Cały Polański.pdf

(75 KB) Pobierz
Cały Polański
Cały Polański
Od „Noża w wodzie” do „Dziewiątych wrót”
„Dziewiąte wrota” jest to ostatni film Romana Polańskiego, który z okazji
premiery wybrał się do nas. Wizyta jak najbardziej sympatyczna, jaki zaś jest
film? Spodziewaliśmy się, że będzie ważny, okazał się tylko zabawny, ale
dobre i to.
ZYGMUNT KAŁUŻYŃSKI
Można było przecież oczekiwać rzeczy o cięższym kalibrze, jako że temat jest
sataniczny, który to wątek stanowił o sukcesie głównych filmów Polańskiego.
Jednak tym razem nie wykracza on poza ramy repertuarowego thrillero-horroru czy
też horroro-thrilleru, tyle że wykonanego z fachowością wysokiej klasy. Pierwsza
scena jest przejmująca. W eleganckiej bibliotece mężczyzna o nobliwym wyglądzie
pisze list za biurkiem, po czym wiesza się; żyrandol chwieje się złowróżbnie... Jest
to pierwsza ofiara w starciu, którego celem jest zdobycie rycin zamieszczonych
w trzech jedynie ocalałych egzemplarzach starego dzieła, napisanego z inspiracji
Szatana; posiadanie kompletu tej grafiki ma jakoby umożliwić wezwanie go
i korzystanie z jego władzy.
Akcję tę wymyślił hiszpański pisarz Arturo Pérez-Reverte w wydanej i u nas
powieści „Klub Dumas”. Opiera się ona na założeniu umownym, nienowym,
występującym w legendach, że do kontaktu ze Złym Duchem potrzebny jest zabieg
magiczny, wymagający rekwizytu zaklinawczego. Ani religia, ani nowoczesna
psychologia nie podzielają tego zabobonu: sądzi się raczej, że zło mieści się
w charakterach ludzkich i nie trzeba aż urządzeń kabalistycznych, by się nim
posłużyć, wystarczy zwykła decyzja.
Niemniej ta baśniowa konwencja może służyć jako pretekst, by pokazać w formie
przenośnej prawdę o działaniu zła i dzieła sztuki wykonywały to z sukcesem,
udawało się to także Polańskiemu. Jak jednak jest tym razem? Zapowiada się
obiecująco. Johnny Depp, aktor subtelny, zdolny do cieniowania psychologicznego,
występuje tu, przeciwnie wobec swojego charakteru, jako twardy, cyniczny
i perfidny specjalista od rzadkich starodruków; ma wąsy, bródkę i okulary
zasłaniające mu twarz i oszukuje naiwnego właściciela bezcennego wydania „Don
Kichota”, nabywając je za byle co. Zostaje on wynajęty przez bogatego
kolekcjonera, by zdobyć informacje o ocalałych egzemplarzach innego dzieła
z rycinami lucyferycznymi, czego podejmuje się dla pieniędzy. Do tego miejsca jest
szansa, by przyjrzeć się siłom, bywa że ukrytym, bywa że podświadomym, które
kierują charakterami skłaniającymi się ku złu, i Polański dawniej potrafił to pokazać.
Tu jednak akcja ześlizguje się do rozróby występującej wielokrotnie w taśmowych
1
8852613.001.png 8852613.002.png 8852613.003.png 8852613.004.png
sensacjach. Postaci okazują się graczami wyszarpującymi sobie wzajemnie ten czy
tamten egzemplarz książki, Depp traci swoją ewentualną tajemnicę wewnętrzną
i zachowuje się jak komiksowy agent we wstrząsowcu, w dodatku postępujący
głupio w sposób oczywisty dla widza, np. chowa w hotelu kluczowe dzieło za
lodówką, skąd mu je naturalnie zaraz ukradziono, by rozgrywka mogła trwać dalej;
jest nawet regularny pościg samochodowy. Osoby usiłujące posłużyć się diabłem
kończą źle, jak być powinno; w finale Polański usiłuje ratować się żartem: Depp dał
się wciągnąć i może to on skompletuje ryciny?, co jednak nie pomaga, wszystko się
rozlazło w opatrzonym banale.
Inaczej działo się w owym znakomitym „Dziecku Rosemary” Polańskiego z 1968 r.,
w którym narastało, stopień po stopniu, niejako centymetr po centymetrze, jej
straszliwe podejrzenie: że została zapłodniona przez diabła. Cały dramat rozgrywał
się w gruncie rzeczy w jej świadomości. Niewykluczone, że była to tylko
fantasmagoria osobista tej przewrażliwionej biedaczki. Była to przede wszystkim
analiza stanu ducha kobiety w ciąży, z jej nerwowymi lękami, wyolbrzymioną
ostrożnością, podejrzliwością wobec wszystkiego, choćby najbardziej błahego,
dziejącego się dokoła, lecz co może zagrażać jej dojrzewającemu dziecku.
Wydawało się, że jest ona ofiarą własnej manii prześladowczej, co przez cały czas
było przedstawione jako ewentualna możliwa prawda – gdy w ostatniej chwili
okazało się, że jednak rzeczywiście przyszedł na świat SZATAN! Tu w
„Dziewiątych wrotach” dzieje się akurat odwrotnie: łudzi nas się, że mamy do
czynienia z siłami demonicznymi, po czym zawiadamia się nas, że byliśmy tylko na
filmie. Tam przejmująca, sugestywna prawda zmierzała ku tajemnicy, tu robi się
fikcyjną tajemnicę w tym tylko celu, by była fikcyjna.
--- strona--- Życiorys satanisty
A przecież „Rosemary” to nie był jedyny film Polańskiego, w którym Zło
występowało z podobnie przejmującą prawdą: „Wstręt”, „W matni”, „Chinatown”,
„Lokator”... Jego wyjątkowy, jemu tylko właściwy ton polegał na połączeniu
koszmaru z szyderstwem, okropności z cynizmem, mroku psychologicznego
z płynną, znakomitą sprawnością filmową. „Potworność w stroju błazna” – określił
go jeden z krytyków; „kpina lodowata”, pisał inny. Miał on swój temat, do którego
wracał: obsesyjne opętanie oraz charakterystyczną atmosferę, połączenie nie do
rozdzielenia koszmaru i żartu często klownowskiego, potworności i szyderstwa oraz
gładkiej sprawności z posępnym kolorytem ciemnym.
Ta tonacja sprawiała, że określano go jako „kameralnego demona” (tak nazwał go
tygodnik „Time”, który poświęcił mu okładkę). Otóż tak się złożyło, że w życiorysie
Polańskiego znalazły się wypadki, które miały rozgłos światowy: zamordowanie
jego żony w ciąży przez bandę sekciarską Mansona; jego proces o pożycie
z nieletnią, w rezultacie którego opuścił Amerykę. Zdarzenia te były interpretowane
2
 
przez prasę sensacyjną jako właśnie związane z demonizmem Polańskiego i także
z charakterem jego filmów. Ci, którzy znają Polańskiego, twierdzą, że interesował
się on marginesami życia: gdy był w Polsce, stykał się z osobami oryginalnymi
i chętnie udzielał noclegu ówczesnym krajowym rajzerom, naszej odmianie
kloszardyzmu, przypadkowo spotkanym, wypytując ich o ich nieregularne koleje.
Sam Polański wspominał w wywiadach (np. w „Positif”) o sektach czarnoksięskich,
które penetrował w Londynie. Szeroko o tych jego kontaktach pisze John Parker,
autor monografii Polańskiego wydanej u nas w 1998 r.
Gdy ukazał się, również u nas, pamiętnik Polańskiego, wypatrywałem w nim
z zaciekawieniem, czy Polański nie poruszy owego swojego hobby i nie przyzna się
do owej tajemniczej części swojej duszy. Otóż nie ma tam na ten temat ani słowa;
autoportret dostarczony przez niego pokazuje osobę pełną dobrej woli, całkowicie
obywatelską i nawet cokolwiek sentymentalną, i przedstawia się on wręcz jako
ofiara złośliwych fantazji dziennikarskich. A przecież coś musiało w tym być, bo nic
nie dzieje się bez powodu, tym więcej gdy owo coś odgrywa tak znaczną –
i twórczą! – rolę w działalności artysty. Może jednak to wycofanie się rzuca światło
na ostatni film Polańskiego. Ma on obecnie 67 lat, jest szczęśliwie żonaty
i dzieciaty, niewykluczone, że „Dziewiąte wrota” stanowią deklarację zapomnienia:
satanizmu nie należy traktować serio, niech będzie on okazją do zabawy.
Stary kinoman taki jak ja, dla którego filmy Polańskiego również stanowią część
jego życiorysu, chętnie okaże zrozumienie: co jednak zostanie z niego dla nas?
Ach, mam tutaj ciekawą propozycję! Pierwszy i jedyny jego film pełnoprogramowy
nakręcony w Polsce, który zresztą rozpoczął jego karierę następnie światową i był
nominowany do Oscara w kategorii pozycji zagranicznych (wygrał wtedy Fellini z
„Osiem i pół”): „Nóż w wodzie”. Film ten reprezentuje zgoła inną, niespodziewaną
stronę talentu Polańskiego: jako moralisty. Tak jest! Otóż ten jego debiut nabiera
po upływie prawie pół wieku zdumiewającej aktualności na tle naszego obecnego
neokapitalizmu. Jest wręcz proroczy! Polański jednak okazuje się demonem, ale
ostrzegawczym! Proszę tylko zobaczyć.
Niebezpieczny dobrobyt
Jego bohaterowie to małżeństwo dorobkiewiczów, którym udało się – wtedy,
w 1962 r. – osiągnąć to, co zazwyczaj uważa się za godny pożądania standard
życia. Mają więc samochód, posiadają żaglówkę i udają się na jednodniową
wyprawę odpoczynkową. Tu film odsłania charakterystyczną cechę współczesnego
dobrobytu: jego względność, nerwowość, ograniczoność. Jeśli celem zamożności
ma być niezależność, to trzeba stwierdzić, że bohaterowie „Noża w wodzie”, mimo
sukcesu materialnego, byli wciąż od owego osiągnięcia daleko. Czas ich jest
wydzielony i właściciel żaglówki spieszy się, by zdążyć na jakąś „konferencję”
następnego dnia. Pracują oni ciężko i bez przerwy: prowadzą samochód
3
 
przeklinając przechodniów, manewrują sterami, ściągają żagle, gotują
w prymitywnych warunkach w kajucie, lękają się ustawicznie złodzieja
i rzeczywiście coś im tam na przystani wreszcie skradziono itd. W istocie harują
zlani potem, w bezustannym napięciu nerwowym, i robią wrażenie, że posiadanie
owych pięknych rzeczy kosztuje ich więcej zdrowia, niż gdyby byli biedakami.
Bez porównania bardziej wolny wydaje się autostopowicz, którego wycieczkowicze
w przystępie zachcianki zabierają na żaglówkę; ten jednak też nie jest szczęśliwy,
bo dręczy go, że nie posiada samochodu, jachtu, wysportowanej żony, defilującej
w zagranicznym kostiumie bikini itd. Braki te sprawiają, że cierpi na poczucie
zależności i nie mając nadziei, by zdobyć szybko owe rzeczy godne pożądania,
usiłuje je przynajmniej przywłaszczyć, choćby na krótko, choćby tylko
psychologicznie. Zatrzymuje więc auto na szosie, stojąc na jej środku, tak że omal
nie powoduje wypadku, co ma na celu moralne zdominowanie samochodu; na
żaglówce usiłuje wyszydzić autorytet jej posiadacza nazywając go „kapitanem”,
żyje pospiesznie z jego żoną – która w ten sposób mści się za obrzydzenie, jakie
ma do męża, do siebie i również do przygodnego kochanka. Mąż znowu
wykorzystuje swoją pozycję jako właściciel, by poniżać chłopca, żonę, wszystkich
dokoła: rozumiemy go, musi wreszcie mieć jakiś zysk z owego całego posiadania,
które kosztuje go tyle straszliwej pracy.
Symbolem nienawiści między trojgiem staje się ów „Nóż w wodzie”, widniejący
w tytule, skautowski rekwizyt młodego autostopowicza. Jest to symbol wymowny:
morderczy, bo widzimy tu wręcz miażdżące skutki owego stylu życia; praktyczny,
bo trudno o sposób spędzenia czasu bardziej, od strony fasady, higieniczny,
zdrowy, zaopatrzony we wszystko co trzeba. Historia skąpana jest w słońcu,
w wodzie, w sportowej przygodzie. Piękny wiek! – który produkuje małego tyrana,
małą zdzirę, małego chuligana oraz klimat, w którym się dusimy mimo zawartości
tlenu tak korzystnej, że trudno o lepszą.
Był to też pierwszy sukces Polańskiego jako inscenizatora. Dokonał on wtedy
wyczynu, pokazując ledwie trzy osoby w ciągu połowy doby na niewielkiej
żaglówce. Ale ów okręcik został użyty z majsterstwem: zwijanie żagli,
manewrowanie podczas deszczu, szarpanina ze sterem, wykorzystane były jako
kolejne gesty rozwijającego się dramatu. Ten zaś, mimo swej precyzyjnej
skromności – a może właśnie dzięki niej – ilustrował problem pewnego typu
postępowania, w klimacie, gdy głównym tematem życiowym staje się nabycie –
zależnie od szczebla – Mercedesa, motocykla czy choćby eleganckich rękawiczek
z metką firmy z Paryża. Czyż to nie jest wskazówka – wówczas ostrzegawcza,
dzisiaj jak najbardziej aktualna, na mentalność bankowo-komputerową roku 2000?
Polański sugerował już wtedy starą prawdę, że człowiek nie potrzebuje koniecznie
willi, samochodu i żaglówki; człowiek potrzebuje – ludzkiego, czego postaciom
4
 
„Noża w wodzie” już wtedy brakowało.
Tu się zaniepokoiłem, że to wspomnienie może brzmieć jak pretensja wobec
następnej działalności Polańskiego i wobec daremności jego ostatniego filmu.
Spieszę się poprawić: nie jest on do zlekceważenia, i jeżeli nawet ocenimy go jako
nie więcej jak robotę repertuarową – a trzeba będzie na taką reakcję przystać – to
jednak „Dziewiąte wrota” są także osiągnięciem klimatu, a to ze względu na klasę
fotografii oraz scenerię. Luksusowe lokale nowojorskich bogaczy; stara księgarnia
handlarzy-bibliofilów w Portugalii; pretensjonalny hotel paryski; i przede wszystkim
widmowy zamek amatora-satanisty, są to widoki oddychające atmosferą; i jeszcze
muzyka Wojciecha Kilara... Polański nigdy nie zrobił filmu, na który nie byłoby
warto się wybrać, ponieważ miał on i ma wciąż niezawodne wyczucie samego
w sobie nerwu kina.
5
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin