Dorota Urban Egoistka Autorka pisze o sobie: Nazywam si� Dorota Urban, rocznik 1983, mieszkam w ma�ej miejscowo�ci, oddalonej trzydzie�ci kilometr�w od niemieckiej i czeskiej granicy. Pasjami czytam ksi��ki, pisz� opowiadania i poszerzam swoj� wiedz� z zakresu informatyki. "Egoistka" jest moim pierwszym utworem, kt�ry zostanie opublikowany. Dot�d pisywa�am bowiem wy��cznie "do szuflady". Postanowi�am jednak, �e oto najwy�szy czas zaistnie�. W tym roku rozpoczynam studia na wydziale ekonomii, ale kontaktu z literatur� na pewno nie zerw� i z pewno�ci� b�d� jeszcze pr�bowa�a swoich si� na �amach Esensji :) By� ma�y, r�owy i wszyscy si� nim zachwycali, chocia� nie robi� niczego nadzwyczajnego. Le�a� po prostu w ko�ysce, a jego jedynym wi�kszym osi�gni�ciem by�o poruszenie r�k� lub nog�. Mimo to masa wujk�w, ciotek, krewnych i znajomych bezustannie przekracza�a pr�g dziecinnego pokoju, aby go zobaczy�. Najpierw cichutko skradali si� do drewnianego ��eczka, by wreszcie przy nim zupe�nie straci� nad sob� kontrol�. Doro�li ludzie, zajmuj�cy na co dzie� odpowiedzialne stanowiska, zachowywali si� niczym banda dzieciak�w, wymy�laj�ca coraz to bardziej komiczne miny. Rodzice ch�opca stali obok, u�miechaj�c si� i zach�annie ch�on�c ka�de przychylne s�owo. Byli dumni z tego d�ugo wyczekiwanego, pi�knego syna. Raz po raz spogl�dali sobie g��boko w oczy i patrzyli na zebranych z t� charakterystyczn� dla wszystkich szcz�liwych wy�szo�ci�. Nikt jednak nie czu� si� obra�ony, nie mia� pretensji. �adne niesnaski nie by�y tego dnia w stanie zak��ci� og�lnej rado�ci. Nawet je�li istnia�y mi�dzy nimi jakie� urazy, teraz odesz�y w zapomnienie. Zwyczajnie cieszyli si�, �e mog� tu by�. W pokoju by� jednak kto�, kto nie odczuwa� rado�ci z narodzin Karolka. Pod drzwiami sta�a jasnow�osa dziewczynka o twarzy anio�a, a my�lach szatana. Wwierca�a w ma�ego intruza gniewne, niebieskie oczy. Nienawidzi�a go z ca�� zaci�to�ci�, na jak� sta� by�o jej siedmioletnie serduszko. Nikt nawet nie podejrzewa�, ze t�amsi si� w niej tyle negatywnych uczu�, przybieraj�cych pocz�tkowo form� niech�ci, a� wreszcie dzikiej w�ciek�o�ci. Wystarczy�o tylko spojrze� na t� �ci�gni�t� z�o�ci� twarz, aby domy�li� si� ca�ej prawdy, odkry� mroczn� tajemnic�, kt�rej nawet nie stara�a si� ukry�... �adna z os�b nie zdawa�a si� jednak dostrzega� rozterek dziecka. Bez s�owa mijali dr��c� z oburzenia posta�, �eby wyg�osi� kolejn� litani� zachwyt�w nad kilkudniowym szkrabem. Tego, przyzwyczajona do bycia w centrum uwagi, nazywana ksi�niczk� i karmiona komplementami jak s�odyczami, dziewczynka nie mog�a znie��. Wszystko w niej burzy�o si� i domaga�o powrotu tamtych pi�knych chwil, gdy by�a jedynaczk�, oczkiem w g�owie rodzic�w. Przecie� j� kochali, dlaczego wi�c pozwalali temu �lini�cemu si� malcowi zburzy� zamek marze�, w kt�rym kr�lowa�a dot�d niepodzielnie. Co si� zmieni�o? Czy�by po prostu przesta�o im zale�e�? Czy, kt�rego� dnia, obudzili si� z dziwnym uczuciem braku miejsca w sercu dla c�rki? A mo�e zrobi�a co� z�ego i postanowili j� ukara�?.. Zamy�li�a si�. Nie, to nie mog�a by� jej wina, przecie� zawsze chwalili j�, �e jest taka grzeczna i mi�a. Co prawda ostatnio robili to rzadziej, ale... Nie, to musi by� przez niego. �zy wzburzenia i szcz�cia, �e to nie ona ponosi win�, wype�ni�y du�e b��kitne oczy. Jak m�g� zabra� to, co nale�a�o wy��cznie do niej? Jakie mia� do tego prawo? Pojawi� si� nagle i zupe�nie j� zaskoczy�. Teraz on by� w centrum, wyznacza� rytm �ycia ca�ej rodziny. Zaj�� miejsce siostry i nic nie wskazywa�o na to, aby sytuacja ta mia�a ulec zmianie. Wtedy, w otoczeniu tych wszystkich ludzi, kt�rzy wydawali si� jej z ka�d� minut� coraz bardziej obcy postanowi�a, �e nigdy si� nie podda i wcze�niej czy p�niej odzyska to, co jej odebra�. * Z drzew opada�y setki z�ocistych li�ci, zmienia�y si� kolejne pory roku, mija�y lata. Przez ca�y ten czas starannie piel�gnowa�a w sobie uczucie nienawi�ci. Nie znikn�o ono nawet, kiedy min�a faza zachwyt�w, kierowanych pod adresem ch�opca. Po poznaniu gorzkiej prawdy ca�e grono krewnych pogr��y�o si� w wymownym milczeniu. Rodzice przestali si� u�miecha�. Teraz ich twarze cz�ciej przypomina�y smutne maski, a nie naturalne rysy. Powodem ich niepokoju by� stan Karolka. Ch�opiec nie rozwija� si� prawid�owo. W�a�ciwie wi�cej by�o w nim z warzywa ni� z dziecka. Tak przynajmniej uwa�a�a Joasia i niestety w tych z�o�liwych por�wnaniach by�o sporo prawdy. Nadal si� na niego z�o�ci�a, ale z zupe�nie innych powod�w, ni�eli wcze�niej. Obecnie zwyczajnie j� dra�ni�. Przede wszystkim denerwowa�y dziewczyn� ma�e, brudne palce w�druj�ce po jej rzeczach, gdy cho� na chwil� spu�ci�a je z oczu. Irytowa�a si�, kiedy wydawa� z siebie nic nieznacz�ce puste d�wi�ki, imituj�ce s�owa. Cz�ste napady histerii, podczas kt�rych stawia� na nogi ca�y dom, wywo�ywa�y skurcze �o��dka i odruch wymiotny. Na nerwy dzia�a�a jej tak�e postawa rodzic�w. Nie potrafi�a zrozumie� ich post�powania. Byli wobec niego tacy pob�a�liwi. Dlaczego? Nieodpowiedzialnie dawali te� ma�emu czekolad�, cho� doskonale wiedzieli, �e i tak zostawi j� gdzie� na meblach, albo co gorsze w jej pokoju. W�a�ciwie to pomieszczenie upodoba� sobie najbardziej i tu najch�tniej przesiadywa�. Mo�e koj�co wp�ywa� na ch�opca zielony kolor �cian, ale zapewne mia� inny, du�o g�upszy pow�d, by tu przebywa�. Prawdopodobnie nie by� nawet w stanie wyczu� jej pog��biaj�cej si� ka�dego dnia, niech�ci. Ten, jak go nazywa�a, "Kalafior" utrudnia� dwunastolatce �ycie. Wstydzi�a si� brata i nikomu o nim nie wspomina�a. Nie zaprasza�a wi�c do siebie przyjaci�, nie urz�dza�a przyj�� ani urodzin i zawsze bawi�a si� poza domem. Czy by�a z�ym dzieckiem?.. Raczej nie, ale by�o w niej tyle egoizmu, �e mo�na by obdzieli� nim kilkoro innych. Nie wsp�czu�a bratu i nie by�a w stanie wykrzesa� z siebie �adnych ludzkich uczu�, nie m�wi�c ju� o siostrzanej mi�o�ci. Zreszt�, nie czu�a si� z nim w og�le zwi�zana. Bo kim w�a�ciwie by�? - niepotrzebn� przeszkod�, wybrykiem natury, kt�ry B�g zes�a� na ni�, jak dawniej na Egipcjan plagi. By�o jej ci�ko, tote� szuka�a odskoczni od codzienno�ci, zatapiaj�c si� w marzeniach. Wielokrotnie wyobra�a�a sobie bli�ej nieokre�lon� sytuacj�, gdy spaceruje z rodzicami alejami parku i karmi chlebem go��bie. Wizja ta zawsze przynosi�a Joasi ukojenie, traktowa�a j� wi�c tak, jakby by�a lekarstwem na wszelkie problemy. Wierzy�a r�wnie�, �e w �wiecie u�udy byliby du�o szcz�liwsi: Tam nie istnia� Karolek. - Nareszcie byli sami... Czu�a, i� tak w�a�nie powinno wygl�da� jej �ycie. * Zrobi�o si� ciep�o. Pierwsze letnie promienie s�o�ca prze�lizgiwa�y si� po �wie�ej trawie, pieszczotliwie obejmuj�c okryte m�odymi li��mi, konary drzew. Na ulicach rozbrzmiewa�a melodia tysi�ca ptasich g�os�w, zag�uszaj�c niekiedy nawet warkot spalinowych silnik�w. Przyroda budzi�a si� do �ycia, a ludzie stawali si� weselsi. Nie wszyscy jednak byli rado�ni. Joanna wr�ci�a do domu poirytowana. Prze�ywa�a pierwszy w swoim kr�tkim �yciu mi�osny zaw�d. Jej m�ode, zdeptane oboj�tno�ci� serce domaga�o si� odrobiny samotno�ci. Chcia�a zaszy� si� w swoim pokoju i raz porz�dnie wyp�aka�, tak, �eby rodzice tego nie widzieli i nie m�czyli pytaniami, kt�re i tak nie by�y w stanie niczego zmieni�. Cisn�a plecak w r�g pokoju i ze z�o�ci� kopn�a stoj�ce obok drzwi krzes�o. Wtedy go zobaczy�a. Siedzia� u st�p ��ka koszmarnie brudny, jakby ostatnie kilka dni przele�a� w ka�u�ach. Hu�ta� si� w prz�d i w ty�, przesuwaj�c umazane czekolad� r�ce po jasnoniebieskim dywanie. Narasta� w niej gniew. Ca�a sylwetka dziewczyny trz�s�a si� z bezsilno�ci i irytacji. �e te� mia� czelno�� tu przyj��! Chyba dr�czenie jej pod�wiadomie sprawia�o mu przyjemno��. - Do cholery wyno� si� st�d!.. - Nie wytrzyma�a. Chwyci�a go za bluzk� i zacz�a ci�gn�� w kierunku wyj�cia. Zareagowa� w jedyny znany sobie spos�b - krzykiem. - A�ka, co ty wyprawiasz? - Ojciec, zwabiony wrzaskiem, natychmiast wbieg� do �rodka. Teraz patrzy� na c�rk� os�upia�y z maluj�cym si� w oczach niedowierzaniem. Zastyg�a w bezruchu. By�a upiornie blada. Tylko oczy, wielkie i okr�g�e, b�yszcza�y gro�nie, ciskaj�c gromy. Dysza�a ci�ko, gotowa w ka�dej chwili podj�� walk�. D�ugo stali naprzeciwko siebie, odgrodzeni wydzieraj�cym si� malcem. Ona zdenerwowana i z�a, on jedynie zaskoczony. - To tw�j brat. -Odezwa� si� w ko�cu. - Nie wolno ci tak reagowa�... Przecie� wiesz, �e jest chory i nie wszystko rozumie. - On niczego nie rozumie! - Krzykn�a, szarpi�c go coraz mocniej - Nienawidz� go! S�yszysz?! Nienawidz�! Chcia�abym, �eby umar�! Nie zastanawia� si�, co robi. Jego r�ka uderzy�a w policzek c�rki. Od razu u�wiadomi� sobie, �e �le zareagowa�. Chcia� j� przytuli�, ale wyrwa�a si� z obj�� i uciek�a. W oka mgnieniu znalaz�a si� na ulicy. Bieg�a na o�lep, popychana przez ciekawskie, k�uj�ce spojrzenia mijanych ludzi. Nie czu�a �alu do ojca, bo to nie on by� winien. By�oby inaczej, gdyby ten Kalafior si� nie urodzi�. - �wiat by�by lepszy, �ycie ciekawsze. A tak?.. - Zmieni� rodzic�w, obr�ci� przeciwko niej ludzi, kt�rych ca�ym sercem kocha�a. Dlaczego odbiera� jej ich uczucia, przecie� by� tylko ro�lin�? Niech b�dzie tak, jak kiedy�. Niech wszystko b�dzie, jak dawniej... - My�la�a uporczywie. - Hej dziecko, uwa�aj! - Zagapi�a si� i wpad�a na jakiego� starszego m�czyzn�. Przygl�da� si� jej uwa�nie. - Co si� sta�o? Nie odpowiedzia�a. Rodzice zawsze powtarzali, �e nie wolno rozmawia� z nieznajomymi. Staruszek wygl�da� jednak niezwykle dobrotliwie i budzi� zaufanie. Mia� sumiaste w�sy i d�ug� siw� brod�, upodabniaj�c� go do �wi�tego Miko�aja. Zreszt� by� tak samo jak on gruby. Brakowa�o mu jedynie czerwonego ubrania i wypchanego prezentami wielkiego worka. - Chod� ze mn�. - Zaproponowa�. - Po drugiej stronie ulicy jest cukiernia. Kupimy sobie po wielkim, ociekaj�cym bit� �mietan� ciastku. Nic tak nie poprawia ...
pokuj106