A. i B. Strugaccy - Szesc zapalek.pdf
(
138 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - A. i B. Strugaccy - Szesc zapalek
A. Strugacki, B. Strugacki
S
ZE
ĺĘ
ZAPAŁEK
1
Inspektor odło
Ň
ył notes na bok i powiedział:
— Bardzo skomplikowana sprawa, towarzyszu Lehman. Bardzo dziwna sprawa.
— Nie uwa
Ň
am — odparł dyrektor instytutu.
— Nie uwa
Ň
acie?
— Nie, nie uwa
Ň
am. Według mnie wszystko jest jasne.
Dyrektor mówił sucho, przygl
Ģ
daj
Ģ
c si
ħ
ze skupieniem czemu
Ļ
na pustym, wyasfaltowanym,
zalanym sło
ı
cem placu za oknem. Ju
Ň
dawno rozbolał go kark — na placu nie działo si
ħ
absolutnie
nic ciekawego. Ale dyrektor uparcie nie zmieniał pozycji. W ten sposób manifestował swój protest.
Dyrektor był młody i ambitny. Rozumiał doskonale, co inspektor ma na my
Ļ
li, ale uwa
Ň
ał,
Ň
e
inspektor nie ma prawa ingerowa
ę
w spraw
ħ
od tej strony. Irytowało go uporczywe naleganie
inspektora. „Zgł
ħ
bia — my
Ļ
lał ze zło
Ļ
ci
Ģ
. — Wszystko jest jasne jak czekolada, ale on zgł
ħ
biał”
— Ale dla mnie nie wszystko jeszcze jest jasne — powiedział inspektor.
Dyrektor wzruszył ramionami, spojrzał na zegarek i wstał.
— Przepraszam was, towarzyszu Rybnikow — rzekł. — Za pi
ħę
minut mam seminarium. Je
Ň
eli
nie jestem ju
Ň
wam potrzebny…
— Prosz
ħ
bardzo, towarzyszu Lehman. Ale chciałbym jeszcze porozmawia
ę
z tym… jak mu
tam, osobistym laborantem. Gorczy
ı
ski, o ile si
ħ
nie myl
ħ
?
Gorczy
ı
ski. Jeszcze nie wrócił. Jak tylko wróci, zaraz go do was poprosz
ħ
. Dyrektor skłonił si
ħ
i wyszedł. Inspektor popatrzył za nim przymru
Ň
aj
Ģ
c oczy. „Jeste
Ļ
troch
ħ
lekkomy
Ļ
lny, kochasiu —
pomy
Ļ
lał. — Dobrze, przyjdzie i na ciebie kolej”.
Ale kolej na dyrektora jeszcze nie przyszła. Najpierw trzeba było zorientowa
ę
si
ħ
w sprawie
dokładnie. Na pierwszy rzut oka rzeczywi
Ļ
cie wszystko było jak gdyby zupełnie proste. Inspektor
Urz
ħ
du Bezpiecze
ı
stwa Pracy mógłby ju
Ň
teraz przyst
Ģ
pi
ę
do sprawozdania ze sprawy Andrzeja
Komlina, kierownika fizycznego laboratorium Centralnego Instytutu Mózgu. Andrzej Komlin
przeprowadzał na sobie niebezpieczne do
Ļ
wiadczenia i ju
Ň
czwarty dzie
ı
le
Ň
y na ło
Ň
u szpitalnym
w pół
Ļ
nie, pół malignie, z odrzucon
Ģ
w tył okr
Ģ
gł
Ģ
, porastaj
Ģ
c
Ģ
naje
Ň
on
Ģ
szczecink
Ģ
włosków
czaszk
Ģ
, pokryt
Ģ
plamami si
ı
ców. Nie mo
Ň
e mówi
ę
, lekarze podtrzymuj
Ģ
go tylko
Ļ
rodkami
wzmacniaj
Ģ
cymi, a na konsyliach cz
ħ
sto i złowrogo padaj
Ģ
słowa: „Silne wyczerpanie nerwowe,
pora
Ň
enie o
Ļ
rodków pami
ħ
ci, pora
Ň
enie o
Ļ
rodków mowy i słuchu…”
W sprawie tej wszystko, co mogło interesowa
ę
UBP, było zupełnie jasne. Wiadomo,
Ň
e nie
miało tu miejsca uszkodzenie maszyn, niedbałe obchodzenie si
ħ
z nimi, brak do
Ļ
wiadczenia
pracowników. Wiadomo,
Ň
e nie przekroczono przepisów bezpiecze
ı
stwa pracy — przynajmniej w
ogólnie przyj
ħ
tym poj
ħ
ciu. Wiadomo wreszcie,
Ň
e Komlin przeprowadzał eksperymenty na sobie
w tajemnicy, nikt w instytucie o tym nie wiedział, nawet Aleksander Gorczy
ı
ski „osobisty”
laborant Komlina, chocia
Ň
na ten temat niektórzy pracownicy instytutu mieli cokolwiek odmienne
zdanie.
Inspektora interesowało co innego. Nie był to zwykły inspektor–urz
ħ
dnik. Zmysł starego
pracownika naukowego mówił mu,
Ň
e za fragmentarycznymi wiadomo
Ļ
ciami o pracy Komlina,
którymi rozporz
Ģ
dzał, poza niezrozumiałym nieszcz
ħĻ
liwym przypadkiem Komlina kryje si
ħ
historia jakiego
Ļ
niezwykłego odkrycia. Odtwarzaj
Ģ
c w pami
ħ
ci zeznania pracowników
laboratorium, inspektor był tego coraz bardziej pewny.
Na trzy miesi
Ģ
ce przed katastrof
Ģ
laboratorium otrzymało now
Ģ
aparatur
ħ
. Był to neutrinowy
generator, przyrz
Ģ
d do wytwarzania i ogniskowania wi
Ģ
zek neutrino. I wła
Ļ
nie z chwil
Ģ
zainstalowania tego generatora w laboratorium fizycznym, zacz
Ģ
ł si
ħ
szereg wydarze
ı
, na które we
wła
Ļ
ciwym czasie nie zwrócili uwagi ci, do których to nale
Ň
ało, wydarze
ı
, które w konsekwencji
spowodowały nieszcz
ħĻ
cie.
W tym wła
Ļ
nie okresie Komlin z nieukrywanym zadowoleniem przerzucił cał
Ģ
poprzednio
rozpocz
ħ
t
Ģ
prac
ħ
na barki swego zast
ħ
pcy, zamkn
Ģ
ł si
ħ
w pokoju, w którym zainstalowano
generator neutrinowy, i przyst
Ģ
pił, jak wszystkim zapowiedział, do przygotowania serii
do
Ļ
wiadcze
ı
wst
ħ
pnych. Trwało to kilka dni. Nast
ħ
pnie Komlin niespodziewanie opu
Ļ
cił swoj
Ģ
samotni
ħ
, zrobił zwykły obchód całego laboratorium, trzy osoby zwymy
Ļ
lał publicznie, podpisał
papierki i polecił zast
ħ
pcy zabra
ę
si
ħ
do półrocznego sprawozdania. Nast
ħ
pnego dnia zamkn
Ģ
ł si
ħ
z
powrotem w ,,neutrinniku”, zabieraj
Ģ
c tym razem ze sob
Ģ
laboranta, Aleksandra Gorczy
ı
skiego.
Co tam robili, stało si
ħ
wiadome dopiero niedawno, na dwa dni przed nieszcz
ħĻ
liwym
przypadkiem, gdy Komlin (przy współudziale Gorczy
ı
skiego) wygłosił wspaniały, „wstrz
Ģ
saj
Ģ
cy
podstawami medycyny” referat o neutrinowej akupunkturze. Ale jeszcze wcze
Ļ
niej, w okresie
trzymiesi
ħ
cznej pracy nad generatorem, zachowanie Komlina zadziwiło kolegów.
Zacz
ħ
ło si
ħ
od tego,
Ň
e pewnego pi
ħ
knego dnia Komlin ogolił sobie głow
ħ
i zjawił si
ħ
w
laboratorium w czarnej, profesorskiej mycce. Nikt mo
Ň
e nie zapami
ħ
tałby tego faktu, gdyby nie to,
Ň
e w godzin
ħ
pó
Ņ
niej Gorczy
ı
ski wyskoczył z „neutrinnika” blady, rozczochrany i „przewracaj
Ģ
c
wszystkie szafy po drodze”, jak si
ħ
kto
Ļ
malowniczo wyraził, pop
ħ
dził do laboratoryjnej apteczki.
Wyci
Ģ
gn
Ģ
ł z niej kilka opatrunków indywidualnych i w tym samym tempie wrócił do
„neutrinnika”, zatrzaskuj
Ģ
c za sob
Ģ
drzwi. Jeden z pracowników zd
ĢŇ
ył zobaczy
ę
,
Ň
e Komlin stał
przy oknie, odwrócony tyłem, ze l
Ļ
ni
Ģ
c
Ģ
nag
Ģ
czaszk
Ģ
i podtrzymywał praw
Ģ
r
ħ
k
Ģ
lew
Ģ
. Na lewej
r
ħ
ce miał jakie
Ļ
ciemne plamy, prawdopodobnie krew. Wieczorem Komlin i Gorczy
ı
ski wyszli po
cichu z „neutrinnika” i nie patrz
Ģ
c na nikogo skierowali si
ħ
do wyj
Ļ
cia. Obaj robili wra
Ň
enie
przygn
ħ
bionych, a lewa r
ħ
ka Komlina była owini
ħ
ta brudnym banda
Ň
em.
Pracownicy zapami
ħ
tali jeszcze inny fakt. W miesi
Ģ
c Pó
Ņ
niej młodszy asystent naukowy
Wiedieniejew spotkał Komlina wieczorem w ustronnej alejce Bł
ħ
kitnego Parku. Kierownik
laboratorium fizycznego siedział na ławce trzymaj
Ģ
c na kolanach grub
Ģ
postrz
ħ
pion
Ģ
ksi
ĢŇ
k
ħ
i
mruczał co
Ļ
pod nosem, patrz
Ģ
c w przestrze
ı
. Wiedieniejew przywitał si
ħ
i usiadł koło niego.
Komlin natychmiast przestał mrucze
ę
i zwrócił si
ħ
w jego stron
ħ
, dziwnie wyci
Ģ
gaj
Ģ
c szyj
ħ
. Oczy
miał jakie
Ļ
„zaple
Ļ
niałe” i Wiedieniejew doznał nieprzezwyci
ħŇ
onej ch
ħ
ci,
Ň
eby si
ħ
czym pr
ħ
dzej
oddali
ę
. Nie wypadało jednak uciec tak od razu, wi
ħ
c zapytał:
— Czyta pan sobie?
— Czytam — odparł Komlin. — Szi Naj A
ı
„Mielizny rzeczne”. Bardzo interesuj
Ģ
ce. O tu, na
przykład…
Wiedieniejew był zbyt młody, aby zna
ę
klasyk
ħ
chi
ı
sk
Ģ
, i poczuł si
ħ
jeszcze bardziej
skr
ħ
powany, ale Komlin zatrzasn
Ģ
ł nagle ksi
ĢŇ
k
ħ
, podał j
Ģ
Wiedieniejewowi i poprosił, aby
otworzył j
Ģ
na chybił trafił. Z lekka zmieszany asystent spełnił jego pro
Ļ
b
ħ
. Komlin rzucił okiem
na kartk
ħ
(„zerkn
Ģ
ł tylko przelotnie”), kiwn
Ģ
ł głow
Ģ
i powiedział:
— Sprawdzajcie według tekstu.
I zacz
Ģ
ł swym zwykłym głosem, d
Ņ
wi
ħ
cznie i wyra
Ņ
nie opowiada
ę
o tym, jak pewien Chu Ja
ı
D
Ň
o machn
Ģ
ł stalowym ka
ı
czugiem i rzucił si
ħ
na niejakich Che D
Ň
unia i Se Bao i jak pewien
„Krótkołapy tygrys” Wan In i jego mał
Ň
onka „Zielona”… Dopiero w tym miejscu Wiedieniejew
zorientował si
ħ
,
Ň
e Komlin recytuje cał
Ģ
stron
ħ
na pami
ħę
. Kierownik laboratoriom fizycznego nie
opu
Ļ
cił ani jednej linijki, nie przekr
ħ
cił ani jednego nazwiska, wyrecytował wszystko słowo w
słowo, litera za liter
Ģ
. Po sko
ı
czeniu zapytał:
— Czy były bł
ħ
dy?
Oszołomiony Wiedieniejew potrz
Ģ
sn
Ģ
ł głow
Ģ
. Komlin roze
Ļ
miał si
ħ
, zabrał ksi
ĢŇ
k
ħ
i odszedł.
Wiedieniejew nie wiedział, co o tym my
Ļ
le
ę
. Opowiedział o wydarzeniu paru kolegom, którzy
poradzili mu, aby zwrócił si
ħ
do Komlina o wyja
Ļ
nienie. Ale Komlin przyj
Ģ
ł słowa o spotkaniu w
ustronnej alei z tak szczerym zdumieniem,
Ň
e Wiedieniejew stropił si
ħ
i zmienił temat rozmowy.
Najdziwniejsze jednak rzeczy zdarzyły si
ħ
dosłownie na par
ħ
godzin przed katastrof
Ģ
.
Owego wieczoru Komlin — wesoły, dowcipny, towarzyski jak nigdy — pokazywał sztuki
magiczne. Widzów było czworo — Aleksander Gorczy
ı
ski, nie ogolony i zakochany w
kierowniku jak pensjonarka, i trzy młodziutkie laborantki — Lena, Dusia i Katia. Dziewcz
ħ
ta
zatrzymały si
ħ
dłu
Ň
ej w laboratorium,
Ň
eby sko
ı
czy
ę
plan jutrzejszej pracy.
Sztuczki były interesuj
Ģ
ce.
Na pocz
Ģ
tku Komlin proponował,
Ň
e kogo
Ļ
zahypnotyzuje, ale nikt si
ħ
nie zgodził i kierownik
laboratorium opowiedział anegdotk
ħ
o chirurgu i hypnotyzerze. Potem powiedział:
— Lenoczka, chcesz, to odgadn
ħ
, co schowasz do szuflady w biurku.
Spo
Ļ
ród trzech schowanych przedmiotów odgadł dwa i Dusia powiedziała,
Ň
e podgl
Ģ
da.
Komlin zaprotestował, dowodził,
Ň
e nie, ale dziewcz
ħ
ta zacz
ħ
ły z niego
Ň
artowa
ę
i wtedy Komlin
oznajmił,
Ň
e umie gasi
ę
ogie
ı
wzrokiem. Dusia chwyciła pudełko zapałek, odbiegła w odległy k
Ģ
t
pokoju, zapaliła zapałk
ħ
, płomyk rozpalił si
ħ
i nagle zgasł. Wszyscy byli strasznie zdziwieni i
popatrzyli podejrzliwie na Komlina. Kierownik stał z r
ħ
kami skrzy
Ň
owanymi na piersiach i
gro
Ņ
nie zmarszczonymi brwiami, w pozie zawodowego magika — prestidigitatora.
— Ale płuca! — powiedziała Dusia z szacunkiem. Stała od Komlina w odległo
Ļ
ci co najmniej
dziesi
ħ
tni kroków. Wówczas Komlin zaproponował,
Ň
eby mu zawi
Ģ
zali usta chustk
Ģ
. Zrobili tak i
Dusia znów zapaliła zapałk
ħ
. Zapałka zgasła tak samo jak pierwsza.
— Czy
Ň
doprawdy gasicie nosem? — zdumiała si
ħ
Dusia, a Komlin roze
Ļ
miał si
ħ
, zerwał
chustk
ħ
, chwycił Dusi
ħ
wpół i zata
ı
czył z ni
Ģ
walca.
Po czym pokazał jeszcze dwie sztuki: upuszczał zapałk
ħ
, która nie spadała pionowo, ale jako
Ļ
w
bok, odchylaj
Ģ
c si
ħ
pod dosy
ę
du
Ň
ym k
Ģ
tem. („Znowu dmuchacie…” — powiedziała niepewnie
Dusia); poło
Ň
ył na stole kawałek spiralki z wolframu i spiralka, zabawnie podskakuj
Ģ
c, pełzła po
szklanym blacie i spadała na ziemi
ħ
. Wszyscy byli oczywi
Ļ
cie bardzo zdziwieni i Gorczy
ı
ski
zacz
Ģ
ł si
ħ
domaga
ę
,
Ň
eby wytłumaczył, jak si
ħ
to robi. Ale Komlin nagle spowa
Ň
niał i
zaproponował,
Ň
e pomno
Ň
y w pami
ħ
ci par
ħ
wielocyfrowych liczb.
Sze
Ļę
set pi
ħę
dziesi
Ģ
t cztery przez dwie
Ļ
cie trzydzie
Ļ
ci jeden i przez szesna
Ļ
cie — powiedziała
nie
Ļ
miało Katia.
— Zapisujcie — polecił Komlin dziwnym, pełnym napi
ħ
cia głosem i zacz
Ģ
ł dyktowa
ę
: —
Cztery, osiem, jeden… — głos zni
Ň
ył mu si
ħ
do szeptu i sko
ı
czył jednym tchem: — siedem, jeden,
cztery dwa. Od prawej do lewej.
Odwrócił si
ħ
(dziewcz
ħ
ta zauwa
Ň
yły,
Ň
e si
ħ
jako
Ļ
od razu pochylił, zgarbił, jakby stał si
ħ
ni
Ň
szy), powłócz
Ģ
c nogami skierował si
ħ
do ,,neutrinnika” i zamkn
Ģ
ł si
ħ
w nim od wewn
Ģ
trz.
Gorczy
ı
ski przez chwil
ħ
spogl
Ģ
dał za nim z niepokojem, a potem oznajmił,
Ň
e kierownik policzył
prawidłowo: je
Ň
eli czyta
ę
wymienione przez niego cyfry z prawa na lewo, to wypadnie iloczyn —
dwa miliony czterysta siedemna
Ļ
cie tysi
ħ
cy, sto osiemdziesi
Ģ
t cztery.
Dziewcz
ħ
ta pracowały do dziesi
Ģ
tej i Gorczy
ı
ski pomagał im, chocia
Ň
niewiele było z tej
pomocy po
Ň
ytku. Komlina wci
ĢŇ
nie było. O dziesi
Ģ
tej poszli do domu, powiedziawszy mu
„dobranoc” przez drzwi. Rankiem Komlina zabrano do szpitala.
A wi
ħ
c „legalnym” wynikiem trzymiesi
ħ
cznej pracy Komlina była „akupunktura neutrinowa”
— metoda leczenia, oparta na napromieniowywaniu mózgu wi
Ģ
zkami neutrino. Nowa metoda była
sama przez si
ħ
bardzo interesuj
Ģ
ca — ale jaki zwi
Ģ
zek z akupunktur
Ģ
neutrinowa miała zraniona
r
ħ
ka Komlina? A jego niezwykła pami
ħę
? A sztuki magiczne z zapałkami, spiralkami i mno
Ň
eniem
w pami
ħ
ci?
— Ukrywał. Ukrywał przed wszystkimi — mrukn
Ģ
ł inspektor. — Nie był pewny, czy bał si
ħ
narazi
ę
towarzyszy? Skomplikowana sprawa. Bardzo dziwna sprawa.
Prztykn
Ģ
ł wideofon. Na ekranie ukazała si
ħ
twarz sekretarki.
— Przepraszam, towarzyszu Rybników — powiedziała sekretarka. — Jest towarzysz
Gorczy
ı
ski i czeka na wasze wezwanie.
— Niech wejdzie — odparł inspektor.
2
Na progu ukazała si
ħ
olbrzymia posta
ę
w kraciastej koszuli z podwini
ħ
tymi r
ħ
kawami. Na
pot
ħŇ
nych ramionach wznosiła si
ħ
równie pot
ħŇ
na szyja zako
ı
czona głow
Ģ
poro
Ļ
ni
ħ
t
Ģ
g
ħ
stw
Ģ
czarnych włosów, przez które prze
Ļ
wiecała jednak male
ı
ka łysinka (czy te
Ň
nawet dwie łysinki,
jak si
ħ
wydało inspektorowi). Posta
ę
wsuwała si
ħ
do gabinetu tyłem. Zanim inspektor zd
ĢŇ
ył
zdziwi
ę
si
ħ
z tego powodu, wła
Ļ
ciciel kraciastej koszuli powiedział nie przestaj
Ģ
c si
ħ
cofa
ę
:
„Prosz
ħ
bardzo panie dyrektorze” i przepu
Ļ
cił do gabinetu dyrektora. Nast
ħ
pnie zamkn
Ģ
ł starannie
drzwi, odwrócił si
ħ
bez po
Ļ
piechu i ukłonił si
ħ
lekko. Twarz posiadacza kraciastej koszuli i
dziwnego sposobu bycia była ozdobiona malutkimi, ale nader bujnymi w
Ģ
sikami i miała, jak si
ħ
wydawało, dosy
ę
pos
ħ
pny wyraz. Tak wygl
Ģ
dał Aleksander Gorczy
ı
ski, „osobisty” laborant
Komlina.
Dyrektor usiadł w fotelu i w milczeniu utkwił wzrok gdzie
Ļ
za oknem. Gorczy
ı
ski stan
Ģ
ł przed
inspektorem.
— A wy… — zacz
Ģ
ł inspektor.
— Dzi
ħ
kuj
ħ
— zahuczał laborant i usiadł, opieraj
Ģ
c dłonie na kolanach i wpatruj
Ģ
c si
ħ
w
inspektora szarymi, nieprzychylnymi oczkami.
— Gorczy
ı
ski? — doko
ı
czył inspektor.
— Do usług. Aleksander Gorczy
ı
ski.
— Bardzo mi przyjemnie. Rybnikow, inspektor Urz
ħ
du Bezpiecze
ı
stwa Pracy.
— Bardzo si
ħ
… ciesz
ħ
— odparł Gorczy
ı
ski po krótkiej pauzie.
— „Osobisty” laborant Komlina?
— Nie wiem, co to znaczy. Jestem laborantem w fizycznym laboratorium Centralnego Instytutu
Mózgu. — Gorczy
ı
ski poruszył w
Ģ
sikami i spojrzał spod oka na dyrektora. Inspektorowi wydało
si
ħ
,
Ň
e w k
Ģ
cikach warg dyrektora tai si
ħ
zło
Ļ
liwy u
Ļ
mieszek.
— Tak — powiedział Rybników. — Nad jakim zagadnieniem pracowali
Ļ
cie w ci
Ģ
gu ostatnich
trzech miesi
ħ
cy?
— Nad zagadnieniem akupunktury neutrinowej.
— Poprosz
ħ
bardziej szczegółowo.
— Jest referat — powiedział Gorczy
ı
ski z naciskiem. — Tam jest wszystko przedstawione.
— A jednak poprosiłbym was o szczegóły — odrzekł bardzo spokojnie inspektor.
Przez par
ħ
sekund patrzyli sobie obaj prosto w oczy — twarz inspektora sp
Ģ
sowiała, Gorczy
ı
ski
poruszał w
Ģ
sikami. Potem laborant wolno zmru
Ň
ył oczy.
— Prosz
ħ
bardzo — zamruczał. — Mog
ħ
poda
ę
szczegóły. Badali
Ļ
my działanie widma wi
Ģ
zek
neutrino na szar
Ģ
1 biał
Ģ
substancj
ħ
mózgow
Ģ
, a równocze
Ļ
nie na całokształt organizmu
zwierz
ħ
cia do
Ļ
wiadczalnego… — Gorczy
ı
ski mówił monotonnie, bez
Ň
adnego wyrazu i nawet jak
gdyby si
ħ
hu
Ļ
tał lekko na krze
Ļ
le.
— …przy okazji ustalania patologicznych i innych zmian organizmu w ogólno
Ļ
ci,
przeprowadzane były pomiary nat
ħŇ
enia, ubywania ró
Ň
nicowego i krzywych labilno
Ļ
ci w ró
Ň
nych
tkankach, jak równie
Ň
pomiary stosunkowej ilo
Ļ
ci neuroglobuliny i neurostrominy…
Inspektor oparł si
ħ
mocniej o oparcie krzesła i my
Ļ
lał z pełn
Ģ
zachwytu w
Ļ
ciekło
Ļ
ci
Ģ
: „No,
poczekaj tylko…” Dyrektor w dalszym ci
Ģ
gu wygl
Ģ
dał oknem, postukuj
Ģ
c palcami w biurko.
— A powiedzcie mi, towarzyszu Gorczy
ı
ski, co wam jest w r
ħ
ce? — przerwał niespodziewanie
inspektor. Nie znosił defensywnej sytuacji. Lubił atakowa
ę
.
Gorczy
ı
ski spojrzał na swoje r
ħ
ce, spoczywaj
Ģ
ce na por
ħ
czach fotela — r
ħ
ce podrapane,
pokryte sinymi, ledwo zaci
Ģ
gni
ħ
tymi bliznami i zrobił taki ruch, jakby chciał schowa
ę
je do
kieszeni, ale powstrzymał si
ħ
i tylko powoli zacisn
Ģ
ł je w pot
ħŇ
ne pi
ħĻ
ci.
— Małpa mi
ħ
podrapała — powiedział przez z
ħ
by. — W wiwarium.
— Robili
Ļ
cie do
Ļ
wiadczenia wył
Ģ
cznie na zwierz
ħ
tach?
— Tak, ja robiłem do
Ļ
wiadczenia wył
Ģ
cznie na zwierz
ħ
tach — odparł Gorczy
ı
ski, akcentuj
Ģ
c
lekko wyraz ,,ja”.
— Co za wypadek miał Komlin dwa miesi
Ģ
ce temu? — inspektor atakował.
Gorczy
ı
ski wzruszył ramionami.
— Nie pami
ħ
tam.
— Przypomn
ħ
wam. Komlin skaleczył si
ħ
w r
ħ
k
ħ
. Jak si
ħ
to stało?
— Skaleczył si
ħ
i ju
Ň
! — odparł szorstko Gorczy
ı
ski.
— Towarzyszu Gorczy
ı
ski! — odezwał si
ħ
ostrzegawczo dyrektor.
— Zapytajcie jego samego.
Jasne, szeroko rozstawione oczy inspektora zw
ħ
ziły si
ħ
.
— Zdumiewacie mnie, Gorczy
ı
ski — powiedział cicho. — Jeste
Ļ
cie przekonani,
Ň
e chc
ħ
wyci
Ģ
gn
Ģę
z was co
Ļ
takiego, co mo
Ň
e zaszkodzi
ę
Komlinowi albo wam, albo jeszcze komu
Ļ
z
waszych kolegów. A przecie
Ň
to jest zupełnie prosta sprawa. Chodzi o to,
Ň
e nie jestem specjalist
Ģ
w dziedzinie centralnego układu nerwowego. Jestem specjalist
Ģ
w dziedzinie optyki elektronowej.
I to wszystko. A s
Ģ
dzi
ę
na podstawie własnych wra
Ň
e
ı
nie mam prawa. I zostałem skierowany do
tej pracy nie po to,
Ň
eby si
ħ
domy
Ļ
la
ę
, ale po to,
Ň
eby wiedzie
ę
. A wy si
ħ
zachowujecie jak
histeryczka. Wstyd…
Zapadło milczenie. Dyrektor zrozumiał nagle, na czym polega siła tego flegmatycznego
upartego człowieka. Gorczy
ı
ski musiał to równie
Ň
zrozumie
ę
, gdy
Ň
odezwał si
ħ
wreszcie, nie
patrz
Ģ
c na nikogo:
— Czego chcecie si
ħ
dowiedzie
ę
?
— Co to jest akupunktura neutrinowa? — zapytał inspektor.
— To idea towarzysza Komlina — powiedział ze znu
Ň
eniem Gorczy
ı
ski. —
Napromieniowanie wi
Ģ
zkami neutrinowymi niektórych o
Ļ
rodków kory mózgowej wywołuje
zjawisko…
Ļ
ci
Ļ
lej mówi
Ģ
c ostre przeciwdziałanie organizmu na ró
Ň
nego rodzaju chemiczne i
biologiczne zatrucia. Zaka
Ň
one i zatrute psy odzyskiwały zdrowie po dwóch, trzech nakłuciach
neutrinowych. W tym jest jaka
Ļ
odległa analogia do akupunktury — leczenia nakłuwaniem. St
Ģ
d
powstała nazwa metody. Rol
ħ
igły odgrywa wi
Ģ
zka neutrino. Oczywi
Ļ
cie jest to tylko zewn
ħ
trzne
podobie
ı
stwo…
— A metodyka? — zapytał inspektor.
Plik z chomika:
emohawk
Inne pliki z tego folderu:
A. i B. Strugaccy - Poniedzialek zaczyna sie w sobote.pdf
(1201 KB)
A. i B. Strugaccy - Z zewnatrz.pdf
(100 KB)
A. i B. Strugaccy - Spotkanie.pdf
(63 KB)
A. i B. Strugaccy - Bajka o trojce.pdf
(364 KB)
A. i B. Strugaccy - Bialy stozek Alaidu.pdf
(136 KB)
Inne foldery tego chomika:
Arkadij i Borys Strugaccy - Piknik na skraju drogi (Stalker)
Arkadij i Borys Strugaccy - Zuk w mrowisku [Audiobook PL]
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin