Goszczyński Zamek Kaniowski.txt

(119 KB) Pobierz
Seweryn Goszczy�ski

Zamek kaniowski

PODSTAWA TEKSTU:
SEWERYN GOSZCZY�SKI: ZAMEK KANIOWSKI.POWIE��,
OPRACOWA� J. TRETIAK, 1921.
PRZYPISY AUTORA OZNACZONE NAWIASAMI KWADRATOWYMI UMIESZCZONE ZOSTA�Y POD TEKSTEM 
KOLEJNYCH CZʌCI
PRZYGOTOWANIE TEKSTU: HELENA DRAGANIK.
OPRACOWANIE: MAREK ADAMIEC, WSPӣPRACA H&M. 
+CZʌ� PIERWSZA
Wspania�e zamku kaniowskiego[1] wie�e
Wznosz� si� w chmury jak olbrzyma rami�;
A dzielnej ziemi powiewa z nich znami�,
A wielkich granic twarda ich pier� strze�e
Kani�w, po jarach, g�rach rozpierzchni�ty,
Igra jak dzieci pod piastunki okiem;
Dumne, �e p�yn� pod olbrzyma bokiem,
Powa�nie kipi� dnieprowych w�d m�ty;
A lasy, �wie�e jak powab nietkni�ty,
Po g�rach, dzikich jak rozpaczy czo�o,
Rozleg�e brzegi obsiad�y woko�o.
Wietrzna, jesienna zawy�a noc z dala,
Warz� si� wiry w zam�conym �o�u;
Wre chmur k��bami i niebo, jak fala;
Z�o�liwy ob��d[2] igra po rozdro�u.
Podr�ny z cichym szeptaniem pacierza
Mija rozdo�y �wistaj�ce trzcin�:
W skrwawionych szponach zg�odnia�ego �wierza
D�awione bydl� poryka dolin�.
Pod szturmem wiatru, co silnie dmie g�r�,
S�ycha� skrzypanie g��wnej szubienicy:
Trup si� ko�ysze - pies wyje ponuro,
�mier� snu osiad�a w zamku okolicy.
Szabl� czasami pobrz�kuj�c krzyw�,
Szyldwach wisielca wzd�u� p�askiego wzg�rza,
Zwijaj�c w�sy, przechadza si� �ywo:
To cisza nocy w my�lach go ponurza,
To szubienicy skrzypnienie ocuci,
A on wzrok b��dny to na trupa rzuci,
Niby si� jego zatrwo�y� wskrzeszenia -
To jak po �mia�o�� kieruje spojrzenia,
Gdzie baszt zamkowych opieku�cza gwiazda,
Stra�niczy ogie�, czuwa z wierzchu wie�y.
Szelest po krzakach. Czy ptak pierzchn�� z gniazda?
Co� majaczeje[3], co� po drodze bie�y.
Tfu! W imi� Ojca... To tumany diable.
Po cieniach nocy wszystko si� rozsia�o.
Kozak opatrzy� janczark�4 i szabl�
I dawn� drog� chodzi� dalej �mia�o.
W �wietle ksi�yca, co wyjrzy czasami,
Mign�� kto� biel� i zagas� tam w krzaku:
I �piew dziewiczy przelecia� z wiatrami.
Ten �piew znajomy budzi dreszcz w Kozaku.
Albo� to dziwno, �e s�owa dziewczyny
(Pozna� j� mo�na po jej mi�ej nucie)
W burzliwym sercu syna Ukrainy
Ockn�y nagle burzliwe uczucie?
Oho - ju� nie ma Kozaka u wzg�rza.
A ksi�yc znowu mg�ami si� zachmurza
I noc mokrymi tumanami bije,
I szubienica skrzypi, i pies wyje,
I po rozdro�u igraj� ba�wany,
I wicher z j�kiem dmie w zamkowe �ciany.
Luba puszczyka siedzi naperzona.
W szczelinie wie�y dawno j�czy ona:
�e miesi�c �ciemnia�, wiatry na ni� wy�y
I na tak d�ugo odlecia� jej mi�y.
Wszak to lot jego us�ysza�a w g�rze?
Nie; to dziewczyna przychodzi pod wie��,
B��dz�c� r�k� za mury si� bierze,
Pl�tane nogi po�r�d nocy stawia.
"Czy� tu, Nebabo?" -z cichutka przemawia.
"Tu, tu, Orliko!" -szepn�� g�os przy murze.
"O, jak�em rada, �em wreszcie przy tobie! -
G�o�niej i �mielej dziewczyna wyrzek�a. -
Jak�e tu ciemno, jak straszno! jak w grobie.
Ch�tnie bym jednak za ka�d� zr�czno�ci�
I do samego ucieka�a piek�a
Przed tego Lacha obrzyd�� mi�o�ci�.
Jak�e tu wietrzno i straszno, i ciemno!
Ale mnie dobrze, skoro jeste� ze mn�!"
Kozak tymczasem uchyli� swej burki
I utulon� do boku przycisn��;
Bo przykry wicher po�r�d mur�w �wisn��
I mgliste j�y podnosi� si� chmurki.
Reszt� rozmowy utaja milczenie.
A i na wie�y mi�e posiedzenie,
Gdy rozkochane zlec� si� puszczyki.[5]
Puszczyk pierwszy
Sk�d ci ten pospiech i weso�e krzyki?
Puszczyk drugi
Patrzaj no, patrzaj, miluchna,
Oczkiem �ywym jak blask pr�chna;
Patrz no i �miej si�: bo twe �miechy mi�e,
Jak tej matki wrzask przestrachu,
Kt�r� niedawno ostrzega�em z dachu,
�e chory jej pieszczoszek zalegnie mogi��!
Jak diabli przy wisielcu snuj� si� orszakiem,
Co oni wyrabiaj� z tym biednym Kozakiem!
Cha, cha, cha!
Ten zmaczanym snopem trzciny
Jak na wszystkie strony macha,
Jakie grube mg�y rozsiewa!
A ten obudza wiatry d�biny,
Jak biega wko�o, ga��ziami smaga;
A �w mu pomaga,
Jak skrzypi szubienic�! A� prawie wyrywa.
Puszczyk pierwszy
C� to znaczy?
Puszczyk drugi
Czekaj! widzisz, pod krzakiem co� bia�e majaczy.
To kochanka Kozaka widzie� go przychodzi;
I Kozak wie o niej, lecz go diabe� zwodzi;
Co tu kobiecych snuje si� postaci,
G�os�w podobnych co tu z ka�dej stron;
Patrz! pos�ysza� j�, ujrza�, bie�y rozp�dzony
I z oka traci!
Cha, cha, cha!
Puszczyk pierwszy
C� to znaczy?
Puszczyk drugi
A tam znowu, na g�rze, patrz! je�dziec majaczy:
Podje�d�a ku szubienicy.
Szyldwach do rusznicy:
Krzemie� klasn��, proch wybuchn��,
Diabe� dmuchn��,
Wszystko z wiatrem ulecia�o:
A przed oczami szyldwacha
Po��cia�o, pociemnia�o
I tysi�c jezdnych doko�a majaczy!
Cha, cha, cha!
Puszczyk pierwszy
C� to znaczy?
Puszczyk drugi
Aha! ju� Kozak znalaz� dziewic�.
Je�dziec pod szubienic�.
Patrz! trup si� urwa�; patrz, wisi drugi;
Diabe� skory do pos�ugi.
W jakiej si� pysze
Weso�y diabe� ko�ysze,
Jak zabawia towarzysze!
Jakie skoki, jakie �miechy!
Cha-cha! Chy-chy!
Puszczyk pierwszy
C� to znaczy?
Puszczyk drugi
Patrz: je�dziec ukrad� trupa i p�dzi przez b�onia,
A� mg�a wstaje z konia;
Ju� ledwie, ledwie majaczy!
Puszczyk pierwszy
C� to znaczy?
Puszczyk drugi
Otumanili[6] Kozaka,
Poziera spod krzaka:
I szubienica stoi, i diabe� si� chwieje;
Kozak spokojny, a diabe� si� �mieje!
Puszczyk pierwszy
C� si� stanie z wisielcem, jak kogut zapieje?
Puszczyk drugi
Par� si� rozwieje.
Puszczyk pierwszy
A jak trupa nie znajdzie, co szyldwacha spotka?
Puszczyk drugi
Zmieni� diab�a raczy.
Puszczyk pierwszy
C� to wszystko znaczy?
Puszczyk drugi
Szata�ska pustotka!
Cha, cha, cha!
Szyldwach trupa nie ustrzeg�, powiesz� szyldwacha.
A tam, u do�u, jakie s�ycha� gwary?
To s�odkie s�owa rozkochanej pary.
"C� on ci prawi�, moje ty kochanie,
Kiedym was dzisiaj zeszed� niespodzianie?" -
Pyta� Nebaba. "Jego piosnka stara,
Tak �e ju� teraz i nie zwa�am na ni�:
Jaka szcz�liwa by�aby z nas para,
Jak znakomit� zosta�abym pani�,
Gdybym zechcia�a zosta� rz�dcy �on�.
Prawi� jak dziecku. Szczeg�lne gadanie!
Jak by mi� wko�o szanowano, czczono!
Potem dw�r jaki, a jakie ubranie!
�e zreszt� w szcz�ciu nie mog� by� takiem,
Cho�by z najpierwszym z��czona Kozakiem."
- "I ty go s�uchasz, kochana Orliko? -
Przerwa� Nebaba, a nag�e przerwanie
Dosy� odkrywa, jak wzmianka o panie
O serce jego odbija si� dziko. -
Lepiej by�oby nie s�ucha�, Orliko!
Jednak ty kochasz tylko mnie samego?"
Tak wrz�ce, nag�e by�y s�owa jego,
�e mi�dzy nimi dosy� czasu minie,
Nim na odpowied� zbierze si� dziewczynie:
"Ach! ty by� mo�e mniej uwierzy� mowie,
Czy ciebie kocham, niechaj ci to powie!"
I poca�unek p�on�cej mi�o�ci
Z�o�y�a, w ogniu, na usta zazdro�ci.
"Orliko, s�uchaj: niech go niebo strze�e,
Kogo postawi piek�o mi�dzy nami!
Jutro, dzi� jeszcze!... Widzisz, o! te wie�e,
Widzisz, Orliko, ten b�r za wodami?...
A czyli� darmo i ja nosz� szabl�?
Je�li podszepty uwiod� go diable,
Orliko, s�uchaj, i B�g nie ustrze�e!"
I dla uniesie� dzikich przy�wiadczenia
W dziewicze usta zion�� takie �ary,
Jakimi drzewo wypala d�o� mary,
Kiedy niewierny przeczy jej zjawienia.
A chocia� ogniem gra�y jego �y�y,
Usta pa�a�y i oczy iskrzy�y,
Poz�r krwi zimnej w g�osie swoim chowa
I te do pierwszych doda� jeszcze s�owa:
"Takie, jak czujesz, nie zgasn� upa�y!
Niech�e si� teraz dotknie ich zuchwa�y!
To piecz�� kl�twy na skarbach twej twarzy!
A kto je ruszy, piek�o go oparzy!"
Nagle si� dziwnie za�mia�y puszczyki:
Pieszczone cieniem, stworzenia te rade
S�ysze� wyroki, co nios� zag�ad�.
A strach si� w sercu obudzi� Orliki.
I p�noc w dzwony zegaru uderzy,
I kochankowie poszli, gdzie sen wo�a,
I wszystko cicho u drzymi�cej wie�y,
I wszystko cicho pod zamkiem doko�a;
Chyba niekiedy puszczyk zachychocze,
�e syny piek�a, do pustot ochocze,
To echo zamku dra�ni� swym tupotem,
To znowu, z�by wy iskrzy wszy smocze,
B��dz�ce ognie udaj� nad b�otem.
Gwiazdo �wietna, weso�a jak anio� m�odo�ci!
Gdy na z�otym promieniu wiedziesz z sob� lato,
Jak jej nadzieja, wtedy spoczywasz w ciemnosci
Dzisiaj, mglist� jesieni os�oniona szat�,
Jak�e t�sknie opuszczasz niebo Ukrainy,
Gdzie wszystko jest pi�kno�ci� niewinnej dziewczyny,
Gdzie powietrze, pogodne jak blask jej oblicza,
Czaruje w swych powiewach urokiem jej tchnienia;
Gdzie wody odbijaj� �wiat�o jej spojrzenia;
Gdzie pag�rki pon�tne jak jej pier� dziewicza;
Gdzie wietrzyk harmonij� pie�ni jej powiewa,
Gdzie kwiaty p�e� jej maj�, a jej �wie�o�� drzewa!
Czemu�, o smutna gwiazdo, w zachodzie jesieni
Jak konaj�ce oko tw�j si� okr�g mieni?
Ponury jest tw�j zach�d i wsch�d tw�j ponury,
Kiedy si� w chmur� k�adziesz, kiedy wstajesz z chmury!
Pod ros�, co si� dzisiaj promieni tak �wietnie,
Jutro, przed ranem jeszcze, ten kwiatek zakrzepnie
Jak �r�d zdrajczej pieszczoty pi�kno�� uwiedziona.
Ten listek, taki �wie�y, �alu nie wyszepnie,
Gdy z rodzinnej ga��zki wiatr go raz odetnie,
I na wywi�d�ej braci jeszcze dzisiaj skona!
�egnam ci� wi�c, o gwiazdo, przed smutnym noclegiem:
J�kiem listka, co g�uchnie nad og�uch�ym brzegiem,
Wielkim hymnem �urawi, co ci�gn� ku morzu,
Rykiem trzody, co rzuca ja�owe pastwiska,
G�uchym szumem, co st�ka w zmartwia�ych w�d �o�u,
Konaj�cym promieniem, co z rosy po�yska,
Gdy raz ostatni dr��c� zimny wicher �ciska!
Ot� i ksi�yc spod �wiat�w posady,
Jak cie� zmar�ego s�o�ca, wyszed� blady:
�yj�cym ogniem igra Dniepru fala;
Urwistych brzeg�w zabiela�y piaski;
Jak cienie chmurek majacz� w kr�g laski.
Lecz z przeciwnego dnieprowego brzega,
Jak nawa�nica, gdy si� na �wiat zwala,
Gro��ca ciemno�� czarny b�r zalega:
A tylko czasem mi�dzy jego cieniem,
A tylko czasem nad jego sklepieniem,
Jak p�omyk b��dny, �wiat�o jakie� b�yska
I ja�niej buchnie �uno[7] od ogniska.
Gdy ziemia u�nie, ksi�yc wart� trzyma
I nocne wiatry oblatuj� cisz�,
I sen ciemi�zcy czujno�� uko�ysze;
Bezpieczna wtedy pod jego oczyma,
Ochocz� m�odzie� rado�� przywo�ywa,
Gdzie na ni� czeka swoboda szcz�liwa.
Poni�ej miasta, ponad brzegiem, do�em,
S�dziwe lipy, Dn...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin