Krzysztof Winiecki Cienie wyobra�ni Rozdzia� 1 Przelewaj�ce si� przez szpary w ga��ziach �wiat�o tworzy�o autostrady czasu, biegn�ce s�onecznymi smugami wprost do swego �r�d�a. Takie my�li przebiega�y mi przez g�ow�, kiedy le�a�em na ziemi czerpi�c energi� do powstania. Jak trudno obudzi� si� z martwych? Jak trudno to zrobi� pierwszy raz? Wie ka�dy nowicjusz! Ale sk�d te my�li, tak dojrza�e? Ale sk�d wiem �e dojrza�e? Gdzie mie�ci si� ten baga�, kt�ry pozwala nam zyska� �wiadomo�� pewnych rzeczy aby m�c si� odrodzi� i prze�y�? Rozpocz�� tworzenie nowego, ale nie od pocz�tku �ycia. S�oneczne smugi znik�y. Czu�em si� pe�ny energii i tylko uporczywa my�l dr��y�a m�j umys�. Jak daleko do bieguna Minus? Jacy ludzie stan� na mojej drodze i ilu z nich zostanie moimi przyjaci�mi, a ilu z nich b�dzie moimi zaci�tymi wrogami? Szelest nieco inny ni� te, kt�re powoduje wiatr sprowokowa� mnie do wyci�gni�cia r�ki, w kt�rej nie wiedzie� czemu nagle znalaz� si� miecz. Skoczy�em z placka go�ej ziemi pod krzaki. Czu�em jak "instynkt" ogarnia moje cia�o, zaw�ada umys�em. My�li, odejd�cie na bok, oddajcie moc "instynktowi", bo tylko on przeprowadzi nas do bramy BONDO - prawdziwego pocz�tku nowej kontynuacji. Pancerny cz�owiek zbli�a� si� do nawisu skalnego mocno o�wietlonego przez wstaj�ce s�o�ce. Dzi�ki temu widzia�em go doskonale, samemu b�d�c nie�le ukrytym. Dziwna �uskowata zbroja zmieniaj�ca kolor jak kameleon ju� ma kolor ska�y, lecz moje nowe oczy zauwa�y�y ruch i metamorfoz�. Widz� coraz wyra�niej. Ruch i posta�, kt�ra odwraca twarz w moim kierunku i m�wi: - Jakie by�o imi� twego �rodka zanim powsta�e� na nowo? �ciskam miecz i czuj� uderzenie my�li. On chce ci pom�c! "Instynkt" m�wi zabij, bo zabij� ciebie! Pomoc... Zabij... Mimo dobrej kryj�wki wiedzia�em, �e s�owa by�y skierowane do mnie. Coraz dok�adniej widzia�em twarz o �agodnych rysach. - Nie l�kaj si�. Jakie by�o imi� twego �rodka zanim powsta�e� na nowo? - Cobe - wyrwa�o mi si� z ust. - Masz miecz? - Tak. - Dlaczego go nie u�y�e�? - My�li mi nie pozwoli�y. - Ziemia, kt�ra ci� kszta�towa�a da�a ci ksi���cy dar, dlatego dr�a�a kiedy wstawa�e� do w�dr�wki w kierunku Minus. wi�kszy i silniejszy, czuj�, �e zdarzenia w kt�rych uczestnicz�, ziemi, kt�rej - teraz to widz� - kurczowo trzymam si� r�koma. - Stajesz si� dojrza�y! - odezwa�a si� posta�. Ale jakby mniejsza. R�wna mi wzrostem. Zorientowa�em si�, �e dopiero teraz widz� swoj� posta�. R�ce - silne, ale delikatne jak r�ce szermierza albo ulicznego grajka nicponia. Nogi - silne, acz leniwe, tak jako� sobie pomy�la�em. Reszta, jak reszta, mog�aby by� lepsza ale... Obraz w lustrze jeziorka, kt�re z lewej strony podchodzi�o pod moje stopy uzmys�owi� mi, �e mam twarz i tu widok... fizjonomia do�� rubaszna ale przy tym poczciwa. No trudno, mam �wiadomo��, �e tego zmieni� ju� si� nie da. M�j towarzysz patrzy� na mnie i wydawa� si� by� moim bratem. - To prawda, jeste�my bra�mi - zadudni�o mi w g�owie. - Idziemy t� sam� drog�, tyle, �e ja ci� wyprzedzi�em, dzi�ki czemu mog�em przyj�� ci dzisiaj pom�c ruszy� dalej - m�wi� jak m�drzec. - Czujesz w swym wn�trzu dwie si�y i potrafisz je nazwa�! Szybko osi�gasz pe�ni� si�, to naturalne w naszej rodzinie. W zasadzie moja rola ogranicza si� do dania ci czasu na nabranie pe�nej dojrza�o�ci, zanim przekroczysz bram�. Mog�em to zrobi� walcz�c z tob� lub rozmawiaj�c. Nic wi�cej nie mog�em ci da�. Tylko czas. Lecz jak szybko si� przekonasz, czas to dar, kt�ry rzadko kto� ci zechce ofiarowa�, rzecz kt�rej w twojej w�dr�wce zawsze b�dzie brakowa�o. Wype�nia�o mnie uczucie pewno�ci siebie. Moja g�owa wype�nia�a si� wspomnieniami. Zabawne by�o ich posiadanie. Dwa moje bieguny rozlokowa�y si� wygodnie i zachowywa�y pe�n� r�wnowag�. My�li i instynkt zrozumia�y, i� musz� stanowi� r�wnowag� aby nie straci� swego �ywiciela. - Amadeo, bracie, dzi�ki za przywitanie i za to, �e by�o tak �agodne. Zreszt� zawsze s�yn��e� z delikatno�ci, zawsze by�e� artyst�- nie mam poj�cia sk�d zna�em jego imi�. - Widz�, �e jeste� tym samym Cobe co kiedy�! - Tak. Jestem tym samym co kiedy�, tylko sk�ra troch� m�odsza. - Jeste� prze�miewc�, taki by�e� i trudno spodziewa� si�, �e co� si� zmieni. Jak ju� wspomnia�em twoj� matk� jest Ziemia, a ojcem Czas. Cokolwiek uczynisz, nie zapominaj o tym i staraj si� ich uszanowa�. Amadeo popad� w zadum�. Min�a d�uga przerwa zanim us�ysza�em zn�w jego s�owa: - Na mnie ju� pora. Id� dalej aby nie przegapi� narodzin twojej ukochanej siostry Clivii. Podzieli�a tw�j los. Do zobaczenia Cobe! - Do zobaczenia?! Nie wiem jak d�ugo rozmawia�em z Amadeo, ale trwa�o to na tyle d�ugo, �e da�o mi to czas na poznanie siebie. Wszystko co dzia�o si� od rana by�o jak sen. Zrodzi�em si� na nowo, stare my�li, m�ode cia�o i ta ogromna ilo�� os�b w mojej sk�rze. Powoli, powoli. To wszystko zaczyna stanowi� jedn� ca�o��. Gdzie Amadeo? Niewa�ne, musz� szuka� bramy aby wyrwa� si� z tej niemocy i ograniczonej ilo�ci mo�liwo�ci. Krok do przodu i jeszcze jeden. Jeszcze raz dotkn�� tu ziemi. Znajome s�owa, trudne znaczenia. Dziwny pancerz zmieni� si� w �nie�nobia�� tunik�. Na �niad� twarz sp�yn�� dobrotliwy u�miech. Posta� oddalona o trzydzie�ci krok�w wyci�gn�a r�k� i mog�em j� chwyci�. Kiedy to zrobi�em opar�em si� na niej i podnios�em. Wstaj�c mia�em j� przed sob�. - Dzi� jest tw�j pierwszy dzie�. Po kr�tkiej chwili cz�owiek doda�: - Jestem tu aby nada� sens twoim my�lom. - A co z instynktem? - zapyta�em mimo woli. - Zadbam o r�wnowag� mi�dzy twoimi biegunami. - Sk�d znam imi� swego �rodka? - Niekt�rzy poza stra�� i ojcem, dzi�ki ci�g�emu ruchowi materii dostaj� od matki ziemi dar bycia ksi���tami. Mog� si� z niej odradza� i czerpa� si��, i mno�y� si�, ale tylko z mi�o�ci, kiedy my�li i instynkt s� u�pione cudown� muzyk� zmys��w. Zn�w chwila milczenia. - Dzisiaj jest dzie� pyta�. Co to jest dzie�? - pyta�em sam siebie. Co to jest pytanie? kr��y�o mi po g�owie. - Zamknij oczy i dotknij ziemi, nabierz si�y, obud� �wiadomo�� - jeste� gotowy. W tej chwili zda�em sobie spraw�, �e rozmawiamy nie u�ywaj�c s��w, �e posta� stoj�ca przede mn� bije ciep�em. Daje poczucie bezpiecze�stwa. - Po co mi miecz skoro jeste� tutaj? - Dla obrony. - Przed kim? - Czasami zanim znajdzie si� odrodzonego zd��y on przej�� przez bram� BONDO i wtedy tylko dzi�ki mieczowi mo�e i�� dalej. - Dlaczego? Nie potrafisz znale�� go od razu? - Ka�dy z nas stra�nik�w ma sw�j rewir, kt�ry codziennie obchodzi i pomaga odrodze�com napotkanym na drodze. - Co to jest dzie� pyta�? - powr�ci�o pytanie. - Dzie�, w kt�rym wraca imi� twojego �rodka i dzieli, w kt�rym nadajesz r�wnowag� twojemu wn�trzu. - Sk�d imi� w mym �rodku? Sk�d takie wymieszane i niekompletne my�li? - Nadali ci je twoi pierwsi rodzice. Ci, kt�rych ow�adn�a szlachetna muzyka mi�o�ci i dali pocz�tek nowemu �yciu. - Jak ich pozna�? - Dusza, kt�r� masz od nich i kt�ra pozwala si� tobie odradza� da ci zna�. - Masz ma�o pyta�. - Pustka wok� mnie zaczyna si� wype�nia� my�lami. - To znak, �e jeste� gotowy do drogi - powiedzia�a posta� u�ywaj�c s��w. S�owa - dziwne brz�czenie. �wiergot w uszach. Bardzo przyjemne. Nagle czuj� wybuch, siln� eksplozj� z ty�u g�owy. Film. Widz� obrazy: ludzie, miejsca, wiele dziwnych zdarze�, kt�re mo�na zobaczy� tylko dzi�ki my�lom! Staj� si� wi�kszy i silniejszy, czuj�, �e zdarzenia w kt�rych uczestnicz�, ziemi, kt�rej - teraz to widz� - kurczowo trzymam si� r�koma. - Stajesz si� dojrza�y! - odezwa�a si� posta�. Ale jakby mniejsza. R�wna mi wzrostem. Zorientowa�em si�, �e dopiero teraz widz� swoj� posta�. R�ce - silne, ale delikatne jak r�ce szermierza albo ulicznego grajka nicponia. Nogi - silne, acz leniwe, tak jako� sobie pomy�la�em. Reszta, jak reszta, mog�aby by� lepsza ale... Obraz w lustrze jeziorka, kt�re z lewej strony podchodzi�o pod moje stopy uzmys�owi� mi, �e mam twarz i tu widok... fizjonomia do�� rubaszna ale przy tym poczciwa. No trudno, mam �wiadomo��, �e tego zmieni� ju� si� nie da. M�j towarzysz patrzy� na mnie i wydawa� si� by� moim bratem. - To prawda, jeste�my bra�mi - zadudni�o mi w g�owie. - Idziemy t� sam� drog�, tyle, �e ja ci� wyprzedzi�em, dzi�ki czemu mog�em przyj�� ci dzisiaj pom�c ruszy� dalej - m�wi� jak m�drzec. - Czujesz w swym wn�trzu dwie si�y i potrafisz je nazwa�! Szybko osi�gasz pe�ni� si�, to naturalne w naszej rodzinie. W zasadzie moja rola ogranicza si� do dania ci czasu na nabranie pe�nej dojrza�o�ci, zanim przekroczysz bram�. Mog�em to zrobi� walcz�c z tob� lub rozmawiaj�c. Nic wi�cej nie mog�em ci da�. Tylko czas. Lecz jak szybko si� przekonasz, czas to dar, kt�ry rzadko kto� ci zechce ofiarowa�, rzecz kt�rej w twojej w�dr�wce zawsze b�dzie brakowa�o. Wype�nia�o mnie uczucie pewno�ci siebie. Moja g�owa wype�nia�a si� wspomnieniami. Zabawne by�o ich posiadanie. Dwa moje bieguny rozlokowa�y si� wygodnie i zachowywa�y pe�n� r�wnowag�. My�li i instynkt zrozumia�y, i� musz� stanowi� r�wnowag� aby nie straci� swego �ywiciela. - Amadeo, bracie, dzi�ki za przywitanie i za to, �e by�o tak �agodne. Zreszt� zawsze s�yn��e� z delikatno�ci, zawsze by�e� artyst�- nie mam poj�cia sk�d zna�em jego imi�. - Widz�, �e jeste� tym samym Cobe co kiedy�! - Tak. Jestem tym samym co kiedy�, tylko sk�ra troch� m�odsza. - Jeste� prze�miewc�, taki by�e� i trudno spodziewa� si�, �e co� si� zmieni. Jak ju� wspomnia�em twoj� matk� jest Ziemia, a ojcem Czas. Cokolwiek uczynisz, nie zapominaj o tym i staraj si� ich uszanowa�. Amadeo popad� w zadum�. Min�a d�uga przerwa zanim us�ysza�em zn�w jego s�owa: - Na mnie ju� pora. Id� dalej aby nie przegapi� narodzin twojej ukochanej siostry Clivii. Podzieli�a tw�j los. Do zobaczenia Cobe! - Do zobaczenia?! Nie wiem jak d�ugo rozmawia�em z Amadeo, ale trwa�o to na tyle d�ugo, �e da�o mi to czas na poznanie siebie. Wszystko co dzia�o si� od rana by�o jak sen. Zrodzi�...
pokuj106