Szumski Pan Samohodzik i kindżał.txt

(353 KB) Pobierz
JERZY SZUMSKI

PAN SAMOCHODZIK I... KIND�A� HASAN-BEJA

OFICYNA WYDAWNICZA WARMIA
* * *
Chmury odp�yn�y i nisko nad szczytami sosen rozjarzy� si� ogromny, jakby krwi� opity ksi�yc. M�oda noc poja�nia�a, a g�adk� znieruchomia�� tafl� ukrytego w�r�d lasu jeziora przeci�� czerwony szlak ksi�ycowego blasku, si�gaj�cy dryfuj�cej na podwodnych pr�dach ��dki. Siedz�cy w niej m�czyzna powoli wypuszcza� za burt� sznur na w�gorze, kt�rego wiele jeszcze zwoi le�a�o na dnie �odzi. K�usownik nawleka� na haki ros�wki i ma�e �aby; pomrukiwa� z zadowoleniem, my�l�c, ile to zarobi na dzisiejszym wypadzie.
Od mrocznej �ciany trzcin oderwa�y si� dwa czarne punkty i bezg�o�nie, zostawiaj�c za sob� male�ki odkos fali, zacz�y zbli�a� si� ku �odzi od strony, ku kt�rej siedz�cy w niej cz�owiek odwr�cony by� plecami.
Przy przeciwleg�ym brzegu obwo�a�y si� terkoc�cym za�piewem trzciniaki, pisn�� przelatuj�cy nietoperz. Pasmo mg�y, w kt�re ��dka powoli wsun�a si�, zapachnia�o tatarakiem...
I nagle ��d� przechyli�a si� mocno, rzucaj�c k�usownika plecami na �awk�. Padaj�c obejrza� si� i zobaczy� cztery kosmate �apy wpite pazurami w kraw�d� burty, przez kt�r� z szumem la�a si� woda. Krzykn��. Nad �apami uni�s� si� ociekaj�cy wod� podwojony czarny �eb o czworgu zielono b�yszcz�cych �lepi. Pod nimi krwi� czy ksi�ycowym �wiat�em zab�ys�y pot�ne k�y. Poderwa� si�, zachwia� i run�� tu� obok potwora w wod�. Zach�ysn�� si�. Strach parali�owa� ruchy, gumowy p�aszcz opl�tywa� r�ce, wysokie rybackie buty, wype�nione wod�, niczym kotwice ci�gn�y za nogi w d�, w zimn� ciemno��, grz�z�y w mule. Poderwa� si� resztk� si�, resztk� pozosta�ego w p�ucach powietrza - by� przecie� niez�ym p�ywakiem. Poczu�, �e uderza g�ow� w dno �odzi; szarpn�� si� w bok, chwyci� r�k� zbawcz� burt�, zacisn�� na niej drug� d�o� (na szcz�cie wp�zatopiona ��d� ledwo wystawa�a nad wod�), wpe�z� do �rodka i nie pr�buj�c nawet wyczerpa� wody jak oszala�y napar� na wios�a, byle szybciej, byle bli�ej ku zbawczemu brzegowi. Wok� nikogo, tylko ciemnoo�owiana g�ad�. Plusn�a ryba, zn�w odezwa�y si� trzciniaki; od �awicy wodorost�w nios�a si� s�odkomdl�ca wo�...
ROZDZIA� PIERWSZY
MAZURSKA NESSIE � NOWY WEHIKU� PANA TOMASZA � NIESPODZIEWANY DAR � SAMOTNIK ZNAD JEZIORA LISUNIE � TAJEMNICA KIND�A�U HASAN-BEJA � WYPRZEDZONY PRZEZ Z�ODZIEI � POTW�R Z LISU� RAZ JESZCZE
- Tak wiec, drogi Pawle, Mazury pozazdro�ci�y s�awy Loch Ness i maj� swego potwora. Co prawda, nie przyci�ga jeszcze turyst�w, a wr�cz przeciwnie, przegania ich. Ale to kwestia czasu... - ko�czy� sw� opowie�� m�j przyjaciel Zbyszek, kt�ry po powrocie znad Wielkich Jezior odwiedzi� moje mieszkanko na Ursynowie. - A �e mazurski potw�r istnieje, masz tu dow�d... - podsun�� mi zdj�cie. - Co prawda, jest nie najwy�szej jako�ci, bo fotografowano w nocy i marnym aparatem, ale wyra�nie dostrzec mo�na dwa �by czy te� garby polskiej Nessie...
Przyjrza�em si� fotce. Rzeczywi�cie: co� niby dwa czarne garby wystawa�o na �rodku spokojnej wody zatoki.
- Jak nazywa si� to jezioro? Lisu...?
- Lisunie. A co, chcia�by� si� tam wybra�?
- Czemu nie? Jad� w�a�nie na jeziora, spotka� si� z moim szefem, panem Tomaszem, m�g�bym wi�c cho� jedn� nock� popolowa� na potwora.
- To ju� ci pokazuj�, jak tam dojecha�! Dawaj map�...
I pojecha�em... Czym, zapytacie, skoro w po�cigu za zbirami, udanym zreszt�, rozbi�em sw� ukochan� syren�?
A pojecha�em... Nie, to trzeba dok�adnie wyja�ni�!
Ot� r�wnie� pozbawiony swego ulubionego i jedynego w swoim rodzaju samochodu pan Tomasz, od niedawna m�j prze�o�ony, otrzyma� od Polonii ameryka�skiej list, w kt�rym obiecano mu wzruszaj�cy a drogi prezent: nowy, specjalnie wyposa�ony samoch�d. Godny, jak napisano, tak znakomitego pogromcy z�odziei dzie� sztuki, jakim jest Pan Samochodzik. I nie min�o wiele czasu, a stali�my wraz z mym szefem w porcie gdy�skim przed wielkim b�yszcz�cym kontenerem oklejonym mn�stwem napis�w w rodzaju: "Ostro�nie"! "Szk�o"!, "Nie przewraca�!". Opiecz�towanym i zaplombowanym.
Trzeba by�o widzie� miny celnik�w, gdy wreszcie otwarto wrota pojemnika i wytoczy� si� z nich ca�kiem zwyczajny kryty samoch�d terenowy, o z lekka zmatowia�ym lakierze. Wydawa�o mi si�, �e s�ysz� za plecami parskni�cia t�umionego �miechu! My natomiast z Panem Tomaszem pokiwali�my z uznaniem g�owami. Ten w�z nie b�dzie si� rzuca� w oczy! A ju� bali�my si�, �e amerykanie, cho� polonijni, to jednak Amerykanie, przys�ali tu jakie� l�ni�ce chromem cacko. Reszt� tajemnic wehiku�u II kry�a na razie przed nami gruba Ksi�ga obs�ugi, kt�r� pan Tomasz trzyma� pod pach�.
Czym pr�dzej dokonali�my wszystkich formalno�ci, przykr�cili�my pr�bne tablice, zatankowali�my i ruszyli�my gazem... na najbli�szy parking, by tam zag��bi� si� we wspomnianej ksi�dze i por�wnywaniu jej z rzeczywisto�ci� jeepa. A oto, czego, w�r�d pomruk�w aprobaty pana Tomasza i mych gwizdni�� zachwytu, dowiedzieli�my si� o poje�dzie.
Podwozie: przed�u�one wzmocnione jeep grand cherokee.
Silnik: chrysler V-8, turbo-diesel, osiem cylindr�w, po dwa ga�niki na cylinder, moc 180 KM.
Nap�d na dwie lub jedn� o�. W wodzie dwu�mig�owa �ruba tunelowa.
Osi�gi: 250 km/h, od 0 do 100 km/h - 7,5 sekundy.
Wyposa�enie dodatkowe:
- chowany obrotowy reflektor szperacz - halogen du�ej mocy,
- wyci�garka na wypadek ugrz�ni�cia,
- noktowizor,
- komputer do ��czno�ci z nawigacj� satelitarn�,
- mo�liwo�� zmiany koloru cz�ci nadwozia w czasie jazdy,
- wtrysk do kabiny gazu obezw�adniaj�cego ( na przyk�ad przy pr�bie kradzie�y),
- uzupe�nianie (w czasie jazdy) powietrza w przebitym kole,
- tylne siedzenie b�yskawicznie unieruchamiaj�ce niepo��danych pasa�er�w,
- dodatkowe uszczelnienie drzwi przy wykorzystaniu auta jako amfibii, 
- �ciemnione szyby,
- szyberdach,
- wytwornica zas�ony dymnej,
- nadajnik wskazuj�cy stale miejsce przebywania (na przyk�ad skradzionego) auta, tak zwany GPS,
- zdalna blokada pracy silnika i kierownicy.
- Uff! - westchn�� szef, gdy doko�czyli�my przegl�du. - Ach, ci Amerykanie! To rzeczywi�cie w�z dla Jamesa Bonda!
- Przecie� nie musi pan tego wszystkiego u�ywa�! - za�mia�em si�. - Czasem jednak...
- Masz racj� - kiwn�� g�ow� pan Tomasz. - Czy� Jerzy Batura nie zapowiedzia�, �e "gra" z nim to ju� zupe�nie inne "klocki"? - milcza� przez chwil�. - Dobrze, �e g��wny ci�ar tej gry nie b�dzie ju� spoczywa� na mnie...
- A na kim? - �achn��em si�.
Spojrza� mi w oczy:
- Na tobie - wyci�gn�� kluczyki ze stacyjki i podrzuci� w moj� stron�. - �ap. S� twoje.
- Ale�!... - krzykn��em.
Po�o�y� mi r�k� na ramieniu:
- Daj spok�j, Pawle. Czy my�lisz, �e nie zdaj� sobie sprawy z mego wieku? Owszem, obiecuj� czuwa� nad tob�. I mam nadziej�, �e jeszcze d�ugo... Ale dzia�a�?... B�d� got�w sam i to jak najszybciej! - wysiad� z samochodu i cicho zamkn�� za sob� drzwiczki. Patrzy�em, jak lekko przygarbiony idzie wzd�u� trawnika. Zatrzyma� si�, przypali� papierosa i odwracaj�c twarz ku mnie podni�s� kciuk w ge�cie zwyci�stwa...
Tak wi�c jecha�em Rosynantem (bo tak o�mieli�em si� nazwa� na cze�� rumaka don Kichota z La Manczy podarowany mi czy tylko po�yczony samoch�d). Rosynant by� wierzchowcem ostatniego b��dnego rycerza, a ja, co tu ukrywa�, postanowi�em sobie by� rycerzem nie b��dnym, ale bezb��dnym! Przez Olsztyn, kt�ry mign�� mi skrawkiem jeziora Skanda, a� weselej zrobi�o mi si� na duszy, cho� warszawskiej, ale przecie� kochaj�cej wod�, skierowa�em si� ku Szczytnu. A gdy za nim zbieg�y si� ku mnie w Starych Kiejkutach jeziora Ochodzienik i ��czek, poczu�em si� na swoim miejscu! Fakt, �e takich "swoich miejsc" mam kilka, a ka�de z nich jednakowo kocham!
Prawda, �e droga, kt�ra wiod�a mnie do Miko�ajek, gdzie oczekiwa� pan Tomasz wraz z odremontowan� "Krasul�" - jak oryginalnie zwa� si� jego jacht - oraz znamienit� park� siostrze�c�w: Zosi� i Jackiem, prowadzi�a nieco pokr�tnie do celu. Ale jak tu si� oprze� widokom tak rozmaitych jezior i jeziorek: jak nie zatrzymywa� si� nad rzeczu�k� w towarzystwie bociana spogl�daj�cego nieco z pogard� na mieszczucha? A gdy jeszcze doda�, �e tam, w dali, czeka w tajemnej g��bi lisu�skiego jeziora mazurska Nessie?! Noga sama zwalnia peda� gazu, by jak najszybciej smakowa� t� drog�, wzorem mijanych w�a�nie harcerzy w pe�nym w��cz�gowskim rynsztunku, kt�rym patronuje powiewaj�cy nad nimi misternie wyhaftowany proporzec.
Ale c�, min�y rozsiad�e na przecudnym szlaku Krutyni (kajakarz-turysta, kt�ry nim nie przep�yn�� chocia� raz, mo�e uwa�a� si� za uprawiaj�cego kajakarstwo w domowej wannie) Babi�ta, pr�bowa�y zatrzyma� swym urokliwym jeziorem Nawiady; jeszcze Piecki i ju� trzeba pyta�, kt�r�dy do nadle�nictwa Strza�owo u zatoki jeziora Majcz; tamt�dy wiedzie bowiem prosta droda do jeziora Lisunie.
Lisunie...
Doje�d�aj�c, ju� po mini�ciu sympatycznej le�nicz�wki o tej�e nazwie, dostrzeg�em chyba w lesie dach samotnej chatki. Ale... Wreszcie jezioro! Okolony trzcin� i starodrzewiem �uk dziwnej, jakby szmaragdowej barwy z male�k� wysepk� trzcin u podstawy. rezerwat - wed�ug mapy stanowisko k�oci wiechowatej. A po prawdzie, to sporo �lad�w, �e nie wszyscy szanuj� jego wyj�tkowo��.
Mieszka�cy dwu nadjeziornych zagr�d, pa�stwo Abramek i Buwienko rozk�adaj� r�ce:
- C� mo�emy zrobi�?!
Skoro tak pouczam, to i sam powinienem biwakowa� poza granicami ostoi. Ale powo�uj�c si� na konieczno�� wy�szego rz�du, jak� jest tropienie, a mo�e i pochwycenie jeziornego potwora, zaszy�em Rosynanta w g�szcz u podmok�ej nadbrze�nej polanki, rozbi�em sw�j, mo�e nie na miejscu, bo g�rski - ale za to stuprocentowo nieprzemakalny - namiocik, wrzuci�em do� karimat� oraz �piw�r i... zastanowi�em si� nad kolacj�. Powody do zastanowienia by�y dwa.
Pierwszy pow�d: jakiej wody u�y� do przyrz�dzenia wieczornej herbatki? Przyznam si� ze wstydem, �e wioz�em ze sob� dwa plastikowe kanistry z wod�. O nie, nie nape�nione warszawsk� trucizn�, kt�r� pijam na co dzie�! Czerpa�em do nich z wiejskiego wodoci�gu w Zielonce, a ta woda ma smak wyborny! Powie kto�: "Z wod� nad wod�?" A czy to ja jestem winny, �e do tego doprowadzili�m...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin