Zimniak Pi=3,13.txt

(28 KB) Pobierz
ANDRZEJ ZIMNIAK

PI-3,13

"Po�o�y�em si� oko�o jedenastej wieczorem po ca�ym dniu wyczerpuj�cej pracy. 
Konferencja okaza�a si� bardzo trudna, partnerzy wymagaj�cy i drobiazgowi. Tego 
dnia uda�o nam si� posun�� naprz�d tylko w sprawach proceduralnych. By�em bardzo 
zm�czony, zapad�em wi�c natychmiast w ci�ki sen. Nie wiem, jak d�ugo spa�em, 
ale w nocy obudzi�em si� nagle i wtedy us�ysza�em te dziwne odg�osy. Trudno 
powiedzie�, czy w�a�nie one wyrwa�y mnie ze snu, cho� s�dz�c po nat�eniu 
d�wi�ku wydawa�o si� to bardzo prawdopodobne. Czego� takiego nie s�ysza�em nigdy 
przedtem - zza �ciany dobiega�y g�o�ne, zawodz�ce j�ki, kt�re jednak nie mia�y w 
sobie wiele ludzkiego. Jedne trwa�y d�ugo, inne par� sekund tylko, a wszystkie 
ko�czy�y si� pulsuj�c� wibracj�, gin�c� w g��bokich infrad�wi�kach. Narzuci�em 
po�piesznie szlafrok i wybieg�em na korytarz. W s�abym �wietle nocnych lamp 
l�ni�y szeregi zamkni�tych drzwi, a przejmuj�cy j�k ni�s� si� wzd�u� nich, jakby 
w ka�dym pokoju dokonywano egzekucji. Przy�o�y�em ucho do �ciany - wyra�nie 
wyczuwa�em g�uche dudnienie. Podobne odg�osy mog�aby wydawa� wielka o�owiana 
kula, toczona po podk�adach tor�w kolejowych. Po paru minutach zn�w narasta� 
przeci�g�y j�k. 
Nagle zrozumia�em - przynajmniej tak mi si� wtedy wydawa�o. Zbli�a si� 
trz�sienie ziemi! Znajdowa�em si� przecie� w obszarze strefy sejsmicznej. 
Niedawno oddany do u�ytku pot�ny hotel o �mia�ej konstrukcji, stanowi�cy 
szczytowe osi�gni�cie techniki budowlanej, posiada� doskona�e zabezpieczenia 
przeciw wstrz�som podziemnym, jednak wola�em nie ryzykowa�. Narzuci�em p�aszcz, 
chwyci�em teczk� i zjecha�em na d�. Na ni�szych poziomach do��czy�o jeszcze 
par� os�b, podobnie jak ja zaniepokojonych sytuacj�. W szybie zjazdowym odg�osy 
pot�gowa�y si� do niezno�nego, metalicznego wycia; wyczuwa�o si� te� 
nier�wnomierne dr�enie konstrukcji. Dotarli�my szcz�liwie na d�. Po�piesznie 
opu�ci�em hall i pobieg�em na otwarty teren pobliskiego parku. Temu zawdzi�czam 
swoje ocalenie. 
Dotychczas nie mog� zrozumie�, dlaczego tak nieliczni mieszka�cy hotelu opu�cili 
budynek. Niezwykle silne jest przekonanie ludzi, �e wszystko zawsze musi 
potoczy� si� zwyk�ym trybem. 
Na zewn�trz nie zauwa�y�em niczego nienormalnego ziemia nie dr�a�a, noc by�a 
ciep�a i pogodna, ulicami przeje�d�a�y sp�nione samochody, �awki w parku 
okupowa�y gruchaj�ce pary. Musia�em wygl�da� zabawnie w narzuconym na pi�am� 
p�aszczu i z teczk� w r�ku, lecz nie odwa�y�em si� zawr�ci�. Strzelista wie�a 
hotelu rozbrzmiewa�a przenikliwym, �a�osnym j�kiem. I wtedy spostrzeg�em, �e 
zaczyna wygina� si� w kierunku ruchliwej arterii miejskiej kre�l�c swoim czarnym 
konturem wielki �uk na wygwie�d�onym niebie. 
Nie wiem, co by�o dalej, bo pad�em twarz� na trawnik i zatka�em uszy d�o�mi. 
Us�ysza�em jednak og�uszaj�cy �oskot, ziemia zatrz�s�a si�, a w nocne niebo 
uderzy� przera�liwy krzyk i wycie syren. Na tym zako�cz� swoje zeznanie, 
poniewa� dalszy przebieg wydarze� drobiazgowo relacjonowa�a prasa codzienna. 
Doda� musz� jedynie, �e ani tej nocy, ani p�niej w mie�cie i jego okolicach nie 
zasz�o nic nadzwyczajnego, nie wyst�pi�o trz�sienie ziemi ani wr�g zewn�trzny 
nie rozpocz�� ataku. Po dok�adnym dochodzeniu wykluczono r�wnie� mo�liwo�� 
sabota�u". 
"Jestem chemikiem i od dawna piastuj� stanowisko profesora w uczelni o znanej 
renomie; szczeg�owe dane wraz z dokumentacj� do��czam do niniejszego 
doniesienia. Sprawa, o kt�rej pisz�, jest niezwyk�a i niezrozumia�a, a dla mnie 
mia�a i wci�� ma g��bokie reperkusje w dziedzinie zawodowej. Swego czasu nieomal 
przyczyni�a si� do z�amania mojej kariery naukowej, a i obecnie wielu koleg�w 
nie ufa mi tak jak dawniej, jestem r�wnie� rzadziej cytowany ni� niegdy�. 
Od dawna prowadz� zesp� zajmuj�cy si� badaniem r�nych problem�w korozji. Nie 
musz� podkre�la�, jak wa�ne s� nasze prace; obecnie rocznie ulega utlenieniu, 
lub inaczej zamienia si� w rdz�, a� 10% wszystkich wyrob�w �elaznych na Ziemi! 
Tak, nasze badania maj� ogromne znaczenie. Opr�cz prac podstawowych zesp� 
udziela porad, dokonuje ekspertyz, opracowuje dane na specjalne zlecenia. Mi�dzy 
innymi ju� dawno opublikowali�my tablice szybko�ci utleniania �elaza w r�nych 
warunkach wilgotno�ci, temperatury, kwasowo�ci �rodowiska i tak dalej. Dane te 
cieszy�y si� du�� renom� w �wiecie i by�y szeroko stosowane jako podstawa do 
standardowvch oblicze� i projekt�w. 
I wtedy wybuch�a bomba. Dw�ch m�odych naukowc�w, odbywaj�cych jeszcze stra�e 
podoktoranckie, og�osi�o odmienne od moich wyniki analogicznych eksperyment�w! 
Zignorowa�em ich prace, lecz wok� sprawy wytworzy�a si� nieprzyjemna atmosfera. 
Ludzie zacz�li sami sprawdza� i szepta� za moimi plecami. Niekt�rzy sugerowali 
mi ogl�dnie, abym powt�rzy� do�wiadczenie sprzed lat trzydziestu. Oni nie 
rozumieli, �e nie mog�em si� myli�! Zawsze ka�dy eksperyment powtarza�em 
wielokrotnie, a p�niej robili to moi asystenci, zanim wyniki podane by�y do 
og�lnej wiadomo�ci. 
I wreszcie sta�o si�, co si� sta� musia�o: jeden z moich ludzi przeprowadzi� 
powt�rne pomiary. Kiedy przyszed� do mnie zmieszany, nie mog�c wytrzyma� mojego 
bezpo�redniego spojrzenia, wiedzia�em - otrzyma� wynik naszych adwersarzy. 
Pracowa�em wtedy sami przez ca�� noc, nastawiaj�c pr�by, czuwaj�c nad 
termostatami i dokonuj�c oblicze�. I nazajutrz nie pozosta�o mi nic innego, jak 
przyzna� si� do pope�nionej przed laty pomy�ki. Fatalnej pomy�ki, kt�ra 
kosztowa�a niewyobra�alne pieni�dze i... zaufanie do mnie. Musia�em przyzna� 
si�, aby uchroni� resztki reputacji i m�c nadal pracowa� naukowo, lecz wci�� nie 
wierz�. Nie mog� uwierzy�. Czasami nie wierz� w siebie, a czasem - w nauk� w 
og�le. I wtedy jest mi najci�ej, poniewa� nauka to moja jedyna pasja w �yciu, 
wi�cej - jego tre�� i sens. Jestem bliski za�amania nerwowego". 
"Nazywam si� John Brown i jestem policjantem w Brighton. S�u�� nienagannie ju� 
od pi�tnastu lat Kr�lowej w imi� dobra publicznego. 
M�j raport dotyczy po�ar�w, wybuchaj�cych w naszym mie�cie od trzech miesi�cy ze 
zwi�kszaj�c� si� cz�sto�ci�. Podejrzewaj�c akcje terrorystyczne, nasze grupy 
operacyjne podwoi�y czujno��. Zwi�kszyli�my liczb� nocnych patroli, 
obserwowali�my osoby podejrzane, penetrowali�my �rodowiska anarchistyczne, 
lewackie i faszystowskie. Wszystko bez rezultatu. 
W nocy z 14 na 15 sierpnia by�em �wiadkiem wy8uchu po�aru. W wy�ej wymienionej 
sprawie z�o�y�em nazajutrz raport, lecz nie dano mi wiary i wys�ano na 
tygodniowy wypoczynek do sanatorium. Wiem, �e to dla mojego dobra i �e 
zas�u�y�em sobie na urlop d�ugoletni� nienagann� s�u�b�, jednak mam niejasne 
wra�enie, �e spraw� mo�na by�o zbada� dok�adniej. Mog�oby to okaza� si� ciekawe, 
ale mo�e zbyt dla kogo� niewygodne? No c�, w ko�cu prefekt najlepiej wie, co 
robi. 
Pisz� ten raport, korzystaj�c z obiecanej przez Was pe�nej dyskrecji. By�o to 
tak : 
Tej nocy patrolowa�em ulic� Czternast�. Stare kamienice czynszowe, nie najlepsza 
dzielnica. Na rogu znajdowa� si� nowoczesny pawilon spo�ywczy, taki ze szk�a i 
aluminium, a w �rodku pe�no kolorowych pude�eczek. Przygl�da�em si�, jak go myj� 
z zewn�trz d�ugimi szczotkami z pod��czonymi do nich w�ami gumowymi. Wygl�da� 
potem jak cacko w�r�d tych szarych zakazanych kamienic. 
I wtedy, w godzin� po zamkni�ciu sklepu, co� zacz�o si� dzia�. Najpierw 
poczu�em dziwny sw�d, jakby przypalonej gumy. Potem z hukiem wylecia�a jedna z 
wielkich szyb w tym pawilonie. Podnios�em alarm. W chwil� p�niej posypa�y si� 
nast�pne szyby! A potem zacz�y dzia� si� rzeczy zupe�nie niezrozumia�e. Gdybym 
sam nie widzia� wszystkiego na w�asne oczy i nie czu� bij�cego �aru, nigdy bym w 
to nie uwierzy�. Czysty, wymyty przed chwil� aluminiowy szkielet pawilonu pocz�� 
dymi� i buchn�� p�omieniem! I to kolejno w kilku miejscach. Wyci�gn��em ze 
�rodka ga�nic� i skierowa�em j� na ogie�, ale bez �adnego rezultatu. Po chwili 
zosta�em zmuszony do wycofania si�, poniewa� zaj�o si� wn�trze sklepu i 
wszystko stan�o w p�omieniach. Gdy wreszcie nadjecha�y wozy stra�ackie i 
policyjne, ogie� si�ga� ju� drugiego pi�tra. Jeszcze raz prosz� o dyskrecj�, 
mimo �e m�j raport nie zosta� zakwalifikowany jako tajny". 
"Niniejsze sprawozdanie pisz� z mieszanymi uczuciami. Z wykszta�cenia jestem 
prawnikiem, jednak�e podziwiam wsp�czesne nauki przyrodnicze i zazdroszcz� im 
krystalicznej jednoznaczno�ci, kt�ra bardzo przyda�aby si� wielu naszym 
kodeksom. Uwa�am, �e dyscypliny �cis�e oparte s� na solidnych logicznych 
podstawach i temu zawdzi�czamy szybki i wszechstronny rozw�j naszej cywilizacji. 
Moja pewno�� i wiara w nauk� nie zosta�a bynajmniej zachwiana wydarzeniami, 
stanowi�cymi tre�� niniejszego raportu, nie pretenduj� r�wnie� do wyst�pie� z 
pozycji oskar�yciela wzgl�dem przyj�tych metod poznawania przyrody. Uwa�am po 
prostu, �e przed badaczami stan�� jeszcze jeden problem do wyja�nienia, a co do 
jego wagi wol� nie wypowiada� si� jako niedostatecznie bieg�y w przedmiocie 
jurysta. 
Nie s�dz� r�wnie�, abym pope�ni� b��d podczas wykonywania eksperyment�w lub 
oblicze�. Do�wiadczenia by�y wzgl�dnie proste, a rachunki na poziomie 
elementarnym. Jednak�e, aby ca�kowicie wyeliminowa� niebezpiecze�stwo omy�ki, 
proponuj� powt�rzenie bada� przez bardziej kompetentne grono. Ale po kolei 
powr��my do pocz�tku problemu. 
Ca�a sprawa zacz�a si� bardzo zwyczajnie, mo�na by powiedzie� - banalnie. M�j 
dziesi�cioletni syn wykonywa� prace domowe, zadane mu w szkole. Uczy� si� od 
pierwszej klasy doskonale i nigdy nie mia�em z nim �adnych problem�w, zdziwi�em 
si� wi�c wielce, gdy wszed� ze �zami w oczach do mojej kancelarii i pocz�� 
u�ala� si� na sw�j ulubiony przedmiot, na matematyk�. Okaza�o si�, �e w szkole 
obliczano liczb� PI, kt�ra jest, jak wiadomo, stosunkiem obwodu ko�a do jego 
�rednicy. I wszystkim dzieciom wysz�o dobrze, tylko m�j syn otrzyma� inny wynik, 
mianowicie 3,13,...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin