Tadeusz Do��ga_Mostowicz Drugie �ycie doktora Murka Wst�p Z bohaterem powie�ci T. Do��gi_Mostowicza "Dr Murek zredukowany" rozstali�my si�, gdy dotkliwie skrzywdzony przez los rzuca mu r�kawic�. Cz�� druga "Drugie �ycie dra Murka" to swoista historia tej walki, walki z niesprawiedliwo�ci� i bezduszno�ci�, kt�re zepchn�y go na samo dno ludzkiej egzystencji. Nauczy�y jednocze�nie, �e warunkiem sukcesu w zmaganiach z losem jest porzucenie wszelkich idea��w i niez�omnych niegdy� zasad. Dokonawszy takiego w�a�nie wyboru dr Murek zacznie pi�� si� w g�r�, osi�gnie szczyty powodzenia, pieni�dze, stabilizacj� w ma��e�stwie. Im wy�ej jednak, tym mniejsze b�d� skrupu�y moralne, zast�pione coraz wi�ksz�, przera�aj�c� niekiedy bezwzgl�dno�ci�, nawet wobec najbli�szej kobiety. Z czasem jednak zbudzi si� refleksja: Czy nic nie zosta�o z dawnej uczciwo�ci, czy droga fa�szu, przest�pstw i zbrodni rzeczywi�cie gwarantuje szcz�cie i wewn�trzny spok�j? Odt�d zaistniej� obok siebie jakby "dwa �ycia dra Murka", dwie przeciwstawne w nim osobowo�ci. Kt�ra z nich zwyci�y?... Rozdzia� I Pan Seweryn Czaban spieszy� si�. Bi�a w�a�nie �sma, a punkt o �smej mia� by� na obiedzie u prezesa Boli�skiego. Gotowi mu sp�nienie policzy� na karb nieznajomo�ci form towarzyskich albo - co gorsze - lekcewa�enia. Tymczasem robi� przecie, co m�g�, by wyd��y�. Ale dzisiaj w�a�nie wszystko si� na� sprzysi�g�o. Nidenberg, �ajdak! przyni�s� zamiast solidnie obiecanej got�wki ca�� walizk� r�nych papier�w. Akcje, obligacje, weksle gwarancyjne. Obliczenie tego, sprawdzenie kurs�w gie�dowych, targ o kupony - wszystko to musia�o zaj�� przesz�o godzin� czasu. W dodatku nad karkiem stercza�a panna Wenzel, kt�rej musia� podyktowa� dwa listy w niezmiernie pilnych sprawach Zarz�du D�br i Interes�w ksi���t Zas�awskich, kt�rych by� plenipotentem, a szwagier, niepoj�tny cymba�, ��da� szczeg�owych instrukcji na jutrzejsz� licytacj� huty szklanej "Bolnix", do czego mia� w imieniu Czabana stan��. Jak na z�o��, �ona przysz�a tu te� z molestacjami o auto. Chcia�a jecha� na bal do Resursy Obywatelskiej, bo Tunka musi si� tam pokaza� przez wzgl�d na m�odego Szwowskiego. Pana Seweryna oczywi�cie nic to nie obchodzi�o, lecz nie m�g� im odes�a� samochodu, bo sam go potrzebowa�. Um�wi� si� z paru dygnitarzami, �e urz�dzi im dzisiejszej nocy bib� w "Krzywej Karczmie" pod Tarczynem, zam�wi� sobie zawczasu trzy dziewczynki z Dancing_Clubu, pod Tarczyn wys�a� ju� szampan, homary, ostrygi i kucharza z "Oazy" i wprost z obiadu u Boli�skich mia� jecha� po dziewcz�ta. O zmianie tych plan�w nie mog�o by� mowy. - Pojedziesz na bal taks�wk� - rzuci� �onie zirytowany do ostateczno�ci jej bole�ciw� min� - albo nie jed�cie wcale. I nie przeszkadzaj mi, do stu diab��w!... Na czym tam sko�czyli�my, panno Wenzel?... - ...na gwarancj� hipoteczn� Zarz�d D�br zgodzi� si� nie mo�e - odpowiedzia�a sekretarka, nie podnosz�c oczu znad papier�w, by w ten spos�b zaznaczy� swoje niezadowolenie z pryncypa�owego stroju. Pomimo siwizny, d�ugiego czerwonego nosa i okular�w w cienkiej �elaznej oprawie uwa�a�a za nieprzyzwoito�� ze strony szefa takie nieliczenie si� z jej panie�sk� skromno�ci�. Pan Czaban w spodniach tylko, z majtaj�cymi si� z ty�u szelkami, kr��y� po gabinecie, dopinaj�c oporne spinki w sztywnym gorsie koszuli. Szofer Bronis�aw sta� przy drzwiach z frakiem w r�ku, a pan �o�nasiewicz raz po raz przerywa� Czabanowi dyktowanie pytaniami: - Przepraszam ci�, Sewerciu, wi�c ile w ostateczno�ci mog� da� Kumejkowskim za odst�pienie od licytacji? - Osiem, do cholery! Osiem, m�wi�em ju�. Ani grosza wi�cej. Gdybym sam m�g� tam by�, zgodziliby si� na sze��... Niech pani pisze: Je�eli w przeci�gu miesi�ca nie otrzymamy od Wpana rejentalnej zgody mi�dzy Nim a Sp�k� Drzewn�, b�dziemy zmuszeni wyst�pi� na drog� s�dow�... Tak. Z powa�aniem. Teraz do MInisterstwa Rolnictwa. Powo�uj�c si� na decyzj� Jwpana Ministra z dnia... nie pami�tam... znajdzie to pani w teczce... Zarz�d D�br itd' ma zaszczyt... - Przepraszam ci�, Sewerciu - pokornym tonem przerwa� zn�w szwagier - a je�eli Kumejkowscy nie zechc� bez got�wki? - To ka� si� im poca�owa� w ciep�e miejsce! - rykn�� pan Seweryn - i jednocze�nie odwr�ci� si� do �ony: - Czego ty sterczysz nad moj� biedn� dusz�! Diabli mnie wezm�! NIe zostawi� auta, bo nie mog�. Bronis�aw! Kamizelka! Zaterkota� telefon na biurku. Panna Wenzel podnios�a s�uchawk�, odezwa�a si� i po chwili powiedzia�a: - Dzwoni jaka� pani do pana dyrektora. M�wi, �e w osobistej sprawie. - Halo?... Kto?... Aaa, dobry wiecz�r... Naturalnie, naturalnie... Tak... tak... tak... Wszyscy przygl�dali mu si� z zaciekawieniem, ale ani z jego odpowiedzi, ani z wyrazu czerwonej mi�sistej twarzy nie mogli wywnioskowa�, z kim m�wi i o czym. Pani Czabanowa przyzwyczai�a si� od dawna do niewypytywania m�a o telefony. Ba�a si� jego gniewu i przekle�stw, kt�rych nie sk�pi� nikomu, ilekro� kto� o�mieli� si� wtr�ca� do jego spraw czy interes�w. Jedna Tunka umia�a jako tako poradzi� sobie z ojcem, ale i to nie zawsze. Czaban sko�czy� dyktowanie, instrukcje dla szwagra i ubieranie si� jednocze�nie i powiedzia�: - Panno Wenzel, zabior� pani� i wysadz� w mie�cie przed naszym biurem. Tylko pr�dko. A ty, J�zek, i ty - zwr�ci� si� do szwagra i �ony - uwa�ajcie! W kasie s� grube hopy. W razie, je�elibym nie wr�ci� przed sz�st� rano, we�miesz, J�zek, z kasy t� walizeczk� i jed� do Sosnowca. Bezpieczniej b�dzie zabra� w drog� Buczkowskiego. Panno Wenzel, pani go wytelefonuje, by stawi� si� tu punkt sz�sta rano. W biurze zast�pi go Markiewicz. Bronis�awie, jedziemy. Wraz z wyj�ciem pana Seweryna w ca�ej willi zapanowa� spok�j. Systematyczny pan �o�nasiewicz otworzy� kas�, sprawdzi� zawarto�� walizki i zamkn�� j� z powrotem. Pani Czabanowa kaza�a nakrywa� do sto�u kucharce, bo pokoj�wka zaj�ta by�a przyszywaniem haftek w balowej sukni Tunki. Tunka le�a�a w pi�amie na tapczanie w hallu i czyta�a ksi��k�. Pani Sewerynowa siad�a przy niej i przygl�da�a si� c�rce z nabo�nym podziwem, a� ta poruszy�a si� niecierpliwie: - Ojej, mamo! Nie wlepiaj�e si� we mnie. Wiesz, �e tego nie znosz�. - Ale� ja wcale nie... Tak tylko, moje drogie dziecko. - No, to id� ju�! Zostaw mnie, bo to mi przeszkadza. - Dobrze, dobrze, kochanie. My�la�am, �e mo�e czego potrzebujesz. Wiesz, �e ojciec nie ode�le nam auta. Taki uparty. - Pewno potrzebne mu. We�miemy taks�wk�. - Trzeba b�dzie posy�a� Paulink�, bo przecie na tym odludziu za �adne pieni�dze si� nie znajdzie. Ju� przyznam si�, �e obrzyd�o mi mieszkanie na ko�cu �wiata. Tyle kosztowa�a ta willa!... M�j Bo�e! Ale czy to twemu ojcu mo�na przem�wi� do rozs�dku?... Zakrzyczy, wydrwi, narobi ha�asu... - Oj, nudzisz mamo! - rozkapryszonym tonem zamrucza�a Tunka. Pani Helena pog�aska�a c�rk� po w�osach, westchn�a i posz�a do sypialni sprz�ta� rozrzucon� m�owsk� garderob�. Zawsze tak by�o. Kiedy jako m�ode ma��e�stwo mieszkali w odnaj�tym pokoiczku na czwartym pi�trze, kiedy w koszarach zajmowali s�u�bowe mieszkanie oficera intendentury, kiedy mieli oficyn� w Cie�czy u ksi���t Zas�awskich, a p�niej apartament na Wilczej, a teraz kiedy usadowili si� we w�asnym pa�acyku na Skolimowskiej, Seweryn wszystkie rzeczy doprowadza� zawsze do kra�cowego nie�adu, a ona musia�a wiecznie sprz�ta� i tym wi�cej mia�a z tym roboty, im by�o wi�cej rzeczy, im byli bogatsi. Narzeka�a na to ju� z na�ogu, bo prawd� powiedziawszy, bez tego zaj�cia nie wiedzia�aby, co z sob� zrobi�. Dawniej musia�a gotowa�, pra�, cerowa�, prasowa� m�owskie ubranie, dzi� odebra�a to jej s�u�ba. Dawniej wolne chwile sp�dza�a z ma�� c�reczk� lub na pogaw�dkach z s�siadami, dzi� c�reczka wyros�a i mia�a w�asne �ycie, a s�siadek nie by�o, bo nowa willa sta�a z dala od innych na kra�cu miasta. Domowa s�u�ba i stary str�, pe�ni�cy r�wnie� obowi�zki ogrodnika - oto wszystko. Brat, w rodzinie zwany niezdarzonym J�zkiem, przygarni�ty z �aski przez Seweryna, nie cieszy� si� sympati� rodzonej siostry. Pani Helena w g��bi duszy bola�a nad ka�dym ubraniem m�owskim, wcale jeszcze dobrym, kt�re w�drowa�o do szafy J�zka, bola�a nad ka�dym k�skiem jedzenia czy kieliszkiem drogiego koniaku, kt�ry bezpowrotnie znika� w jego wn�trzno�ciach. Ale c� mog�a na to poradzi�! Pan Seweryn nie znosi� oszcz�dno�ci, rozrzuca� pieni�dze na prawo i lewo, lubi� �y�, lubi� si� pokaza�, lubi� rozkazywa�, a rozkazywa� m�g� tylko tym, kt�rych uzale�nia� od siebie, zale�no�� za� polega�a na nieustaj�cym strumieniu pieni�dzy, p�yn�cych z jego kieszeni do kieszeni innych. Uwa�a� si� za genialnego businessmana, za finansist� w wielkim stylu, za mistrza w interesach. I rzeczywi�cie dotychczasowe jego powodzenie zdawa�o si� to potwierdza�. - Rozrzucam pieni�dze gar�ciami - lubi� mawia� - a zbieram je koszami. Nie wszyscy zachwycali si� tym systemem Seweryna Czabana. Pani Helena nieraz od rozmaitych ludzi s�ysza�a nie obwijane w bawe�n� opinie mocno krytyczne. Byli i tacy, co radzili jej koniecznie odk�ada� co si� da i kry� to przed m�em, bo bankructwo nie minie go wcze�niej czy p�niej. Kto jak wariat rzuca si� na najszale�sze ryzyka, kto pakuje bez namys�u setki tysi�cy w najbardziej w�tpliwe imprezy, musi �le sko�czy�. Tak powa�na osobisto��, jak prezes Boli�ski m�wi� przecie Sewerynowi w oczy: - Pan nie masz poj�cia o interesach, pan masz tylko szcz�cie. Tak po cichu my�la�a i pani Helena. Przecie� nieraz widzia�a, jak Seweryn uzale�nia� w�asn� decyzj� w r�nych wa�nych sprawach od tego, czy wyszed� mu pasjans, czy nie lub czy w pude�ku mia� parzyst� liczb� zapa�ek. Tote� o ile si� da�o przed m�owskim okiem ukry�, oszcz�dza�a na wszystkim i sk�ada�a w banku. I c� z tego, skoro po kilka razy do roku zdarza�y si� takie sytuacje, �e m�� nie mia� grosza przy duszy. Nie tylko nie dawa� na utrzymanie domu, lecz po�ycza� od s�u�by, od szo...
pokuj106