Boglar Kieszeń pełna elfów.txt

(59 KB) Pobierz
Krystyna Boglar

Kiesze� pe�na elf�w

Krystyna Boglar debiutowa�a w roku 1966 
opowiadaniami w "�wierszczyku" i "P�omyczku", pierwsz� ksi��k� wyda�a w roku 
1969. Pisze dla czytelnik�w najm�odszych, dla dzieci starszych i dla m�odzie�y. 
Na jej dorobek pisarski, urozmaicony zar�wno pod wzgl�dem tematyki, jak i 
gatunk�w literackich, sk�ada si� ponad dwadzie�cia pozycji ksi��kowych, m.in. 
"Klementyna lubi kolor czerwony", "Gdzie jest zegar mistrza Kuku�ki?", "Mg�a nad 
Dolin� Wiatr�w", "Nie g�aska� kota pod w�os", "Ka�dy pies ma dwa ko�ce", "�eby 
konfitury nie lata�y za much�", "Kolor trawy o �wicie", "Longplay z Kowalskim", 
"Stonoga", "Brent", kilkadziesi�t s�uchowisk radiowych, scenariusze do film�w 
fabularnych, scenariusz do serialu telewizyjnego "Rodzina Le�niewskich", 
wieloodcinkowy komiks dla przedszkolak�w "Gucio i Cezar", z kt�rego nakr�cono 
seri� film�w animowanych i kt�ry przerobiony zosta� na sztuk�, z du�ym 
powodzeniem gran� w teatrze "Lalka". Autorka za tw�rczo�� dla dzieci i m�odzie�y 
otrzyma�a nagrod� Prezesa Rady Ministr�w. Wiele jej ksi��ek prze�o�onych zosta�o 
na j�zyk czeski, s�owacki, w�gierski, esto�ski, francuski. Utwory Krystyny 
Boglar odznaczaj� si� �yw� akcj�, wyrazi�cie zarysowanymi sylwetkami bohater�w, 
bogactwem reali�w wsp�czesnej codzienno�ci. Umiej�tno�� obserwacji �wiata 
dzieci, autentyczne zainteresowanie ich problemami i odczuciami, oryginalne, 
nieco przekorne poczucie humoru - wszystko to sprawia, �e Krystyna Boglar sta�a 
si� autork� niezwykle popularn�. - Wiesz - powiedzia�a Kama, gdy ko�a w�zka 
zazgrzyta�y o �wir - min�y�my szcz�liwie Pierwszy Zakr�t! Busia siedzia�a 
nieruchomo jak ma�y pos��ek z chi�skiej porcelany. Wodniste niebieskie oczka nie 
wyra�a�y niczego. Tylko z uchylonych na szpareczk� warg wyrwa�o si� �piewne 
g�ganie: - G�... gooo, ua. Kama przystan�a. Obejrza�a si� przez rami�. - Czy to 
ma znaczy�, �e chcesz rogala? Musisz zrozumie�, Busiu, �e znalaz�y�my si� w 
wielkim niebezpiecze�stwie. P�niej, na Wielkiej ��ce, dostaniesz wszystko, 
czego b�dziesz chcia�a. Ale teraz nie. Zrozum i nie gniewaj si�. Za w�g�em 
rozleg�y si� g�o�ne kroki. Potem szuranie �a�cucha i st�panie ci�kiego cielska. 
Mia�o si� wra�enie, �e powoli przesuwa si� wielka g�ra albo wie�a zamczyska. 
Dziewczynka u�miechn�a si�: zwierz� by�o przychylne, jego opiekun - 
niekoniecznie. Kama zastyg�a w bezruchu, z palcem na ustach. Jej wzrok wbity w 
Busi� hipnotyzowa�. Oznacza� jedno: "Bardzo ci� prosz�, nie g�gaj. Nie wydawaj 
�adnego d�wi�ku. Milcz". - Bum... olaa! - zamlaska�a Busia niezadowolona z 
postoju. �agodny turkot k� w�zeczka sprawia� jej przyjemno��. Nieruchome 
trwanie - wyra�n� przykro��, kt�r� usi�owa�a zamanifestowa� na sw�j spos�b. 
Niewidzialna g�ra dzwoni�c �a�cuchem przesun�a si� gdzie� dalej. Umilk�y 
r�wnie� kroki. Kama odetchn�a z ulg�. Teraz nale�a�o wzi�� z rozp�du Drugi 
Zakr�t. Pochyli�a si� nad drewnianymi szczebelkami, poprawiaj�c jasiek w r�owe 
kropki, kt�ry wysun�� si� spod plec�w Busi. Dziecko w�o�y�o palec do ust i ssa�o 
go cmokaj�c. - Wiesz, �e to brzydko? - Kama unios�a ma�� i opar�a wygodniej. - 
Oblizywanie palc�w jest... - zaj�kn�a si� nie mog�c znale�� w�a�ciwego s�owa - 
no... jest nie w porz�dku - doko�czy�a. Ryk, jaki si� rozleg� od zachodniej 
strony, przyprawi�by ka�dego o dreszcz. Kama za�mia�a si� tylko cichutko i 
poci�gn�a za drewniany dyszel. Ma�e k�ka zazgrzyta�y po �wirze. Dziwny 
krajobraz przesuwa� si� jak klatki fotoplastikonu: metalowe pr�ty ogrodzenia, 
p�aty wyd�tego jak balon brezentu. Drugi Zakr�t zosta� pokonany. - Uff! - 
sapn�a Kama zatrzymuj�c si� nie opodal ogromnego zbiornika z wod�. - Dobra 
nasza! Jeszcze tylko Dzielnica Wielkich Kaloszy! Zwierz�, kt�re sz�o, zostawia�o 
dziwne �lady st�p jakby obutych w wyd�u�one, ��dkowate kapcie. Inne wg��bienia, 
odci�ni�te w mokrej ziemi, to ju� by�y �lady prawdziwych kaloszy numer 
czterdziesty pi�ty. Dalej, za p�achtami szaroburej zieleni, za placykiem pe�nym 
kolorowych plakat�w, za ogrodzeniem z zielonych �erdzi i drewnian� bud�, by�a 
prawdziwa Wolno��. - Tam jest zupe�nie inaczej! - m�wi�a Kama szeptem. - Jest 
s�o�ce, trawa... no... nie taka zn�w mi�kka, jak my�lisz. Jej listki s� mo�e 
szorstkie, ale pachn�... m�wi� ci, pachn�! I pe�no w niej nieznanych kwiat�w! 
Malutkich i du�ych. Bia�ych i ��tych. A czasem nawet trafi si� niebieski! Jest 
tam mokro i sucho... to znaczy... s� miejsca wilgotne, ale my... - Stuk, stuk! 
Stuk, stuk! - To odg�os m�otka, do kt�rego do��czy� si� za chwil� przeci�g�y 
o�li ryk: - I... haaaa, i... haaa! Kama przykuca obok w�zka. W razie 
niebezpiecze�stwa czyhaj�cego na ka�dym kroku chwyci ma�� na r�ce i ucieknie z 
dawna precyzyjnie obmy�lon� Drog� Ewakuacyjn�. Tak j� nazywa�a w my�lach od 
czasu, gdy powzi�a postanowienie. Dzisiejsza w�dr�wka to trudny egzamin. A czym 
jest dobrze zdany egzamin, wiedzia�a od dziecka. Mo�na �mia�o powiedzie�, �e od 
urodzenia, czyli od dziewi�ciu d�ugich lat. Osio� zn�w zani�s� si� nieprzyjemnym 
chichotem, kt�ry brzmia� jak �miech przez �zy. I to �miech skrzywdzonej istoty. 
- Bodajby� p�k�! - zez�o�ci�a si� Kama i nie bacz�c na czyhaj�ce zewsz�d 
niebezpiecze�stwo szarpn�a dyszel. Grze� ostro�nie przeskakiwa� ka�u�e. Po 
ostatnim deszczu by�o grz�sko i pachnia�o pio�unem. Nie mia� nic do roboty. W 
ka�dym razie nikt nie czeka� na pomoc z jego strony. Ma�e, czerwono_bia�e 
miasteczko pozosta�o w tyle poza k�pami wierzb i topoli. Tylko strzelista wie�a 
ko�cielna wystawa�a nad horyzont bod�c ob�oki b�yskiem odbitego �wiat�a. 
Ciekawi�o go to, co zjawi�o si� pod miastem dwa dni temu. Wszystkie ma�e i du�e 
dzieci pop�dzi�y obejrze� cuda, o kt�rych informowa� plakat na rynku. Ale na 
razie nic si� szczeg�lnego nie dzia�o, je�li nie liczy� olbrzymiego namiotu, 
woz�w i uwijaj�cych si� ludzi. Grze� nie pobieg� razem z innymi. Nie lubi� t�oku 
i wrzasku towarzysz�cego podobnym zbiegowiskom. Szed�, a raczej skaka� z k�py na 
k�p�, obchodz�c szczelnie od strony ��ki ogrodzony teren. Gdzie� po�rodku 
rumiankowego poletka przystan��. Kto� porusza� si� pomi�dzy miote�kami rzadkiego 
owsa. B��kitna sukienka miga�a to tu, to tam. Podszed� bli�ej, przystan�� 
niewidoczny, bacznie obserwuj�c dziwne zjawisko. - Pani elf�w z�otow�osa@ mia�a 
sw�j kr�lewski dw�r.@ O poranku, rann� ros�@ odwiedza�a g�sty b�r...@ �piew 
�wiergotliwy jak r�j pasikonik�w rozlega� si� w�r�d szorstkich traw. Grze� 
czeka�. Ale cienki g�osik nie podj�� piosenki. Ch�opiec rozchyli� p�k 
wyro�ni�tego owsa na skraju miedzy. Jego oczom ukaza� si� niezwyk�y widok: obok 
drewnianego w�zka na niskich ko�ach przykucn�a dziewczynka najwy�ej 
dziewi�cioletnia plot�c z traw i rumianku wianuszek. Jasne, proste w�osy opada�y 
jej na czo�o i policzki. W w�zku, oparte o poduszk�, siedzia�o dziecko gaworz�c 
co� po swojemu. Grze� oci�gaj�c si� wyszed� z ukrycia. - Pa! - powiedzia�a 
dziewczynka wk�adaj�c wianek na g�ow� m�odszej. - Jestem Kama. A ty? Grze� sta� 
i jakby kij po�kn��. U nich, w miasteczku, na powitanie m�wi si� "cze��". 
rzadziej "dobry". To taki swojski skr�t od "dzie� dobry". Ale... pa? - Pa - 
wymrucza� wreszcie, bo by� dzi� w dobrym humorze i nie chcia� nikomu sprawia� 
przykro�ci. Kama obrzuci�a go uwa�nym spojrzeniem. - Jeste� stamt�d? - 
podbr�dkiem wskaza�a niedalekie zarysy czerwonych dach�w. - Aha. A ty... od 
nich? Kama przekrzywi�a g�ow�. - Jestem kr�low� elf�w. Grze� otworzy� usta. - 
Co? Dziewczynka w drewnianym w�zku zanios�a si� dziwnym j�kiem. Kama natychmiast 
pochyli�a si� nad ni�. - Jestem, Busiu, jestem. Dziecko umilk�o. - Co to... 
elf�w? - spyta� ch�opiec. Nigdy nie s�ysza� o czym� podobnym. Kama wyj�a z 
w�zka butelk� z mlekiem. Z szeleszcz�cego papieru wy�uska�a posypany cukrem 
rogal. - Elfy? - zacz�a odrywa� ma�e k�sy i wk�ada� je do ust Busi. - To istoty 
niewidzialne. Pi�kne. Maj� kszta�ty ludzkie i w�skie skrzyd�a. - Gadanie! 
Skrzyd�a maj� anio�y! - Grze� przykucn�� w pewnej odleg�o�ci. Busia zakrztusi�a 
si� i wyplu�a bu�k�. - Nie!- Kama cierpliwie otar�a dziecku buzi�. - Anio�y to 
jedno, a elfy drugie! Elfy s� ma�e, cieniutkie i prawie przezroczyste. Fruwaj� 
nad ��kami i strumieniami. - Gadanie! Robisz ze mnie balona? - wymrucza� Grze�. 
Kama da�a dziecku pi�. Busia �yka�a ch�odne mleko �y�eczka za �y�eczk�. - Nic 
podobnego! Elfy s� dobrymi duszkami. Lubi� wszystko, co pi�kne: kwiaty, wod�, 
wiatr. Nie ka�dy mo�e je zobaczy�. - A ty... mo�esz? - Grze� usiad� w trawie 
krzy�uj�c nogi. - Pewnie! Przecie� jestem ich kr�low�! - Bujasz! - Grze� poczu� 
niech��. Nie lubi� spraw, kt�rych nie rozumia�. Sklep, dom, szko�a - to by�y 
poj�cia jasne i swojskie. Ale... elfy? - Dlaczego takie du�e dziecko trzeba 
karmi� �y�k�? - spyta�, by zmieni� temat. - Bo tak! - uci�a ostro. - Mo�esz 
sobie ju� i��. Przeszkadzasz nam. Ch�opiec nie bardzo wiedzia�, jak si� 
zachowa�. Nigdy dot�d nikt nie wyprosi� go tak bezceremonialnie. - ��ka jest dla 
wszystkich! - wypali� wreszcie czuj�c, �e uszy mu p�on�. - NIeprawda! - Kama 
poderwa�a si� z miejsca. - Nieprawda! ��ka jest dla elf�w! Hej, przybywajcie ze 
wschodu, zachodu, po�udnia! - wo�a�a rozpostar�szy ramiona i kr�ci�a si� w k�ko 
jak b�k. Jakby na zawo�anie powia� silny wiatr. Grze� wycofywa� si� ostro�nie w 
kierunku poletka obsianego owsem. Na nosie i brwiach osadza�y mu si� krople 
potu. Jeszcze na piaszczystej drodze, ko�o brzeziny, czu� zimny powiew, cho� 
s�o�ce pali�o z wysoka. - Wariatka? - mrucza� ogl�daj�c si� przez rami�. - 
Kr�lowa elf�w! - wzruszy� ramionami. - Elf�w? - Widzisz, Busiu, zjad�a�! - 
cieszy�a si� Kama, ostro�nie zamykaj�c butelk�. - A oni m�wi�, �e nie potrafisz! 
Oni nic o tobie nie wiedz�! - G��.... puuu... - zagada�a Busia kr�c�c g�ow�. - 
Rozumiem - przytakn�a Kama. - Trzeba ci� wysadzi�. Nie martw si�, damy sobie 
rad�. W ko�cu ka�dy by� dzieckiem i brudzi� pieluchy. Ale jeste� ci�ka! Za 
ci�ka dla kr�...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin