Jakub Gw�d� [Wied�min] : Jaja Jask�ki Opowiadanie zamieszczamy dzi�ki uprzejmo�ci serwisu Andrzej Sapkowski Zone (www.sapkowski.pl) Iola Druga podesz�a do Jarre'a rozmontowuj�cego w�z Nenneke. Arcykap�anka skar�y�a si�, �e przy szybszej je�dzie "co� tam tak stuka, no wiesz, drogi ch�opcze, o co chodzi, prawda?". Jarre lubi� majstrowa� przy wszelakiej ma�ci mechanizmach. Od p� roku... P� roku temu zacz�� si� j�ka�, �miertelnie przestraszony przez dziewcz�ta ze szko�y Nenneke, kt�re dla zak�adu chcia�y go zbiorowo zgwa�ci�. Od razu sta�o si� jasne, �e jako j�ka�a nie ma szans zosta� kap�anem. Postanowi� wtedy po�wi�ci� si� karierze mechanika. Iola Druga popatrzy�a na umorusanego drogiego ch�opca z udanym zachwytem i zatrzepota�a rz�sami. - Cze��, co robisz? - Nie wi... wii... widzisz, ��e rrorozbieram? - Co? A... no tak, g�upie pytanie... C� m�g�by rozbiera� Jarre? - Szyy..yyszydzisz, czczczy podziwia..asz? Na takie dictum Iola Druga nie by�a przygotowana. Zreszt� jako patentowana blondynka nie by�a przygotowana na �aden tekst, kt�rego wcze�niej nie prze�wiczy�a z kole�ankami... Co najmniej trzy razy. Nie wiedz�c co odpowiedzie�, postanowi�a przekaza� wiadomo�� od Nenneke, z kt�r� tu przysz�a. Cholera... jak to sz�o? Iola Druga by�a zdolna do zapami�tania tylko jednej rzeczy na raz. A w tej chwili szumia� jej w g�owie tylko nowy tekst Jarre'a: "Szyy..yyszydzisz, czczczy podziwia..asz?" Co on chcia� przez to powiedzie�? B�dzie musia�a przekaza� to analityczkom ze szko�y, niech co� wymy�l�, to nast�pnym razem b�dzie wiedzia�a co odpowiedzie�. - Wiesz co? Nenneke co� od ciebie chcia�a, ale ju� nie pami�tam, co... Najlepiej przejd� si� do niej sam i zapytaj - rzek�a, i na wszelki wypadek znowu zatrzepota�a rz�sami. Jarre westchn��. Mia� nadziej�, �e nie chodzi�o o �aden z �art�w, na kt�re ostatnio sobie pozwala� za namow� ch�opak�w z bandy, do kt�rej chcia� zosta� przyj�ty... * * * Nenneke rozpar�a swe grube cielsko w fotelu i spojrza�a ci�ko na Jarre'a. Ten a� si� skuli� od tego ci�aru. - Drogi ch�opcze, musimy chyba porozmawia�. - Tototo nie ja! Naprawd�. Tototo one. Zmumumusi�y mnie - na wszelki wypadek zacz�� si� broni� Jarre. Wiedzia� ju�, �e ma przesrane. Nie wiedzia� jeszcze, jaka go spotka kara, ale w my�lach ju� uk�ada� testament. Bogowie przebaczaj�, Nenneke nigdy. I znana jest z ci�kiej r�ki. - Drogi ch�opcze. Masz szcz�cie. Wyje�d�asz. - Do...ookk...k�d? - Odzyska� ju� zimn� krew. Jakkolwiek nie wierzy�, na wszelki wypadek, w owo szcz�cie... - Na p�noc. Do Koviru. Myszow�r potrzebuje pomocy mechanika. Chodzi o jakie� lokalne wierzenia... Wyja�ni ci na miejscu. Aha - jeszcze jedno. Musimy ustali� jakie� has�o, kt�re prze�l� poczt� kap�a�sk� druidowi, �eby wiedzia�, �e ty - to ty... Ale nie mam �adnych pomys��w... Jarre spojrza� na kilka czarnych ptak�w lec�cych za oknem. Po chwili us�ysza� pla�ni�cie ptasiego g�wna o marmurowe schody przed �wi�tyni� i g�o�ne przekle�stwa sprz�taczki, przy kt�rych niejeden szewc zapad� by si� ze wstydu pod ziemi�... - Moo.. oo�e jajajask�ki? - Jaja jask�ki? Eeee. Bez sensu. Nenneke uwa�a�a si� za jedyn� istot� z jajami na terenie �wi�tyni, co z jej mentalno�ci� przeci�tnego sier�anta wojskowego i cnotliwo�ci� g��wnego (i jedynego) mechanika by�o bardzo prawdopodobne. Umiej�tnie podsyca�a te� to wra�enie w swoich akolitkach - pomaga�o to utrzyma� jako taki mir... Przyda�oby si� jeszcze co� ekstra, jaka� szrama na twarzy albo tatua�... - Dobra, niech b�dzie. Le� si� spakowa�, ja musz� jeszcze co� zrobi�. Jeszcze jedno: lepiej, �ebym nie musia�a si� za ciebie wstydzi�. Gdy drogi ch�opiec wyszed�, arcykap�anka sapi�c wsta�a z fotela, wyj�a z szuflady biurka ma�y no�yk i wysz�a ze �wi�tyni. Skierowa�a si� do najgorszej knajpy w ca�ym mie�cie. Knajpy w Ellander nie cieszy�y si� dobr� reputacj�, a "Pod rozjuszonym wa�achem" stanowi�a klas� sam� w sobie... Nenneke wr�ci�a p�nym wieczorem, z sze�cioma szwami na czole i o�mioma na policzku. Przemilczmy liczb� biednych drwali, kowali i zwyk�ych przechodni�w, kt�rzy pewnie ju� nigdy nie wr�c� do pe�ni zdrowia... Nie da si� stwierdzi�, czy sta�a si� przez to bardziej m�ska. Z ca�� stanowczo�ci� trzeba jednak powiedzie�, �e nic nie straci�a na sex-appealu, kt�rego mia�a ju� i tak w ilo�ci odpowiadaj�cej skrzy�owaniu �yrytwy ze �redniej urody meduz�. * * * - Has�o! - Yarpen poderwa� si� na nogi widz�c nadchodz�cego niesamowicie przystojnego m�odego m�czyzn�. Krasnolud przez chwil� podziwia� wspania�� sylwetk� przybysza. Mi�nie jak postronki - taaak, z tym to m�g�by si� zabawi�... Facet na pewno by d�ugo wytrzyma�... Najpierw oszpeci�bym mu twarz, p�niej wyrwa�... No niewa�ne. Yarpen Zigrin by� utalentowanym sadyst� i czu� si� powo�anym do kariery mistrza ma�odobrego. - Jajjjaajajajask�ki! - No co ty? Nie r�b se jaj! Chod� tu i m�w! Kto� ty? Adresy, nazwiska, kontakty! No ju�! - Krrrrrwa ma�! - zaskrzecza� Feldmarsza�ek Duda, papuga, kt�r� Yarpen wygra� w karty od swojego ziomka, Zoltana Jakiego�tam. Krzyki obudzi�y Ciri, kt�ra wyjrza�a przez okno sypialni. Przetar�a oczy nie wierz�c w to co zobaczy�a. Po chwili by�a ju� na dole, razem z po�ow� Dru�yny. - Jarre! - Ccciri? - Tak si� okropecznie ciesz�, �e ci� widz�! Ale si� zmieni�e�! Wyprzystojnia�e�, �e ojej... Jarre chcia�by to samo powiedzie� o Ciri, ale poniewa� nie umia� przekonywuj�co k�ama�, wola� zachowa� milczenie. - Ciesz� si�, naprawd�! - Ciri dalej obskakiwa�a go�cia, paplaj�c bez przerwy - Te� przyjecha�e� walczy� o moj� r�k�? Mam nadziej�, �e wygrasz, wiesz? My�la�am o tobie ca�y czas, naprawd�. Ach jej... Jarre znowu postanowi� nic nie m�wi�, bo my�la� o Ciri tylko w chwilach po�wi�conych walce z opryszczk�, niejako ku przestrodze. A to by�o dawno i nieprawda, uczeni dowiedli. Szybko przywita� si� z reszt� Dru�yny. I r�wnie szybko wysz�o na jaw, �e charakter Jarre'a wcale si� nie zmieni�. Jak go nie by�o, tak nie ma... * * * Myszow�r czkn��. Od rana leczy� wczorajszego kaca... Powsta�ego w wyniku leczenia kaca przedwczorajszego. Druid by� wiecznie zalany w sztok, ale nie przeszkadza�o mu to udziela� dru�ynie dobrych rad. Jak mawia� - dobre rady, hep, zawsze w cenie. Wyja�ni� Jarre'owi o co chodzi. My te� to zrobimy, ale w wersji skr�conej, gdy� pytania Jarre'a, jakkolwiek bogate w fofofooormie, ani razu nie wnios�y nic nowego, podobnie zagmatwane, hep, odpowiedzi druida... Ot� Ciri chcia�a wyj�� za m��, za kr�la Koviru. Niestety, kr�l �w by� do�� sceptycznie nastawiony do tego pomys�u, co zako�czy�o si� przewrotem pa�acowym. Kandydat na m�a, wraz z dotychczasow� �on� i wi�kszo�ci� �yj�cych cz�onk�w klanu Thyssenid�w, wzi�� i umar�, w nie do ko�ca wyja�nionych okoliczno�ciach. Dru�yna postanowi�a posadzi� na tronie w�asnego kr�la (kt�rego po�niej i tak si� otruje), najlepiej bogatego. Kandydata znale�li w s�siednim Poviss, by� to Artek, kurduplowaty syn lokalnego biznesmena, kt�rego tatu� mia� zbyt wyg�rowane ambicje. Jednak kovirska ordynacja wyborcza jasno m�wi�a, �e kr�lem zostanie ten, kto wyjmie miecz uwi�ziony w skale przy jeziorze. Niestety nikt nie wiedzia�, o kt�re jezioro chodzi, a tym bardziej o jak� ska��. Szukano w ca�ym kraju, oczywi�cie bezskutecznie. A Ciri zaczyna�a traci� cierpliwo�� i trzeba by�o co� wymy�li�. Myszow�r wpad� wi�c na pomys� spreparowania w�asnego kamienia, z mieczem w �rodku - problem polega� na tym, �e mia� go wyj�� tylko i wy��cznie odpowiedni cz�owiek. I tym w�a�nie mia� si� zaj�� wychowanek arcykap�anki chramu Melitele, znany p�niej jako Niekompetentny Mechanik Jarre. Ale nie uprzedzajmy fakt�w. * * * - Gogogotowe! Myszow�r przyjrza� si� mechanizmowi skonstruowanemu przez Jarre'a. Urz�dzenie przypomina�o miecz uwi�ziony w imadle opakowanym w kamie�. W istocie by� to miecz uwi�ziony w imadle opakowanym w kamie�. Jarre zademonstrowa� dzia�anie - od spodu kamienia wystawa� sznurek, kt�ry trzeba by�o poci�gn��, aby imad�o si� rozwar�o i wypu�ci�o miecz. - Sprytne! Hep. Jak tego dokona�e�? - Tytytymi r�...�cacacami i i i tymimi papapalccyma... - Musimy to obla�! Chod�my do Regisa. Regis, posta� nie tyle barwna, co �mierdz�ca, by� dru�ynowym chemikiem, paraj�cym si� co jaki� czas alchemi� - kampania wyborcza (�ap�wki etc.) po�era�a ogromne ilo�ci got�wki, a przysz�ej kr�lowej nie wypada�o zbyt cz�sto ograbia� podr�nych na traktach. Prawdziwa jednak przydatno�� Regisa dla Dru�yny polega�a na tym, �e umia� on mistrzowsko preparowa� przer�ne napoje orze�wiaj�ce z zawarto�ci� �rodka, kt�ry on sam nazywa� cedwahapi��oha, a kt�ry ca�a reszta �wiata nazywa�a... inaczej. Regis w og�le by� dziwny. Bardzo si� m�drzy� i u�ywa� s��w, kt�rych ma�o kto rozumia�. Gdyby nie jego niezaprzeczalnie wa�ne zdolno�ci, ju� dawno wylecia�by z Dru�yny na zbity pysk. Chemik jak zwykle nie by� zadowolony z wizyty. - Co? Znowu? Czy wam si� wydaje, �e rektyfikacja to taka prosta sprawa? �e nie mam tu nic lepszego do roboty? - Nie. Zdecydowanie by� niezadowolony. Jak zwykle. I jak zwykle da� druidowi butelk� domowej roboty berbeluchy. - A co to jest, to fioletowe w tej butelce tam? Pitne? - Szkoda na to twoich oczu... A w og�le to wyno� mi si�, bo przeszkadzasz! - Dzi�ki. Bywaj, Regis. Hep! - Myszow�r nie czeka� na odpowied�, wyszed�, otworzy� butelk� i z miejsca wypi� �wiartk�. * * * Do wieczora kamie� z imad�em by� ju� ustawiony przy pobliskim jeziorze, a wici rozes�ane. Jutro b�dzie wielki dzie�... Niestety, nie wszystko posz�o po my�li Dru�yny. A w szczeg�lno�ci nie poszed� po my�li s�u��cy, kt�ry dosypa� czego� do kielicha przeznaczonego na ostatnie wolne miejsce przy okr�g�ym stole w sali biesiadnej. Miejsce, kt�re zaj�� cnotliwy Jarre. W po�owie biesiady mechanik wzi�� kielich w swoje r�ce i poci�gn�� �yk... Pi�� sekund p�niej z�apa� si� za brzuch i pobieg� do wychodka. Wszyscy spojrzeli ze zgroz�. Trucizna? Znowu?!? Po chwili drzwi do sali si� otwar�y i stan�� w nich...
pokuj106