duma i uprzedzenie 3.txt

(33 KB) Pobierz
00:00:00:www.napiprojekt.pl - nowa jako�� napis�w.|Napisy zosta�y specjalnie dopasowane do Twojej wersji filmu.
00:00:22:Duma o uprzedzenie
00:00:55:Lizzy! Zgadnij, co si� sta�o.
00:00:58:Pan Collins o�wiadczy� si� Charlotcie Lucas.
00:01:02:A ona go przyj�a.
00:01:08:Charlotta zar�czy�a si� z panem Collinsem?
00:01:11:Niemo�liwe!
00:01:15:A kominek w wielkiej sali|w Rosings jest znacznie wi�kszy...
00:01:20:Doprawdy zadziwiaj�co wielki kominek.
00:01:24:Dlaczego si� dziwisz, droga Lizzy?
00:01:28:Uwa�asz, �e pan Collins nie mo�e|pozyska� wzgl�d�w �adnej kobiety,
00:01:31:bo nie uda�o mu si� z tob�?
00:01:34:Charlotto, nie my�la�am...
00:01:38:By�am zaskoczona.
00:01:42:Ale je�li pan Collins mia� to szcz�cie,
00:01:45:�e pozyska� twoje uczucie,
00:01:48:to ciesz� si� ze wzgl�du na was oboje.
00:01:51:Wiem, co my�lisz.
00:01:54:Nie jestem romantyczk�.
00:01:57:Nigdy nie by�am.
00:02:00:Chc� tylko wygodnego domu.
00:02:04:Zwa�ywszy charakter pana Collinsa|i jego pozycj� w �yciu,
00:02:08:jestem pewna, �e mam takie same|szanse na szcz�cie z nim,
00:02:11:jak wi�kszo�� ludzi w chwili �lubu.
00:02:14:Droga Charlotto!
00:02:17:Kuzynko El�bieto, masz przed sob�|najszcz�liwszego z ludzi.
00:02:22:Jane, to by� taki upokarzaj�cy spektakl!
00:02:26:Wie, �e wychodzi za jednego|z najg�upszych ludzi w Anglii.
00:02:29:Nigdy nie s�dzi�am, �e jest do tego zdolna.
00:02:33:We� pod uwag� r�nic�|waszej sytuacji i charakteru.
00:02:37:Nasz kuzyn nie jest mo�e najm�drzejszym z ludzi,
00:02:40:ale jest szanowany.|Nie jest pod�y,
00:02:44:a je�li chodzi o maj�tek, to dobra partia.
00:02:48:Znakomita! Ty nigdy by�|nie wysz�a za kogo� dla wygody.
00:02:51:Nie, ale ludzie s� r�ni, Lizzy.
00:03:00:Kochana Jane...
00:03:04:S�dz�, �e ty nie b�dziesz musia�a wybiera�
00:03:07:pomi�dzy ma��e�stwem z mi�o�ci,|a ma��e�stwem dla pieni�dzy.
00:03:11:To mo�e ty b�dziesz musia�a?
00:03:19:W�a�nie przysz�o z Netherfield, panienko.
00:03:26:Od Karoliny Bingley.
00:03:32:Pisze... �e ca�e towarzystwo w�a�nie opu�ci�o|Netherfield i wyjecha�o do Londynu.
00:03:38:i �e nie maj� zamiaru wr�ci�.
00:03:45:"M�j brat Karol, kt�rego interesy wzywaj� do Londynu,
00:03:48:mo�e uwa�a�, �e zajmie mu to tylko kilka dni,
00:03:51:ale my jeste�my przekonani, �e b�dzie inaczej.
00:03:55:Wiem, �e kiedy Karol dotrze do Londynu,|nie b�dzie chcia� go opuszcza�.
00:03:58:Nie jest mi przykro porzuca� niczego w Hertfortshire,
00:04:01:najdro�sza przyjaci�ko, poza tob�.
00:04:05:Pan Darcy oczywi�cie nie mo�e|si� doczeka� spotkania z siostr�,
00:04:10:a szczerze m�wi�c ja|t�sknie za ni� r�wnie mocno,
00:04:13:bo �ywi� nadziej�, �e zostanie ona moj� siostr�.
00:04:20:Czy �le robi�, kochana Jane, marz�c o tym
00:04:24:co zapewni szcz�cie tak wielu? "
00:04:27:Czy mo�na by�o wyrazi� si� ja�niej?
00:04:30:Karolina jest pewna,|�e jestem oboj�tna jej bratu
00:04:32:i stara si� delikatnie mi to przekaza�.
00:04:35:- Tak to trzeba rozumie�.|- Rozumiem to dok�adnie odwrotnie.
00:04:40:Panna Bingley widzi, �e|jej brat jest zakochany w tobie,
00:04:43:a ona chce, �eby on|si� o�eni� z pann� Darcy.
00:04:47:Chce zatrzyma� go w mie�cie,|a ciebie przekona�, �e on nie dba o ciebie.
00:04:52:Doprawdy, Jane, uwierz mi.
00:04:55:Nikt, kto widzia� was razem,|nie mo�e w�tpi� o jego uczuciu.
00:05:00:Nie wierz�, �e Karolina jest zdolna do k�amstwa.
00:05:03:Mam tylko nadziej�, �e si� myli.
00:05:06:A wi�c uwierz,|�e si� myli pod ka�dym wzgl�dem.
00:05:09:Nie zdo�a przekona� m�czyzny tak zakochanego,
00:05:12:�e kocha kogo� innego.
00:05:16:Je�li Bingley nie wr�ci do ciebie|i nie zje obiadu w Longbourn
00:05:19:w ci�gu dw�ch tygodni,|b�d� bardzo zaskoczona.
00:05:31:Ani troch� nie zazdroszcz� Charlotcie Lucas.
00:05:34:Kto chcia�by wyj�� za pastora?
00:05:37:- Co wiecz�r b�dzie jej czyta� kazania|- Zanim p�jd� do ��ka!
00:05:41:Jaki ohydny p�aszcz! Pasowa�by Mary!
00:05:46:Sp�jrz, Denny i Carter!
00:05:50:I Wickham! Pewnie znowu zatrzymasz|Wickhama tylko dla siebie, Lizzy.
00:05:54:Jasne, �e tak.|Jest w nim gor�co zakochana.
00:05:57:Na lito�� bosk�, m�wcie ciszej.
00:06:00:Dzie� dobry paniom.
00:06:04:Szcz�liwe spotkanie.|W�a�nie szli�my do Longbourn do pa�.
00:06:07:A my do Meryton do was.
00:06:25:Mia�y�my nadziej�,|�e b�dzie pan na balu w Netherfield.
00:06:28:A ja by�em zmartwiony|nie mog�c z pani� zata�czy�.
00:06:32:Jednak wyroki przeznaczenia...
00:06:35:Nie, z pani� musz� by� zupe�nie szczery.
00:06:38:Uzna�em, �e nie powinienem tam by�.
00:06:41:Poczu�em, �e nie chc�|spotka� si� z panem Darcym.
00:06:44:Mog�oby by� to nieprzyjemne|nie tylko dla mnie.
00:06:47:Rozumiem pana i|podziwiam jego samozaparcie.
00:06:52:Nie dlatego, �e sprawi�oby mi przykro��|publiczne upokorzenie pana Darcy'ego,
00:06:55:ale w domu pana Bingleya...
00:06:57:By�oby mi przykro widzie� jego zak�opotanego.
00:07:00:A z nim pani siostr�.
00:07:03:Tak...
00:07:07:S�ysza�em, �e pani kuzyn, pan Collins zar�czy� si�.
00:07:10:Tak, z moj� dobr� przyjaci�k�,|Charlott� Lucas.
00:07:14:S�ysza�em, �e sk�ania� si� w innym kierunku.
00:07:17:Mo�e i tak, ale zmieni�|ten kierunek, ku og�lnemu zadowoleniu.
00:07:22:I uldze.
00:07:26:Mo�e wst�pi� panowie do nas na herbat�?
00:07:30:Chcia�abym przedstawi� pan�w rodzicom.
00:07:33:Dzi�kuj�.
00:08:14:M�ody George Wickham jest taki|czaruj�cy, prawda, kochanie?
00:08:19:Rzeczywi�cie, zabawia� nas tak mi�o
00:08:23:histori� swoich nieszcz��.
00:08:27:Takie gaw�dy s� lepsze od powie�ci.
00:08:31:Uwa�am, �e zosta� potraktowany|oburzaj�co przez pana Darcy'ego.
00:08:35:Przypuszczalnie tak, Lizzy,
00:08:38:ale Darcy nie jest chyba|bardziej wierutnym �otrem
00:08:41:ni� wi�kszo�� bogaczy|przyzwyczajonych do stawiania na swoim.
00:08:44:To uczy nas, by namy�la� si� starannie,
00:08:47:zanim orzeknie si� o czyjej� winie.
00:08:50:Na Boga!
00:08:53:Bardzo mi szkoda biednego pana Wickhama.
00:08:56:Jest taki przystojny w mundurze!
00:09:00:Pami�tam czasy, kiedy sama|przepada�am za czerwonymi kurtami.
00:09:06:Wci�� je lubi� w g��bi serca.
00:09:11:Nie pod�miewaj si� tak, panno Lizzy.
00:09:14:Chocia� podobasz si� panu Wickhamowi,
00:09:17:jestem pewna, �e nie zrobi�a� nic,|by na to zas�u�y�.
00:09:20:Po tym, jak post�pi�a� z panem Collinsem!
00:09:23:Ale to i tak wszystko na pr�no.|Nic z tego nie b�dzie.
00:09:26:Biedny m�odzieniec.|Gdyby tylko mia� pi�� albo sze�� tysi�cy rocznie,
00:09:30:by�abym szcz�liwa, gdyby po�lubi�|kt�r�kolwiek z dziewcz�t.
00:09:33:Ale nic nie jest jak powinno.
00:09:36:A teraz pan Bingley,|po kt�rym tyle si� spodziewali�my,
00:09:39:wyjecha� na zawsze.
00:09:42:S�ucham?
00:09:45:Dosta�am znowu list od Karoliny Bingley.|Jest ju� pewne, �e zostan� w Londynie na ca�� zim�.
00:09:51:- Nie wierz�.|- To prawda.
00:09:56:Popatrz na to z tej strony, Jane:
00:09:59:Poza ma��e�stwem dziewcz�ta|najbardziej marz� o zawodzie mi�osnym.
00:10:02:Kiedy kolej na ciebie, Lizzy?
00:10:05:Chyba nie pozwolisz,|�eby Jane by�a lepsza?
00:10:09:W Meryton jest wystarczaj�co wielu oficer�w,|by z�ama� serca wszystkich dziewcz�t w kraju.
00:10:13:Mo�e Wickham? Taki przyjemny|m�czyzna zrobi to z �atwo�ci�.
00:10:16:Dzi�kuj�, ale wystarczy�by kto� mniej uroczy.
00:10:19:Nie mo�emy wszystkie mie� szcz�cia Jane.
00:10:22:Prawda, ale pocieszcie si� my�l�,
00:10:25:�e je�li trafi si� wam co� tego rodzaju,|wasza kochaj�ca matka
00:10:28:rozg�osi to wszem i wobec.
00:10:33:Nie wiem, co si� z nami stanie!
00:10:39:Nie mog� znie�� my�li o|Charlotcie Lucas jako pani tego domu.
00:10:43:�e b�d� musia�a jej ust�pi�,|do�y� czasu, kiedy zajmie moje miejsce.
00:10:48:Moja droga, nie b�d� tak� pesymistk�.
00:10:51:Miejmy nadziej�, �e nie b�dzie tak �le:
00:10:55:mo�e to ja prze�yj� ciebie.
00:11:08:Nie martwmy si� tak, Lizzy.
00:11:12:Zapomn� o nim.
00:11:15:Wzystko b�dzie jak wcze�niej.
00:11:23:B�d� go pami�ta� tylko jako|najlepszego cz�owieka, jakiego zna�am.
00:11:29:To wszystko.
00:11:32:Nie mam czego oczekiwa�,|ani czego si� l�ka�.
00:11:35:Niczego ju� nie oczekuj�.
00:11:37:To zaoszcz�dzi mi cierpienia.
00:11:45:Kochana Jane.
00:11:49:Jeste� za dobra.|Twoja s�odycz i bezinteresowno�� s� za wielkie.
00:11:52:- Nie �artuj sobie ze mnie Lizzy.|- Nie �artuj�.
00:11:59:Jest tylko kilku ludzi, kt�rych kocham,
00:12:02:a jeszcze mniej, kt�rych ceni�.
00:12:04:Im wi�cej widz� �wiata,|tym mniej mi si� podoba.
00:12:10:Jane, a mo�e pojecha�aby� do Londynu?
00:12:13:Wujek i ciocia Gardiner b�d� szcz�liwi|maj�c ci� na Gracechurch na �wi�ta.
00:12:18:Dlaczego chcesz, �ebym jecha�a|do Londynu, Lizzy?
00:12:21:Bez powodu.|Zmiana miejsca i towarzystwa?
00:12:40:Sp�nili�cie si�!|Ju� by�am pewna, �e pow�z si� przewr�ci�!
00:12:49:Dawno si� nie widzieli�my!|Jak si� masz, siostro?
00:12:52:Bardzo �le. Nikt nie wie|co ja cierpi� z moimi nerwami.
00:12:55:Ale ja si� nigdy nie skar��.
00:12:58:Wygl�dasz bardzo dobrze.
00:13:01:Prezenty?
00:13:03:- Nie zmieni�a� si�, Lidio.|- Co, nie uros�am?
00:13:06:We wszystkim poza rozumem.
00:13:11:- Lizzy!|- Wchod�cie do �rodka, musicie si� przebra�.
00:13:16:Idziemy do Philips�w dzi� wiecz�r.
00:13:20:B�g wie, �e nie mam ochoty|biega� tu i tam co wiecz�r,
00:13:23:bo wola�abym siedzie� w domu|i leczy� biedne nerwy.
00:13:52:Biedna Jane.
00:13:55:Nie my�l, �e j� wini�.
00:13:59:Kto m�g�by j� wini� za to?|To najkocha�sza dziewczyna na �wiecie.
00:14:04:Tak w�a�nie m�wi�am|mojej siostrze, pani Gardiner.
00:14:07:- Zrobi�a co w jej mocy.|- Z�apa�aby Bingleya, gdyby mog�a.
00:14:11:Tak jest, zrobi�a wszystko.|Nikt nie zrobi�by wi�cej.
00:14:15:Ale siostro, je�li pomy�l� o Lizzy!
00:14:18:- Musi by� ci bardzo ci�ko, siostro.|- Tak jest, bardzo ci�ko.
00:14:21:Mog�aby ju� by� �on� pana Collinsa.
00:14:24:To by�aby dla ciebie taka pociecha.
00:14:28:Ci Lucasowie s� tacy podst�pni.|Zawsze im ma�o.
00:14:35:To, �e przyjecha�a� to taka pociecha.
00:14:38:Opowiesz nam o tym jakie|r�kawy s� teraz najm...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin