BOŻENA WOJTASIK, Doradca w teatrze życia.doc

(71 KB) Pobierz
BOŻENA WOJTASIK

Bożena Wojtasik, Doradca w teatrze życia poradni. Podejście dramaturgiczne Ervinga Goffmana, [w:] red. A. Kargulowa, Dramaturgia poradnictwa, AUW No 1889, Wyd. Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1996, s. 215-222.

 

 

 

 

Tytuł mojego artykułu nawiązuje do książki Człowiek w teatrze życia codziennego socjologa amerykańskiego E. Goffmana. Książka ta stała się best­sellerem i zapoczątkowała prąd umysłowy, który stał się ważny przede wszyst­kim dla młodego pokolenia socjologów.

Podejście dramaturgiczne, które prezentuje autor, daje zupełnie inną pers­pektywę spojrzenia na problemy penetrujące nauki społeczne. Goffmana można uznać za jednego z przedstawicieli symbolicznego interakcjonizmu - amery­kańskiej odmiany socjologii humanistycznej. Symboliczna interakcja (albo, jak mówi H. Blumer, interpretacyjna interakcja) oznacza takie działanie społeczne, w którego trakcie osoby komunikujące się przekazują sobie znaczenia, inter­pretują i definiują działania, wpływając w ten sposób nawzajem na zmianę swoich zachowań. Partnerzy interakcji starają się zrozumieć znaczenia swoich działań, interpretują je i działają, opierając się na tych interpretacjach (Blumer, 1984, s. 71-86; Hałas, 1994, s. 45-66).

Blumer zakłada, że społeczna interakcja zachodzi między aktorami. Tego zdania jest także E. Goffman (1981, s. 31), który przyjmuje w swojej książce perspektywę przedstawienia teatralnego i rządzących w niej reguł drama­turgicznych. Uważa on, że obecność innych ludzi przekształca każdą dzia­łalność ludzką w występ. Każda jednostka wywiera wrażenie na widzach, próbując narzucić im swoją definicję sytuacji (Szacki, w: Goffman, 1981, s. 7). Ale granie roli nie musi oznaczać, że jest się zakłamanym czy nie­szczerym.

W swej książce Goffman posługuje się pojęciami zaczerpniętymi z języka teatru. Mówi o wykonawcach i widowni, o rolach, przedstawieniach, deko­racjach i kulisach, wymogach dramaturgii, dramaturgicznych umiejętnościach i strategiach. Książka nie przedstawia jednak elementów teatru, które wkradają się do życia społecznego, ale traktuje o „strukturze społecznych kontaktów ­strukturze pewnych całości społecznych, które pojawiają się zawsze wtedy, gdy ludzie obcują ze sobą bezpośrednio" (ibidem, s. 325). Najważniejszym aspektem tej struktury jest utrzymywanie wciąż tej samej definicji sytuacji, podtrzymy­wanie jej tak, aby nie powstawały zakłócenia.

Autor zdaje sobie sprawę z ograniczeń, jakie niesie ze sobą perspektywa przedstawienia teatralnego przyjęta w pracy. Uważa bowiem, że to, co się dzieje na scenie, w teatrze jest zorganizowaną iluzją, o której wiadomo, że nią jest i nic rzeczywistego nie może się wydarzyć, nie ponosi się realnych konsekwencji działań (chyba że aktorskie, np. nieudolne przedstawienie). W życiu codziennym natomiast rzeczywistość jest realna, a przez to zagrażająca (ibidem, s. 325-326). Ale jednak w teatrze skuteczne przedstawienie postaci wymaga posłużenia się prawdziwymi technikami, zaczerpniętymi z realnego życia społecznego, techni­kami, którymi posługują się ludzie w życiu codziennym, i dzięki którym radzą sobie z rzeczywistymi sytuacjami społecznymi (ibidem, s. 326). Badacz drama­turgista nie sugeruje, że tak właśnie rozumie świat, ale przywołuje model teatralny jako narzędzie, które pozwala mu skupić uwagę na ludzkich działaniach (Szacki, w: Goffman, 1981, s. 24).

W Polsce A. Janowski (1995) zastosował koncepcję Goffmana jako nowy sposób podejścia do problemów oświatowych, próbę zrozumienia tego, co dzieje się w szkole i w klasie. Ja natomiast chciałbym odnieść tę teorię do problemów związanych z poradnictwem i spróbować spojrzeć na działalność doradcy z in­nej niż dotychczas perspektywy.

 

DORADCA W PERSPEKTYWIE DRAMATURGICZNEJ

 

Goffman zajmuje się wyłącznie dramaturgicznymi problemami, jakie może napotykać każdy z uczestników interakcji przedstawiając innym swoją dzia­łalność, więc tylko o takich będę tu mówić w odniesieniu do doradcy.

Doradca i radzący się są również uczestnikami interakcji spotkania face-to­-face, którą można zdefiniować „jako wzajemny wpływ jednostek znajdujących się w swojej bezpośredniej fizycznej bliskości na swe postępowanie"(Goffman, 1981, s. 52). Działalność doradcy można określić też jako występ, ponieważ jest on uczestnikiem interakcji i jego działalność służy wpływaniu na osoby radzące się. Ale także jako występ można uznać zachowanie się klienta, ponieważ i on wpływa na zachowanie się doradcy. Jednocześnie, w zależności od punktu odniesienia, niekiedy doradców, a kiedy indziej radzących się można określić mianem widowni, publiczności albo współuczestników.

Wzór działania uzewnętrzniony podczas występu, który został wcześniej ustalony przez występującego, będę nazywała rolą. Taką rolę może grać doradca lub radzący się. Chciałabym jednak skupić się bardziej na roli samego doradcy. „Kiedy jednostka gra jakąś rolę, oczekuje od swych obserwatorów, że wrażenie, jakie pragnie w nich wywołać, odbiorą oni zgodnie z jej zamysłem" (ibidem, s. 54). W tym miejscu jednak rodzą się pytania natury moralnej, wynikające z tradycyjnego rozumienia terminu „gra.'.': czy „grać rolę", czy „występować", to znaczy być nieuczciwym i oszukiwać innych? Otóż dla Goffmana szczera osoba to taka, która gra (bo grają wszyscy), ale jest przejęta swoją rolą i wierzy we wrażenia, jakie wywołała swoimi występami. Zainscenizowana przez tę osobę iluzja rzeczywistości jest dla niej samą rzeczywistością (ibidern, s. 55-56). Natomiast wykonawca, który wobec swojej gry zachowuje dystans, nie utoż­samia się z rolą i nie troszczy się o to, co myśli i w co wierzy publiczność, jest właśnie osobą nieszczerą. Jeśli jeszcze dodatkowo cieszy go maskarada, bawi go to, co inni traktują zupełnie serio, wtedy taką osobę postrzega się jako cyniczną (ibidem, s. 55). Dlatego, zdaniem Goffmana, nie można oderwać się od grania ról, ale granie roli może mieć różną wartość moralną.

Zupełnie inaczej granie i gry definiuje E. Berne. Jego zdaniem gry są to serie transakcji ukrytych, prowadzące do dobrze określonego, dającego się przewidzieć wyniku. Mówiąc bardziej potocznie jest to seria posunięć z pułapką lub „sztuczką" (Berne, 1987, s. 43). To, co odróżnia gry od innych form aktywności społecznej u Berne'a (np. procedur, rytuałów, rozrywek), to pewien podstęp (ukryta jakość) i wypłata (kulminacja). Jego zdaniem nasze życie społeczne w przeważającej części upływa na grach, ale jest to forma zastępcza dla autentycznego „bycia razem", chroniąca przed zbyt niebezpiecznymi, nie­pewnymi sytuacjami intymnymi, które wymagałyby odsłonięcia się i szczerości. Berne uważa, że można uwolnić się od gier i że jest to korzystne, prowadzi bowiem do moralnie wartościowych zachowań intymnych. Intymność jest cechą przynależną najbardziej szczerym, bezpośrednim i otwartym stosunkom między­ludzkim. Nie należy jej (podobnie jak i miłości) utożsamiać z seksem, choć mogą ze sobą współistnieć, nie wykluczając się (Rogoll, 1989, s. 53). Natomiast zdaniem Goffmana nie ma możliwości zaprzestania grania, bo zawsze, nawet w stosunkach intymnych z drugim człowiekiem, staramy się wywrzeć na nim wrażenie, czyli gramy zawsze, ale robimy to szczerze lub nieszczerze. Roz­ważając zatem działalność doradcy w tej perspektywie można stwierdzić, że doradca jako uczestnik interakcji zawsze gra, ale zgodnie z etyką zawodową powinien utożsamiać się ze swoją rolą, grać szczerze i wierzyć we wrażenia, jakie wywoła swoim występem.

Podczas pierwszego spotkania zarówno doradca, jak i osoba radząca się próbują wstępnie zdefiniować sytuację. Dużym ułatwieniem w takim definio­waniu sytuacji jest zdobywanie informacji wzajemnie o sobie. Osoba radząca się już wcześniej może zasięgnąć opinii innych ludzi o doradcy, natomiast doradca w trakcie spotkania zbiera jak najwięcej informacji o radzącym się. Dzięki tym informacjom obie strony interakcji mogą lepiej przewidywać zachowania, a także lepiej wiedzieć, jak się zachować, by wywołać pożądane reakcje drugiej osoby. Informacje takie, dostarczające obserwatorom definicji sytuacji, to nie tylko opinia innych ludzi czy treści własnych wypowiedzi, ale także wszystko to, co Goffman (1981, s. 61) nazywa fasadą. Fasada to te standardowe środki wyrazu, które stosują uczestnicy interakcji (celowo lub mimowolnie). Takich informacji dostarcza więc dekoracja (meble, sprzęty, rekwizyty znajdujące się np. w poradni), a także środki wyrazu najmocniej związane z samym doradcą, tzw. osobista fasada, czyli powierzchowność i sposób bycia, a więc insygnia związane z pozycją i urzędem, strój, płeć, wiek, postura, wygląd, sposób mówienia, gesty itp. Radzący się oczekuje zgodności między dekoracją i po­wierzchownością doradcy a jego sposobem bycia. Również doradca oczekuje takiej zgodności od osoby radzącej się. Jeżeli doradca chce przedstawić się w korzystnym świetle, to musi kontrolować swoje zachowania werbalne i nie­werbalne. Najczęściej jednak jest on świadomy tylko jednego (werbalnego) typu zachowań, natomiast obserwator, czyli klient, sprawdza wiarygodność informacji, obserwując zachowania niewerbalne doradcy, które temu trudno jest w pełni kontrolować (por. ibidem, s. 42).

Dlatego coraz większe znaczenie przypisuje się niewerbalnym kontaktom doradca-radzący się. Jeszcze do niedawna takie rozważania były usytuowane na pograniczu nauki i wiedzy potocznej, obecnie większość podręczników psychologii porusza temat niewerbalnych kontaktów międzyludzkich. Do ko­munikatów niewerbalnych zalicza się (Domachowski, 1991, s. 133-144):

·        mowę ciała, tj. gestykulację, pozycję ciała, mimikę, ton głosu, zapach ciała, kierunki spojrzenia, zmianę wielkości źrenic i inne,

·        komunikaty interakcyjne, tj. kontakt wzrokowy, dystans interakcji, prze­strzeń interpersonalną, przestrzeń osobistą i inne.

Spróbuję rozważyć zatem, jakie znaczenie mają komunikaty niewerbalne w kontaktach doradca-radzący się. Pewnych informacji mogą dostarczać także dekoracje, tzn. wystrój wnętrza gabinetu doradcy, sposób ustawienia biurka, rozmieszczenie krzeseł. Dekoracje mogą mieć wpływ także na skuteczne porozumiewanie się. Badania wykazują, iż największą presję na klienta wywiera się wówczas, gdy krzesła są ustawione w pozycji współzawodniczącej, tzn. rozmawia się przez biurko. Najlepiej natomiast dochodzi do nawiązania kon­taktu wówczas, gdy krzesła dla gości umieszcza się w pozycji narożnej. Inne czynniki wpływające na zwiększenie dystansu to np. sadzanie klienta tyłem do drzwi, bogaty fotel doradcy, a skromne krzesełko petenta, niskie kanapy dla klientów, materiały z napisem „poufne" zostawione na biurku, kilka różnych aparatów telefonicznych itp.

Aby doradca skutecznie porozumiewał się z klientem, musi być zachowana odpowiednia odległość fizyczna i psychiczna, która nie może być ani za duża, ani za mała. Człowiek ma pewną przestrzeń osobistą, która go otacza i jest przez niego chroniona. Z osobami bliskimi kontaktujemy się w strefie intymnej, doradca zaś wprawdzie może wejść w dalszą strefę - osobistą, ale czasami bezpieczniej będzie pozostać w strefie społecznej, którą zachowujemy w stosunku do ludzi obcych (Pease, 1992, s. 24).

Zatem jeśli doradca chce, aby klient dobrze czuł się w jego towarzystwie, powinien zachować pewien dystans. Dopiero kiedy pozna lepiej osobę radzącą

się, może próbować ten dystans zmniejszyć. W pierwszym kontakcie nie jest do pomyślenia nawet przyjacielskie położenie ręki na ramieniu albo inny sposób wchodzenia w sferę intymną klienta. Doradca powinien też wiedzieć, jaka odległość jest najlepsza dla osoby radzącej się, w której czuje się ona bez­piecznie. Ważne jest również utrzymanie kontaktu wzrokowego. Spojrzenie może działać jak wzmacnianie, podobnie jak skinięcie głowy, może również nieść ze sobą informację, że doradca jest zainteresowany i uważny. Kontak­towanie się wzrokowe jest samo w sobie sygnałem, ale doradca i radzący się mogą spoglądać na siebie także w celu uzyskania niewerbalnych informacji (Agryle, 1991, s. 109-111).

W porozumiewaniu się między doradcą a radzącym się bardzo ważną rolę odgrywa także mowa ciała. Gestykulacja, mimika twarzy, ułożenie ciała, ton głosu itp. są tu elementami, za pomocą których przekazujemy pewne wiado­mości. Nie można jednak interpretować tych elementów w sposób oderwany, gdyż jest to tak, jakbyśmy wyrywali słowo z kontekstu.

Najbardziej wymowne są gesty rąk. Już w pierwszym kontakcie, kiedy doradca wita się z klientem, może przekazać, a także może być mu przekazana, jedna z trzech postaw: dominacja, uległość lub równość (Pease, 1992, s. 33-70; Thiel, 1992, s. 47-88). Także podczas rozmowy ręce mogą zdradzać nasze stany emocjonalne. Kiedy doradca będzie miał splecione dłonie, radzący się może ten gest odczytać jako próbę zapanowania nad frustracją, a czasami nawet wrogością. Ręce ułożone w „wieżyczkę" mogą sygnalizować dominację, wy­rażać pewność siebie (Pease, 1992, s. 46-48). Doradca powinien wystrzegać się zakrywania ust ręką, pocierania nosa, oka, ucha, które mogą być interpre­towane jako kłamstwo, wątpliwość czy też dawanie radzącemu się do zrozu­mienia, że powiedział już wystarczająco dużo. Podparcie rękami głowy może być odczytane jako znudzenie, ale kiedy dłoń spoczywa na policzku, jest to sygnał prawdziwego słuchania (Thiel, 1992, s. 57-62).

Pozytywne komunikaty niewerbalne to także kiwnięcie głową, przechylenie głowy na bok, co oznacza zainteresowanie, przyjazny uśmiech, gesty otwartych dłoni itp. Równie istotny jest ton głosu, który uzewnętrznia nasze stany emocjonalne i postawę wobec klienta (Agryle, 1991, s. 50-53). Ważna jest intonacja, rytm, akcent, tembr głosu, szybkość mówienia itp. Nie jest możliwe do końca fałszowanie języka ciała. Pewne mikrosygnały wysyłane przez ciało zdradzą i tak emocje doradcy. Jego źrenice mogą się zwęzić, kąciki ust zadrżeć, brwi podnieść się do góry i wtedy klient intuicyjnie może wyczuć brak akceptacji ze strony doradcy. Można oczywiście nauczyć się pozytywnych gestów, ale jednocześnie muszą one pozostawać w harmonii z pozytywnym stosunkiem do osoby radzącej się.

Występ odbywa się zwykle w strefie ściśle wyodrębnionej, np. w gabinecie, obszar ten nazywa Goffman (1981, s. 157) strefą fasadową albo sceną. Stałym jej wyposażeniem są właśnie dekoracje.

Inną strefą wydzieloną są kulisy lub garderoba, zaplecze sceny, gdzie przeczy się wrażeniom, których wywołaniu ma służyć przedstawienie (ibidem, s. 163). Kulisami mogą być dla doradców wydzielone pokoje w poradni albo pusty gabinet. Tu przechowuje się rekwizyty, dopasowuje kostiumy, tutaj doradcy mogą nie stosować się do reguł dramatu bez obawy, że obrażą widownię.

Występy doradcy powinny przebiegać także według określonego z góry scenariusza. Takim przepisem roli mogą być dla doradcy etapy realizacji poradnictwa. Na podstawie książki Brammera wydzieliłam (Wojtasik, w druku) dziewięć etapów prowadzenia rozmowy w indywidualnym poradnictwie:

1 - przygotowanie doradcy do przeprowadzenia rozmowy, 2 - pierwszy kontakt, 3 - ustalenie, kto ma problem i na czym on polega, 4 - zawarcie kontraktu między doradcą a radzącym się, 5 -budowanie relacji doradca-radzą­cy się, 6 -zbieranie faktów, 7 -aktywizowanie radzącego się, 8 -planowanie, 9 - podsumowanie.

Udzielając pomocy poprzez te etapy doradca realizuje scenariusz. Przepis roli uwzględnia także metody i techniki pracy doradcy. W książce Warsztat doradcy zawodu wyodrębniłam i opisałam niektóre metody i techniki stosowane przez doradcę. Różnią się one w zależności od koncepcji poradnictwa:

1. Poradnictwo liberalne stosuje przede wszystkim: słuchanie i rozumienie, parafrazowanie, wyjaśnianie (klaryfikowanie), zadawanie otwartych pytań, od­zwierciedlanie uczuć, obserwowanie, stosowanie wypowiedzi typu „ja", wspie­ranie i budowanie nadziei, stymulowanie do działania.

2. Poradnictwo dialogowe będzie posługiwało się takimi metodami, jak: określenie problemu osoby radzącej się, interpretowanie wypowiedzi, zada­wanie pytań, jako sposób określania problemu i refleksji uczuć, negocjacje, jako sposób dochodzenia do porozumienia, wspólne rozwiązywanie problemów, wspólnie wypracowana porada, konsultacja, jako potwierdzenie lub uzgodnienie stanowiska, podsumowanie rozmowy.

3. Poradnictwo dyrektywne używa następujących metod: kierowanie, zada­wanie pytań, aby doradca sam mógł lepiej zobaczyć problem, przekonywanie radzącego się, perswazja, jako łagodniejsza forma przekonywania, pouczanie, udzielanie informacji, podawanie ścisłych instrukcji.

W artykule zaznaczyłam tylko niektóre elementy podejścia dramaturgicz­nego. Omówienie bowiem wszystkich aspektów działalności doradcy w per­spektywie dramaturgicznej przekroczyłoby znacznie zakres niniejszego wystą­pienia. Można byłoby jeszcze zająć się chociażby: stwarzaniem wrażeń przez doradcę, czyli dramatyzacją jego działalności, idealizacją i podtrzymaniem fasady, ukrytym programem doradcy, strategiami, kontrolowaniem ekspresji, ochroną widowiska, mistyfikacją czy też dezorganizacją przedstawień, jednak wymagałoby to znacznego rozszerzenia tekstu.

Na zakończenie chciałabym poruszyć jeszcze kilka problemów związanych z konsekwencjami takiego podejścia dla poradnictwa i doradcy.

 

KONSEKWENCJE PODEJŚCIA DRAMATURGICZNEGO DLA ANALIZY PORADNICTWA I DZIAŁALNOŚCI DORADCY

 

Spróbuję krótko rozważyć, co może wynikać z zastosowanego podejścia dramaturgicznego dla analizy poradnictwa, a więc rozwoju poradoznawstwa oraz dla prowadzonych w obszarze tej problematyki badań empirycznych. Następnie przejdę do omówienia konsekwencji stosowania takiej perspektywy do opisu działalności samego doradcy i sposobów jego kształcenia.

Zdaję sobie sprawę z tego, iż „zrąb faktów za każdym razem jest ten sam, ale każda perspektywa nadaje poszczególnym faktom inną wagę i inaczej je porządkuje" (Goffman, 1981, s. 117). Zatem perspektywa dramaturgiczna daje szansę, aby inaczej uporządkować fakty i dokonać próby zupełnie odmiennego od dotychczasowych skonstruowania nowych obszarów wiedzy poradniczej. Ujmując problem jeszcze szerzej - daje możliwość innego widzenia świata. Badacz dramaturgista nie musi wcale szerzej, ale może głębiej postrzegać świat, gdyż podejście dramaturgiczne służy mu jako nowa perspektywa, dzięki której skupia on uwagę na ludzkich działaniach.

Preferując takie podejście, odchodzi się od badań pozytywistycznych, które dają często tylko złudne pozory ścisłości, a stosuje się badania mieszczące się w nurcie humanistycznym, których głównym celem jest odkrycie intencjonal­ności, rozumianej jako proces przypisywania znaczeń ludzkim działaniom. Postępując tak, badacz dramaturgista zajmuje się bardziej subiektywnymi niż obiektywnymi faktami ludzkiego działania, ujmując je nie w oderwaniu od sytuacji, ale osadzając je w szerokich kontekstach.

Warto także rozważyć, jakie konsekwencje może nieść takie podejście zastosowane przez samego doradcę dla jego praktycznej działalności. Może on popatrzeć na swoją pracę pod innym nieco kątem, dokonywać samoobserwacji, znaleźć inne, ciekawe odniesienia, podnosić swoją samoświadomość, co z kolei może wpłynąć na udoskonalenie kontaktów z klientem i poprawić skuteczność działania doradcy. Poznanie teorii symbolicznego interakcjonizmu może przy­czynić się do zwiększenia refleksyjności doradcy, uporządkowania jego wiedzy, działania według pewnych reguł i wskazówek nawet wówczas, gdy nie zawsze będą mogły być dokładnie zastosowane. Inne jeszcze konsekwencje takiego podejścia mogą być związane z kształceniem doradców. Najogólniej kształcenie ma doprowadzić do zmiany roli. Tymczasem jednostka, która dostaje do odegrania nową rolę, jest w sytuacji osoby, której nie powiedziano dokładnie, jak ma postępować. Najczęściej dostaje kilka rad i wskazówek scenicznych, ponieważ zakłada się, że ma ona w swoim repertuarze wiele scen, które można wykorzystać w nowych warunkach (ibidem, s. 308).

Powraca zatem zasadnicze pytanie: czego uczyć przyszłych doradców? Gdybyśmy założyli, że działania doradcy są głównie działaniami komuni­kacyjnymi, to nadal nie wiemy, czy uczyć ich przede wszystkim komunikacji

z klientem, a jeżeli tak, to w jaki sposób to zrobić. R. Kwaśnica (1994) twierdzi, że działań komunikacyjnych niestety do końca nauczyć się nie sposób, gdyż nigdy nie mogą być one wystarczające i adekwatne. Doradca działa bowiem w sytuacjach niepowtarzalnych, otwartych, związanych z ludźmi. Każda sytuacja jest inna, klienci stale zmieniają się, rozwijają, zmienia i rozwija się także sam doradca. Kształcenie doradców jest zatem procesem nigdy nie kończącym się, jest raczej wspomaganiem osób w ich rozwoju (ibidem).

W związku z tym nasuwa się wiele dalszych pytań. Czy uczyć doradców grania roli? Jak to robić? Czy w kontakcie twarzą w twarz, w którym niektóre osoby przeżywają role klientów, inne zaś role doradców, a później wymieniają się informacjami na temat wywierania wzajemnych wrażeń i sposobów defi­niowania sytuacji? Czy dawać przyszłym doradcom możliwości uzyskiwania informacji zwrotnych od publiczności, które dotyczą granej przez nich roli? Czy może burzyć dekoracje, fasady, zrywać maski? Uczyć scenariuszy, metod działania, strategii, czy też może przedstawiać teorie na wysokim poziomie ogólności i pozwolić przyszłym doradcom na rozwinięcie własnego, indywi­dualnego stylu pracy w oparciu o te teorie?

Zdaję sobie sprawę z tego, że na te pytania nie zawsze można uzyskać pełną odpowiedź. Sądzę jednak, iż w ciągłych próbach poszukiwań odpowiedzi bardzo przydatna może okazać się teoria symbolicznego interakcjonizmu.

7

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin