ZYGMUNT KACZKOWSKI OLBRACHTOWI RYCERZE POWIE�� TOM II Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 X SPRAWY PUBLICZNE R�d Pretficz�w, chocia� ju� od stu lat z g�r� znany po ca�ej Polsce, nie liczy� si� ani do s�awnych, ani do znamienitych, bo jeszcze do owego czasu niczym si� nie wywy�szy� nad inne. Trzymaj�c si� swojej rodzinnej tradycji, dotychczas nawet wcale wywy�szenia nie szuka�. By�a to szlachta rycerskiego zawodu jak wszyscy, ale skromnych ambicji: wiek m�ody przes�u�y� pod chor�gwiami, w dojrza�ych latach o�eni� si� zacnie i odda� si� ca�ym sercem s�u�bie obywatelskiej, kocha� serdecznie a piel�gnowa� starannie swoje w�asn� rodzin�, nie �a�owa� nak�adu na wychowanie swych dzieci, dba� po ojcowsku o dobro swoich s�ug i poddanych, ubogiego przytuli�, g�odnego nakarmi�, �akn�cego napoi�, nie uszczuplony maj�tek zostawi� swoim nast�pcom, a reszt� poruczy� Bogu � oto by�y zasady, kt�rymi ten zacny r�d si� rz�dzi� po wszystkie czasy. Pretficzowie otrzymali jeszcze za W�adys�awa Jagie��y obszerne ziemie na Podolu, pr�bowali tam mieszka�, ale nie mog�c swym sumptem utrzymywa� dostatecznej za�ogi, kt�ra by ich broni�a przed cz�stymi napadami Tatar�w, wynie�li si� stamt�d i poruczyli wyzyskiwanie tych step�w swoim gubernatorom. Natomiast za� zakupili od ruskich bojar�w szeroki p�at ziemi nad �wic�, za�o�yli na nim wie� Soko��w i tu zamieszkali. By�a to ziemia bardzo bogata we wszystkie dary Bo�e: przepysznych las�w wi�cej ni� trzeba, wody obfituj�ce w ryby wszelkiego rodzaju, grunt�w ornych niewiele, bo i osad niewiele, lecz za to ��k t�ustych, ci�gn�cych si� po obydw�ch brzegach �wicy a� ku ��rawnu, nieprzejrzane przestrzenie. By�o tam z czego utrzyma� cho�by i najliczniejsz� rodzin� i by�o z czego jeszcze i drugich zapom�c. Na tym maj�tku, zw�aszcza przy wp�ywach ze step�w podolskich, poczciwi ci ludzie �yli zawsze w dostatkach, ale dopiero dzisiejszy dziedzic, Miko�aj Pretficz, pozna� si� na jego warto�ci i wzi�� si� umiej�tnie i skrz�tnie do pracy. Mia� on ju� teraz lat blisko sze��dziesi�t, ale by� czerstwy i zdr�w jak d�b okryty g�st� zieleni�, a nie maj�cy ani jednego suchego konaru na sobie. Nie bardzo wielki by� wzrostem, ale zbudowany barczyste i ju� cokolwiek za�ywny, mia� kr�tk� ciemn� czupryn� i brod� przystrzy�on� spiczasto, a w nich ledwie gdzieniegdzie w�os siwy, twarz rumian� i wyrazist� z nosem poka�nym, a oczy jasne, otwarte, pe�ne tego spokojnego rozumu, kt�ry si� mo�e czasem kogo poradzi, lecz w gruncie rzeczy sam polega na sobie. Z m�odu, przez lat prawie dwadzie�cia, mieczem s�u�y� ojczy�nie, �e za� by� wy�wiczony w obcych j�zykach, towarzyszy� niejednokrotnie pos�om kr�lewskim do Pragi, do Wiednia i Rzymu. B�d�c �o�nierzem, by� jednym z najzaufa�szych kazimierzowskich rycerzy, a w poselstwach, cho� nieuczony, niejedn� zawi�� kwesti� rozwi�za� swoim gospodarskim rozumem. Przed laty dwudziestu o�eni� si� � a widz�c, �e go B�g b�ogos�awi licznym potomstwem, wzi�� si� do pracy, aby te� troch� maj�tku przysporzy� dzieciom. A by�o tam tych dzieciak�w jak bobu. Najstarszy Lubek dos�ugiwa� si� w�a�nie godno�ci rycerskiej na zamku kmitowskim. Dw�ch m�odszych uczy�o si� w Pradze, trzeci zaprawia� si� do nauk w Krakowie, potem sz�y trzy dzieweczki, kt�re chowa�y si� w domu � a Bernard, ten s�awny Bernard, kt�ry za kr�la Zygmunta siedemdziesi�t zwyci�skich bitew stoczy� z Tatary, kt�ry si� za tym hultajstwem zap�dzi� a� do Krymu i tam mu zala� polskiego sad�a za sk�r�, a o kt�rym na wieczne czasy zosta�o przys�owie: �Za czas�w pana Pretfica, spa�a od Tatar granica�, ten polski rycerz bez trwogi i zmazy je�dzi� jeszcze natenczas na drewnianym koniku. �ona Miko�aja by�a z domu Tworowska, z tych samych Tworowskich herbu Leliwa, kt�rzy ma�o co p�niej wzi�li w posagu ca�� fortun� Buczackich, a nawet przej�li ich nazwisko, ale wtedy jeszcze tak samo, jak Pretficzowie, nie wydobyli si� ponad poziom t�um�w szlacheckich. By�a to kobieta ju� blisko czterdziestu lat wieku, ale jeszcze tak pi�kna i �wie�a, jak gdyby posz�a za m�� dopiero przed rokiem. S�uszna blondynka, poci�g�ej twarzy, z niebieskimi oczyma dziwnej s�odyczy, wynios�ego czo�a i wcale majestatycznej postaci, by�aby mog�a wszelakie ho�dy zdobywa� dla siebie po zamkach s�siedzkich; ale skromnego serca jak s�uga s�ug pa�skich, pe�na czci i mi�o�ci dla m�a, najtroskliwsza matka dla swoich dzieci, klucznica wszelkich domowych dostatk�w, szczodra dla wszystkich, a prawie sk�pa dla siebie, rzadko kiedy opuszcza�a sw� ulubion� zagrod�, tak �e j� tylko z jej cichej a dobrej s�awy znano po kraju. On w dreliszkowym kubraku i butach my�liwskich, ona w p��ciennej sukni domowej roboty, od �witu do nocy byli tylko gospodarstwem a dzie�mi zaj�ci, przyjmowali otwartymi ramiony go�cia u siebie, ale niech�tnie wychylali si� z domu. By�y tam w skrzyniach bogate szaty od at�as�w i aksamit�w, by�y b�yszcz�ce a drogie klejnoty, by�y landary w wozowni, by�o i koni, i s�u�by dostatkiem, by�o wi�c z czym si� pokaza� przed lud�mi, a nawet niekt�rych przesadzi�: ale takie paradne wizyty si� rzadko kiedy zdarza�y. On tylko sam, b�d�c pierwszym podkomorzym halickim i u�ywaj�c dla swej zacno�ci wielkiej powagi w powiecie, musia� cz�ciej wyje�d�a�, to na s�dy graniczne lub polubowne, to wreszcie na sejmiki i sejmy, kt�rych te� nigdy nie zaniedbywa�. Pretficz podni�s� dochody swego maj�tku do nie znanej dotychczas wysoko�ci. Jakie tam by�y nieprzeliczone stada koni u niego, jakie byd�a rogate, jakie tysi�ce owiec we�nistych, jakie pasieki i stawy, temu si� ludzie nie mogli nadziwi�, bo te� i najmo�niejszy z pan�w nie mia� tego u siebie. Gospodarstwo rolne by�o bardzo trudne natenczas w tych krajach, bo wielki by� brak robotnik�w. Kmieci, so�tys�w i kniazi�w by�o jeszcze du�o, ale tych nie mo�na by�o dotychczas zmusza� do pracy � a ch�op nie trzyma� si� roli, bo ziemi by�o dostatkiem wsz�dzie, a zw�aszcza w g�rach, gdzie wprawdzie chleb chudy, ale wi�ksze bezpiecze�stwo od tatarskich zagon�w. Osadnicy przyp�ywali do�� licznie z Mazowsza i z Wielkopolski, ale ich sobie odmawiano nawzajem, najsurowsze prawa przeciw nim na nic si� nie zda�y, bo wykonanie ich by�o trudne, to� tylko prawem niemieckim mo�na ich by�o przyci�gn��, a dobrym obchodzeniem si� z nimi utrzyma�. Pretficz, cz�owiek rozumny a przy tym �agodny, byt mistrzem w tej sztuce: osadnicy, co osiedli w jego maj�tku, nigdy nie opuszczali swych zagr�d, bo im �atwe nak�ada� warunki, dba� o nich jak ojciec w z�ej i dobrej doli, umia� ich przywi�zywa� do dworu, a przez kmieci, z kt�rymi �y� w dobrej zgodzie jak gdyby z m�odszymi bra�mi, sprawowa� nadz�r nad nimi i. wywiera� wp�yw na nich, tak �e dw�r, kmiecie i ch�opi stanowili u niego jakoby jedn� rodzin�. Post�puj�c tym trybem, pomno�y� do tego stopnia swe grunta orne, �e kiedy ten i �w z jego s�siad�w ledwie tyle zb� zbiera�, ile sam zjad� ze swoj� czeladzi�, u niego nieprzebrodzone �any falowa�y pszenic� i �ytem i prawie wszystkie okoliczne miasteczka si� jego chlebem �ywi�y. Tak te� poma�u si� zabudowa�: jego stajnie, obory, stodo�y, szpichlerze a pomieszkania dla s�ug, rezydent�w i go�ci, wygl�da�y prawie jak miasto � tylko stare dworzysko, tak jak go jego ojcowie pobudowali i wci�� powi�kszali, pozostawi� nietkni�te. By�a to ogromna, prawie jak jaki zamek roz�o�ysta budowa, z trzema gankami u frontu, z przyzbami doko�a i pi�terkiem w jednym, a z wie�� w drugim rogu, ale ca�a drewniana, a tu i owdzie nawet tylko dranicami i s�om� pokryta. Nad wie�� by� dach baniasty z krzy�em u szczytu, jakby na cerkwi, bo tam si� znajdowa�a domowa kaplica. Wszystkie gospodarskie budynki sta�y z ty�u za dworem, po prawej stronie ci�gn�y si� sady jak lasy, a w nich pasieki i woskobojnie, przynosz�ce niema�o z�otych w�gierskich owego czasu; po lewej wielki wirydarz z grz�dami wysadzonymi bukszpanem, na kt�rych rozrasta�y si� malwy, wysmuk�e �lazy, winogrady, s�oneczniki i inne zio�a lekarskie, za� w �rodku obszernego dziedzi�ca b�yszcza�a okr�g�a sadzawka, obsadzona doko�a tak g�sto r�ami, �e przez nie ani w�� nie m�g�by si� przecisn��. Tylko naprzeciw �rodkowego ganku dworzyska r�e przeci�to i rzucono mostek na ma�� wysepk�, kt�ra si� znajdowa�a na �rodku sadzawki, a na kt�rej ros�y cztery ogromne brzozy p�acz�ce, k�pi�c swoje zielone warkocze w kryszta�owym zwierciedle sadzawki. Pomi�dzy brzozami sta�y �awy rze�bione z drzewa, na kt�rych gospodarstwo czasem odpoczywali po zachodzie skwarnego s�o�ca, oddychaj�c balsamicznym zapachem r�, kt�ry im och�odzone wod� wietrzyki przynosi�y od brzeg�w, i sytn� woni� dojrzewaj�cych owoc�w, kt�ra zawiewa�a od sad�w. Ca�e to zacne a pi�kne obej�cie razem ze wszystkimi ogrodami i budynkami by�o otoczone wysokim wa�em, wzniesionym z ziemi a naje�onym palisadami i cz�stoko�em, spoza kt�rego mo�na by�o si� broni�, we �rodku wa�u sta�a wysoka brama drewniana z pomieszkaniami dla str��w, za� po obydw�ch stronach pobudowano stra�nice � a tak w tym ziemskim raju poczciwych ludzi, pomimo rozgwaru pracy na bliskich polach i ��kach, panowa�a niezam�cona cisza, ta cisza ziemska, lecz jakby przeniesiona z p�l elizejskich, podnosz�ca umys� i raduj�ca serce, a do prawdziwego szcz�cia tak niezb�dna. I by� to rzeczywi�cie raj ludzki. Po tym starym dworzysku, po oficynach, kuchniach, oborach i stajniach, roi�o si� jakie kilkadziesi�t ludzi albo i wi�cej: nauczyciele i piastunki do dzieci, rezydenci i rezydentki, sieroty przytulone do dworu, w�odarze, ciwuny1, parobki i s�ugi zbrojne, wszystko to by�o w ruchu od �witu do nocy, ale ka�dy pe�ni� sw� s�u�b� sumiennie i bez ha�asu, bo ka�dy j� pe�ni� z czci i mi�o�ci dla pana i pani. Win�o si� te� tam wszystko jak z p�atka, a wiod�o nad podziw: rok w rok nowy folwark budowano w wy...
pokuj106