Makuszyński Utwory wybrane.txt

(210 KB) Pobierz
Kornel Makuszy�ski
utwory wybrane
pod redakcj� i ze wst�pem
Krystyny Kuliczkowskiej
Kornel Makuszy�ski
Awantury arabskie
Wydawnictwo Literackie Krak�w-Wroc�aw 1986
Wydanie 2.
�sma podr�
�eglarza Sindbada
Nast�pnego dnia zebrali si� znowu przyjaciele w domu bogatego Sindbada 
(oni i �w poganiacz os��w, kt�ry mu zazdro�ci� skarb�w), dziwi�c si� niepo�
miernie, czemu ich zaprosi� na uczt� po raz �smy, wszystko im ju� o swoich 
cudnych opowiedziawszy podr�ach. Wyd�u�y�y im si� twarze, gdy� zamy�lili 
si� g��boko, wzdychaj�c od czasu do czasu, co bystro�ci ducha wielce poma�
ga, �wie�ym go bowiem rze�wi powietrzem.
Tak ich zasta� wspania�y �eglarz Sindbad, od kt�rego nie by�o s�awnie�
jszych nie tylko w Bagdadzie, lecz we wszystkich ziemiach zamieszkanych 
przez wiernych.
Sk�oni� im si� powa�nie, potem wonn� pog�adziwszy brod� w te odezwa� si� 
s�owa:
- My�la�by kto, przyjaciele moi, kto by spojrza� w tej chwili na wasze 
twarze, �e z przyrodzenia t�pego jeste�cie umys�u, jak parszywe mu�y, kt�re 
�atwo mo�na kupi� przed domem Hassana; ja za� wiem, �e to tylko zdziwienie 
maluje si� na waszych twarzach i �e rozja�nicie wasze zmarszczone czo�a,do�
wiedziawszy si�, jak� w tym mia�em przyczyn�, aby was po raz �smy zaprosi� 
na uczt�, chocia� mi�so baranie bardzo podro�a�o, a kosz daktyl�w kosztuje 
bodaj�e wi�cej, ni�li s� warte wszystkie szmaragdy w skarbie Kalifa. Siada�
jcie tedy i jedzcie, ka�dy wedle si�, a nawet ponad si�y, aby nikt nie po�
wiedzia�, �e �eglarz Sindbad, wielkie zebrawszy maj�tki, �a�owa� przyjacio�
�om swoim baraniego mi�sa i obfito�ci czosnku. Potem wam powiem, nie nudz�c 
was zbytnio, dostojni przyjaciele i ulubie�cy Proroka, o co rzecz idzie.
To rzek�szy klasn�� w r�ce, a niewolnicy, jakby spod ziemi wychodz�cy, 
zacz�li znosi� na z�otych i srebrnych p�miskach dymi�ce potrawy.
Zadrga�y wszystkim nozdrza, ka�dy bowiem - dzie� sw�j na pracowitym sp�
dziwszy szachrajstwie: ten przy wa�eniu korzeni na wadze, do paralitycznego 
podobnej cz�owieka, �w przy krajaniu sukna, tak delikatnego, �e mu si� kur�
czy�o w d�oniach i zawsze go by�o 
mniej, ni�li trzeba - pragn�� teraz pokrzepi� cia�o, czego Prorok nie za�
broni�, raczej poleci�, je�li tylko nie trzeba by�o p�aci�.
Przyst�pili tedy do dzie�a z namaszczeniem, nie kwapi�c si� zbytnio, w 
g��bokim przekonaniu, �e i najdzikszy za �ycia baran nie ucieknie z p�mis�
ka, tym bardziej, �e na kawa�y zosta� po�wiartowany sprawn� r�k� czarnego 
kucharza, kt�remu oby Allach da� d�ugie dni, jak najmniej za� dzieci krad�
n�cych rodzynki i czosnek spod r�ki.
Bra� tedy jeden po drugim wielkie kawa�y i upojony woni� mi�sa, przypra�
wionego siedemdziesi�ciu siedmiu korzeniami, przymyka� z lekka oczy, jak 
gdyby zobaczy� otwarte drzwi do raju; inny za�, tu� obok siedz�cy i czeka�
j�cy swojej kolei, otwiera� oczy szeroko i mrucza� niespokojnie odpowiedni 
werset z Koranu, w kt�rym mi�dzy innymi takie s�ycha� by�o b�ogos�awie�st�
wa: "R�ka mu omdleje, tyle bierze ten z�odziej, wi�kszy maj�cy brzuch ni� 
rozum... Oby� si� ud�awi�, psie nieczysty, wuju wielb��da, a bracie szaka�
la!... �e te� Prorok w pysk go nie trza�nie widz�c, co czyni ten syn Ali 
Baby..."
Kiedy za� przysz�a na niego kolej, u�miecha� si� b�ogo, nast�pny za� �y�
czy� mu ze szczerego serca wszystkich chor�b, jakie tylko s� w Bagdadzie, 
tr�du za� przede wszystkim, albowiem trwa d�ugo i nie mo�na si� do niego 
tak �atwo przyzwyczai�.
Jedli potem w milczeniu i z wpraw� smakuj�c, i poznali po przewybornym 
smaku baranim, �e dobrze jest na �wiecie i �e panuje nad nim b�ogos�awie�s�
two, jak�eby bowiem inaczej bydl� tak nierozumne jak baran tyle na sobie 
mog�o mie� t�uszczu? Wiele im tak up�yn�o godzin, a� poczuli przyjaciele 
Sindbada, �e s� syci, wi�c oblizawszy palce, aby nie poplami� sukni, nacza� 
pocz�li r�ce w srebrnych misach, pe�nych wonnej wody, kt�ra w tej�e chwili 
wiele utraci�a ze swej wonno�ci i sta�a si� g�sta jak wody tego morza, o 
kt�rym m�wi�, �e jest martwe.
Kiedy za� niewolnicy, odwracaj�c g�owy i daleko przed sob� dzier��c sre�
brne misy z ow� wod�, znikn�li - da� znak �eglarz Sindbad, aby przyjaciele 
zmienili si� w s�uch; usiedli tedy w kr�g i trawi�c s�odko, s�uchali, co im 
ma rzec.
On za� m�wi�:
- Siedem razy byli�cie u mnie, a ja wam opowiedzia�em o siedmiu moich 
podr�ach, kt�re spisane s� na o�lej sk�rze w bibliotece kalifa, w zbiorze 
bajek z "Tysi�ca i jednej nocy". Powiedzia�em wam wszystko, co by�o i czego 
nie by�o, bo nie na to da� Allach mow� swemu s�udze, aby ten m�wi� prawd�. 
On j� bowiem zawsze rozezna, a wi�cej go nic nie obchodzi...
- Powiedzia�e�, Sindbadzie! - rzek� na to bogaty farbiarz spod Wschodniej 
Bramy.
Za� Sindbad:
- Nie b�d� ci wypomina� tych dw�ch gar�ci daktyl�w i bakalij, kt�re� 
ukry� w zanadrze, mniemaj�c, �e nikt nie patrzy, to ci tylko powiem, �e kto 
najad�szy si�, chce mi przerywa�, temu ka�� da� sto bambus�w, tak �e jego 
pi�ty podobne b�d� raczej do po�ladk�w os�a, kt�rego bij� przez lat dwa�
dzie�cia...
- Stul pysk, dostojny Jusuffie! - rzek� mu uprzejmie inny, kt�ry zaprag�
n�� nagle snu.
Sindbad za� m�wi� dalej:
- Wiecie, jako by�em w dolinie diament�w i jak mnie ni�s� ptak Roch, jak 
niezmiernych dokona�em rzeczy, s�ynnych na ca�y �wiat, jakie straszliwe od�
by�em podr�e, w kt�rych zebra�em maj�tek. Lecz nie opowiedzia�em wam wszy�
stkiego, nie wiecie o mojej podr�y najstraszliwszej, w kt�rej wiele wycie�
rpia�em m�czarni i z kt�rej najwi�kszy przywioz�em skarb, jaki tylko mo�e 
da� Allach cz�owiekowi - wiern� �on�; posiadam ci ja bowiem �on�, kt�ra nie 
zdradzi�a mnie nigdy i nie zdradzi, co mog� za�wiadczy� z czystym sumieniem 
i zaprzysi�c na brod� Proroka!
Tu umilk�, gdy� u�miech b�ogos�awiony okrasi� mu surowe oblicze; Sindbad 
wpad� w zachwycenie i zadar�szy jak cap g�ow� w g�r�, patrzy� w powa��, nie 
widzia� tedy, jak si� przyjaciele pocz�li tr�ca� �okciami, u�miecha� si� 
chytrze i szepta�: "Blu�ni ten cz�owiek i na zbyt wielkie wa�y si� k�amst�
wo!" Wnet jednak�e zamilkli, albowiem nieustraszony �eglarz z�azi� zacz�� 
powoli z Jakubowej drabiny zachwyce�, a ujrzawszy, �e siedzi na podwini�
tych nogach, jako inni, m�wi� dalej:
- Mniemaj�c, �em wiele zdzia�a�, wi�cej zapewne ni� niejeden, co si� py�
szni i honor�w za to dla siebie ��da, postanowi�em odpocz�� i u�ywa� bo�
gactw rozumnie i godnie. Dusza moja jednak�e, ��dna przyg�d i niespokojna 
jak klacz natolska, kt�r� giez z nag�a w czu�e uci�� miejsce, tarza�a si� 
wraz ze mn� po pos�aniu i usn�� mi nie daj�c m�wi�a: - Czemu gnu�niejesz, 
Sindbadzie, czemu tyjesz w bezczynno�ci, nieustraszony �eglarzu? Czy� ju� 
ca�y �wiat zje�dzi�, czy� ju� wszystko widzia�, co �yje na chwa�� Allacha? 
Siedem razy widzia�e� ju� �mier�, czemu nie masz jej ujrze� po raz �smy, 
przyzwyczajony ju� do jej widoku?
Tak do mnie m�wi�a moja dusza, a ja d�ugo si� waha�em, ba�em si� bowiem, 
�e w chwili mojego wyjazdu pi�kna Fatma, c�rka piekarza, za moj� spraw� w 
sz�stym b�d�ca miesi�cu, podniesie krzyk na ca�y Bagdad, co by mi nie by�o 
mi�e. Dziewica za� ta krzycze� umie tak, �e si� p�osz� dromadery. Wezwa�em 
j� tedy do siebie i zaofiarowa�em sto cekin�w i siedem k�z, co przyj�a 
ch�tnie, ja za� pozna�em, �e uczyni�em nierozs�dnie, powiedzia�a mi bowiem 
na odchodnym, �e j� mile zdziwi� m�j podarek, gdy� by�a pewna, jako nie ja, 
lecz pewien rudy pisarz wezyra jest ojcem jej dziecka albo te� szewc Ibra�
him, ma tak�e niejakie podejrzenie wobec dw�ch derwisz�w ta�cz�cych. Nigdy 
za� nie my�la�a o mnie.
Z�y bardzo i pe�en zawodu przygotowa� kaza�em wszystko, co potrzebne jest 
w podr�y, kt�ra mo�e trwa� rok albo i dziesi��. Na�adowa�em okr�t wonnym 
drzewem, szafranem i suknem i kaza�em odbi� od brzegu, kieruj�c si� na za�
ch�d, co zreszt� by�o oboj�tne, musia�em si� bowiem gdzie� rozbi�, aby mie� 
przygody, co zrozumie ka�dy, kto czyta� bajki z "Tysi�ca i jednej nocy".
Tak tedy jedziemy ju� dwadzie�cia dni i dwadzie�cia nocy, bawi�c si� 
�piewem i nie bardzo fa�szyw� gr� w ko�ci, kiedy zacz��em rozpoznawa� roz�
maite wyspy, na kt�rych strasznych dozna�em umartwie�; na widok ten serce 
we mnie omdla�o i ju� chcia�em zawr�ci�, gdy wtem zerwa�a si� burza i nios�
�a nas z tego miejsca przez dni pi��dziesi�t trzy i tyle� nocy, chc�c nas 
przerazi� - my jednak trwali�my dzielnie, choruj�c tylko niepomiernie wsku�
tek nawa�nicy. A� jednej nocy, kiedy nas uporczywy zmorzy� sen, poczuli�my 
z przera�eniem, �e co� si� dzieje z okr�tem. "Zaczyna si�!" - pomy�la�em i 
wybieg�szy na pok�ad w samej tylko koszuli, poczu�em, �e mi w�osy powstaj� 
na g�owie, gdy� okr�t gnany niezmiern� jak�� si��, cho� wiatr w�a�nie 
usta�, p�dzi z szybko�ci� sp�oszonego mu�a na rosochate ska�y; odwr�ci�em 
si� tedy szybko i zacz��em biec na pok�adzie w kierunku przeciwnym do biegu 
okr�tu, tote� w chwili, kiedy on z wielkim hukiem uderzy� dziobem o ska�y i 
strzaska� si� na miejscu, ja skoczy�em z jego ty�u w morze bez najmniejszej 
dla siebie szkody.
Przerwa� w tym miejscu Sindbad i spojrza� po twarzach przyjaci�, kt�rzy 
wszyscy spali, ale obudzili si� natychmiast, kiedy nasta�a cisza, i zacz�li 
m�wi� szybko: "Tak, to dziwne!" - albo "Allach jest wielki!" - albo "O, 
ile� wycierpia�e�!"
�eglarz za� znamienity pog�adzi� brod� i rzek�:
- Pocz�tek to jest dopiero mojej nowej m�czarni, najstraszliwszej ze 
wszystkich, jakie dot�d prze�y�em.
Nie zasypiali ju� tedy i s�uchali pilnie, nie czyni�c sobie wyrzut�w, �e 
nie s�yszeli wst�pu, gdy� wszystkie wst�py do wszystkich podr�y Sindbada 
by�y zawsze takie same.
M�wi� �eglarz Sindbad:
- W oczach moich znik� okr�t w g��binie i morze si� nad nim zawar�o, za�
mkn�wszy w grobie moje drzewo sanda�owe, m�j szafran i pi��dziesi�ciu �eg�
larzy. Przerazi�em si� bardzo, a strach mi doda� si�, wi�c zacz��em p�yn�� 
ku brzegowi; ju� chwyci�em r�k� od�am ska�y, nagle krzykn�wszy, pad�em na 
wznak w morze, r�k� za� mia�em sr...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin