KORNEL MAKUSZY�SKI PANNA Z MOKR� G�OW� ROZDZIA� PIERWSZY �ycie s�ynnych ludzi opisuje si� zwykle od chwili ich narodzin; jest tedy spraw� s�uszn�, by �ywot "Panny z mokr� g�ow�", kt�r� nale�y zaliczy� do najwybitniejszych postaci naszego wieku, rozpocz�� od owego dnia, kiedy ujrza�a ona �wiat�o s�oneczne. By� to dzie� szary, bardzo zwyczajny i niczym nie wyr�niaj�cy si� od posp�lstwa dni, chocia� powinien zal�ni� w kalendarzu, wybuchn�� jak wulkan i zakrwawi� wielk� �un� chmurne i przepa�ciste niebo historii. Tak si� bowiem cz�sto dzia�o w bardzo dawnych czasach, �e kiedy na �wiat przychodzi� kto� taki, co mia� zawa�y� na jego losach - jaki� pot�ny kr�l, wspania�y geniusz czy te� potw�r, co mia� rozla� morze krwi - dziwne w naturze dzia�y si� rzeczy: ziemia trz�s�a si� jakby w wielkiej trwodze, pada�y g�ry, jakby chcia�y czo�em uderzy� o struchla�e pado�y, morze wyst�powa�o z brzeg�w, lwy rycza�y na pustyni, wybucha�y po�ary, a wszystkimi lud�mi wstrz�sa� tajemniczy dreszcz. Nic podobnego - ku powszechnemu zdumieniu - nie sta�o si� owej chwili, kiedy "Panna z mokr� g�ow�" zjawi�a si� na �wiecie. By� mo�e, �e natura dlatego nie objawi�a swojej oszala�ej rado�ci czy te� gro�nej trwogi, �e w pobli�u miejsca narodzin owego stworzenia nie by�o ani wulkanu, kt�ry by zap�on��, ani oceanu, kt�ry by wzni�s� fale pod niebo, ani lwa, kt�ry by zarycza�. W pobli�u by�y jedynie konie i krowy, kt�re nie kiwn�yby ogonem, nawet gdyby si� w ich obecno�ci narodzi� chi�ski cesarz, i by�a jedna, jedyna, bardzo z natury smutna koza, tak oboj�tna wobec wielkich zdarze�, �e pod tym wzgl�dem m�g� j� prze�cign�� jedynie taki arcyba�wan, jakim z dziada i pradziada zwyk� by� - baran. Jedynym szczeg�lnym zdarzeniem w owym dniu by�o pojawienie si� dw�ch wron, kt�re przysiad�szy na dachu, pokry�y dom ca�y czarnym krakaniem. Nie mo�na by�o jednak temu zdarzeniu przypisa� historycznego znaczenia, nie zwr�cono te� na nie wi�kszej uwagi. Rozwa�ywszy to wszystko, przyzna� nale�y ze smutkiem, �e "Pannie z mokr� g�ow�" sta�a si� krzywda ju� w pierwszym dniu jej istnienia, bo jak si� to p�niej oka�e, godna by�a ma�ego trz�sienia ziemi. Nic nie zapowiedzia�o narodzin istoty wyj�tkowej. Wi�cej na �wiecie czyni si� ha�asu, kiedy si� narodzi ciel� o dw�ch g�owach, ma�o za� kto rozprawia� o tym, �e si� narodzi�a dziewczyna, kt�rej bujne dzieje postanowili�my opisa�. Nie zdumia�a ludzi tym nawet, czym zas�yn�� tu� po urodzeniu jeden z francuskich kr�l�w, kt�ry si� narodzi� z czterema z�bami, jak gdyby pragn�� od razu zapowiedzie� Pary�owi, �e b�dzie jada� wi�cej ni� najmniej dziesi�ciu jego poddanych, a zapowied� sumiennie spe�ni�. O ludziach b��kitnie i beztrosko szcz�liwych m�wi si�, �e urodzili si� w czepku. Nadaremnie usi�owa�em dowiedzie� si�, czy to nie zdarzy�o si� naszej dziewczynce. Ludzie, kt�rzy pami�taj� chwil� jej narodzin, zgodnie przecz� temu, jakoby widzieli czepek na jej ma�ej g�owie. S�yszano jedynie przenikliwy wrzask, pe�en rozczarowania i gniewu. "Panna z mokr� g�ow�" wyzna�a p�niej, nauczywszy si� boskiej sztuki mowy, �e kiedy ujrza�a �wiat�o s�o�ca, us�ysza�a s�owo, kt�re j� przej�o zgroz�, zdumieniem i gniewem: oznajmiono �wiatu, �e narodzi�a si� dziewczynka. By�o to tak przera�liwe dla niej nieszcz�cie, taka dla jej bujnej i rozwichrzonej duszy niespodzianka, �e postanowi�a raczej umrze� od razu ni� by� dziewczynk�. Poniewa� nikt z obecnych ani nie rozumia�, ani nie m�g� poj�� g��bi jej rozpaczy, ze nie urodzi�a si� ch�opcem, gwa�townie utrzymano j� przy �yciu. Nie maj�c tedy innego sposobu, og�osi�a protest przeciwko fatalno�ci i przemocy przera�liwym krzykiem, do kt�rego do��czy�a po niewielu dniach wierzganie nogami. Nieustanny, a �adnym rozumnym argumentem nie uzasadniony wrzask da� jej piastunce sposobno�� do wyg�oszenia zwi�z�ego proroctwa, kt�re uj�te w form� uroczyst� brzmia�o tak: "Nie daj, Bo�e, ale pyskata to b�dzie panienka". Poniewa� piastunki myl� si� rzadko kiedy, przysz�o�� m�odej istoty zapowiada�a si� w wysokiej tonacji, gro�nej dla wieczornej ciszy �wiata i dla spokoju spracowanych nocy. M�oda osoba ucisza�a si� czasem. M�dr� uprawiaj�c polityk� dosz�a do przekonania, ze nie warto krzycze� wtedy przede wszystkim, kiedy nikt nie s�yszy, bo po co nadaremnie zdziera� sobie p�uca? Tym pot�niejsze wydawa�a z siebie wrzaski, rozs�dnie wypocz�ta, kiedy zbli�ano si� do niej. Zauwa�y�a r�wnocze�nie, �e nie nale�y drze� si� nieustannie, gdy� nieprzerwana, ci�g�a awantura traci na sile, staje si� nudna i mo�na do niej przyzwyczai� si�. Now� przeto wymy�li�a metod� i chytrze wszystkich zwi�d�szy, czeka�a cierpliwie i w wielkiej ciszy takiej chwili, kiedy jej nag�y, niespodziewany wrzask musia� sprawi� wra�enie i zrywa� wszystkich na nogi. By�a to diabelska przemy�lno�� dziewczyny obra�onej na ca�y �wiat, �e nie narodzi�a si� ch�opcem. W objawach tej niech�ci tkwi�a widoczna przesada, bo nawet ch�opak, mocnymi obdarzony p�ucami i ciosem najbardziej przera�liwym, nie m�g�by tego dokaza�, co dla niej by�o drobnostk�. Aby ukoi� to wrz�ce �r�d�o najbardziej rozkrzyczanych nami�tno�ci, usi�owano je zasypa� pro�bami i gro�bami. Przemawiano do wrzaskliwego berbecia p�ci �e�skiej s�owami pe�nymi s�odyczy, miodu i konfitur. Czarne oczki patrzy�y przedziwnie roztropnie, tak �e si� wszystkim zdawa�o, i� z osob�, patrz�c� tak rozumnie, mo�na pogada� "na rozum". Przera�liwe to by�o z�udzenie. Osoba wys�uchiwa�a pochlebstw, s�odkich s��wek, rozkosznych przyrzecze� i obietnic, a kiedy ostatnie s�owo spad�o na ni� jak ci�ka i z�ota kropla miodu, rozpoczyna�a nowy koncert na znak, �e wolnej duszy, kt�ra chce wrzeszcze�, nie mo�na przekupi� cukierkowym gadaniem. Wtedy usi�owano woln� dusz� pogn�bi� strachem i przywali� brzemieniem gro�by. Wywo�ywano niewinne, bia�e w sercu i czarne na g�bie widmo kominiarza, z najodleglejszych kraj�w zwo�ywano czarownice, zb�jc�w i nied�wiedzie. Na rozkrzyczanej panience nie czyni�a ta piekielna mena�eria najmniejszego wra�enia, z tego przede wszystkim powodu, �e zgo�a nie zna�a ani osobi�cie, ani z widzenia wszystkich tych strach�w, i nowym krzykiem prosi�a uprzejmie pochylone nad ni� zgromadzenie, aby jej nie zawracano g�owy historiami, kt�rych nie rozumie i nie ma zamiaru zajmowania si� nimi a� do czasu doj�cia do jakiego takiego rozs�dku, co wedle jej oblicze� powinno nast�pi� dopiero za lat siedem. Zrozumiano wreszcie, �e ta dziewczyna nie jest zwyczajnym dzieckiem, lecz opinia ta podzielona by�a na dwa bardzo rozmaite g�osy. Jeden ob�z, z�o�ony z matki i ciotek, o�wiadczy�, �e jest to dziecko wyj�tkowe, niepospolicie m�dre, dowcipne i odrobin� przekorne. Ob�z drugi: nia�ka, s�u��ca i obcy, kt�rzy widzieli i s�yszeli to niemowl� staraj�ce si� zag�uszy� lokomotyw� - daj�c �wiadectwo ponurej prawdzie - m�wili po cichu, �e jest to niemowl� pomylone, czarnooki diabe�, zbrodniczy berbe�, przedziwnie m�dry, co swoim zachowaniem wstyd przynosi s�odkiej p�ci niewie�ciej. Ten drugi ob�z, kt�remu nie mo�na by�o nie przyzna� wiele s�uszno�ci i rozs�dku w rozumowaniu, wiele nadziei pok�ada� w akcie chrztu �wi�tego i w tajemniczej mocy wody. Oczekiwano tedy niecierpliwie owego dnia, w kt�rym zwariowan� ju� w ko�ysce panienk� miano wprowadzi� w szeregi spokojnych i cisz� mi�uj�cych chrze�cijan. Sta�o si� to po pokonaniu najdziwaczniejszych przeszk�d, niemowl� bowiem usi�owa�o na wszystkie sposoby trwa� w poga�stwie, tym zapewne zatrwo�one, �e po chrzcie �wi�tym b�dzie musia�o przerwa� swoje niecne praktyki, s�ucha� starszych i przesta� budzi� w�r�d nocy dobrych ludzi. Trzeba by�o u�y� po��czonej przemocy, aby to dziewczynisko, wierzgaj�ce wszystkimi ko�czynami na wszystkie strony �wiata, obezw�adni� i owin�� w poduszki jak w kaftan bezpiecze�stwa. Widz�c wreszcie czarnymi jak g��wki szpilek oczyma, �e przeciwko zrzeszonej przemocy niczego nie zdo�a, przesta�a wierzga� przeciw o�cieniowi. Piastunka, kt�ra ju� umia�a czyta� w owych m�drych oczach, by�aby przysi�g�a, �e wyczyta�a zaczajon� w nich gro�b�: "Dobrze, dobrze! Prawdziwe przedstawienie odb�dzie si� w ko�ciele!" Z wielkim tedy strachem nios�a j� do wiejskiego ko�ci�ka, doko�a kt�rego ros�y pot�ne lipy pachn�ce miodem, a niepoliczone mn�stwo pszcz� mrucza�o sennie swoje ��te, pracowite modlitwy. W ko�ciele tym jak w drewnianej chacie mieszka� siwy Pan B�g jak s�dziwy bartnik, zbieraj�c miody dla najbiedniejszych ludzi na czas wielkiego g�odu. Ksi�dz proboszcz, dobry i wierny Jego s�u�ka - z wygl�du taki staruszek, jakby jednych lat by� z Panem Bogiem - przechadza� si� pod lipami i burcza� na pszczo��, co usiad�a na r�kawie jego sutanny: - Po co tu siedzisz i czas tracisz? Na takiej jak ja pokrzywie miodu nie znajdziesz. Wobec tego pszczo�a usi�owa�a usi��� na jego ustach, na kt�rych wiele by�o s�odyczy, ale j� sp�dzi� r�k�, gdy� orszak z pobliskiego dworu wchodzi� w�a�nie na ko�cieln� ziemi�, nios�c diablika, aby go zmieni� w anio�a. Ksi�dz proboszcz wiedzia� ju� co� nieco� o niezwyk�ych, bojowych zdolno�ciach tego niemowl�cia, albowiem z�a jego s�awa, w�druj�c op�otkami, dosz�a i do jego ciszy. Przybrany do uroczysto�ci, spojrza� na nie ciekawie i u�miechn�� si� do czarnych ocz�w dziewczynki swoimi oczyma, tak niemal siwymi jak jego w�osy. Wtedy sta�o si� co� bardzo dziwnego. Dziewczynka, kt�ra mia�a serdeczny zamiar urz�dzenia piekielnej awantury w domu bo�ym i niebywa�ego skandalu podczas podnios�ej uroczysto�ci, spojrza�a ciekawie w twarz tego olbrzymiego, u�miechni�tego staruszka i - u�miechn�a si� r�wnie�. By�o to wyra�nie powiedziane: "Podoba mi si� twoja twarz, wi�c b�dzie spok�j. Co si� odwlecze, to nie uciecze!" Chrzest odby� si� w podnios�ym nastroju; w pewnej chwili s�o�ce, zajrzawszy przez okno i dostrzeg�szy okruszyn� w�a�nie Bogu ofiarowan�, uca�owa�o ja w czo�o z�otym, gor�cy...
pokuj106