przygoda_kaczki_kwaczki.doc

(42 KB) Pobierz
Przygoda kaczki Kwaczki

Przygoda kaczki Kwaczki

 

Dawno, dawno temu w odległej krainie mieszkały sobie zwierzęta z wiejskiego podwórka. Kraina była mała i kolorowa, a jej mieszkańcy znali się nawzajem. Żyła tam kura Kokoszka, kaczka Milusia, niezwykle mądra indyczka Gulgulcia i biała gęś o długiej szyi i imieniu Gęgała. Żył tam też stary pies Hauczuś ze swym przyjacielem kotem Mruczusiem. Spotykali się oni przy studni na pogawędkach. W oborze dom swój miała krowa Beza, która była biała jak ciasteczko. Obok obory, w stajni mieszkały konie, a najpiękniejszy z nich był Kasztanek.

Najmłodszymi mieszkańcami krainy opiekowała się Gulgulcia. Każdego dnia, uderzając specjalną pałeczką w dużą pokrywę, wzywała maluchy do szkoły. Wtedy schodziły się: kurka, kogucik, gąska, dwa szczeniaki, kotek, byczek, kucyk i kaczuszka. Malutkie nóżki kaczuszki nie chodziły tak szybko jak innych, dlatego zwykle przychodziła ostatnia. Indyczka Gulgulcia czekała, aż wszyscy zajmą swoje miejsca. Brała potem do ręki czerwone piórko i kolejno odczytywała:

- Gąska Bielusia,

- Kogucik Czupurek,

- Kaczuszka Kwaczka,

- Szczeniaki Łatek i Szaruś,

- Kurka Pazurka,

- Byczek Rogatek,

- Kotek Rudasek,

- Kucyk Wicherek.

Wszyscy są – cała dziewiątka! Pani Gulgulcia uśmiechnęła się tak, jak gdyby wszystkich chciała tym uśmiechem przytulić. Potem opowiadała maluchom, dlaczego warto słuchać mamy, co w trawie można spotkać, czemu za płotem stoi strach…

Zwierzątka lubiły słuchać swojej pani. Zwykle potem rysowały, liczyły, czytały no i ćwiczyły. Ćwiczenia to ulubione zajęcie prawie wszystkich.

Był jednak ktoś, kto najbardziej na świecie nie lubił słów ćwiczenia, gimnastyka, zawody… Brrr. Była to kaczka Kwaczka. Pewnego dnia zwierzątka wyszły na gimnastykę, na podwórko. Kaczka szła ostatnia. Och, najchętniej wytarłaby wszystkie tabliczki, podlała wszystkie kwiatki Żałowała, że nie pada deszcz, wtedy zostaliby w szkole i mogliby robić coś innego. Pani Gulgulcia powiedziała serdecznie:

- Chodź, Kwaczusiu, będziemy się razem bawić. To nic trudnego.

Kwaczusia bardzo się bała, miała sucho w gardle, jej krótkie nóżki dziwnie się plątały. Złościła się, że kurka Pazurka i gąska Bielusia są już tak daleko.

- Oj, jak ja je dogonię! – Bardzo chciała móc chodzić tak szybko jak one.

Gdy wszyscy znaleźli się na miejscu, pani Indyczka, z bardzo poważną miną powiedziała do zebranych wokół zwierząt:

- Moi kochani, z okazji Dnia Matki przygotujemy zabawę. Pani Gęś obiecała upiec pyszny tort. Postanowiłam, że zorganizujemy pokaz ulubionych ćwiczeń, aby wasze mamy mogły zobaczyć, co potraficie. Chciałabym, abyśmy wspólnie ułożyli listę konkurencji. Co wy na to?

- Hura, hura!!! Świetny pomysł, ale będzie zabawa! Pokażę mój skok! – ucieszył się byczek Rogatek.

Kwaczusia poczuła, że jej nóżki stały się tak krótkie, aż usiadła na trawie i coś ukłuło ją w oczko tak bardzo chciało jej się płakać!!!

- Dlaczego, dlaczego myślała…

Skoki, biegi to pomysły kurki i gąski. Toczenie piłeczki, proponował kotek Rudasek. To zwierzątka mówiły, co chciałyby robić.

- A ty, Kwaczusiu, masz jakiś pomysł? – zapytała pani Gulgulcia.

Wszyscy nagle umilkli i odwrócili głowy w jej stronę.

- No, to teraz poczekamy podskoczył Wicherek, a Pazurka i Bielusia się uśmiechnęły.

- Pomyśl – powiedziała pani do kaczuszki.

Kwaczusia czuła, że serduszko biło jej tak mocno, aż bolało.

- Śmiało Kwaczusiu! Co lubisz najbardziej? – zapytali Łatek i Szaruś, którzy nagle znaleźli się obok. Nic jednak nie przychodziło jej do głowy.

Aż tu nagle, zobaczyła swoją mamę, która pływała po stawie i powiedziała cichutko:

- Może pływanie?

- Tak, tak, to dobry pomysł powiedziała pani Gulgulcia, tej konkurencji jeszcze nie było, już notuję.

- Phi! – odezwała się gąska Bielusia też mi - pływanie!

- Oto zaproszenia dla Waszych mam. Oddajcie je i pozdrówcie ode mnie. Do widzenia dzieci!

- Do widzenia – odpowiedziały zwierzątka.

Kwaczka szła do domu bardzo powoli, było jej niezwykle smutno, a w główce kłębiło się wiele dziwnych myśli. Pod skrzydełkiem mocno ściskała zaproszenie dla mamy. Przed domem kaczuszka spotkała swojego tatę Kaczora. Tata malował płot ogródka kwiatowego, w którym rosły już tulipany, konwalie i mamy ulubione drobne niezapominajki.

- To dla mamy pochwalił się z dumą Jak myślisz, ucieszy się? zapytał tata.

- Może tak – odpowiedziała bez entuzjazmu Kwaczusia. Weszła do swojego pokoju, położyła zaproszenie na stoliczku i wdrapała się na łóżeczko. Przytuliła się mocno do podusi i przymknęła oczka.

- O, już jesteś! Witaj córeczko – do pokoju weszła mama, kaczka Milusia – Cieszę się, że jesteś już w domu. Och, widzę coś na stoliczku. Czy mogę zajrzeć?

- Tak mamo, to dla Ciebie.

Mama uważnie przeczytała zaproszenie, uśmiechnęła się, zbliżyła do Kwaczusi i serdecznie ją przytuliła. Kiedy mama spojrzała w oczy córeczki, trochę zdziwiona zapytała:

- Czy coś cię martwi? Masz smutną minkę.

Wtedy kaczuszka mocno przytuliła się do mamy, nic nie odpowiadając.

- Bardzo się cieszę, że zapraszasz mnie do swojej szkoły. Na pewno będzie bardzo fajnie zagadnęła mama.

Kwaczusia nie wytrzymała i zaczęła krzyczeć:

- Nie, nie będzie wcale fajnie!!! Głupi pomysł, co to w ogóle za pomysł, żeby pokazywać ćwiczenia. Nie chcę! – zaczęła płakać i tupać ze złości swoimi krótkimi nóżkami.

Mama spojrzała na kaczuszkę.

- Widzę, że jesteś teraz bardzo zdenerwowana. Kiedy się uspokoisz, możesz do mnie przyjść – powiedziała mama i wyszła z pokoju.

Usłyszała, że z ogródka właśnie wrócił tata. Rodzice długo ze sobą rozmawiali...

Kwaczusia zapłakana, zmęczona zasnęła po dniu pełnym wrażeń. Rano mama obudziła ją delikatnym głaskaniem po główce. Słońce już świeciło jasno. Kaczuszka uśmiechnęła się do mamy. Przypomniała sobie miniony dzień i powiedziała cicho:

- Przepraszam.

- Już dobrze, chodź na śniadanie. Wiesz zaczęła mama kiedy ja byłam mała, urządziliśmy dla mam przedstawienie pt. „Brzydkie Kaczątko”. Wszyscy staraliśmy się grać jak prawdziwi aktorzy. Występowaliśmy na scenie w specjalnie przygotowanych kostiumach. Moja mama powiedziała mi wtedy, że jest ze mnie dumna i czuje się bardzo szczęśliwa. A ja starałam się tylko najbardziej, jak potrafiłam. Rozumiesz Kwaczusiu?

Kaczka skinęła głową, połknęła ostatni kawałek i powiedziała:

- Rozumiem.

Tego dnia szła odważnie do szkoły. Spotkała po drodze Łatka i Szarusia. Poszli dalej razem, opowiadając swoje ulubione historyjki.

A na zawodach było tak: kurka i gąska biegały szybciutko, Wicherek pokonał przeszkody, byczek pokazał swój długi skok, kogucik zapiał specjalnie na cześć mam, Łatek i Szaruś przedstawili taniec radości, a Kwaczusia… Ona pokazała, jak szybko potrafi przepłynąć staw. Zawodnicy długo słuchali braw mam i pani Gulgulci. Wszyscy jedli pyszny tort pani Gęgały, śmiejąc się wesoło.

Na koniec pani pożegnała dzieci i mamy:

- Dziękuję za miłe spotkanie, wszyscy razem sprawiliście, że było to udane święto. Kwaczusia poczuła, że pani ją też chwali.

- To był naprawdę miły dzień, mamo! powiedziała szczęśliwa i zadowolona kaczuszka – Dzisiaj dowiedziałam się czegoś ważnego – potrafię świetnie pływać. Chodźmy mamo do domu, chcę o tym opowiedzieć tacie.

- Myślę, że będzie cieszył się razem z tobą dodała mama Milusia.

 

Pomysł i opracowanie: Anna Holewa, Beata Blanik,

Marta Domka, Zofia Świercz, Danuta Czaja.

 

Przedszkole Bajkowej Przygody w Mikołowie

Maj 2004 r.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin