ROBERT HARRIS Vaterland Sto milion�w butnych niemieckich pan�w mia�o zosta� osiedlonych w Europie i obdarzonych w�adz� opart� na monopolu cywilizacji technicznej oraz niewolniczej pracy zmniejszaj�cej si� liczby tubylczej ludno�ci � zaniedbanych, schorowanych, nie umiej�cych czyta� kretyn�w � po to, �eby mkn�c swymi bezkresnymi Autobahnami mogli podziwia� domy partii, muzea czynu zbrojnego, schroniska Kraft durch Freude i Planetarium, zbudowane przez Hitlera w Linzu (jego nowym Hitleropolis). I by przebieg�szy truchtem przez miejscow� galeri� obraz�w, mogli zasi��� nad ciastkiem z kremem i po raz setny z rz�du wys�ucha� nagrania �Weso�ej wd�wki". Tak mia�o wygl�da� Niemieckie Tysi�clecie, przed kt�rym nawet wyobra�nia nie oferowa�a dr�g ucieczki. HUGH TREVOR-ROPER Umys� Adolfa Hitlera Ludzie m�wi� mi czasem: �Uwa�aj! Nie pozb�dziesz si� partyzantki przez najbli�sze dwadzie�cia lat!" Ta perspektywa sprawia mi wielk� rado��... Niemcy pozostan� dzi�ki temu w stanie ci�g�ej gotowo�ci. ADOLF HITLER 29 sierpnia 1942 CZʌ� PIERWSZA WTOREK, 14 KWIETNIA 1964 Przysi�gam Ci, Adolfie Hitlerze, F�hrerze i Kanclerzu Rzeszy, �e b�d� lojalny i odwa�ny. �lubuj�, �e b�d� pos�uszny a� do �mierci Tobie i wyznaczonym przez Ciebie zwierzchnikom, Tak mi dopom� B�g. PRZYSI�GA SS l Wisz�ce przez ca�� noc nisko nad Berlinem chmury bynajmniej nie ust�pi�y z nadej�ciem poranka. Nad powierzchni� Haweli unosi�y si� przypominaj�ce dym krople deszczu. Niebo i woda zla�y si� w jedn� szar� p�acht�; jej jedynym urozmaiceniem by�a ciemna linia przeciwleg�ego brzegu. Nic si� tam nie porusza�o. Nie wida� by�o ani jednego �wiat�a. Xavier March, inspektor wydzia�u zab�jstw berli�skiej Kriminalpolizei � w skr�cie Kripo � wysiad� ze swego volkswagena i obr�ci� twarz w stron� padaj�cych kropli. By� koneserem tego szczeg�lnego rodzaju deszczu. Zna� jego smak i zapach. To by� ba�tycki deszcz, deszcz z p�nocy, zimny, pachn�cy morzem i cierpki od soli. Na kr�tki moment cofn�� si� my�lami o dwadzie�cia lat � wydawa�o mu si�, �e znowu stoi na wie�y wymykaj�cego si� w mrok ze zgaszonymi �wiat�ami z Wilhelmshaven U-Boota. Spojrza� na zegarek. Min�a dopiero si�dma. Na poboczu drogi sta�y przed nim trzy inne samochody. Kierowcy dw�ch pierwszych drzemali w swoich fotelach. Trzeci nale�a� do Ordnungspolizei � Orpo, jak nazywa� j� ka�dy Niemiec. W �rodku nie by�o nikogo. Przez otwarte okno dobiega� g�o�ny szum radia, przerywany co jaki� czas potokiem s��w. Obracaj�ce si� �wiat�o na dachu rzuca�o refleksy na rosn�cy przy drodze las: niebieski, czarny, niebieski, czarny, niebieski, czarny. March rozejrza� si� za gliniarzami z Orpo i zobaczy�, �e kryj� si� przed deszczem pod stoj�c� przy brzegu jeziora brzoz�. U ich st�p majaczy�o co� bladego. Na le��cej nie opodal k�odzie siedzia� m�ody cz�owiek w czarnym dresie, z wyszytymi na piersi insygniami SS. Pochylony do przodu, opiera� �okcie o kolana i kry� twarz w d�oniach � uosobienie n�dzy i rozpaczy. Inspektor zaci�gn�� si� po raz ostatni papierosem i odrzuci� go na bok. Niedopa�ek zasycza� i zgas� na mokrej drodze. Kiedy March si� zbli�y�, jeden z policjant�w uni�s� w g�r� rami�. � Heil Hitler! M�czyzna zignorowa� pozdrowienie i �lizgaj�c si� po b�ocie, podszed� do brzegu, �eby przyjrze� si� cia�u. By�y to zw�oki starego t�giego cz�owieka � zimne, pozbawione w�os�w i szokuj�co bia�e. Z daleka przypomina�y na p� zatopiony alabastrowy pos�g. Usmarowane b�otem i zanurzone cz�ciowo w wodzie le�a�y na plecach z rozrzuconymi szeroko ramionami i odchylon� do ty�u g�ow�. Jedno oko by�o zamkni�te, drugie zezowa�o ze smutkiem w stron� zaci�gni�tego chmurami nieba. � Wasze nazwisko, Unterwachtmeister? � zapyta� cichym g�osem March, nie odrywaj�c oczu od cia�a. � Ratka, Herr Sturmbannf�hrer. Obowi�zuj�ca w SS ranga Sturmbannf�hrera odpowiada�a z grubsza stopniowi majora Wehrmachtu. Ratka, mimo �e by� zm�czony jak pies i zmoczony do suchej nitki, odnosi� si� do niego z wielkim szacunkiem. March nie musia� na niego patrze�, �eby wiedzie�, z jakiego rodzaju cz�owiekiem ma do czynienia: trzy podania o przeniesienie do Kripo, wszystkie odrzucone; obowi�zkowa �ona, kt�ra urodzi�a F�hrerowi futbolow� dru�yn� bachor�w; doch�d w wysoko�ci dwustu marek miesi�cznie. �ycie, kt�rego jedynym motorem by�a nadzieja. � Bardzo dobrze, Ratka � odezwa� si� ponownie cichym g�osem. � O kt�rej godzinie go odkryto? � Mniej wi�cej godzin� temu, Herr Sturmbannf�hrer. Ko�czy�a si� w�a�nie nasza zmiana, patrolowali�my Nikolassee. Odebrali�my telefon, absolutne pierwsze�stwo. Byli�my tutaj w ci�gu pi�ciu minut. � Kto go znalaz�? Unterwachtmeister wskaza� kciukiem za siebie. M�ody cz�owiek w dresie podni�s� si� z k�ody. Nie m�g� mie� wi�cej ni� osiemna�cie lat. By� ostrzy�ony tak kr�tko, �e przez jasnobr�zowe w�osy prze�witywa�a r�owa sk�ra czaszki. March zauwa�y�, �e ch�opak stara si� nie patrze� na cia�o. � Wasze nazwisko? � SS-Sch�tze Hermann Jost, Herr Sturmbannf�hrer. � M�wi� z akcentem sakso�skim; z jego g�osu przebija�o zdenerwowanie, niepewno��, ch�� sprawienia dobrego wra�enia. � Z Akademii imienia Seppa Dietricha przy Schlachtensee. � Inspektor zna� dobrze ten o�rodek: bezduszne betonowe gmachy wzniesione w latach pi��dziesi�tych na po�udnie od Haweli. � Rano prawie zawsze tutaj biegam. By�o jeszcze ciemno. Z pocz�tku my�la�em, �e to �ab�d� � doda� bezradnie. Ratka prychn�� z pogard�. Kadet SS wystraszy� si� jednego starego trupa. Nic dziwnego, �e tak d�ugo ci�gnie si� wojna na Uralu. � Czy widzia�e� jeszcze kogo�, Jost? � March przemawia� �agodnym tonem niczym dobry wujek. � Nikogo, Herr Sturmbannf�hrer. Przy obozowisku, p� kilometra st�d, jest budka telefoniczna. Zadzwoni�em stamt�d, a potem wr�ci�em i czeka�em a� do przyjazdu policji. Na drodze nie by�o �ywej duszy. March ponownie rzuci� okiem na topielca. By� bardzo gruby. Sto dziesi�� kilo, mo�e wi�cej. � Wyci�gnijcie go z wody � poleci�, ruszaj�c w stron� drogi. � Czas obudzi� nasze �pi�ce kr�lewny. Przest�puj�cy z nogi na nog� Ratka wykrzywi� twarz w u�miechu. Deszcz wzm�g� si� i prawie nie by�o wida� le��cego po drugiej stronie jeziora osiedla K�ad�w. Krople b�bni�y o li�cie drzew i dachy samochod�w. W powietrzu unosi� si� ci�ki, przesycony deszczem zapach rozk�adu � wo� urodzajnej ziemi i gnij�cej ro�linno�ci. W�osy przylepi�y si� Xavierowi do g�owy, za ko�nierz sp�ywa�a mu zimna woda. Wcale tego nie zauwa�a�. Dla niego ka�da sprawa, cho�by najbardziej zwyczajna, mog�a sta� si� pocz�tkiem czego� wielkiego. Mia� czterdzie�ci dwa lata � by� szczup�ym m�czyzn�, z szar� czupryn� i ch�odnymi szarymi oczyma, nie r�ni�cymi si� kolorem od zachmurzonego nieba. Podczas wojny Ministerstwo Propagandy wymy�li�o dla marynarzy z U-Boot�w stosowne przezwisko � �szare wilki" � i w pewnym sensie pasowa�o ono do Marcha, poniewa� by� nieust�pliwym detektywem. Ale poza tym wcale nie przypomina� wilka � nie lubi� chodzi� razem ze stadem i polega� bardziej na inteligencji ni� na sile mi�ni. Dlatego koledzy nazywali go �lisem". Wymarzona pogoda dla U-Boot�w. Otworzy� na o�cie� drzwi bia�ej skody i w twarz uderzy� go podmuch ciep�ego, st�ch�ego powietrza. � Dzie� dobry, Spiedel! � przywita� si�, potrz�saj�c ko�cistym ramieniem policyjnego fotografa. � Czas na prysznic. � Spiedel obudzi� si� i zmierzy� Marcha ponurym spojrzeniem. Kiedy ten zbli�y� si� do drugiej skody, okno od strony kierowcy by�o ju� otwarte. � W porz�dku, March. W porz�dku. � W piskliwym g�osie s�dowego lekarza Kripo, SS-Arzta Augusta Eislera, pobrzmiewa�a ura�ona godno��. � Zachowaj sw�j koszarowy humor dla tych, kt�rzy potrafi� go doceni�. Podeszli na skraj wody, wszyscy opr�cz doktora Eislera stoj�cego z boku pod staro�wieckim czarnym parasolem, kt�rego nie chcia� nikomu u�yczy�. Spiedel zamontowa� flesz na aparacie i opar� ostro�nie praw� nog� o grud� gliny. � Cholera! � zakl��, kiedy woda zala�a mu but. B�ysn�a lampa, utrwalaj�c na chwil� ca�� scen�: bia�e twarze, srebrne nitki deszczu, ciemny las. Z pobliskich trzcin przylecia�a zaciekawiona �ab�dzica i zacz�a zatacza� kr�gi kilka metr�w od nich. � Broni swojego gniazda � stwierdzi� m�ody esesman. � Chc� mie� jeszcze jedno zdj�cie st�d � pokaza� March. � I jedno stamt�d. Fotograf zakl�� ponownie i wyci�gn�� ociekaj�c� nog� z b�ota. Flesz b�ysn�� jeszcze dwukrotnie. Inspektor pochyli� si� i z�apa� cia�o pod pachy. By�o �liskie i twarde niczym ch�odna guma. � Pom�cie mi. Policjanci z Orpo z�apali topielca ka�dy za jedno rami�. St�kaj�c z wysi�ku d�wign�li go wszyscy razem i wyci�gn�li z wody, a potem powlekli z b�otnistego brzegu na wilgotn� traw�. Wyprostowuj�c si� March dostrzeg�, �e Jost bacznie mu si� przypatruje. Stary m�czyzna mia� na sobie b��kitne k�piel�wki, kt�re zsun�y si� a� do kolan. W lodowatej wodzie genitalia skurczy�y si� i przypomina�y z�o�one w czarnym gnie�dzie bia�e ptasie jaja. Trup nie mia� lewej nogi. Spodziewa�em si� tego, pomy�la� Xavier. W taki dzie� nic nie mog�o by� zwyczajne. Mo�e rzeczywi�cie czeka�a go jaka� wielka sprawa. � Pa�ska opinia, doktorze? Eisler sapn�� poirytowany, da� ostro�nie krok do przodu i zdj�� z jednej r�ki r�kawiczk�. Noga uci�ta by�a przy podstawie �ydki. Wci�� trzymaj�c nad sob� parasol lekarz pochyli� si� sztywno i przesun�� palcami po kikucie. � �ruba okr�towa? � zapyta� March. Widzia� cia�a wyci�gane z miejsc, kt�r�dy wiod�y ruchliwe szlaki wodne: z Tegler See i Szprewy w Berlinie, a tak�e z Alsteru w Hamburgu. Wygl�da�y, jakby zn�ca� si� nad nimi rze�nik. � Nie � odpar� Eisler, cofaj�c r�k�. � Stara amputacja. Nawiasem m�wi�c, do�� fachowo przeprowadzona. � Opar� pi�� o pier� topielca i mocno nacisn��. Z ust i nozdrzy pociek�a b�otnista woda. � Za...
pokuj106