DANIEL DEFOE PRZYPADKI ROBINSONA KRUZOE Przedmowa Kt� z nas nie zna Robinsona Kruzoe? Komu czytanie tego dzie�ka nie przywodzi na my�l najmilszych wspomnie� m�odocianych. P�tora wieku up�yn�o od chwili, jak utalentowane pi�ro Daniela Defoe skre�li�o ten utw�r, drugie tyle przeminie, a Robinson zawsze stanowi� b�dzie jedn� z najulubie�szych, najbardziej zajmuj�cych i najlepszych ksi��ek dla m�odzie�y. Nie do�� bowiem, �e z �udz�cym prawdopodobie�stwem opowiada przygody nieszcz�liwego rozbitka, ale zarazem ukrywa zr�cznie zacn� d��no�� obudzenia zami�owania do pracy i uczciwo�ci, nie grzesz�c wcale prze�adowaniem mora�ami, jakimi czysto niezgrabni autorzy zniech�caj� do czytania m�ode umys�y, nie osi�gaj�c wcale zamierzonego celu. Dotychczasowe polskie przek�ady wydawanego b�d� z t�umacze� francuskich orygina�u angielskiego, b�d� z przer�bki niemieckiej Campego. Ani jedne, ani drugie, chocia� wykonane starannie, nie odpowiadaj� dzisiejszym potrzebom. D e f o e w pracy swojej pope�ni� wiele b��d�w pod wzgl�dem wiadomo�ci przyrodniczych i geograficznych, wynikaj�cych ze stanu, w jakim nauki, w czasie gdy pisa� Robinsona, zostawa�y. Nadto dzie�o jest wi�cej dla starszych, ani�eli dla m�odzie�y pisane. C a m p e, maj�c na wzgl�dzie cele pedagogiczne, popsu� Robinsona, nadawszy mu zamiast �ywego opowiadania, form� rozm�w, kt�r� ju� dzi� powszechnie zarzucono i wiele szczytnych ust�p�w Defoego, jak np. nawr�cenie si� Robinsona, pomin�� lub lekko tylko dotkn��. Inne przerobienie niemieckie, przez G. A. G r a e b n e r a dokonane, lub od dawniejszych lepsze i zalecaj�ce si� poprawieniem naukowych b��d�w orygina�u, jest jednak zbyt rozci�g�e, drobnostkowe, zbyt moralizuj�ce. Robinson Graebnera jest przy tym Niemcem flegmatykiem, mi�kkim, boja�liwym i jeste�my pewni, �e by si� naszej energicznej dziatwie nie podoba�. Wezwani przez wydawc�w do wypracowania nowego przek�adu, starali�my si� po��czy� �ywo�� Defoe z celami pedagogicznymi t�umaczy niemieckich, usi�uj�cych da� obraz pierwiastkowego rozwoju cz�owieka i trudno�ci, z jakimi walczy� musia� dla zaspokojenia pierwszych potrzeb �ycia. Dlatego te� nie od razu, jak Defoe, podajemy mu w r�k� narz�dzia, odzie�, bro� i pokarmy europejskie, ani te�, jak Graebner, nie pozbawiamy go ich a� prawie do ko�ca pobytu na wyspie, ale dopiero przez siedem lat �ycia pe�nego trud�w i niewyg�d pozwalamy mu dochodzie stopniowo do ich posiadania. Na koniec kr�tk� tylko wzmiank� zbywamy p�niejsze podr�e Robinsona na Wsch�d, kt�re niemieccy t�umacze Robinsona dla dzieci zupe�nie pomijaj�, a Defoe zanadto ze szkod� jednolito�ci dzie�a rozszerza. Robinson t�umaczony jest na j�zyki wszystkich narod�w cywilizowanych. W Niemczech nawet w��czono go do ksi��ek elementarnych dla szk� ni�szych. Wsz�dzie atoli orygina� uleg� znacznym zmianom, stosownie do ducha miejscowego. Nie kierowali�my si� wcale zarozumia�o�ci�, odst�puj�c, o ile potrzeba wymaga�a, od orygina�u, ale ch�ci� przys�u�enia si� dziatwie naszej ksi��eczk� zajmuj�c� i u�yteczn�, a odpowiedni� post�powi wiadomo�ci. Warszawa, 5 stycznia 1867 r. W�ADYS�AW LUDWIK ANCZYC I Urodzenie moje. Ch�� �eglugi. Rodzice sprzeciwiaj� si� temu. W roku 1654 ojciec m�j by� kupcem w Hull, mie�cie portowym we wschodniej Anglii. Mia� si� wcale nie�le, bo prowadzi� znaczny handel towarami zamorskimi, ale nie by� szcz�liwy. Z trzech syn�w ja tylko zosta�em w domu: najstarszy brat zaci�gn�� si� do marynarki kr�lewskiej i zgin�� w bitwie z Hiszpanami; �redni, pu�ciwszy si� przed dziesi�ciu laty na morze, przepad�, jak kamie� w wodzie, a i ze mnie rodzice nie mogli si� wielkiej spodziewa� pociechy, gdy� przyznam si�, �e by�em pr�niakiem i unika�em pracy, jak zara�liwej choroby. Ojciec, pragn�c, abym wyszed� na porz�dnego cz�owieka, stara� si� da� mi jak najlepsze wychowanie. Trzyma� nauczyciela, potem do szk� posy�a�; ale nieszcz�ciem przed kilku laty zosta� pora�ony i nie m�g� opuszcza� swego pokoju przyleg�ego do sklepu; matka musia�a zajmowa� si� handlem i gospodarstwem. Sam sobie zostawiony, wymyka�em si� spod oka ojca, a z matk� robi�em, co mi si� podoba�o, bo jak tylko zacz�a czyni� mi najmniejsze uwagi, zaraz udawa�em chorego, a biedna kobieta, dr��c o �ycie jedynego syna, pozwala�a na wszystkie moje wybryki. Wi�c te� zamiast i�� do szko�y, albo siedzie� nad ksi��k�, wymyka�em si� z domu i biega�em do portu, gdzie mi si� nadzwyczajnie podoba�o. Bo te� w porcie by�o co widzie�: r�ne okr�ty, jedno- dwu- i trzymasztowe, ogromne statki kupieckie rozmaitych narod�w i zgrabne �odzie nadbrze�nych rybak�w, r�nokolorowe bandery, rozmaite ubiory majtk�w, wszystko to bardzo �adne i zajmuj�ce. Kiedy za� przypadkiem okr�t liniowy albo fregata wojenna zawita�y do portu, to ju� dla mnie by�a prawdziwa uroczysto��. Wdaj�e si� przy tym w pogadank� z majtkiem, co to wr�ci� gdzie� z Indii albo Ameryki, kt�ry si� napatrzy� czarnym jak kruk Murzynom, ��tym Chi�czykom, albo czerwonym Amerykanom, co to jak zacznie rozpowiada� o lasach brazylijskich, nieprzebytych, zaros�y olbrzymimi drzewami, o r�nobarwnych papugach, z�otopi�rych kolibrach, gromadach swawolnych ma�pek, na kt�rych widok trzeba si� bra� za boki od �miechu, to a� serce wydziera si� w tamte strony! C� dopiero, je�eli stary sternik pocznie opisywa�, jakie to swobodne i weso�e �ycie prowadzi si� na okr�cie, jakie to wspania�e miasta na Wschodzie, jaka �yzno�� i bogactwo krain podzwrotnikowych, gdzie do�� si� schyli�, a�eby zbiera� z�oto, per�y, rubiny i diamenty... Kiedym si� nas�ucha� tych opowie�ci, to sobie miejsca znale�� nie mog�em. Dom wydawa� mi si� taki nudny, sklep tak obrzydliwy, a szko�a tak szkaradna, �e nieraz p�aka�em po k�tach, desperuj�c, �e tutaj siedzie� musz�, zamiast buja� na prze�licznym okr�cie po niezmierzonym oceanie. Nieraz, gdy ojciec by� w dobrym humorze, zaczyna�em rozmow� o �eglarstwie, unosi�em si� nad pi�kno�ci� kraj�w zamorskich, ale starzec rozdra�niony strat� mego �redniego brata, jednym s�owem usta mi zamyka�. � Milcz, m�wi�, nie wa� si� przy mnie morza wspomina�, nienawidz� tego zdradzieckiego �ywio�u. Gdyby biedny Tom pozosta� w domu, by�oby nam daleko lepiej, mia�bym w handlu wyr�czyciela, a to przekl�te morze wydar�o mi podpor� mojej staro�ci. Mia�em ju� blisko lat osiemna�cie, a jeszcze nie wiedzia�em, czym b�d�. Ojciec chcia� mnie wykierowa� na kupca; matka wola�aby, �ebym zosta� duchownym; mnie za� marynarka zawr�ci�a g�ow�. Pr�niactwo moje nieraz �ci�ga�o na mnie surowe napominanie ojca, matka par� razy p�aka�a, usi�uj�c obudzi� we mnie ch�� do pracy. Kiedy m�wili, s�ucha�em ze skruch�, p�aka�em, tak�e nieraz i ze szczerego serca przyrzeka�em popraw�, ale te pi�kne zamiary bardzo pr�dko wietrza�y z mej g�owy, i w par� dni potem broi�em po dawnemu. Jednego razu powr�ci�em z portu nadzwyczaj rozdra�niony. Stary Smith, kapitan okr�tu kupieckiego, odbywszy �wie�o podr� do Indii Wschodnich, wi�cej jak dwie godziny rozpowiada� o �owieniu pere� przy wyspie Cejlon, polowaniach na s�onie, o bogactwach i go�cinno�ci tamtejszych osadnik�w. Nas�uchawszy si� jego opowiada�, postanowi�em bez d�u�szego odwlekania zosta� marynarzem i po powrocie o�wiadczy�em to stanowczo mojej matce. Biedna kobieta struchla�a na te s�owa. � Moje dziecko, zawo�a�a ze �zami, czy� nie wiesz, �e obaj twoi bracia na morzu zgin�li, �e tylko ty nam pozosta�e�? Czy masz zamiar wp�dzi� nas do grobu, opuszczaj�c biedne sieroty? Porzu� t� my�l szalon�, je�eli nie chcesz, �ebym umar�a. � Ha, je�li matka b�dzie si� sprzeciwia�a mojemu zamiarowi i nie wyjedna pozwolenia od ojca, to ja si� utopi� i kwita, zawo�a�em ze z�o�ci�. Ja nie chc� siedzie� w tym nudnym domu, wol� umrze�, ani�eli tutaj si� mordowa�: raz niech si� to sko�czy!. Kochana matka, zastraszona t� pogr�k�, pocz�a mi� �ciska�, ca�owa� i zaklina� na wszystko, �ebym si� opami�ta�. Czu�em, jak jej gor�ce �zy spada�y mi po twarzy, ale ja niegodziwy nie wzruszy�em si� tym wcale. Cierpienie drogiej matki wcale mi� nie obchodzi�o, upiera�em si� przy swoim. O jak�e mi� ci�ko B�g za to p�niej ukara�! Up�r m�j sk�oni� nieszcz�liw� kobiet�, i� nara�aj�c si� ojcu, posz�a prosi� go za mn�. Starzec, us�yszawszy to, wpad� w gniew niepohamowany i kaza� mnie natychmiast zawo�a�. Z bij�cym sercem wszed�em do pokoju, a ojciec, ujrzawszy mnie, gwa�townie krzykn��: � C� to za g�upstwa chodz� ci po g�owie? Zachcia�o ci si� �eglowa�, zosta� marynarzem? Czy my�lisz, �e ci� od razu admira�em zrobi�? Chc�c by� marynarzem, trzeba zna� matematyk�, astronomi� i inne umiej�tno�ci; trzeba s�u�y� d�ugie lata na morzu, aby po tysi�cznych niebezpiecze�stwach i trudach wyj�� na kapitana okr�tu. Chc�c by� majstrem okr�towym trzeba zna� kowalstwo, ciesio�k�, mechanik�; a ty co umiesz? B�ki zbija� i gawroni� si� na okr�ty; na przysz�ego kapitana to troch� za ma�o. Bez nauki i pracy cz�owiek jest zerem i do niczego nie dojdzie. Cho�bym nawet i dogodzi� twoim zachciankom, powiedz mi, co b�dziesz robi� na okr�cie? Mo�esz zosta� ledwie majtkiem, skazanym na wspinanie si� po masztach i rejach przez ca�e �ycie, na nieustanne plagi i poniewierk�! Na to znowu ja nie przystan�. Wybij sobie raz z g�owy te wszystkie urojenia, bo nigdy, rozumiesz, nigdy nie pozwol� ci nog� wst�pi� na okr�t. A poniewa� nie chcesz si� uczy�, wi�c od jutra przestaniesz chodzi� do szko�y i wst�pisz do handlu. Pracuj, albo wyno� si� z mojego domu, gdy� nie my�l� d�u�ej �ywi� pr�niaka. A teraz precz! Ostra przemowa ojca przerazi�a mnie nadzwyczajnie; jak �yj�, nie widzia�em go w takim uniesieniu. Wszystkie moje �wietne projekty �eglowania na wysp� Cejlon rozpierzch�y si�, jak mg�a poranna; wiedzia�em dobrze, �e z ojcem �art�w nie ma, wi�c nie m�wi�c ani s��wka matce po�o�y�em si� spa�, a nazajutrz rano sta�...
pokuj106