Traviss Karen - Miecz obosieczny.pdf

(167 KB) Pobierz
456228948 UNPDF
Miecz obosieczny
Tytuł orginału: STAR WARS: Two Edged Sword
Autor: Karen Traviss
Tłumaczenie: Aleksander „Urthona” Jarosz
Bastion Polskich Fanów Star Wars, Stopklatka i tłumacze nie
czerpią żadnych dochodów z opublikowanie poniższych treści.
Tłumaczenie jest wykonane dla fanów, przez fanów
Czego potrafisz nauczyć klona w ciągu kilku miesięcy, co człowiekowi zajmuje całe życie?
Imperator Palpatine do Lorda Dartha Vadera
IMPERIALNE CENTRUM TRENINGOWE, YINCHORR, ŚRODKOWE RUBIEŻE
Jak na martwego, Sa Cuis doskonale radził sobie z mieczem świetlnym. Lord Vader włączył miecz i
dwa czerwone ostrza zwarły się ze sobą.
Cuis – jego klon – okrążył Vadera, trzymając się na dystans. Lord Sithów nie miał zamiaru zabijać
swojego niedoszłego mordercy ponownie. Ludzie z Arkanian Microtechnologies spędzili ponad rok
tworząc klona Mrocznego Jedi, i byłoby marnotrawstwem zniszczenie jego i jego pięciu braci tylko
po to, by udowodnić swą wyższość.
Poza tym, byli ludźmi. Vader starał się nie zapominać o tym. Jeśliby oczekiwał bezmyślnego
posłuszeństwa, do Imperialnej Armii wybrałby droidy.
Zdawał sobie sprawę z obecności dwóch ludzi, którzy obserwowali jego zmagania z tarasu ponad
podłogą centrum: byli to jego mistrz, Imperator Palparine i jeden z jego własnych pomocników,
porucznik Erv Lekauf. Część jego umysłu zarejestrowała niechęć z jaką Lekauf przebywał tak blisko
Palpatine’a bez „ochrony” jaką dawała obecność Vadera.
- Wystarczy – powiedział Vader i wyłączył miecz. Klon Cuisa również opuścił ostrze, ale nie wyłączył
go. Patrzył uważnie aż ten się wycofa i pozwoli klonom kontynuować ćwiczenia z instruktorem.
Vader był zadowolony. Klony miały tę samą szybkość i refleks jak nieszczęsna Ręka Imperatora.
Miał nadzieję, że również jego lojalność była ich cechą.
Zastanawiam się czy Imperator wiedział, że Cuis nie wyjawi, że był jego Ręką. Ciekaw jestem czy
mój mistrz ceni taką lojalność czy tylko jej oczekuje.
Vader udał się na taras, gdzie obserwował klony ćwiczące z mieczami świetlnymi. Pchnięcie i
riposta, odskok i unik. Czerwone ostrza lśniły. W podobnym do jaskini pomieszczeniu słychać było
szum mieczy świetlnych i szczęk zbroi, co dawało niezwykłe i dziwne wrażenie. Ich instruktorem
była kolejna Ręka – zabójca o imieniu Sheyvan, który lubił zarówno wibroostrza jak i tradycyjny
miecz świetlny.
Vader przeszedł w dół sali, uważnie obserwując walczące pary. Rękom Palpatine’a zawsze
wydawało się, że tylko on lub ona są jedynymi zabójcami w jego służbie i czuli się kiepsko, kiedy
dowiadywali się, że to nieprawda. Shevyan wyglądał jakby był w tej większości. Spojrzenie, jakie
od czasu do czasu rzucał Imperatorowi było bardziej oskarżycielskie niż adorujące.
- Mężczyźni muszą wierzyć, że są unikalni – powiedział szeptem Palpatne. Zawsze zniżał głos kiedy
 
chciał by ludzie uważnie go słuchali. – Tak samo jak kobiety. Wszystkim nam wydaje się, że
jesteśmy jedyni w swoim rodzaju. To bardzo dobry motywator.
Czasem Vader podejrzewał, że jego mistrz potrafi odczytać więcej niż tylko jego emocje.
- Dzięki tobie poczułem, że mogę w pojedynkę pomóc ci pokonać Radę Jedi, mistrzu.
- I tak się stało, czyż nie?
Vader tylko raz – i to wyłącznie przez chwilę – zastanawiał się jak mogłoby się potoczyć jego życie
gdyby na jego drodze nie stanął Palpatine i gdyby nie przekonał Vadera, że jest on jedynym
członkiem Rady Jedi, któremu może zaufać. Tak, to była prawda. Ale jeśliby się oparł, Padme i tak
by umarła. Przynajmniej teraz miał władzę i mógł przekształcać galaktykę jak należało – tak, by
wszystko w niej było uporządkowane. Używał tej władzy. Codziennie.
- Ludzie nie tylko chcą być wyjątkowi – powiedział Vader. – Chcą również wiedzieć czy gdzieś
istnieje ktoś komu mogą zaufać.
Żółte oczy Palpatine’a nie zdradziły żadnej reakcji, tak samo jak nie poruszyła go niechęć
Sheyvana. Rozczarowanie ludzi w jego otoczeniu nie wpływało na niego, dopóki nie zechcieli
zrezygnować ze służby, a wówczas zostawali odrzucani.
Mnie nie odrzucisz, mistrzu. - Pewnego dnia uformuję legion Mrocznych Jedi – powiedział Palpatine,
jakby nagle wpadł na znakomity pomysł. – Mają wielki potencjał. Ten Cuis byłby zaszczycony
widząc, czym się stał.
Wydawało się, że nigdy nie znał Cuisa. Vader nigdy nie powiedział mistrzowi, że wie, iż to on wysłał
zabójcę za nim. Nie zdradził cię, mój mistrzu. Nawet kiedy chciałem darować mu życie. Tego
właśnie chcę w moich żołnierzach. Lojalności.
Vader nie traktował zamachu na swoje życie osobiście. To była część jego treningu. Ścieżka
prowadząca do mistrzostwa w sztukach Sithów musiała być ciężka, bo potęga, którą dawały nie
były dla słabych i leniwych. Vader to rozumiał. Wiedział, że któregoś dnia prześcignie swojego
mistrza. Palpatine także to wiedział, i wydawał się nie przejmować.
Lekauf – lojalny, inteligentny, bez szczególnych mocy za wyjątkiem zdolności do ciężkiej pracy –
wykazywał oznaki zniecierpliwienia. On również miał swoje klony, ale w przeciwieństwie do Cuisa,
mógł je widzieć na własne oczy i nawet je trenował. Czyniły postępy we wszystkim oprócz walki
bezpośredniej.
- Nadal wydajesz się zmartwiony – powiedział Vader.
- Nie, sir.
Lekauf spędził sześć miesięcy na tym niegościnnym i nieurodzajnym kawałku skały, trenując swoje
klony. Jeśliby zdały końcowy egzamin, mógłby powrócić na Coruscant. Vader wiedział, jakie są
obawy porucznika.
- Nie widziałeś swojej żony i dzieci przez sześć miesięcy i boisz się, że jeśli klony nie będą
odpowiednio wyszkolone będziesz tu musiał spędzić następne pół roku.
Lekauf przełknął ślinę i pokiwał głową. – Tak, sir, tego się obawiam.
Jego odwaga i uczciwość były cechami, które pozwoliły mu stać się dobrym dawcą materiału dla
klonów i instruktorem. Wspomnienia Vadera o kimś drogim mu wróciły – chociaż chciał je
pogrzebać w swojej świadomości.
Ufałem ci, Padme. Teraz jednak lepiej znoszę zdradę.
- Wkrótce zobaczysz swoją rodzinę – powiedział Vader.
Lekauf spojrzał na drzwi sali gimnastycznej/ Był dobrze zbudowany, miał około 30 lat, szczerą
twarz i jasnobrązowe włosy.
- Zawsze boję się pana rozczarować. Jednak widząc Mrocznych Jedi w akcji, zastanawiam się czy
zwykły człowiek może im dorównać.
- Szturmowcy nie będą nigdy musieli stawiać czoła Jedi. Tylko Rebeliantom.
Lekauf odetchnął głęboko i wstrzymał oddech kiedy sześć klonów weszło do środka. Vader wyczuł
jego emocje, chociaż mężczyzna starał się je ukrywać. Wyglądali tak, jak mógłby wyglądać Lekauf
kilka lat wcześniej. Na twarzach mieli wypisany ten sam optymizm. I, jak Vader miał nadzieję,
będą tak samo dobrymi żołnierzami.
Klony Lekaufa, podobnie jak Cuisa noszące te same zbroje, ustawiły się przed tarasem w rzędzie i
zasalutowały. Ich trening przebiegał szybko aby stali się efektywnymi żołnierzami mogącymi
funkcjonować w każdej armii, ale Vader chciał, żeby byli jeszcze lepsi. Chciał, żeby przedstawiali
taką samą wartość jak klony Kaminoan.
- Nie używajcie mieczy świetlnych – głos Vadera rozbrzmiał echem po sali. – Używajcie lasek z
durastali. To są ćwiczenia i nie chcę, żebyście odnieśli poważne obrażenia. Palpatine wolno odwrócił
się i spojrzał na niego. Vader zatknął kciuki za pas i oczekiwał na wyzwanie.
- Jak możesz przetestować ich, jeśli dajesz im fory? – Głos Palpatine’a był spokojny i łagodny, jak
zawsze kiedy wpadał na jakiś pomysł. – Nie idziesz na za duże ustępstwa?
- Nie, mój panie. To tworzy bardziej realistyczne warunki dla testu – Vader nie ustąpił. – Muszą
walczyć z Rebeliantami, którzy nie potrafią używać Mocy, ale są zwyczajnymi ludźmi.
Palpatine nie odezwał się przez krótką chwilę, co stanowiło oznakę jego dezaprobaty. – W porządku
– powiedział w końcu.
Vader ruchem ręki przywołał Sheyvana, by zajął miejsce na tarasie obok nich i zrobił miejsce na
podłodze sali, by klony mogły walczyć. Dobrały się w pary – jeden Lekauf przeciw jednemu
Cuisowi.
- Zaczynajcie – rzekł Palpatine.
Lekauf ponownie przełknął ślinę.
Klony zaczęły się okrążać, trzymając laski w obu dłoniach. W końcu metal uderzył o metal, kiedy
jeden próbował zmusić drugiego do odwrotu. Jeden z klonów Lekaufa, ten, który miał napis NELE
na tabliczce na piersi, zatoczył laską łuk, powalając przeciwnika. Ten podniósł się natychmiast i
rzucił oponenta niemal przez całą salę, używając pchnięcia Mocą. „Lekauf” uderzył w ścianę aż
zadzwoniła jego zbroja, a po chwili wstał, potrząsając głową, by przywrócić jasność myślenia.
Pozostała piątka klonów Cuisa odłożyła laski i wytrąciła broń z dłoni przeciwników jednym gestem.
Wszystkie klony Lekaufa upadły na ziemię, przyszpilone niewidzialną ręką.
To był jasny i czytelny pokaz. Lekauf westchnął z rezygnacją, oczekując na swój los. Ręce założył
do tyłu, jego oczy patrzyły prosto przed siebie.
- Nie spodziewam się, by jakiś człowiek pokonał Jedi bez odpowiedniej broni – powiedział Palpatine.
Vader nie wiedział, czy to było stwierdzenie porażki czy jedynie stwierdzenie faktu. Spojrzał na
Lekaufa.
- To prawda, mój panie – powiedział, zwracając się do Imperatora, ale patrząc na swojego
pomocnika. – Może powinniśmy spróbować jeszcze raz, tym razem nie pozwalając, by używali
Mocy.
- Nie, już wystarczająco widziałem – Palpatine naciągnął kaptur mocniej na głowę. – Potrenuję
klony Cuisa nieco bardziej. Klony Lekaufa mogą się przydać do innych zadań.
Powinniśmy po prostu sklonować całą armię na wzór Cuisa. Wiemy, co potrafią. Ale zwykły żołnierz
jest produktem ciągłego treningu. Muszą widzieć akcję zbrojną.
- Sugeruję, żebyśmy wcielili ich do aktywnej służby i przekonali się, jak sobie poradzą – rzekł
Vader.
Palpatine znów przez chwilę nic nie mówił.
- Dobrze. Ale i tak zamów większą partię klonów Cuisa z Arkanian Micro. Jestem pod wrażeniem,
jak wiele z jego umiejętności władania Mocą mają owe klony.
Klony Lekaufa pozbierały się i czekały w pozycji spocznij, z rękami założonymi za plecami.
- Czy to znaczy, że wracamy do Centrum Imperialnego? – zapytał Lekauf, z trudem ukrywając
desperację.
- Tak, poruczniku. – Vader wysunął się naprzód, a Lekauf próbował za nim nadążyć. Sześć jego
klonów nałożyło hełmy, wzięło broń i ruszyło za nimi, podobnie postąpiły klony Cuisa. Na czele
szedł Sheyvan, z posępnym wyrazem twarzy.
- Przepraszam za naszą porażkę, sir – powiedział Lekauf.
Vader zwrócił uwagę na słowo naszą.
- Nie będę uważał tego za porażkę, dopóki nie zobaczę, jak walczycie ze zwykłymi ludźmi.
- To bardzo szlachetne z pańskiej strony.
Nie, to nie było szlachetne: to było sprawiedliwe. Walka z klonami Cuisa była tylko próbą,
ciekawostką, i nie oznaczała wcale, że klony Lekaufa były źle wyszkolone. Vader obserwował, jak
wspinają się na rampę jego promu klasy Lambda i stwierdził, iż mimo tego, że wszyscy mieli
hełmy, potrafił odróżnić klony Lekaufa od Cuisa po sylwetkach i zsynchronizowanym sposobie
poruszania się. Klony Cuisa wyglądały bardziej na atletów niż żołnierzy – i czego nie sposób było
nie zauważyć – nie poruszały się jak jedna maszyna.
- Wyprostujcie się – powiedział Lekauf, instynktownie wyczuwając co Vader myślał o ich precyzji. –
Jesteście teraz w 501. Legionie.
KABINA OFICERA DOWODZĄCEGO, PROM ST 221, NA TRASIE DO CENTRUM IMPERIALNEGO
- Myślę, że powinienem mieć batalion klonów Cuisa pod swoją osobistą komendą – powiedział
Imperator, odchylając się w krześle Vadera, kiedy pojazd wskoczył w nadprzestrzeń.
Vader zignorował naruszenie swojej prywatnej przestrzeni i po prostu zarejestrował fakt, że jego
mistrz zechciał zawracać sobie tym głowę. To był kolejny z ciągłych testów, stałego odpychania i
przyciągania, co miało zmotywować Vadera do pragnienia dominacji i wyciągnąć z niego pokłady
gniewu, by był zdolny to zrobić. Tysiące małych gróźb nakarmi Ciemną Stronę drzemiącą w nim,
ale czasami wyglądało to bardziej na sport niż edukację.
Nie potrzebuję, byś ciągle mnie ‘ostrzył’, mistrzu. Nie zapomniałem, co mnie napędza. I kiedyś cię
zabiję, ale będzie to w dniu, który sam wybiorę, nie wtedy kiedy sprowokujesz mnie o jeden raz za
dużo.
- Nie będą służyć w piechocie, mistrzu?
Ton Palpatine’a stał się nieco ostrzejszy.
- Wiem, jak dowodzić armią, Lordzie Vader.
- Miałem na myśli tylko to, że klony Cuisa są tak samo efektywne jak Ręce, więc mogłyby nadawać
się do zadań specjalnych.
Imperator przyjął szklankę wody z rąk Lekaufa, który nie uważał czynności służącego za coś
poniżającego.
- Tak, będą wytrenowani do wielu zadań.
Vader starał się omijać temat, który zdawał się wisieć między nimi od czasu próby zabójstwa.
- Cuis był lojalny względem swego pana, do samego końca. Nie wyjawił mi jego imienia.
- To godne pochwały. Mam nadzieję, że klony również będą miały tą cechę.
- Mogą mieć to w genach, ale może również należy ich do tego zachęcić.
A potem zniszczyć. Vader pomyślał o człowieku, którym niegdyś był – teraz nie wspomnienia nie
bolały, była tylko ostra i gniewna determinacja – i o tych, których kochał, a którzy go zdradzili.
Wciąż żywe było rozczarowanie, kiedy odkrył, że Palpatine wysłał Cuisa, i że ufać może mu jedynie,
iż mistrz nadal będzie źródłem nieustannego zagrożenia. Wiedza jak bardzo samotny był, mogła
uczynić go silniejszym, ale go nie pocieszała. Podejrzewał dlaczego chce mieć przy sobie więcej
ludzi takich jak Lekauf: nie dlatego, że lojalni żołnierze byli dobrymi żołnierzami, ale dlatego, że
pocieszało to część niego, tą, która była Anakinem, i która była wyciszona. Lekauf był jedynym
pewnikiem: człowiekiem, który lubił wiedzieć na czym stoi, który chciał celować we wszystkim i
mieć jasno wytyczony cel w zamian za swoje oddanie.
Ty mnie nie rozczarujesz. Tak wielu ludzi mnie już rozczarowało.
- Poruczniku – zwrócił się do Lekaufa Palpatine, nie patrząc na Vadera, ale tam, gdzie Lekauf
oczekiwał poleceń, stojąc cierpliwie w ciszy. – Dlaczego jest pan lojalny wobec Lorda Vadera?
Lekauf, normalnie nie czujący się pewnie w obecności Palpatine’a, nieco się odprężył. Vader wyczuł
to. Wątpliwości i inne uczucia rzadko pojawiały się na jego twarzy, ale posiadał je. Vader zawsze
potrafił je wyczuć, a czasem polegał na nich by zrozumieć, co dzieje się w Armii Imperium.
- Za pozwoleniem, sir – Lekauf spojrzał na Vadera. – Jestem wobec niego lojalny dlatego, że mój
pan nigdy nie prosi ludzi o to, czego sam by nie zrobił.
- To bardzo chwalebne – powiedział Palpatine.
Jest uczciwy – pomyślał Vader. – Mógł powiedzieć, że ceni Imperium ponad wszystko i że ja jestem
narzędziem Imperium. Ale dał żołnierską odpowiedź.
Imperator wrócił do swojej szklanki wody, a Lekauf nadal stał bez ruchu. Vader przyzwyczaił się do
tego i czasem kazał mężczyźnie siadać, kiedy widział, że porucznik tego potrzebuje.
- Idź, powiedz swojej żonie, Lekauf, kiedy wracasz – rzekł Vader.
W Mocy zabłysło przez moment jasne światło radości, kiedy jego słowa dotarły do Lekaufa.
- Dziękuję, sir. Dziękuję.
Porucznik zasalutował i wyszedł przez drzwi w kokpicie. Mistrz i uczeń siedzieli w ciszy, dopóki nie
mieli pewności, że zniknął na dobre.
- Ciągle zaskakujesz mnie swoją zdolnością do.... współczucia – powiedział Palpatine, starając się,
by to słowo zabrzmiało jak obraza.
- Motywacji – odparł Vader, pozwalając sobie na korektę słów mistrza. – Nie należy odmawiać
Lekaufowi drobnych przyjemności. Używając władzy dla samej władzy nic się nie osiągnie. Wiedzą,
kiedy należy pójść na ustępstwa, można osiągnąć wiele.
- Zdolność do namówienia ludzi by byli gotowi cię zadowolić, to ważna umiejętność – powiedział
Palpatine. – A ty zaczynasz ją opanowywać. To fascynujące prawda? To pragnienie bycia
zaakceptowanym.
Tak, on to uwielbiał. To był jego ulubiony sport. To było coś więcej niż ćwiczenie politycznych
umiejętności. Lubił widzieć ludzi, mniej znaczących od siebie, w swojej niewoli.
Nie będę więcej powodem do twojego zadowolenia, mistrzu. Vader pomyślał, że chciałby być
zwyczajnym człowiekiem, polegającym na sile i dążącym do jasno wytyczonego celu. Twoja chęć do
gierek pewnego dnia stanie się przyczyną twojego upadku – teraz wiem, gdzie leży twoja słabość.
Użyję jej, kiedy nadejdzie odpowiedni czas.
Vader usiadł na krześle naprzeciw - zwykle był to fotel pierwszego oficera – i zajął się
przeglądaniem raportów z baz Imperium w Zewnętrznych Rubieżach.
To miał być zwykły, krótki lot, bez niespodziewanych wydarzeń. I był, aż do momentu, kiedy coś
załaskotało go w gardle i spojrzał w dół, instynktownie sięgając do miecza świetlnego. Czerwone
światła zapaliły się na przegrodzie, a sygnał alarmowy ogłuszył go.
Palpatine, cały czas spokojny, położył ostrożnie szklankę na stoliku i sięgnął po komunikator do
kokpitu, po czym nawiązał połączenie.
- Co się dzieje? – zapytał.
Na drugim końcu nikt się nie odezwał. Słychać było jedynie trzaski wyładowań. Vader przeszukiwał
statek używając wszystkich zmysłów wzmocnionych przez Moc, aż wreszcie wiedział co się stało.
Mroczni Jedi się zbuntowali, próbując ukryć swoje zamysły przed nim, ale wszystkim, co
potrzebował wiedzieć było to, że nie planowali być lojalni wobec niego.
Prawdopodobnie już po niego szli.
Klony Cuisa dokańczały misję, której nie wykonał dawca ich materiału.
Vader ruszył w dół przejścia do kokpitu z wyciągniętym mieczem. Czerwone światła alarmów
odbijały się od jego zbroi. Usłyszał strzały z blasterów.
- Co się dzieje, Lekauf? – rzucił do komunikatora.
- Klony Cuisa zabiły pilotów i zajęły całą przednią sekcję statku, sir. – Strzał z blastera przerwał mu
na moment. – Jesteśmy teraz tylko ja, moje klony i nawigator. Próbujemy przestrzelić włazy by się
otwarły, na wysokości 10 metrów.
- Zaczekajcie na mnie.
- Nie sądzę, żeby to było rozsądne z pana strony.
- Poradzę sobie. Chcą dostać mnie.
- Sheyvan chce dopaść Imperatora, nie pana, sir.
Vader poczuł, jak statek się przechyla, tak jakby ktoś dokonał nagłej poprawy kursu. Wrócił do
kabiny i sprawdził mapy nawigacyjne, by zobaczyć, dokąd lecą. Okazało się, że byli w drodze na
Zewnętrzne Rubieże. Palpatine siedział nadal na swoim krześle, spokojny, z mieczem świetlnym na
kolanach.
Vadera naszła pewna myśl. Postanowił wyrazić ją ostrożnie:
- Czy to jakieś ćwiczenia o których mi nie powiedziałeś, panie?
- Nie – odparł Palpatine.
Możliwe, że to kolejna z jego gierek. Pewnie rozkazał klonom Cuisa mnie zabić. – Jesteś w
niebezpieczeństwie, mistrzu.
- Potrafię dać sobie radę z siedmioma Mrocznymi Jedi, Lordzie Vader. Jedyne z czym obaj nie
jesteśmy sobie w stanie poradzić, to pustka kosmosu. Upewnijmy się zatem, że kadłub jest
szczelny.
- Siedmiu – powiedział Vader. – Doliczyłeś również swoją Rękę.
- Sheyvan jest albo martwy, albo przyłączył się do buntowników, co oznacza, że i tak umrze.
Lambda była małym statkiem, mierzyła 20 metrów od jednego krańca do drugiego. Palpatine
potrafił walczyć, używając w kabinie Mocy tak samo efektywnie jakby używał miecza świetlnego w
walce z bliskim przeciwnikiem. Z jego spokoju Vader wnosił, że on nie czuje się zagrożony, ale
Vader owszem. Nagle dotarło do niego, że może uspokoić nastroje na pokładzie, co było lepszym
wyjściem niż walka.
- Załatwię to, panie. Nie musisz się do tego mieszać.
Nie próbuj stawiać przeszkód na mojej drodze ani mnie testować. Trzymaj się z dala od walki.
Lekauf i ja przywrócimy porządek.
Vader udał się z powrotem do przejścia i znalazł się naprzeciw włazu znajdującego się na rufie, przy
grodzi. Dym i zapach rozładowanych blasterów wypełniał powietrze. Lekauf, nawigator Pepin i
klony ustawili skrzynie tworząc barierę ochronną i na przemian usiłowali przestrzelić właz lub
wyłamać jego części metalowymi łomami.
- Gdyby nie Jedi po drugiej stronie, już byśmy się wydostali – powiedział Pepin, stękając z wysiłku,
kiedy z całej siły napierał na łom.
Vader odsunął go i załomotał we właz opancerzoną pięścią.
- Sheyvan, poddajcie się. Nigdy mnie nie pokonacie.
Głos Sheyvana był przytłumiony, jednakże wzmocniony słuch Vadera pozwalał mu słyszeć je
bardzo wyraźnie, nawet przez ciężką durastal.
- Zdradził nas – rzekł Sheyvan. – Imperator zdradził nas wszystkich.
- Otwórz właz.
- Bawi się nami, Lordzie Vader. Nie rozumiesz tego?
Oczywiście że rozumiem. Mógłbym rozwalić ten właz mocą swojej woli, ale chcę usłyszeć więcej.
Jak znajdziecie siłę, by pokonać Palpatine’a?
- Powiedziałem, żebyś otworzył właz.
- Każe nam wierzyć, że każde z nas jest tylko jedyną Ręką, a kiedy dowiadujemy się prawdy,
odrzuca nas, Lordzie Vader, a nasza lojalność zasługuje na coś lepszego.
To prawda. Moja też. Na kogo jestem bardziej zły? Na Palpatine’a czy Kenobiego? Który mistrz
bardziej mnie rozczarował?
- Klony Cuisa! – Uderzył pięścią ponownie. – Nie macie wspomnień swego dawcy. Jaka zdrada
sprawiła, że ośmielacie się podnosić rękę na waszego władcę?
Odpowiedział mu głos martwego Cuisa, z nieco innym niż Sheyvan, akcentem:
- Jesteśmy lojalni w stosunku do człowieka, który nas trenował, Lordzie Vader.
- Wspaniale – odezwał się Lekauf. – Sprytny sposób na obrócenie ich zalet przeciwko nam.
Nie było sensu poddawać w wątpliwość ich lojalności – Vader widział to w Cuisie. Nie wiedział tylko
jak zareaguje Sheyvan, kiedy dowie się, że nie jest jedyną Ręką i odkryje co stało się z Cuisem.
Ale Palpatine musiał wiedzieć, że taka reakcja nastąpi. Czy to zaplanował, wyznaczył zgorzkniałego
człowieka na trenera Mrocznych Jedi, którzy chętnie walczyliby o sprawę swojego instruktora? Czy
wpłynął na umysł Sheyvana? Vader nie wiedział nigdy ile jeszcze intryg ma w zapasie Palpatine.
Czuł się jednak już nimi zmęczony.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin