? nag�ej odmiany losu? patrzysz na mnie ciemnymi oknami nocy ni�ej delikatnie porusza si� strumie� ust potykaj�c si� o kamienie: a s�odycz twych palc�w jest tak delikatna �e nie zag�uszy jej nawet zapach nieba wysoko *** jak krew twoje wino jest s�odkie gdy o��wkiem zakre�lam akapity twego cia�a labirynt �y� gdy o��wkiem zacieniam biel mojej kartki jak czerwie� tw�j j�zyk gdy �ledzisz poruszenia mego o��wka w ksi��ce twych �ycze� drzewo przela�o dusz� w papier sk�d tylko oddech urywany a� kora sp�ywa z mych piersi zostawiaj�c tylko biel kartki *** nie ca�owa�am ciebie ptaku o pi�rach splamionych krwi� tak niepodobny do mrocznego anio�a z moich sn�w i nie wiedzia�am �e odchodzisz porywaj�c za sob� strz�p kraju jak skrzyd�o wlok�ce si� po ziemi: kolebce tylu grob�w tylu rozp�ywaj�cych si� cia� wi�c mo�e i tamto by�o tylko snem? gdy widzia�e� mnie ta�cz�c� w sukience z wina w lekkiej otoczce czerwieni: twoje oczy by�y guzikami na kt�rych trzyma�am si� powietrza a potem wszystko min�o i nie mam nawet s��w czarnych znaczk�w na bieli papieru: jak robaki uciek�y pod ziemi� pod kamienie do dawno ich oczekuj�cych: oto prawdziwe spe�nienie m�j jedyny �lub *** gdy pozna�am mi�o�� by�o to jak b�ysk a p�niej popi� lepiej by mi by�o jej nie poznawa� *** k�ad� na j�zyk s�odycz gorzk� s�odycz ciernia i r�y kamienia i chmury morza i go��bicy z ga��zk� w dziobie a� j�zyk zapomina swojego imienia zatraca si� w �mierci *** czy pokusa zmys��w jest pokus� nie�miertelno�ci? w jednej chwili cia�o o�ywa sk�ra podejmuje dialog z powietrzem a jednak �mier� nast�puje szybko i dotkliwie listy wracaj� zapiecz�towane jak usta bez kropli �liny palce dotykaj� jedynie robak�w s��w prosz�: poczekajcie z rozk�adem *** siostro Burzo pukam do ciebie uka� mi swoje k�ykcie z ognia bracie Lesie chc� si� w tobie zanurzy� poczu� dotyk twych kosmatych palc�w na piasku jestem wod� w li�ciu jestem sikork� czytam z w�os�w na sk�rze nocy nie znam innych ksi�g *** sk�ra jeszcze nie zagojona po ostatnim dotkni�ciu uparcie szukam ranki: gdy si� zasklepi czy zn�w b�d� jak nowa? *** �egnajcie lalki m�wi dziecko dobranoc noc przecie� jest innym �wiatem czy wr�cimy ze� �ywi? w nocy kto� rozkr�ca nasze cz�onki i sk�ada na nowo jak lalce kt�rej mo�na wyj�� spink� i oko i wstawi� inne w nocy kto� zamienia nam twarze co� na nich rysuje cienie poruszaj�cych si� li�ci czy delikatne pukanie deszczu padaj�cego ani dawniej ani potem lecz dok�adnie i akurat teraz *** szara twarz �witu nie zna zm�czenia to tylko my barwimy j� wci�� na nowo rozpacz� �e umar�o co� co mia�o �y� i jutro nigdy nie b�dzie to samo lecz jak co dzie� s�o�ce wysuwa d�ugie paznokcie: szpilki pasuj�ce do naszych �renic pigmentu na sk�rze pojedyncze w�osy nocy zamieniaj� si� w las mi�dzy palcami n�g gdy st�pamy po ziemi *** samotno�� na oczach wszystkich: tym jest czu�y zwi�zek z tob� trawo i wodo twarda jak szmaragd szorstkie dusze drzew wrastaj� mi pod paznokcie lecz nie wzejd� ga��zk�: zanadto jestem kamieniem muszl� ksi�ycem samotno�� z piaskiem na oczach s�o�cem w wysokich obcasach rozkosz wody obejmuj�cej moj� nago�� samotno�� w �niegu bia�ych czystych kart i muszek lec�cych do ich �wiat�a na �mier� *** las �opoce wzg�rza biegn� ziemia przykrywa usta szmink� rzeki i tylko ja stoj� nieruchoma moje w�osy ko�ysz� si� paznokcie rosn� lecz nie mog� oderwa� st�p od ziemi kim si� stan�? drzewem? kropl� na li�ciu paproci? *** gdy przyjdzie czas odlec� ale nie teraz nie teraz aniele nios�cy mnie nad przepa�ci� most zosta� spalony i tylko noc ��czy niewidzialne prz�s�a lecz on o tym nie wie gdy �piewem wznosi jedna po drugiej altany zachwytu *** nie chc� mnie bo nie znam ich mowy nie prze�o�� ich spraw ludziom ani one nie przet�umacz� mojego wiersza na j�zyk wody na j�zyk kamienia i gwiazdy kt�ra leci do nas jakby wci�� mia�a nadziej� *** puk! puk! to ja mi�o�� nie ma mnie w domu puk! puk! to ja �ycie nie mog� ci otworzy� puk! puk! to ja �mier� nic nie szkodzi akurat wychodz� *** s�uchanie muzyki w nadziei �e zmieni nasze �ycie a przecie� ono jest w nas zwini�te jak p�k ziarno rozpaczy (bo je�li si� nie rozwinie? zgnije we md�ej wilgoci?) jak drapanie palcem gard�a kota �eby wywo�a� mruczenie: kto� inny robi to za nas lepiej a potem rzuca okruchy odpryski ba�ki mydlane: �ap kto pierwszy lepszy *** czasami sen i jawa mieszaj� si� ze sob� i przeplataj� myl�c miejsca na przyk�ad kiedy siedzisz na peronie w s�o�cu i nie zauwa�asz poci�gu kt�ry w�a�nie odje�d�a albo gdy idziesz we mgle szukaj�c taks�wki i ci�gle nie mo�esz zd��y� lub kiedy kochasz si� z kim� kto dawno min�� lub kto (mo�e) dopiero nastanie: co jest snem a co jaw� i jak tu zasn�� jak wyj�� na spotkanie rzeczywisto�ci? *** jedzenie topnia�o mi na j�zyku jak popo�udnie: prawdziwa rozkosz zmys��w s�o�ce przenikaj�ce sk�r� jak obietnica suita wiolonczelowa Bacha: wszystko przenikni�te blaskiem: ��te serwetki zielone drzwi prowadz�ce (by� mo�e) do lasu gdzie mo�na kucn�� pod drzewem mozaika zimnych p�ytek na stoliku mozaika �wiat�a i zmierzchu zieleni i niebiesko�ci a� nagle trzeba wr�ci� i zostaje tylko muzyka trzepocz�cy motyl z tiulu i kurzu i �mierci *** co mi zostanie z ludzi? z przyj�� o zmierzchu? a co zostanie z wierszy co z �ycia zostanie? jedno okno otwiera si� na teraz drugie na kiedy indziej jak w dzieci�cej ba�ni: jedno na zwyk�e podw�rko drugie na pejza� Orientu a mi�dzy nimi gryf a mi�dzy nimi ja co zostanie z luster sn�w poca�unk�w wymienianych nad rzek�? co z jednego cz�owieka jednej chwili? czy mo�na rozci�gn�� j� w niesko�czono�� �mierci? *** zasypiaj�c boj� si� najbardziej o sw�j wzrok: czy potrafi otworzy� si� z drugiej strony? a po��czywszy si� z przeciwnym �wiatem czy b�dzie umia� wr�ci�? *** od kochaj�cych ucieka� kochanych goni� �ap �ap motyle po�ycz od nich skrzyde� odwied� mi�ego samoloty lataj� tak nisko jakby si� same prosi�y: nabij mnie na szpilk� zatrzymaj czas *** dojmuj�ce uczucie samotno�ci: co z nim zrobi�? odci�� si�? zaprzyja�ni�? przesz�o�� mnie opu�ci�a przysz�o�� nie chce nadej�� jak by� Bogiem jak zagnie�dzi� si� w Teraz? *** wyci�gam szpad� wieczoru by przeci�� dzie� przeci�� moje �ycie: by� mo�e jutro si� zn�w urodz� ale nie jestem pewna *** widzie� twoje cia�o materializuj�ce si� mi�dzy snem a jaw� jeszcze niepewne swych kszta�t�w a ju� wynurzaj�ce si� z cienia zatrzyma� t� chwil�: s�o�ce zabije wszystko uka�e nago�� dnia bia�ego jak ser jak larwa muchy jak wapno wszystkiego dotknie k�uj�cymi palcami objawi powinno�ci i obietnice b�yszcz�cy papier i twarze pozbawione �ycia jak lustra a noc zabita cho� wr�ci nigdy ju� nie ta sama *** wszystko wydaje si� snem: dziecko zwini�te w k��bek w �wietle lampy nieruchomy m�czyzna pachn�cy morzem kot i �wiat�o �wiecy tylko muzyka biegnie nie wiadomo dok�d zatacza ko�...
pokuj106