Kuttner Głos homara.txt

(70 KB) Pobierz
Henry Kuttner

G�os homara

 Nie wyjmuj�c cygara z z�b�w, lecz trzymaj�c je odchylone pod
 bezpiecznym k�tem, Terence Lao-t'se Macduff przy�o�y� oko do szpary w
 kurtynie i zlustrowa� audytorium czujnym spojrzeniem.
 - Szafa gra - mrukn�� pod nosem. - A mo�e i nie? Mam dziwne wra�enie,
 �e mokra mysz pe�za mi tam i z powrotem po krzy�u. Szkoda, �e nie mog�
 wys�a� do nich tej dziewczyny z Mniejszej Wegi, by wyst�pi�a zamiast mnie.
 No dobrze - id�.
 Gdy kurtyna zacz�a si� wolno podnosi�, wyprostowa� sw� kr�g�� posta�.
 - Dobry wiecz�r wszystkim - zacz�� jowialnie. - Jestem szcz�liwy,
 widz�c tak wiele ��dnych wiedzy istot zebranych dzi� tu, na najziele�szym
 ze �wiat�w aldebara�skich.
 W�r�d zgromadzonych rozleg�y si� st�umione okrzyki zmieszane z odorem
 pi�ma charakterystycznym dla Aldebara�czyk�w oraz zapachami wielu innych
 ras i rodzaj�w. Na Tau Aldebarana nasta�a w�a�nie Pora Loterii i s�ynna
 uroczysto��, polegaj�ca na liczeniu nasion w pierwszym owocu sphyghi
 sezonu, jak zwykle zwabi�a czcicieli fortuny z ca�ej galaktyki. Na sali
 by� nawet Ziemianin ze zmierzwion� grzyw� rudych w�os�w, siedz�cy w
 pierwszym rz�dzie i z gro�nym grymasem na twarzy wpatruj�cy si� w
 Macduffa. Z trudem unikaj�c tego spojrzenia, Macduff zacz�� z pewnym
 po�piechem:
 - Panie, panowie i Aldebara�czycy! Proponuj� pa�stwu m�j Uniwersalny
 Radioizotopowy Hormonalny Eliksir Odm�adzaj�cy - bezcenne odkrycie, kt�re
 przywr�ci wam utracon� m�odo�� za niewyg�rowan� cen�, nie przekraczaj�c�
 finansowych mo�liwo�ci ka�dego.
 Jaki� przedmiot �wisn�� Macduffowi nad g�ow�. Wy�wiczonym uchem
 wy�owi� z gwaru mi�dzygwiezdnych j�zyk�w kilka znajomych s��w i zrozumia�,
 �e uczucia zebranych s� dalekie od aprobaty.
 - Ten facet to oszust! Jak nic! - rycza� rudow�osy Ziemianin.
 Odruchowo uchylaj�c si�. przed przejrza�ym owocem, Macduff spojrza� na
 niego ze zrozumieniem.
 - Oho - pomy�la�. - Ciekawe, jak si� zorientowa�, �e te karty by�y
 znaczone na podczerwie�?
 Uni�s� ramiona teatralnym gestem, prosz�c o cisz�, zrobi� krok w ty�,
 kopn�� d�wigni� zapadni i w mgnieniu oka znikn�� pod pod�og�. Widzowie
 wydali straszliwy krzyk rozczarowania i w�ciek�o�ci. Macudff, przemykaj�c
 szybko w�r�d starych dekoracji, s�ysza� nad g�ow� tupot licznych n�g i
 odn�y.
 - Chlorofil si� dzi� poleje - mrucza�, p�dz�c ile si� w nogach. - Ca�y
 k�opot z Aldebara�czykami polega na tym, �e w g��bi duszy pozostali nadal
 jarzynami. �adnej etyki - tylko odruchy.
 Biegn�c potkn�� si� o na wp� opr�nion� puszk� progesteronu, hormonu
 niezb�dnego, gdy jele�, to znaczy klient zalicza� si� do ptak�w lub
 ssak�w.
 - To na pewno nie wina hormon�w - rozwa�a� g�o�no Macduff, kopniakiem
 odrzucaj�c puszk� na bok. - To z pewno�ci� przez ten izotop. Napisz�
 skarg� do tej firmy w Chicago. Nieodpowiedzialni partacze! Powinienem si�
 spodziewa�, �e ich produkt jest n�dznej jako�ci - przy tak niskiej cenie.
 Trzy miesi�ce, akurat! Przecie� nawet dwa tygodnie nie min�y, od kiedy
 sprzeda�em pierwsz� butelk� - i dopiero co op�aci�em wszystkich i zacz��em
 mie� nadziej� na jaki� zysk!
 Ostatnie s�owa m�wi� serio. Tego wieczoru Uniwersalny Radioizotopowy
 Hormonalny Eliksir Odm�adzaj�cy mia� przynie�� pierwsze pieni�dze
 Macduffowi. Chciwo�� aldebara�skich urz�dnik�w mia�a rozmiary nie
 przypisywane na og� istotom wywodz�cym si� z warzywnika. I jak teraz
 szybko zdoby� do�� pieni�dzy, by zapewni� sobie miejsce na statku?
 Wszystko przemawia�o za tym, �e d�u�szy pobyt na planecie by�by
 niewskazany.
 - Same k�opoty - mrucza� pod nosem Macduff, umykaj�c korytarzem.
 Wypad� na zewn�trz i przewiduj�co wywr�ci� stert� pustych skrzy�,
 tarasuj�c drog�. Zza powsta�ej barykady dobieg�y go w�ciek�e wrzaski.
 - Istna wie�a Babel - powiedzia� do siebie, biegn�c ci�kim k�usem. -
 To w�a�nie ca�y k�opot z podr�ami galaktycznymi. Zbyt wiele
 nadpobudliwych ras.
 Nisko pochylony pospiesznie oddali� si� z miejsca wydarze�, wci��
 komentuj�c je pod nosem, poniewa� mia� zwyczaj stale m�wi� do siebie,
 najcz�ciej zreszt� wyg�aszaj�c poufne i pochlebne opinie o w�asnej osobie
 i post�powaniu.
 Stwierdziwszy po chwili, �e znalaz� si� w bezpiecznej odleg�o�ci od
 dysz�cego zemst� t�umu, zwolni� kroku, wszed� do n�dznego lombardu i wyda�
 kilka monet ze swych skromnych zasob�w. W zamian otrzyma� ma��, odrapan�
 walizk�, zawieraj�c� wszystko, co potrzebne do pospiesznego opuszczenia
 planety - to znaczy wszystko, pr�cz najistotniejszej rzeczy. Macduff nie
 mia� biletu.
 Gdyby przewidzia�, jakie rozmiary osi�gn�y na Tau Aldebarana korupcja
 i przekupstwo, z pewno�ci� wzi��by ze sob� wi�cej pieni�dzy na �ap�wki.
 Chcia� jednak, aby jego przyjazd zbieg� si� z wielkim festiwalem sphyghi i
 zabrak�o mu czasu na zgromadzenie znaczniejszych fundusz�w. Mimo wszystko
 nie traci� ducha. Kapitan Masterson z "Suttera" by� mu winien grzeczno��,
 a jego statek mia� odlecie� rano.
 - Mo�e co� da si� jeszcze zrobi� - prze�uwa� nieweso�e my�li Macduff,
 maszeruj�c z wysi�kiem przed siebie. Niech pomy�l�. Numer jeden - Ao.
 Ao, dziewczyna z Mniejszej Wegi o wybitnych zdolno�ciach hipnotycznych
 mog�aby by� wspania�� fasad� - oczywi�cie m�wi�c w przeno�ni - dla
 poczyna� Macduffa.
 - Po�yczenie pieni�dzy nie rozwi��e problemu numer jeden. Nawet je�eli
 uda mi si� nam�wi� Ao, b�d� jeszcze za�atwia� spraw� z jej opiekunem -
 problem numer dwa.
 Problem numer dwa stanowi� Algolianin zwany Ess Pu. Macduff zada�
 sobie trud sta�ego dowiadywania si� o jego poczynaniach i st�d mia�
 pewno��, �e Algolianin od dwu dni gra w ko�ci niedaleko od centrum miasta,
 w M�ynie Szcz�cia Pod Ultrafioletow� Latarni�. Prawdopodobnie jego
 przeciwnikiem by� wci�� burmistrz Aldebaran City.
 - Co wi�cej - zastanawia� si� Macduff - zar�wno Ess Pu, jak i Ao maj�
 bilety na "Suttera". Bardzo dobrze. Rozwi�zanie jest proste. Pozostaje mi
 tylko przy��czy� si� do gry, wygra� Ao i oba bilety, po czym strz�sn��
 kurz tej piekielnej planety ze swych st�p.
 Niedbale ko�ysz�c walizeczk�, szybkim krokiem przemierza� boczne
 uliczki, wci�� s�ysz�c w oddali narastaj�cy zgie�k, a� stan�� u drzwi
 M�yna Szcz�cia Pod Ultrafioletow� Latarni�. Niskie, �ukowate wej�cie
 zas�oni�to sk�rzanymi kotarami. Macduff zatrzyma� si� w progu i spojrza�
 za siebie, ze zdziwieniem stwierdzaj�c, �e w mie�cie panuje straszliwe
 zamieszanie. Pod�wiadome poczucie winy oraz mi�o�� w�asna sprawi�y, �e
 przez moment zastanawia� si� czy to nie z jego powodu. Poniewa� jednak w
 swojej d�ugiej karierze tylko raz skierowa� przeciwko sobie gniew
 mieszka�c�w ca�ej planety, zdecydowa�, �e najprawdopodobniej gdzie� si�
 pali.
 Tak wi�c rozchyli� zas�ony i wszed� pod Ultrafioletow� Latarni�,
 rozgl�daj�c si� pilnie, czy nie ujrzy gdzie� Angusa Ramsaya. Ramsay, jak
 czytelnik �atwo zgadnie, to rudow�osy m�czyzna niecnie znies�awiaj�cy
 Macduffa w teatrze.
 - A przecie� sam nalega� na kupno butelki eliksiru rozmy�la�
 niefortunny wynalazca. - No, nie ma go tu, ale jest Ess Pu. Da�em mu
 tysi�c okazji, ale nie skorzysta� z mojej wspania�omy�lno�ci i nie
 sprzeda� mi Ao. Teraz poniesie konsekwencje swego uporu.
 Napinaj�c mi�nie swych w�skich ramion (bo nie mo�na zaprzecza�, �e
 Macduff przypomina� nieco gruszk�) przedar� si� w k�t sali, gdzie Ess Pu
 pochyla� si� nad zielonym stolikiem razem ze swym towarzyszem,
 burmistrzem. Nieobytemu w kosmosie obserwatorowi mog�o si� wydawa�, �e to
 tylko niewinna partyjka ko�ci rozgrywana mi�dzy jednym z lokalnych
 badylarzy, a homarem. Jednak Macduff by� prawdziwym kosmopolit�. Ju�
 podczas pierwszego spotkania z Ess Pu, kilka tygodni wcze�niej, dostrzeg�
 w nim godnego uwagi, gro�nego przeciwnika.
 Wszyscy Algolianie s� niebezpieczni i powszechnie znani ze sk�onno�ci
 do wa�ni, gwa�townych wybuch�w w�ciek�o�ci oraz odwr�conej skali uczu�.
 - To nadzwyczajne - rozmy�la� Macduff, wpatruj�c si� intensywnie w Ess
 Pu. - Oni czuj� si� dobrze tylko wtedy, gdy kogo� nienawidz�. Uczucia
 przyjemno�ci i b�lu zamieni�y si� u nich miejscami. Algolianie kultywuj�
 w�ciek�o��, nienawi�� i okrucie�stwo. Po�a�owania godny stan rzeczy. Ess
 Pu z chrz�stem opar� pokryty �usk� �okie� na stole i potrz�sn�� kubkiem
 przed nosem kul�cego si� przeciwnika. Poniewa� posta� aldebara�skiego
 badylarza jest ka�demu dobrze znana dzi�ki popularno�ci ich program�w
 wideo, nie musz� bli�ej opisywa� burmistrza.
 Macduff opad� na najbli�szy fotel i trzymaj�c walizeczk� na kolanach,
 otworzy� j�, po czym pospiesznie przejrza� r�norodn� zawarto��, na kt�r�
 sk�ada�y si� mi�dzy innymi: komplet kart do taroka, kilka grawerowanych
 sztabek plutonu (bezwarto�ciowych) i wiele buteleczek z pr�bkami hormon�w
 i izotop�w. Mia� tam r�wnie� ma�� kapsu�k� letejskiego py�u, tego
 nieprzyjemnego narkotyku dzia�aj�cego na psychokinetyczne sprz�enie
 zwrotne. Tak, jak uszkodzenie m�d�ku powoduje niezdolno�� podj�cia
 jakiejkolwiek decyzji, tak py� letejski narusza mechanizm psychokinezy.
 Macduff czu�, �e nieco zamieszania w psychice Ess Pu mo�e okaza� si�
 korzystne. Z t� my�l� uwa�nie �ledzi� gr�.
 Algolianin powi�d� po stole spojrzeniem swych osadzonych na ruchomych
 s�upkach oczu. Pofa�dowane b�ony wok� jego pyska przybra�y bladosin�
 barw�. Ko�ci potoczy�y si� z grzechotem. Wypad�o siedem. Membrany Ess Pu
 sta�y si� zielone. Jedna z ko�ci zadr�a�a jeszcze, zako�ysa�a si� i
 przetoczy�a, daj�c jedynk�. Zadowolony Algolianin trzasn�� szczypcami,
 burmistrz za�ama� r�ce, a Macduff, wydaj�c okrzyki podziwu, pochyli� si�,
 by poklepa� spadzisty grzbiet Ess Pu, jednocze�nie zr�cznie wsypuj�c
 zawarto�� kapsu�ki do jego kieliszka.
 - Kolego - rzek� z zachwytem do homara. - Przemierzy�em galaktyk� od
 ko�ca do ko�ca i nigdy jeszcze...
 - Phe! - odpar� kwa�no Ess Pu, zagarniaj�c wygran�. Doda� te�, �e nie
 sprzeda�by Ao, nawet gdyby m�g�. Wi�c zje�d�aj st�d! - zako�czy�,
 trzaskaj�c pogardliwie kleszczami przed nosem Macduffa.
 - Czemu nie...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin